niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 33 "Bo to jest właśnie szczęście"

Nasz nowy dom. Nasznowydom. Nasz. Nowy. Dom.
Niby takie zwykłe słowa. Sama nie wiem czemu płakałam. No tak...Ze szczęścia, ale miałam już dość płaczu.  Zaśmiałam się radośnie i oderwałam na jakiś centymetr od ukochanego. Spojrzałam na nasz dom. Nasz dom. Czyż to nie piękne słowa? Znów 'przykleiłam' się do Edwarda, a on się zaśmiał. Zaczął wyciągać coś z kieszeni. Spojrzałam tam. Klucze. Czy to są klucze do...?
-Chcesz zobaczyć? - wyszczerzył się. Podskoczyłam i zaklaskałam w ręce, jak małe dziecko, ale co poradzić ? Byłam zajebiście szczęśliwa. Zajebiście szczęśliwa to mało powiedziane. Ale dobra...
-Jasne, że chcę, Edwardzie - pocałowałam go. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu. Otworzył drzwi. Weszłam na korytarz. I...WoW. Ten korytarz był ładniejszy niż moje całe mieszkanie. I pewnie też był droższy od mojego całego mieszkania. Mojego dawnego mieszkania, teraz mam dom, z Edwardem. Mój mężczyzna stanął za mną, a ja ze śmiechem ruszyłam przed siebie. Salon był śliczny. Utrzymany w beżowo-kremowych kolorach. Niby jestem dziennikarką z zawodu, ale nawet mi brakował słów aby opisać to miejsce. Kuchnia była duża i nowoczesna. W jadalni znajdował się stół z wieloma miejscami. Czyżby Edward planował dużą rodzinkę? Boże, Bello, to jak będziecie mieć gości. Ale wersja z wielką rodzinką też mi się podoba, a co!  Potem obejrzałam łazienkę dla gości i pokoje gościnne. A teraz nasza sypialnia...Było w niej duże łóżko, na moją twarz wpełzł wielki uśmiech.
Na ścianie umiejscowiony był duży telewizor. Komoda stała w rogu. Wejście na taras. I trzy pary drzwi. Za jednymi łazienka, za drugimi garderoba, a za trzecimi...? Weszłam tam, a Edward za mną. Pokój był całkowicie pusty. Tylko ściany były pomalowane na kolor błękitny.
-Co to za pokój, Edwardzie? - zwróciłam się w stronę narzeczonego. Uśmiechnął się lekko.
-To jest takie zabezpieczenie - wytłumaczył, podniosłam pytająco brew - No wiesz. To będzie pokój dla naszego dziecka, Bells. Nie pomalowano ścian bo nie wiemy czy będziemy mięli chłopczyka czy dziewczynkę. Ten pokój łączy się z naszym aby być blisko malucha. Jak urośnie przeniesie się do pokoju w dalszej części domu - wyjaśnił. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
-Jesteś wspaniały - zarzuciłam ręce na jego szyję - Kocham cię - pocałowałam go lekko. Oddał pocałunek. Zaśmiałam się lekko i pogłębiłam pieszczotę. Edward mnie podniósł, a ja oplotłam go nogami w pasie.
-Będziemy oblewać nowe łóżko w nowym domu? - zachichotałam, a Edward mruknął - A tak w ogóle kiedy się tu przeprowadzamy? Po ślubie? Teraz?
-Kiedy chcesz...-zamruczał całując mają szyję. Jęknęłam cicho odchylając głowę do tyłu aby dać mu większy dostęp do sprawowania mi rozkoszy. Mruknęłam z rozkoszy i z zamyślenia. Bo kiedy...? Wiadomo, chciałabym przeprowadzić się tu jak najszybciej, ale z drugiej strony...
-Może być po ślubie? - spojrzałam na Edwarda, a on uśmiechnął się i pokiwał głową na znak, że się zgadza.
-Kocham cię - szepnął.
-Ja ciebie też.

