niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 20 - "Chyba gorzej już nie będzie..."

Do kurwy nędzy, jasny mać szlak!!!! Żeby moją Bellę!!!! Moją ukochaną i zajebistą Bellę!!!! Zaraz zwariuję I co ona sobie teraz o mnie pomyśli?! Że jest twoją kolejną zdobyczą... Zamknij się pierdolony głosiku, nie mam teraz dla ciebie czasu! Kurwa mać!!! Jebane tabloidy!!! Pierdolona Rosalie!!! To pewnie ona nasłała na Bells gazety. No kurwa...będę musiał uruchomić swoje wszystkie kontakty. Bella zaczęła jeszcze bardziej płakać, jak materiał się skończył. Nie no...kurwa oni ją doprowadzili do płaczu!!! A to wszystko przeze mnie...no kurwa...Bells ukryła twarz w dłoniach i co chwila wstrząsał nią szloch. Nie no kurwa, tak nie będzie. Podszedłem do kanapy i uklęknąłem przy niej.
-Bells nie płacz. Te pierdolone kurwy za to zapłacą. Będzie dobrze. - Spojrzała na mnie z oczami pełnymi łez. No kurwa!!! I wszystko przeze mnie.
- Oni się nie odczepią. Edwardzie, jestem skończona. - O nie. Nie ma szans. Przeniosłem wzrok z Belli na stół i migiem chwyciłem jej komórkę.  Podałem jej ją, a ona ocierając łzy spojrzała na mnie pytająco.
- Dzwoń do suki Hale. Rezygnujesz z pracy. - Spojrzała na mnie z niedowierzaniem. - No dalej Bello. A ja dzwonię do Jaspera. Załatwię ci lepszą pracę. Taką prace o której suka Hale nawet nie śmie marzyć. - Bella po krótkiej chwili patrzenia na mnie i upewnienia się czy mówię poważnie wykręciła numer telefonu do suki Hale. Ja w tym czasie wybrałem numer do brata.
- Halo, Edward?- Jego głos w słuchawce odezwał się natychmiast.
- Mniemam, że oglądasz telewizję.
- No...o co chodzi? Alice jest ze mną i przeklina jak szewc na tą Hale, czy jak jej tam. - To mnie zdziwiło.
- Alice nie jest zła na mnie?
- Nie, tylko na tą Hale. Alice wie, że to ona nasłała tabloidy. Na ciebie się nie gniewa. Liczyła się z takim obrotem wydarzeń odkąd zobaczyła telewizję pod swoim mieszkaniem. Ale nie wiedziała, że rozpęta się aż takie piekło.
- No właśnie. Jasper słuchaj potrzebuję twojej pomocy.
- Edwardzie, zanim ci jej udzielę, bo już chyba wiem na czym ona ma polegać, powiedz mi...to jest poważne prawda? Kochasz ją?- Potwierdziłem tak żeby Bella nie skapowała.
- Jak cholera.
- Tyle mi wystarcza. Przywieź ją tutaj, na pewno jest roztrzęsiona. Zajmiemy się nią z Alice, a ty jak mniemam...- Nie musiał kończyć zdania.
- Tak muszę uruchomić...wszystkie kontakty.
- No to dobra. Do zobaczenia.
- Tak. Cześć.- Rozłączyłem się i podszedłem do kanapy, jako że rozmawiając dziwnym trafem znalazłem się w przedpokoju. Bella siedziała z podkulonymi nogami wycierając nos. Telewizor wyłączyła. Nie mówiąc nic podszedłem do niej i wziąłem na ręce.
- Edwardzie...co ty robisz? - Spojrzała na mnie przytomnie po raz pierwszy tego wieczoru.
- Zabieram cię stąd. Zabieram cię tam gdzie nikt cię nie znajdzie. Co z pracą?
- Rosalie się ucieszyła i już tam nie pracuję. - W jej oczach znowu pojawiły się łzy.
- Nie martw się kochanie. Już ja dam popalić suce Rosalie, a ty dostaniesz zajebistą pracę. - Na jej twarzy zamajaczyło coś na kształt uśmiechu.
