poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 12 "Ooooo...tego to się nie spodziewałem"

Ja pierdole!!! Kurwa,pierdolona mać. Pieprzona Swan... Ta głupia suka znowu wstawiał moje zdjęcia. I to jeszcze z moją nową laską...No kurwa!!! Co ona sobie myśli?!?!?!?!?! Dobra...muszę ogarnąć. Usiadłem na kanapie i wciągnąłem w płuca jak najwięcej powietrza się dało. Jeszcze dzisiaj ten pierdolony wywiad. Tak,tak wiem... jestem tak zajebisty,że prowadzą ze mną wywiady. O kurwa...muszę się zbierać,bo nie zdążę. Przez ponad pół dnia wściekałem się na tą pieprzona sukę Swan,bo w najnowszym porannym numerze LA style byłem ja z moja nową dziwką i było widać,ze ją obmacuję. Jak,no pytam jakim sposobem najlepsza przyjaciółka jęczącej-przyszłej-pani-Cullen zdołała to uchwycić?!?!?!?! No pytam,kurwa!!!! Muszę przestać się wściekać...Policzyłem do 10 i ubrałem marynarkę. Na oczy założyłem ray bany i z prędkością światła ruszyłem do kawiarni w której byłem umówiony z reporterką. Byłem tam pięć minut przed czasem,wiec oczywiście zdążyłem już coś zamówić,rozdać co najmniej tysiąc autografów,pooglądać się za młodymi,ładnymi laskami i wysiorbać kubek zimnej latte. Potem przyszła reporterka. Pytała mnie o następny film,o fanów,o brata,o wszystko co związane z moim życiem i karierą. Na koniec wyciągnęła pewne zdjęcia i zapytała:
-A czy mogę wiedzieć co cie łączy z tą panią?- Spojrzałem na zdjęcie i oczy wyszły mi z orbit. Byłem na nim ja i Swan,w parku kiedy biegaliśmy. Ktoś uchwycił ten moment w którym zaczynała się rozmowa i nie było widać,że się kłócimy. Musiałem zbagatelizować temat i olać reporterkę.
-Nic mnie z tę panią nie łączy. Zwykła znajoma,z dawnych szkolnych lat.-Ledwo mi te słowa przeszły przez gardło,ale kobieta uwierzyła moim słowom. Pożegnałem się z nią grzecznie i wyszedłem z lokalu. Oczywiście nie byłem taki głupi aby zostawić tam to zdjęcie. Zbajerowałem reporterkę i oddała mi zdjęcie pod warunkiem,że udzielę jej jeszcze kiedyś wywiadu. Zgodziłem się bez szemrania i wsiadłem do auta.  Zatrzymałem się pod monopolowym sklepem,musiałem sobie zapalić. Ja i Swan???? No nie kurwa,to chyba jakiś żart. Ja jej nienawidzę i z wzajemnością jak mniemam no więc..Wszedłem,kupiłem,wyszedłem-nie to co większość kobiet.  Siedem razy się zastanawiają,a potem i tak nie kupują. Gdzie tutaj sens jest w tym? Zapaliłem papierosa i oparłem się o maskę mojego bugatti. Rozejrzałem się i...na drugiej stronie zobaczyłem dziewczynę mojego brata. Szła z torebką od Prady czy czego to tam-ja się nie znam,bo po cholerę mi to wiedzieć?-miała mnóstwo teczek i papierów,torbę na laptopa zapewne z laptopem w środku i siatki z zakupami. Kurwa i ona to wszystko umie unieść? Upadło jej coś na ziemie i zaklęła siarczyście,tak że cała ulica ją słyszała. Uśmiechnąłem się pod nosem. A może jej tak pomóc? Nie zastanawiałem się długo,przecież to moja przyszła szwagierka. Zgasiłem papierosa, zamknąłem auto i przebiegłem przez i tak pustą ulicę. Była to godzina 21.30. Kurwa cały dzień w dupie. Podniosłem jej siatkę,którą upuściła,a ona podniosła wzrok.
-Może pomóc?-Uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową twierdząco.
-Przydałoby się. -Wziąłem od niej wszystkie siatki z zakupami i uśmiechnąłem się anielsko.
-Co ty tutaj robisz o tej porze?-Zapytała mnie jęcząca-przyszła-pani-Cullen z nieskrywaną ciekawością w oczach. Odpowiedziałem:
-Mógłbym cie zapytać o to samo.-Wyszczerzyłem się,a ona się zaśmiała.
-Nie widać? Wracam z pracy. Teraz twoja kolej.
-Wracam z wywiadu i wstąpiłem po fajki.
-Aha.- Nie odzywaliśmy się przez całą drogę do jej bloku,to było jakieś 100 metrów.
-A gdzie masz samochód?- Zapytałem.
-Zostawiłam pod firmą,postanowiłam zrobić sobie spacer. - Uśmiechnąłem się.
-Wiesz spacery robią dobrze na płuca,ale ciężary na kręgosłup już nie.
-No tak...-Westchnęła.
-Obiecaj mi,ze z takimi ciężarami to będziesz jeździć tylko samochodem.- Spojrzała na mnie dziwnie.
-No co? Jesteś dziewczyną mojego brata,nie mogę ci pozwolić żebyś tak się męczyła. -Ja jestem kurwa miły!!!! Co mi się kurwa dzieje???
-Dziękuję,że się o mnie troszczysz. -Przekazała mi jeszcze jakieś teczki i wygrzebała w torbie klucze.
Wdrapaliśmy się po schodach na drugie piętro,ona otworzyła drzwi. Wszedłem do mieszkania zaraz za nią i położyłem zakupy na stole.
-Ładnie tu. -Kobiety lubią komplementy,ale nie powiedziałem tego tylko tak sobie. Na prawdę miała ładne mieszkanie. Prawie tak fajne jak mój brat,urządzone ze smakiem i widać było jej rękę.
-Dziękuje.- Zapadła niezręczna cisza. Spojrzała na mnie.
-A może...może zostaniesz na kawie? Jutro zaczynam dopiero na 11 więc nie muszę iść szybko spać.-Nie mogłem odmówić. Poza tym to dobra okazja na zdobycie informacji o wrogu.  Zaparzyła mi kawę i zaczęliśmy rozmawiać. W dalszym ciągu uważałem,że jest bardzo fajna. Rozwijała każdy temat bardzo wyczerpująco i miała bardzo prosty przekaz w tym co mówiła. Słuchałem jej jak dziecko,któremu matka czyta bajkę. Stwierdziłem,że będzie bardzo dobrą mamą. Cullen,wróć do rzeczywistości oni znają się od dwóch tygodni. Nagle ktoś wszedł do mieszkania. Nie musiałem zgadywać. Wiedziałem kto to. Poznałem po głosie. Swan. Alice przerwała,a pieprzona suka Swan zaczęła nawijać:
-Cześć Ally. Słyszałam jak wchodziłaś i wiem,że nie jesteś sama. Nie chcę wam przeszkadzać,wiesz jak bardzo lubię Jaspera i w ogóle,ale byłam ci załatwić to o co mnie prosiłaś...-I w tym właśnie momencie weszła do kuchni. Zatkało ją. Dosłownie. Stanęła w miejscu, rozdziawiła usta i gapiła się to na mnie to na Alice. Moja przyszła szwagierka pospieszyła z wyjaśnieniami.
-Widzisz Bello,Edward i ja spotkaliśmy się na dole kilka kroków od bloku i on pomógł mi z zakupami.- Bella,jak ją nazywała Alice dalej się na nas patrzyła.
-Nie przeszkadzam w takim razie.-I juz miała wyjść kiedy nieoczekiwanie,również dla mnie wstałem z miejsca i poszedłem za nią.
-Poczekaj.-Zatrzymała się,odwróciła i spojrzała na mnie nienawistnym wzrokiem. No kurwa...ona ma racje...dobra moja wina...wjebałem w jej samochód.
-Co?-Ahh...zabolało. Ostro zaczęła.
-Słuchaj może mi nie uwierzysz,ale...przepraszam. Za auto i za to co powiedziałem w parku. Zrozum,ze ja po prostu cię nie lubię,bo ty też robisz mi na złość. Ale...-Westchnąłem i nieoczekiwanie znowu powiedziałem coś co mnie zaskoczyło.-...chciałbym żebyśmy się dogadywali. Jeżeli nie ze względów osobistych to że względu na mojego brata i na twoją przyjaciółkę. -Popatrzyła i w oczy. Mówiłem prawdę. Po raz pierwszy od wielu lat nie byłem skurwysynem.
-Ty mówisz prawdę...wiem że nie grasz...-Chwila ciszy. Czekałem na wyrok,czułem się jakby szedł na ścięcie.-Przeprosiny przyjęte,ale na razie nie licz na nic więcej. -I wybiegła z mieszkania Alice. I ja i moja przyszła szwagierka byliśmy w ogromnym szoku...