** ** **

Edward położył moje torby w salonie. A no bo tak...Mój mężczyzna zgodził się na przeprowadzkę do naszego domu po ślubie, jak najbardziej, nie protestował. Jednak w drodze do mojego mieszkania oznajmił, że mam się pakować. Nie zrozumiałam, więc zapytałam o co mu chodzi. Mój luby ładnie wytłumaczył mi, iż zgodził się na wspólne mieszkanie w nowym domu po ślubie, ale teraz ja przeprowadzam się, jak on to nazwał, z mojej ''klitki'' do jego mieszkania. I tak też zrobiłam, on przystał na moje, a ja na niego. Zresztą co tu przystawać? Ja chciałam z nim mieszkać. Zasypiać i budzić się koło niego.  I tyle.
Usiadłam ciężko na kanapę. Zdjęłam moje szpilki, stopy bolały mnie niemiłosiernie. Po jakimś czasie przebrałam się w koszulę Edwarda i tak paradowałam po mieszkaniu. Mój ukochany nie protestował, wręcz przeciwnie. Pożerał mnie wzrokiem, ale ja mu się nie dałam, a on robił minkę zbitego pieska. W końcu się poddał. Również się przebrał, chyba na złość mi. Bo on miał na sobie tylko krótkie, luźne spodenki. Jako, że mięliśmy obydwoje lenia po tym jakże ciężkim dniu to zamówiliśmy pizzę. A gdy jedzonko nam dostarczono Edward włączył telewizor. Wybuchłam śmiechem gdy na co drugim kanale z filmami leciała ekranizacja z nim. Edward jako wampir, Edward jako narkoman, Edward jako bandyta, Edward jako zły policjant, Edward jako bożyszcz nastolatek co akurat jest codziennością, a nie filmową fikcją. Wkurwienie Edwarda w końcu doszło zenitu i wyłączył telewizor. Wyszukał jakiś film na płycie bez jego udziału i usiadł koło mnie. Jako, że ja to ja zamiast spokojnie podziwiać film wysmarowałam Edwarda sosem z pizzy, a potem jako, że on to on kazał mi go wytrzeć...językiem.
W końcu uspokoiłam się i przytuliłam do Edwarda, który w końcu spokojnie mógł oglądać film. Skończył się prowiant. Wstałam i przyniosłam chipsy z kuchni. Edward zdziwił się, że jestem nienajedzona, ale ja ładnie stwierdziłam, że robiąc sobie seans filmowy zawsze muszę mieć coś do jedzenia bo bez tego jest nudno. Zaśmiał się, pocałował mnie w czoło i znów zaśmiał.

** ** **

Obudziłam się w łóżku koło Edwarda, ale za nic nie pamiętam jak tam trafiłam. Najpierw był film, a potem, potem Edward dopiął swego i się kochaliśmy. Długo i namiętnie. Na kanapie, w łóżku, a potem stwierdziliśmy, że jesteśmy spoceni i kochaliśmy się pod prysznicem. Z prysznica wyszliśmy również spoceni, więc potem był relaks w wannie. Aaaa, już pamiętam. Zasnęłam gdy Edward robił mi masaż w wannie. Musiał mnie tu przenieść. Spojrzałam na niego. Spał. Uśmiechnęłam się i zaczęłam go lekko całować. W pewnym momencie zaczął oddawać pocałunki.
-Hmm, przepraszam nie chciałam cię obudzić...-wyszeptałam w jego usta. Westchnął i przyciągnął mnie do siebie.
-Możesz mnie tak budzić zawsze, wszędzie i o każdej godzinie - zaśmiałam się na jego słowa. Ale zakodowałam sobie, że muszę to kiedyś wykorzystać. Wtuliłam się w niego. Edward chyba na nowo zasnął bo jego oddech był spokojny i miarowy.
A ja...?
Ja byłam szczęśliwa chwilą. A dziś czeka nas kolejny szalony dzień.
Przygotowania do ślubu i wesela...
No i Alice...
Bo muszę wybrać suknię ślubną.

_____________________________

Hej <3
Wiem, notka krótka i do dupy.
Przepraaaaaszam!! Wybaczcie mi, następnym razem postaram się bardziej ;3
Hmm, to już rozdział 33.
Szybciutko Nam to zleciało, prawda Misiu?



Koniec na dziś.
Dodaję rozdział...Który pojawił się z dużym opóźnieniem za co też przepraszam!