- Ale powiedz mi gdzie jedziemy.
- Do domu Jaspera. Media nie wiedzą gdzie on się znajduje i tam będziesz teraz najbezpieczniejsza. - Bells odetchnęła z ulgą. Zamknąłem drzwi od jej mieszkania i zszedłem ostrożnie po schodach. Włożyłem Bellę do mojego auta, na przednie siedzenie i nakazałem jej czekać. Wróciłem do mieszkania, spakowałem jej trochę rzeczy, do torby którą znalazłem w szafie. Prócz tego pacnąłem jej torebkę i jakąś kosmetyczkę, zabrałem swój płaszcz i wyszedłem z jej mieszkania. Dwie minuty później siedziałem za kierownicą i jak szaleniec gnałem do domu brata.
- Alice też tam jest? - Bells zadała pytanie jak staliśmy na światłach.
- Tak. Bardzo się...zdenerwowała. - Teraz zobaczyłem słaby uśmiech na jej wargach.
- Alice zawsze była dla mnie jak siostra. - Teraz i ja się uśmiechnąłem. Nie oddałbym swojego brata za nic. No może ewentualnie dałbym go w zastaw za Bellę, ale oprócz tego- za nic! Dotarliśmy do domu Jaspera po kilku minutach od naszej rozmowy. Przywitała nas Alice obejmując najpierw mnie, a potem Bellę. Nie puściła jej, za to chwyciła za rękę i pociągnęła do środka. W domu czekał na nas Jasper. Przywitałem się z nim.
- Pokój dla Bells jest gotowy. -Szepnął mi cicho kiedy Alice rozmawiała z Bellą. - Musisz coś z tym zrobić. Wiesz jak tabloidy mogą zniszczyć człowieka. Ona już płakała, widzę po jej oczach. Musisz to jakoś zakończyć. - Spojrzał na mnie znacząco.
- Myślisz że...?- Kiwnął głową.  Wiedziałem co mam robić.
- Zaopiekujesz się nią? - Zapytałem. Spojrzał na mnie i kiwnął głową.
- Zaopiekuję się oby dwiema. Alice na pewno będzie chciała z nią spać. - Wyszczerzyłem się.
- Zostaniesz na lodzie. - Nawet podczas takich sytuacji umiałem zachować humor. Tego nauczył mnie show-biznes. Że w takich sytuacjach jak ta należy robić dobrą minę i udawać, że nic się nie stało, a wszystko jakoś samo się rozwiąże. Ale teraz nie mogłem czekać. Tutaj chodziło o Bells, a ja nie pozwolę, żeby ona ucierpiała na tym że jestem sławny i że ganiają za mną te zdegenerowane hieny. Pożegnałem się z bratem i z Alice. Bells leżała już w łóżku, więc zajrzałem do niej na chwilę. Była ubrana w swoją słitaśną pidżamkę z szopem. Spakowałem jej tą, bo to w nią ubrałem Bells po raz pierwszy. Widząc mnie w drzwiach uśmiechnęła się. Podszedłem do łóżka, usiadłem i pogłaskałem ją po głowie.
- Już lepiej, królewno? - Zapytałem, a ona kiwnęła głową na znak potwierdzenia.
- Chciałabym, żebyś ze mną został, ale Jasper mi powiedział, że musisz iść załatwiać sprawy. Trochę mi przykro. W łóżku będzie zimno...- Położyłem się obok niej i przytuliłem ją mocno.
- Alice będzie z tobą spać, a do czasu aż uśniesz zostanę tutaj z tobą. - Jej twarz rozjaśnił uśmiech pierwszy od rana. Od czasu prysznica...Odejdźcie zbereźne myśli!
- Alice ma Jaspera. Pewnie oboje są zawiedzeni. - Uśmiechnąłem się i wiedząc, że mój brat ze swoją przyszłą żoną podsłuchują odpowiedziałem:
- Będą mieli jeszcze wiele czasu na niegrzeczne zabawy. Dzisiaj mogą sobie odpuścić. - Bella się zaśmiała.