__________________________

Bells zabijesz mnie prawda??
Ale musiałam to zrobić, nie mogłam się powstrzymać.
Mam nadzieję,że rozdział się podobał.
Kocham Wassss wszystkie moje kochane i do NN.
Całusy :*:*:*:*:*
Misia

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 11 "Ups? Taka praca..."

Obudziłam się z mojego bardzo, bardzo, bardzo fajnego snu. Śnił mi się Edward...O, kurwa, stop! W takim razie ten sen wcale nie był fajny! Dobra, może treści w nim zawarte były okej, ale ryj Cullena nie. Wczoraj tak mnie kurwa wkurwił, że jak o tym pomyślę to wysiadam z siebie. I ja wcale nie nadużywam słowa kurwa! To wy tak myślicie nie ja! Ohh, wczoraj gdy już opanowałam moją chcicę na Edwarda naskoczyłam na niego jak lwica. A co?! Zasłużył sobie! No bo najpierw się do mnie burzy, że piszę o nim głupoty, a nie wszystko z tego to głupoty! Oglądam się za laskami? Ogląda! Nie umie jeździć autem? Nie umie! Jest skończonym, zakochanym w sobie dupkiem? Jest nim! Więc o co mu się rozchodzi? Większość tych rzeczy napisanych w brukowcu to prawda! Ahh, że jego brat jest taki fajny!
Jeszcze wczoraj rano tak sobie pomyślałam, że Edward być może tylko pozuje na takiego cwaniaczka, ale jak widać myliłam się. Nie jest ani trochę podobny do Jaspera!!! Nah, to nie on, on jest frajerem z ładną twarzyczką i seksownym ciałem. I tylko tyle! Pff, jest okropny, no ja nie wiem jak to możliwe aby człowiek był tak w sobie zakochany? Pierdolony narcyz! A właśnie, że będę o nim pisać takie rzeczy. Tylko tym razem nie dla Rosalie Hale, ale dla siebie. Szczerze nienawidzę Edwarda Cullena.
Mruknęłam na samą myśl o tym durniu. Zerknęłam na zegarek. Była 6.00 rano. Czas wstawać. Dziś poniedziałek, praca. Sturlałam się z łóżka, włożyłam moje stópki w ciepłe kapcie, które dostałam od Alice jak byłam chora. Ruszyłam marnym krokiem do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Po umyciu się wysuszyłam włosy i przebrałam się w ten strój. Biała bokserka i obcisłe, czarne spodnie. Zarzuciłam na wierzch jasną katankę, ubrałam białe tenisówki. Miałam ze sobą tez szal, ponieważ na dworze wiał lekki wiatr. Do brązowej torby wrzuciłam portfel, telefon i najpotrzebniejsze rzeczy. Moją lustrzankę zostawiłam w swoim biurze.
Poszłam do kuchni. Zjadłam małe co nieco. Czyli płatki z mlekiem. Wyszłam, ale było jeszcze za wcześnie na jazdę do pracy. Zamknęłam swój dom i zapukałam do Alice. Otworzyła mi w miarę szybko jak na nią o tej porze. Stała przed drzwiami w swoim czerwonym szlafroku i kubkiem kawy w ręku.
-Cześć, śpiochu - cmoknęłam ją w policzek, uśmiechnęła się niemrawo. Oj, zaspana Ally - Jesteś sama?
-A taa, Jasper jest u siebie. Wchodź - uchyliła drzwi, weszłam - Chcesz kawę?
-Chętnie. Słuchaj, Alice, spotkałam wczoraj Cullena i...- opowiedziałam jej wszystko. All co chwila mruczała niezadowolona czy zadziwiona.
-Bells, słonko, słuchaj...-zaczęła - Dziwię się, ponieważ Edward przy mnie wydawał się całkiem spoko. Fakt, ten wypadek to jego wina i nie mam zamiaru go bronić. Kobieca solidarność - powiedziała stanowczo- Chociaż to nie zmieni faktu, że troszeczkę go polubiłam, ale ty nie musisz.
-Tsa - upiłam łyka kawy - Pycha - zamruczałam, kawa Alice to najlepsza rzecz pod słońcem.
-Oj, Bells, Bells - poklepała mnie po plecach - Muszę znaleźć ci chłopaka bo to ci idzie na opak - zakrztusiłam się.
-A może ja go nie szukam? - wybuchłam, ale po chwili się opanowałam - Nie potrzebny mi facet. Najpierw jest cudownie i w ogóle, ale potem zaczynają się problemy i wszystko się jebie.
-Nie zawsze - wtrąciła się Ali, nie zawsze...Ehh, zakochana istotka. Spojrzałam na zegarek, dopiłam swoją kawę, wstałam i przytuliłam Alice.
-Dziękuję, kochana za pyszną kawkę, ale teraz muszę jechać do pracy - powiedziałam pośpiesznie, stałam już koło drzwi. Założyłam sobie luźno szal na szyję i wzięłam torbę - Pa, Ally - pomachałam jej, a ona mi odmachała. Zbiegłam na dół, wyszłam z klatki i pobiegłam na parking. Wsiadłam do mojego cudeńka i podjechałam pod wieżowiec, w którym znajduje się redakcja, w której pracuję.Weszłam tam w dobrym nastroju. Dziś po raz kolejny chcę oczernić Cullena, ponieważ....tak chcę?
Ejj, wiem to wredne nastawienie. Ale nie licząc pociągu seksualnego do tego dupka to z chęcią bym go udusiła i rozszarpała na kawałeczki. Jaka ja jestem milusia...
Weszłam z podniesioną głową do redakcji. Każdy się ze mną przywitał. Grzecznie "Dzień Dobry" jak co dzień już mnie wkurwiało. Stanęłam. Czułam na sobie przestraszone spojrzenia. Czemu przestraszone? To jest tak, że jestem w najlepszych, koleżeńskich stosunkach z Rosalie. Ona mnie lubi, ja ją w sumie też. Nie ma się o co do niej przyczepić. Praca jest okej, zarobki również. I łączy nas nienawiść do Edwarda Cullena. Przyjaciółki na zawsze, nie?! Przynajmniej inni pracownicy "LA Style" tak sądzą. Rosalie jeszcze nie było, a ja stałam przed innymi pracownikami.
-Ej, słuchajcie ludzie. Ja nie jestem Rosalie. I żadnych więcej "Dzień Dobry", tylko "Cześć Bella" - powiedziałam wesoło. Inni popatrzyli na mnie z uśmiechem...Szczególnie taki facet, taki misiowaty, jak szłam zawsze miał uśmiech na ustach, ale na Rosalie to patrzył się bardzo...hmm...intensywnie.