PaPa :*
Wasza <3
Bells Cullen-Swan

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 32 "Tylko ty..."

Bella wyglądała na zdenerwowaną spotkaniem z moimi rodzicami. Podczas wesela udało mi się zamieni kilka zdań z moja mamą, ale niestety nie zdążyłem uświadomić mojej narzeczonej, że moja mamuśka już ją uwielbia. Jak z ojcem nie wiedziałem. Jego reakcje były zawsze trudne do odczytania, a ja nie byłem specjalistą od ludzkich uczuć. Bella była spięta i nie wiedziała co powiedzieć. Alice i Jasper gapili się to na mnie to na rodziców. W pewnym momencie moja mama przerwała ciszę.
- Oto kobieta, która okiełznała mojego syna.- Powiedziała po czym podeszła do Belli i mocno ją uściskała.
- Już myślałam, że on się nigdy nie opamięta, a tutaj proszę. Ktoś w końcu poskromił tego mojego małego urwisa. - Powiedziała do wybranki mego serca po czym, mimo że była o dobre 30 centymetrów niższa ode mnie, rozczochrała mi włosy jak jakiemuś sześciolatkowi.
- Mamo, proszę cie. Nie jestem dzieckiem. - Bella uśmiechnęła się szeroko kiedy lekko przytuliłem matkę. Alice zaczęła rozmawiać z moja mama na temat wesela i podróży poślubnej, a ojciec stał na przeciwko nas i wpatrywał się to we mnie, to w Bellę. Po chwili wielki uśmiech przyozdobił jego twarz. Podszedł do Belli i lekko ją przytulił nic do niej nie mówiąc. Wiedziałem że Bella się uśmiecha i że wie że moi rodzice już ją zaakceptowali. Nie mówiąc wiele więcej mój ojciec podszedł do mnie i również mnie przytulił.
- Nareszcie synu, nareszcie. - Powiedział tak cicho żebym tylko ja usłyszał i wypuścił mnie ze swoich objęć. Ojciec spojrzał jeszcze na mnie. Trzymał się tak dobrze jak ojciec Alice, był niebiańsko przystojny, a jego wiek tylko dodawał mu uroku osobistego.
- Już od dawna potrzebujesz takiej kobiety. Zdecydowanej, upartej, nieposkromionej. Takiej, której chociaż się postawisz to zawsze cie okiełzna. - W tym momencie uśmiechnął się szeroko do Belli. - Powinniśmy dziękować Bogu że cię nam zesłał, bo Edward już nigdy by się chyba nie opamiętał. Wiem od Jaspera jak cały czas o tobie ględził przez te dwa tygodnie rozłąki i widać że mu na tobie zależy. - Znowu się do niej uśmiechnął, a ona szczęśliwa odwzajemniła uśmiech.
- Ależ panie Cullen...- Nawet nie zdążyła dokończyć, a mój tata już szykował odpowiedź:
- Tato. - Spojrzała na niego z ogromnym uśmiechem na ustach i zabrała się do dokończenia zdania:
- ...tato, to dla mnie czysta przyjemność. Dopilnuje żeby był już teraz grzecznym chłopcem.
- Tak, tak wiem. Wierzę w ciebie, moja droga. - I znowu się do niej uśmiechnął. Bella ujęła moją rękę i przeszliśmy do salonu gdzie siedziała para młoda i moja mama. Omawiali podróż poślubną, Alice mówiła z zapałem jaki to ja jestem kochany, że im fundnąłem wypad na Bora-Bora, Esme słuchała z uwagą, a Jasper milczał. Bella usiadła na kanapie obok swojej najlepszej przyjaciółki i również włączyła się w rozmowę, a mój tata usiadł obok mamy i objął ją ramieniem. Ja za to szarpnąłem brata za kołnierz i wskazałem głowa schody do góry. Jasper zrozumiał, podniósł się z miejsca jednocześnie całując Alice w policzek i podążył za mną w kierunku schodów. Weszliśmy na górę i usiedliśmy na kanapie znajdującej się tuż przy barierce.
- Jasper co się dzieje? Jakiś taki milczący jesteś. - Brat spojrzał na mnie zmęczonymi oczyma.
- Edwardzie, nie wiem co się dzieje. Niby wszystko jest okey, ale...
- Powiedz mi o co konkretnie chodzi.
- O Alice. Ona...zachowuje się dziwnie. Nic nie je, ostatnio mało śpi. Martwię się o nią.
- Może jest tylko przemęczona??? Ona ma bardzo stresującą prace, Jazz. Bycie menadżerem tak ogromnej firmy to niezła odpowiedzialność. Ona musi mieć wszystko w jednym paluszku, wiedzieć wszystko o wszystkim i tyle. Ciebie też na pewno by to zmęczyło. - Brat spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Może masz racje. - Też się uśmiechnąłem. - Zobaczysz Jazz wszystko będzie okey. Teraz powinieneś myśleć przede wszystkim o miesiącu miodowym na który lecisz już jutro. - Brat uśmiechnął się szerzej.
- Masz rację Ed. Dzięki. - Spojrzałem na brata i posłałem mu mój najładniejszy uśmiech.
- Nie ma za co. Od tego jest rodzeństwo. - Wstaliśmy z kanapy i powoli zeszliśmy na dol. Kiedy schodziliśmy po schodach, brat dodał jeszcze tylko:
- Ale następnym razem nie musisz się do mnie tak uwodzicielsko uśmiechać. Jestem twoim bratem, a nie Bellą. Na mnie to nie działa. - Jasper zaczął się śmiać na widok mojej miny. Na początku udawałem naburmuszonego, ale potem zawtórowałem bratu śmiechem.