- No tak, ale widzisz...ja od zawsze robię komuś problem. Najpierw moja matka, ona mnie nie chciała...byłam...jak to się mówi...wypadkiem przy pracy. Ojca nigdy nie znałam. Potem byłam problemem nauczycieli, bo przechodziłam na samych dwójach i trójach, a zamiast się uczyć paliłam i robiłam takie różne rzeczy. Potem zrobiłam problem Alice, bo to ona zabrała się za to żeby z powrotem zrobić ze mnie normalną dziewczynę i do dzisiaj ją za to podziwiam, bo nie wiem jak jej się to udało. Jestem jej dłużniczką do końca życia. Teraz robię problem tobie, bo szkodzę twojej sławie i w ogóle musisz szukać dla mnie nowej pracy. No i jeszcze teraz twój brat mnie tutaj będzie chował...Ja całe życie jestem jednym wielkim problemem, Edwardzie. - Mówiła to ze łzami. A przynajmniej dwa ostatnie zdania.
- Bello powiem ci coś teraz. Nie jesteś dla mnie problemem. Miałaś bardzo ciężkie dzieciństwo i młodość. I nie ty byłaś temu winna i nie jesteś. Jeżeli chodzi o Alice i mojego brata...to dla nich na pewno też nie jesteś problemem. Sama powiedziałaś, że Alice jest dla ciebie jak siostra, a w tym wypadku mój brat nie ma nic do gadania. Daję głowę, że nie będziesz im tutaj przeszkadzać. Co do mojej sławy...- W tym momencie zapragnąłem jej to powiedzieć. To że ją kocham, że jest dla mnie wszystkim. Spojrzałem na nią i dokończyłem zdanie:
- Bells jeżeli chodzi o moją sławę, to mógłbym nawet stracić to wszystko co teraz mam, bo nic nie jest dla mnie ważniejsze oprócz ciebie. Oprócz ciebie, twojego bezpieczeństwa i szczęścia nic się teraz dla mnie nie liczy. Absolutnie nic. - Jej oczy znowu się zaszkliły.
- Bello nie płacz. Nie chciałem cię urazić. - Teraz ona roześmiała się przez łzy.
- Nie płaczę dlatego, że mnie uraziłeś. Tylko ze szczęścia głuptasie. - Pogłaskała mnie po policzku. Przytuliłem ją do siebie mocniej i ucałowałem w czoło.
- Śpij już. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. - Pogłaskałem ją po plecach.
- Dobranoc Edwardzie.
- Dobranoc Bello. Słodkich snów. - Bells zamknęła oczy i już po chwili oddychała miarowo. Patrzyłem na jej twarz jeszcze chwilę. I ona, ta słodka dziecinka miałaby być zniszczona przez te telewizyjne hieny? Nigdy na to nie pozwolę. Wstałem ostrożnie, tak aby nie zbudzić mojej bogini. W salonie czekał na mnie Jasper do którego tuliła się Alice. Na początku mnie nie zauważyli, więc pozwoliłem sobie na krótki komentarz.
- No gołąbeczki...to kiedy zostanę wujkiem? - Odwrócili się w moją stronę i oboje uśmiechnęli, za to na pytanie odpowiedziała mi Alice.
- Nieprędko, kochasiu. - Spojrzałem na Jaspera groźnym wzrokiem.
- Powiedziałeś jej. - Wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
- Nie potrafię jej okłamać. - Przez moment zatonęli w swoich spojrzeniach.
- Ładna z was para. - Wydałem osąd, uśmiechnąłem się do nich i chwyciłem płaszcz zmierzając ku wyjściu.
- Powodzenia. - Usłyszałem jeszcze na odchodne od brata.
- Dzięki. Będzie mi potrzebne. Zaopiekujcie się nią. - Wyszedłem z domu brata i wsiadłem do samochodu. Czekała mnie na prawdę pracowita noc.