-No, cześć Bella! - wykrzyknął ten miś - Jestem Emmett, a ja wiedziałem, że ty to fajna, wyluzowana babka, tylko tak poważnie wyglądasz!! - podszedł do mnie i uściskał - Witaj w rodzinie! To tak...To jest Angela, Lexi, Jennifer, Selena, Tom, Brandon...- i wymieniał tok po kolei wszystkich.
-dobra, już wszystkich mniej więcej pamiętam. Muszę iść do siebie. Mam Cullena na celowniku - powiedziałam takim tonem jakbym miała go zjeść - No co? Gościu wjechał mi w moje auto! Bo sobie esemeska pisał!
-No co ty pieprzysz? - wykrzyknął Brandon - A ja my myślałem, że to kolejny wymysł naszej szefowej.
-To akurat prawda - wysyczałam, nie daruję mu tego auta do końca życia, chyba. Pomachałam im i weszłam do swojego biura.Wrzuciłam do torby lustrzankę, która leżała w szufladzie biurka. Odpaliłam mojego biurowego laptopa. Na portalach internetowych były jakieś błahe, nowe informacje o Edwardzie Cullenie. Gdzie był rano, co robił, parę nic nie znaczących fotek. Ani jeden materiał mnie nie zainteresował. Nagle do gabinetu wparował Emmett z bananem na twarzy.
-A więc, Bello - zaczął, zaśmiałam się
-Co masz?
-Telefon od Rosalie...Kazała ci przekazać, że Edward spotkał się z bratem w kawiarence "Food&Wine"- no tak to chyba ich ulubiona kafejka, zresztą moja i Alice też. Wstałam i ponownie się ubrałam, wzięłam torbę, w której znajdował się mój aparacik.
-Dzięki Emmett za cenną wiadomość, ale teraz lwica jedzie na polowanie - powiedziałam to zacierając ręce. Jak jakiś czarny charakter z bajek czy filmów. Emm zaczął się ze mnie śmiać.
-Teeej, Bellisima, słuchaj bo z całą ekipą ludzi pracujących w "LA Style", oprócz Roslaie, bo ona nie chce brać w tym udziału organizujemy małą imprezkę jutro wieczorem w klubie "Twilight", zawsze tam to urządzamy, wpadniesz? Nie będziemy tylko my, bo wiadomo nie ma kasy aby zarezerwować cały lokal. Ale za to można potańczyć z piękną nieznajomą - rozmarzył się misiek
-Wieczorem, czyli o której? - dopytałam zanim wpadł w krainę marzeń i rozkoszy
-A no 20.00...Laska przybądź do nas...-zrobił minkę kota ze shreka
-Będę - powiedziałam przytulając go na pożegnanie i wyszłam.
Moim autkiem podjechałam pod klub, w którym był Cullen z Cullenem. Jeszcze jakiejś Cullenówny brakuje! Oh, mój boże. Alice? Alice Cullen? Ej, w sumie pasuje, ale wtedy moja Brandon będzie ...ble...spokrewniona z Edwardem dupkiem Cullenem. Uf, a on mnie pozna na weselu Alice i Jazza. Wyzwie od tej suki, która wypisuje o mnie takie 'głupoty' i zniszczymy im wesele!!
Ty, Swan, ocipiałaś? Jeszcze się jej nie oświadczył. Weź się bierz za pracę, bo ci odwala!
Zastanawiałam się czy wyjść z auta. Edward już wiedział jak wyglądam mógłby znów zacząć kłótnię, a Jasper mnie przytulić na przywitanie. Wtedy byłoby o ciupkę dziwacznie. Edwarda najpierw bym zgwałciła, a potem zabiła. Jaspera bym przywitała i z nim normalnie pogadała. Kurwa, i co teraz zrobić? Zza szyby nic nie zrobię! Oh, no co ty nie powiesz inteligentny głosiku w mojej głowie?! Wyszłam niepewnie z auta. Założyłam okulary, a szalik przewiązałam sobie tak, że miałam go na włosach. Alla kapelusz sobie z niego zrobiłam. Geniusz, Swan.
Weszłam do kawiarenki. Zamówiłam ciastko i cappuccino. Usiadłam w kącie, nie ściągnęłam okularów. Na Edwarda nic nie zebrałam. Gadał normalnie z bratem, o to nie mogę go posądzić. W końcu Cullen wyszedł. Jasper nie...Czeka na kogoś?
Moje przypuszczenia okazały się błędne. Jazz ruszył w moją stronę.
-Pani Isabella Swan, w pracy? - usiadł koło mnie z uśmiechem, ściągnęłam okulary.
-No i zajebiście...-mruknęłam sarkastycznie
-Lubisz oczerniać mojego brata, co? - zaśmiał się
-Ups? Taka praca...-powiedziałam niewinnie - Jasper, słuchaj, lubię cię, kolego. Ty mnie pewnie teraz nie. Ale...twój braciszek nadepnął mi na odcisk, kumasz? Rozbił mi auto, kochałam moje czerwone porshe, przez niego teraz jest niebieskie! Kto esemesuje za kierownicą? Na początku źle się czułam wypisując o nim takie bzdury, a potem poznałam ciebie i pomyślałam, że Edward może nie jest taki zły. Jednak ostatnio mnie powyzywał gdy sobie spokojnie biegałam!
-Rozumiem, że Edward nie jest święty, ale gdy go poznasz i na niego nie najeżdżasz tak jak ty jest inny, bardziej sympatyczny - powiedział
-Taa, Alice go polubiła. Mówi, że da się z nim pogadać i w ogóle. Ale ja nawet jakbym chciała, a nie chcę...To nie mogę przestać, Jazz. "LA Style"! Wszyscy biją się o pracę tam, a ja ją dostałam. Nie mam zielonego pojęcia czemu Rosalie Hale jest tak cięta na Edwarda, ale nie wyrzeknę się tej posady. Każe mi go oczerniać i muszę to robić...Wiesz, trzeba za coś się utrzymywać..-po co ja mu to tłumaczyłam.
-Niewiarygodne...Taka babka, je z upitymi, na kacu śniadanie z samego rano bo o 6.00 jej wparowali na chatę. A ty taka groźna - zaczął się śmiać - Spoko, Bella, rozumiem praca, ale..hmm..nie da się jakoś przekręcić tej Hale? Zresztą ty też Edwarda nie lubisz. Współczuję twojemu porshakowi, tak na marginesie.
-Dzięki, ma się dobrze, ale jest niebieski - powiedziałam smutno, ale zaraz się uśmiechnęłam - Żałuję, Jazz, że twój brat nie jest tak fajnym facetem jak ty. Może wtedy dałabym mu spokój...-wstałam, przytuliłam go na pożegnanie i wyszłam z kawiarni. Moje łowy się jeszcze nie skończyły...