ℬ+ℰ=❤❤❤❤❤

Razem z Bella opuściliśmy towarzystwo około siódmej wieczorem. Wsiedliśmy do auta i nastała głucha cisza. Po chwili Bella się odezwała:
- Masz świetnych rodziców, Edwardzie. - Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się. Wyjąłem ze schowka czarną chustkę i gestem dłoni nakazałem Belli, aby się odwróciła. Spełniła moje żądanie bez szemrania, a ja zawiązałem jej chustką oczy.
- Ej wariacie...gdzie mnie wywozisz??? - Uśmiechnąłem się chytrze.
- Zobaczysz kochanie. - Odpowiedziałem i ruszyłem z piskiem opon spod domu brata. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Nie ściągając opaski z głowy mojej ukochanej, pomogłem jej wysiąść z samochodu. Chwyciłem mocno jej rękę i prowadziłem ją powoli przez brukowaną ścieżkę. Było ciemno, ale lampy oświetlały nam drogę. Oczywiście Bella tego wszystkiego nie widziała. Jej ręka była bardzo ciepła, wręcz gorąca.
- Edwardzie, gdzie ty mnie prowadzisz??? - Zachichotałem szaleńczo, ale nie odpowiedziałem jej. Chciałem,  żeby miała niespodziankę.
- Teraz się zatrzymaj. - Bella stanęła w miejscu, a ja odwiązałem jej oczy. Spojrzała na to co było przed nią i...zaniemówiła. Dopiero po chwili odzyskała głos.
- Edwardzie...co to jest??? - Zapytała.
- To..???- Wskazałem na całą przestrzeń, która nas otaczała rękoma. - To, Bello jest nasz nowy, wspólny dom. - Moja przyszła żona spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a z jej oczu popłynęły łzy. Nie zastanawiając się przytuliłem ją.
- Bello nie płacz.
- Edwardzie, dziękuję. Dziekuję ci za wszystko. - I znowu z jej oczu trysnęły łzy szczęścia.

_________________________________

Hej moi Kochani!!!
Jak tam Nowy Rok?
Jak się udał Sylwester???
Ja miałam napisać coś już 31 grudnia, czyli akurat w Sylwestra, ale już o 9 byłam tak spita, że nie wiedziałam gdzie jestem więc...wyszło jak wyszło.
Mam nadzieje, że rozdział numer 32 się podoba...
Boże...to już 32...Bells niedługo love-is-magic się skończy *ryczy*
Musimy ogarnąć jakiś nowy pomysł Kochana, nieprawdaż???
No dobra...nie zanudzam Was tutaj moim wprost rażącym brakiem inteligencji.
Całuję Was wszystkich gorąco.
I do NN :*:*:*
Wasza pokrecona autorka
Misia