***

Do domu brata wróciłem dopiero koło piątej rano. Zastałem go na kanapie w salonie, razem z Alice przytuloną do jego boku. Usiadłem na fotelu obok nich i przetarłem oczy rękami. Byłem zmęczony, ale też zadowolony z siebie, bo wszystko poszło po mojej myśli. Spojrzałem na te dwa gołąbeczki na kanapie i uświadomiłem sobie, że też tak chcę. Że też chcę aby Bella wiedziała. Ale na razie nie mogę jej powiedzieć. Jeszcze nie. Po chwili patrzenia na nich szturchnąłem brata w nogę. Obudził się, a razem z nim Alice. 
- Mogliście spać normalnie, jak ludzie w łóżku. - Powiedziałem na przywitanie.
- Nie nie mogliśmy. - Brat był wyraźnie niepocieszony, że ich obudziłem. Alice ziewnęła.
- Edziu, jakbyśmy poszli spać jak to określiłeś, jak normalni ludzie to nie obyłoby się bez naszego aktu miłosnego, a mieliśmy pilnować Belli. - Wzruszyłem ramionami. 
- Równie dobrze mogliście to robić na kanapie. - Powiedziałem przypominając sobie nasz pierwszy raz z Bellą. Brat pokręcił głową. 
- Ta kanapa ma za sztywne sprężyny. - Czy sprężyny mogą być sztywne? Ja nie zrozumiałem, ale Alice najwyraźniej tak, bo zaczęła się śmiać. 
- Kawy? - Jasper wstał i zniknął w kuchni. 
- Z mlekiem, skarbie. - Alice też wstała. W swojej pidżamie w serduszka wyglądała trochę śmiesznie, ale nie skomentowałem tego. 
- Ty też Edwardzie? - Dobiegło mnie pytanie brata.
- Tak. - Przenieśliśmy się do kuchni.
- I co? - Alice była najwyraźniej ciekawa jak mi poszła moja misja ratowania swojego i Bells tyłka. 
- No więc...Bells ma pracę.
- Gdzie? - Jasper podał jej kawę, zaraz potem ja też dostałem swój kubek. Brat przysiadł się do nas. 
-  W Los Angeles Times.  - Oboje mieli oczy wielkie jak spodki.  Jasper odezwał się pierwszy.
-  Przecież to czwarta pod względem nakładu gazeta w Stanach. Mają nakład ponad 1,5 miliona egzemplarzy  dziennie. - Uśmiechnąłem się.
- Znam dyrektora, który utrzymuje gazetę, a także jest prezesem Tribune Company. Zgodził się przyjąć Bellę na stanowisko redaktor naczelnej całej gazety. - Ich oczy zrobiły się jeszcze większe niż były przed chwilą.- Powiedział, że Bella ma potencjał skoro awanturowała się gdy wjebałem w jej auto. Spodobała mu się i ją przyjął. - Alice się uśmiechnęła. 
- Bella się ucieszy. To jedna z największych gazet w Stanach.  Czyta ją większość ludzi z LA. 
- No tak. Ta sprawa była dość łatwa. Gorzej z tą drugą. Smith powiedział mi, że usunięcie wszystkich zdjęć i filmów wideo nagranych przez tabloidy potrwa dwa czy tam trzy dni. Jesteśmy tutaj uwięzieni. Tylko wy możecie wychodzić.- Jasper się uśmiechnął.
- Zostańcie sobie ile chcecie. Mnie tam nie przeszkadzacie. W końcu będę się miał do kogo odezwać, bo tak to oprócz Alice, która jest tutaj ze mną prawie cały czas nie mam nikogo.
- Dzięki, że nas tutaj przechowasz. - Jazz się uśmiechnął.
- Nie ma sprawy. Do póki sprawa się nie wyjaśni możecie zostać. - Uśmiechnąłem się do niego.
- Będziesz musiał pojechać po moje ciuchy do mnie, bo jak ja wyjdę to zaraz zaczną się pytania, a Smith powiedział, że najlepiej by było gdybym zniknął na dwa czy trzy tygodnie. 
- Kiedy Bella zaczyna? - Alice odezwała się po raz pierwszy od kilku minut.
- Wtedy kiedy jej będzie pasowało. - Alice uniosła brwi. 
- Wiecie mam pomysł. Może zabrałbym Bellę gdzieś na wakacje. Na Bora-Bora na przykład. 
- Ehh... też bym chciała. - Alice westchnęła. 
- Zafunduję wam tam podróż poślubną. - Powiedziałem i się uśmiechnąłem. - To będzie mój prezent. 
- Ja się jeszcze nie oświadczyłem . - Przypomniał nam obojgu Jasper.
- Ty nie masz tutaj nic do powiedzenia. - Powiedziała Alice i cmoknęła go w policzek. Zaśmiał się i chwycił ją za rękę. 
- Ja myślę, że mógłbyś ją zabrać. Oderwiecie się od tego całego bagna. Oboje. - Uśmiechnął się do mnie.
- Tak i polecimy prywatnym samolotem. Żeby tabloidy nie wiedziały gdzie jesteśmy. - Wstałem od stołu i pusty kubek po kawie włożyłem do zlewu. - Przepraszam was, ale muszę się iść położyć, bo padam. Poza tym  obiecałem Belli, że będę przy niej jak się obudzi.  Alice życzyła mi miłych snów i pomachała. Przeniosłem się do pokoju gdzie spała Bella. Było wpół do szóstej, a ona słodko spała. Jak aniołek. Położyłem się obok niej. Objąłem ją ramieniem i usnąłem w przeciągu dwóch sekund. 