Na następny dzień wstałam wczesnym rankiem. Poszłam do kiosku i kupiłam najnowsze wydanie "LA Style". Na okładce był Edward Cullen, który przytulał swoją fankę, a jego dłoń była na jej pupie. Mrrr. I kto zrobił to zdjęcie? Ja!Nie było żadnego reportażu w tym numerze. Tylko zdjęcie i krótkie podpisy. Typu :
"Edward Cullen - nasz grzeczny, miły i dobrze wychowany..." i jego zdjęcie z 'fanką'. Zdjęcie z dwoma kieliszkami wódki  w rękach i "Wzór dla naszych dzieci i narodu...". Z tym narodem to przesadziłam, ale co tam! Zasłużył sobie.
No i jeszcze gadałam z Alice. Śmiała się z mojej rozmowy z Jasperem. Dowiedziałam się, że on wcale nie jest dla mnie zły...No i dobrze! Po co zrażać do siebie przyszłego męża Alice? Bez sensu, nie?! Hah, a więc, dziś do pracy, ale tylko papierkowa robota. A potem impreza z ekipą z gazety....
Czuję, że będzie fajnie....

_______________________________________________


Hah, witam, kochane!
Rozdział jest w miarę długi! Juppi!
Udało mi się ;3;3;3;3;3
Mam nadzieję, że was nim nie przynudzałam...
Dziękuję, że z nami jesteście, ale przede wszystkim dziękuję mojej współautorce
Alice jesteś wielka <3
Bardzo się cieszę, że założyliśmy tego bloga. W sumie to była nasza pierwsza rozmowa na GG.
"Myślałam aby założyć z kimś bloga", a ty "Byłabym chętna"
I tak oto to już 11 rozdział love-is-magic !!!

Pozdrawiam Was !

Wasza Bells Cullen-Swan



piątek, 26 października 2012

Rozdział 10 " A wiesz,że ta twoja dziunia jest..."


Otworzyłem oczy. Nieeeee....kurwa....aaaaaa....światło.....Ja pierdzielę,która to godzina? Spojrzałem na zegarek w telefonie - 7.10. No to zajebiście....I co ja mam robić do 10? Pytacie czemu do 10? Otóż idę biegać!~Formę trzeba trzymać,szczególnie jeżeli chce się zaliczać ładne laski. Z uśmiechem powędrowałem do łazienki. W zasadzie nie miałem żadnej laski już od trzech dni...Jak to możliwe? Ahh...no tak...pierdolona suka Swan i jęcząca-przyszła-pani-Cullen zabrały mi mnóstwo czasu...Pod prysznicem siedziałem dobre pół godziny. Nie miałem zamiaru stamtąd wychodzić,ale zmusiła mnie do tego moja komórka,która zaczęła dzwonić. Spieszyliście się kiedyś,żeby odebrać telefon? Jeżeli tak to nie będziecie zdziwieni tym,że wychodząc spod prysznica pośliznąłem się i na moim zacnym tyłeczku zrobił się wielki,pierdolony siniak. No kurwa mać. Wstałem z podłogi i pobiegłem odebrać telefon.
-Halo?- Usłyszałem w słuchawce głos mojego braciszka. Kurwa,sentymentalny się zrobiłem.
-No cześć. Wpadniesz dzisiaj? -Zrobiłem durną minę.
-Ale na co mam wpaść. Nie zaprosiłeś swojej jęcz...znaczy swojej Alice do domu w piątkowy wieczór?
Kurwa prawie powiedziałem jęczącej-przyszłej-pani-Cullen! Kurwa, muszę się ogarnąć, bo może się to wszystko źle dla mnie skończyć.
-Nie nie zapraszałem,bo ona jest dzisiaj do 21 w pracy,a potem...- Bla bla bla....a co mnie obchodzi co robi przyszła żona mojego brata?
-No i wiesz...-Teraz już słuchałem,musiałem,nie chciałem wyjść na podłego skurwysyna.- Może byś wpadł, pooglądalibyśmy sobie mecz, napilibyśmy się...- Uśmiechnąłem się. Perspektywa bardzo dobra. Oby jęcząca-przyszła-pani-Cullen nie zrobiła z mojego brata pantoflarza po ślubie. Kurwa,Cullen ogarnij,oni się znają od tygodnia!!!! On jej się nawet nie oświadczył...ale się zanosi. Wyszczerzyłem się.
-Pewnie że przyjdę. Mecz + wódeczka + najlepszy brat pod słońcem równa się zajebisty wieczór.-Słyszałem jak bart się śmieje.
-No to czekam na ciebie o 18.30.
-No to do zoba.
-Bay.
No to kurwa dzisiaj żadnej laski już nie zaliczę. Ale z drugiej strony spędzę na pewno fajny wieczór z bratem. Cały mokry,bo nawet się kurwa wytrzeć nie zdążyłem,wróciłem pod ten jebany prysznic i umyłem się jeszcze raz. Wyszedłem po piętnastu minutach i się ubrałem w ciuchy do biegania. Biały T-shirt, krótkie czarne gacie,tak przed kolana i adidasy. Przekąsiłem coś szybko,bo z 7.10 zrobiła się nagle 9.45,a mniej więcej piętnaście minut zajmowało mi dojechanie do parku w którym codziennie starałem się biegać. Bez komentarzy,przecież mówię że się staram! A że mi nie zawsze wychodzi to już całkiem inna sprawa. Przy wyjściu z domu założyłem moje ray bany i wskoczyłem do samochodu. Jechałem jak ci z F1,może nawet przekroczyłem prędkość światła,jak Look Skywalker w odcinku 11 jak leciał gdzieś tam,na jakąś planetę która ma tak wykurwioną w kosmos nazwę,że nie umiem jej ogarnąć. Tylko Edward Cullen potrafi jechać 400 km/h,samochodem,który ma ograniczenie do 250 km/h. Tak więc w parku byłem pięc minut przed dziesiątą. Wyszedłem z samochodu, włączyłem mojego i-Phona i ruszyłem. Pogoda była zajebista,żeby biegać więc nie zmęczyłem się bardzo. 10 minut później słuchałem piosenki Linkin Parku pt. Leave out all the rest,gdy nagle.... O RZESZ KURWA WYKURWIONA W KOSMOS JEBANA PIERDOLONA KURWA MAĆ!!!!!!  Na przeciwko mnie,tak z dziesięć metrów leci sobie suka Swan. Nosz kurwa...co to ma być?!?!?! Spisek przeciw mnie?!?!?!?! Postanowiłem wyjaśnić z nią to i owo. Zatrzymałem się przy niej i siłą rzeczy ona też stanęła.
-To ty jesteś Isabella Swan,tak?-Mój głos zabrzmiał ostrzej niż myślałem,ale niech wie,że jestem na nią wkurwiony. Stała przez chwilę gapiąc się na mnie. Chyba nigdy nie widziała kogoś tak przystojnego jak ja...Ehh...to moje samouwielbienie.
-Tak to ja...-Taka z niej suka w tym czasopiśmie,a w realu taka przestraszona? O kurwa...no ale nie...przypomniałem sobie,że przecież o te auto co we mnie wrąbała to się darła jak nie wiem. Waleczna. 
-Chciałem ci coś wyjaśnić. Nie wiem czemu piszesz o mnie takie pierdolone rzeczy,nie wiem czemu tak mnie nienawidzisz i zupełnie mnie to nie obchodzi. Nie życzę sobie żebyś coś takiego pisała. Moze tylko ta durna Hale ci tak każe no ale..-Przerwałem,bo patrzała na mnie jak na głupka.
-Posłuchaj człowieku...piszę bo to lubię jasne? Nienawidzę cię bo mam swoje powody. A stłuczkę powinnam zgłosić na policję bo to ty we mnie wjebałeś!!!-O nie...teraz kurwa przesadziła! To ja w nia wjebałem tak?!?!?
-To ty we mnie wjechałaś,pizdo!-Jej oczy ciskały gromy. Jej piękne czekoladowe oczy...Kurwa Cullen ogarnij!!! Nienawidzisz tej laski.
-Ja w ciebie?!?!?!?! A kto pisał esemesa za kółkiem????!!! I nie jestem pizdom ty pierdolony gnojku! Myślisz,że jak jesteś sławny to wszyscy ci będą padać do kolan?!?!?! Jak tak to się mylisz!!!!-Zanim zdążyłem coś powiedzieć,włożyła słuchawki do uszu i pobiegła dalej. KURWA!!!! Ostro się wkurwiłem i przebiegłem ostatni odcinek do auta. Z parkingu wyjechałem z piskiem opon wkurwiony na maksa.

***

O 18.30 stawiłem się u Jaspera z wódką,chipsami i colą. Brat serdecznie mnie przywitał i zaprosił do domu. Mecz zaczynał się o 19,więc zrobiliśmy sobie po drinku i rozsiedliśmy się przed telewizorem. 
-Ed,co masz taką minę?-Spojrzałem na brata no i musiałem mu opowiedzieć. Był zbulwersowany.
-Kurwa,chyba jej odbiło.
-No,nie? Rzuciła się na mnie jak lwica.-Więcej nie zdążyłem powiedzieć,bo zaczął się mecz. Oglądaliśmy komentując i krzycząc,że "te pierdolone ciule,mają grać jak przystało na amerykaninów". Po meczu byliśmy już dość wstawieni. Butelka po wódce leżała na podłodze.
-Ej ty słuchaj,a wiesz,że ta twoja Alice...-Musiałem przerwać,bo mi się odbiło wódką.-..przyjaźni się z suką Swan?-Brat zrobił dziwna minę.
-A ty wiesz,że ja poznałem jej najlepszą przyjaciółkę...tez ma na imię Isabella,ale ona mówi na nią Bella.-
O rzesz ty kurwa...to źle. Jęcząca-przyszła-pani-Cullen nie podała nazwiska swojej best friend. Więcej pomyśleć nie zdążyłem bo usnąłem. Przez całą noc śniło mi się imię Bella,ale nie potrafiłem ogarnąć co ono znaczy.


_________________________

No hejka moje Kochane!!!
Nie ma mnie cały weekend,jestem u babci...ciulato no ale trudno.
Prezentuję Wam rozdział 10.
Mam nadzieję,że jest fajny.
Jeszcze jedno...
Bells zapomniałam dopisać w komentarzu pod tamtą notką, że najpierw przeczytałam zamiast ray bany to przeczytałam ryj jebany i się zastanawiałam o co kaman.
Ale potem ogarnęłam wiec spoko.
Nie ma żadnych zboczonych treści co do mnie nie podobne,ale może w rozdziale 12 coś takiego walnę.
Czekamy na twórczość Bells.
Całuję Wasssss :*:*:*:*
Misia

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 9 "On wcale nie jest taki zły..."