____________________________

No hej Kochane!
Jak się podoba rozdział 20? 
Mam nadzieję, że jest fajny.
Podoba się pomysł z Bora-Bora? 
Zrobimy Belli i Edkowi małe wakacje.


Bells Kochana czekamy na Twoją twórczość. 
A ja Was całuję :*:*:*

Do następnej!
Misia

11 komentarzy:

  1. Woha, co się dzieje! Mam zajebiaszczą pracę i jeszcze o tym nie wiem! Hehe, to się nasz Edziu napracował, prawda?! Ale słodddki jest, zajebiście słodki! Nie no, Rosalie będzie zazdrościć jak cholera! Uhgu, Swan górą!
    Pomysł z Bora-Bora jest wyjebany w kossssmoosss, kolecanecko! No baaa, każdy kocha wakacje, nie!? Tak!
    Fajnie, że Edwardzioch powiedział Belli, że ona jest dla niego ważna, ale miłości nie wyznał....Ciekawe co sobie Bella pomyśli, hę? Ja wiem, ja wiem! Ale wam nie powiem! Tryryryryry, taaa tajemniczość!
    Tak w ogóle to Ali i Jazz są słitttaśni! Aż mi słodko! Super, super, super!
    Lecę pisać NN <3

    Wasza Bells Cullen-Swan ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie bomba *-*
    To się porobiło, uhuh, ciekawe jak się z tego wszystkiego wykręcą ;p
    Życzę wenyy! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietna notka
    Te wszystkie tabloidy są strasznie wstrętne, jak mozna tak zniszczyc człowieka...
    dobry pomysł z tymi wakacjami i nowa praca Belli...
    Czekam na nn
    nie zawiedźcie nas
    Wasza Katerina

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosko.Bora-Bora <3.Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna notka!!! Z niecierpliwością oczekuję następnej!!! Ciekawe czy Edward i Bella zamierzają być już tak na zawsze? Pozdro i wenki ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie! Co za su.. z tej Hale! Pff.. Pisz prędko.:D narodzeniesie-nowejbelli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. CUDOOOOO!!! Ciekawa jestem, co zrobi Rose, jak się dowie gdzie Bella dostała prace... ^^ Haha oko jej zbieleje! :D Na bank!
    Słodki Edzio, że Belli powiedział, iż jest dla niego ważna.
    Życzę wenki dziewczyny! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne te wakacje na Bara Bara - och też bym chciała.Nie mogę sie doczekać nn daj jak najszybciej

    Wasza fanka Vivienne

    OdpowiedzUsuń
  9. ^^ słitaśna piżamka z szopem, Bora-Bora <3
    Czekam na kolejne NN
    Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział cudny
    czekam na nn
    Życze weny
    Rose:-)

    OdpowiedzUsuń