Alice wróciła tak koło 6:00. Skąd wiem? Bo była z lekka wstawiona i władowała mi się z Jasperem do mieszkania. Pomylili drzwi. Muszę przyznać byli wstawieni. Nie wyszli, zostali u mnie. Pogadać chcą, tak powiedzieli. Zostali i tak wyszło, że jemy teraz razem śniadanie. Alice nie spała całą noc, ale jest do tego przyzwyczajona przez pracę dlatego nadal jest bardzo energiczna. Jasper zasypia nad trzecią kawą, ale nadal z nami gada. Twardy gościu. Kończyłam swoją porcję naleśników z nutellą. Alice już zjadła, Jasper też.
-Pyszne naleśniki - zamlaskał Jasper popijając kawę i przytulając się do Alice.
-No bo Bella ma dar! - wykrzyknęła Alice - Zajebiście gotuje!
-Twoje słownictwo Alice mnie wprost onieśmiela- zaśmiałam się.
-To ty mnie nauczyłaś kląć - Ha, ha, ha! Ale śmieszne, no dobra może i ja. Ale mnie też ktoś nauczył, więc to zdolność pokoleniowa, ok? Żeby to było mi jasne!
Jasper zachichotał słysząc naszą krótką konwersację. Zaiste śmieszne. Jasper wstał i oznajmił nam, że musi już iść do domu. Czule pożegnał się z Alice, a mnie przytulił na pożegnanie. Wymieniłam się z nim także numerem telefonu. No Alice to zaproponowała, ale ja raczej nie będę do niego dzwonić bo po co?
-Bello, czyż on nie jest cudowny? - rozmarzyła się Ally
-Tak, jest fajny. Polubiłam go - uśmiechnęłam się do niej.
-Poznałam Edwarda - szepnęła Alice, spojrzałam na nią - On wcale nie jest taki zły, Bello. Może tylko takiego udaje w prasie. Gadałam z nim jakbym była jego przyjaciółką od lat!- hmm, czyżby Cullen naprawdę nie był podłym chujem? Może jest całkiem spoko gościem tak jak jego brat, Jasper. Nie wiem, mam do niego takie złe nastawienie przez ten wypadek, okazał się wtedy dupkiem. Bo to w sumie była jego wina. Ohh, nie wiem pogubiłam się. I to wszystko bardziej komplikuje jego wzrok, mogłabym się zakochać w samych jego oczach...Swan, odbiło ci już do końca?!?! Zakochać się?! Pojebało mnie, to przez to ciężkie myślenie z samego rana.
-Fajnie, że się z nim dogadujesz...-mruknęłam do All.
-Bella, wiesz, że chciałam ci pomóc. Znaleźć coś złego na Edwarda, jakaś wpadka, mega wpadka, ale mi się nie udało i nie uda, tak sądzę. Przykro mi, Bells...-powiedziała Alice nieśmiało.
-Ally, kochanie, posłuchaj nie musisz tego robić i nie musiałaś. To moja praca, nie twoja - zachichotałam, Alice wyraźnie się rozluźniła. Ej, ona myślała, że ją zjem jak nie da mi dobrych materiałów? Ha, ha, ha! Bez jaj!
-Kochana, głupiutka, Alice - powiedziałam wesoło, zrobiła obrażoną minę. Nienawidziła gdy ją tak przezywałam.  No, ale ja ją lubię wkurzać, jest wtedy taka słodka, ale to już mówiłam.
-Nie zwij mnie tak bo ugryzę - warknęła, wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Chichrałam się dopóki nie zaczęłam odczuwać bólu brzucha. Resztkami silnej woli się uspokoiłam. W dodatku Alice wyglądała tak jakby na serio zaraz miała mnie zamiar ugryźć. Ałć. Zapewne ma mocne zęby, albo.. Czemu mam takie zboczone myśli?! O Ally i Jasperze? To nie etyczne! I takie fuj! Ble...Fuj...Boże, Swan myślisz jak dziecko! Cofam się w rozwoju, to takie nie normalnie i podobne do mnie.
Spojrzałam na zegarek, była 9:00, normalnie powinnam być w pracy, ale dziś mam wolne. Dogaduję się z Rosalie i dobrze nam się współpracuje. Dzisiaj w każdym bądź razie nie będzie ani jednej ploty ani ciekawostki na temat Edwarda Cullena. Pewnie się zdziwi jak przeczyta nowe wydanie "LA Syle". Nic na jego temat, huh, nowość...
-Bello, ja już wychodzę..-szepnęła All i wybiegła.
No, trochę spokoju...Ogarnęłam bałagan po śniadaniu, przebrałam się w dresy, zgarnęłam mojego iPoda i poszłam pobiegać. W parku było mało tłocznie. Parę zakochanych par, ludzi biegających tak jak ja, na spacerze ze zwierzakiem lub czytających książkę. W najgorszym przypadku biegli do pracy, aż im współczułam. Pracować w taki śliczny dzień.
Biegałam słuchając piosenki Linkin Park - In the End, uwielbiam ten zespół, ten i wiele innych...Było przyjemnie. Nie za ciepło, nie za zimno, tak w sam raz...Biegłam przed siebie ze słuchawkami w uszach. miałam spięte włosy, więc za bardzo mi nie przeszkadzały.
Nagle stanęłam jak zamurowana, w moją stronę biegł nie kto inny tylko sam Cullen, i to nie Jasper, tylko Edward!!!! KURWA MAĆ!!
Cullen był ubrany w białą bluzkę, krótkie spodenki, na nosie miał ray bany, a na nogach markowe adidasy! Był z lekka spocony, ale to dodawało mu seksapilu. Całe szczęście, że miał zasłonięte oczy bo inaczej zrobiłabym się mokra, tam na dole, na miejscu! Ja jebię, Cullen jak ja ciebie nienawidzę jednocześnie ciebie pragnąc, chodź to nie ja a moja zjebana psychika!!Boże, o czym ja myślę...Od kiedy jestem taka zboczona/ napalona?
Cullen zaczął mierzyć mnie wzrokiem. Chyba był wściekły? Co jest przed chwilą jeszcze sobie spokojnie biegał? Wkurwia  go to, że sam nie biega i nie ma całego parku dla siebie, czy co?
Zaczął zmierzać w moją stronę, zdjął okulary:
-To ty jesteś Isabella Swan, tak?- zapytał ostro...
O co chodzi?!
Chyba zaczynam panikować....
Swan, odpowiedz coś...
-Tak to ja...-mruknęłam, ciekawe co dalej...I tej ego oczy....

_____________________________________

Misia mnie zabije? Dałam jej za zadanie dokończyć spotkanie Bells i Eda.
Zabije mnie i czy okaże się łaskawa?
Ejj, ale w sumie to zaszczyt opisać ich konfrontację....
Może przeżyję....
Heh, mam nadzieję, że rozdziałek przypadnie do gustu!
Dziękuję/my za wszystkie komentarze!

Wasza Bells Cullen-Swan

ps przepraszam, ze rozdział taki krótki :)

piątek, 19 października 2012

Rozdział 8- "O RZESZ KURWA!!!"

Po przerażających wydarzeniach w aucie,wróciłem do domu. Pół godzinki później wybrałem się do parku gdzie czekał na mnie Jasper. Już z daleka poznałem,że jest bardzo rozemocjonowany.-What The Fuck?! Ja nie używam takich słów. Skąd mi się to kurwa wzięło?! Podszedłem do brata i uścisnęliśmy się. Jak zwykle z resztą.
-No,widzę że randka się udała.-Powiedziałem cierpko. Nie miałem zamiaru zdradzać bratu że słyszałem...ekhem...to i owo. Jazz zaczął nawijać jaka to ta dziewczyna jest zajebista,jaka dobra w łóżku i tak dalej. No i bardzo dobrze. Może w końcu zostanę tym pierdolonym wujkiem. Kiedy brat skończył wymachiwać rękami i z zapałem opowiadać o swojej nowej dziewczynie,zaproponował mi pewną rzecz.
-A może chcesz ją poznać?-Nadzieja w oczach brata nie pozwoliła mi powiedzieć "nie".
-Tak jasne. Czemu nie. Dzisiaj?-Jasper się uśmiechnął.
-Tak. W tym fajnym klubie na Red Street.
-Okey,będę a o której?-Brat zastanowił się.
-Tak o 20.
-Spoko,nie przegapię tego.-Naszą rozmowę przerwały nastolatki proszące o autografy. Ja to mam chyba dzisiaj jakiś kurwa zajebisty dzień,bo odnosiłem się do nich szarmancko i uśmiechałem prawie cały czas. Tylko raz spojrzałem na niebieskie porsche ustawione pod drzewem. Nie zainteresowałem się tym autem zbytnio. Chociaż gdyby się tak zastanowić to ostatnio wjebała we mnie ta suka,Swan. Tym swoim jebanym,czerwonym porschakiem. No,ale ogólnie to do tego cacka nic nie mam. Małolaty sobie poszły,a ja pożegnałem się z bratem. Wsiadłem do auta i chwilę siedziałem. Odwracałem głowę na wszystkie strony tak żeby zobaczyć,czy nie ma gdzieś w pobliżu czerwonego porsche i tej jebanej Swan,ale nigdzie nie zauważyłem ani mojego wroga-suki,ani czerwonego sportowego autka. Odpaliłem samochód i ruszyłem do mojego zajebiście,wyjebanego w kosmos domku,aby przygotować się na spotkanie z jęczącą-przyszłą-panią-Cullen. Taki dostała przydomek. Jak już będzie moja szwagierką to pomyśle nad inną ksywką dla niej. Odpaliłem samochód i ruszyłem z piskiem opon do domu. Jechałem wprost jak wyścigówka,albo jak ferrari robiąc przy tym hałas i wymawiając "bruuuuummmmm",a na każdym zakręcie robiłem "iiiiiiiiiii"-jak hamowanie. Tak!!! Nie ma to jak udawać 6 letnie dziecko. Kurwa...jebie mi już na dekiel. Czas udać się po poradę do dobrego psychiatry. Po kilku minutach robienia "bruuuummmmm" i szaleńczej jazdy zaparkowałem pod domem. Dodam,że prawie goniła mnie policja,ale zajebisty,wykurwiony w kosmos Edward Cullen nie podlega przepisom drogowym. I jebie mnie to czy spisali numery. Dojechałem do mojego zajebistego wprost domku z białego ryżu-haha,żart! No dobra,wiec dojechałem do domku i wyskoczyłem z auta,jak poparzony popędziłem do środka,bo zostały mi już tylko trzy godziny na przygotowanie!!! Kurwa...zamieniam się w babę czy jak??? Mniejsza,kurwa,o to. Przez półtorej godziny wybierałem ciuchy,a przez następne pół ogarniałem moją już i tak zajebistą twarz. Gdy stwierdziłem,że jestem gotowy-była już 19.18 i 24 sekundy- wszedłem do auta i z siłą Jedi pomknąłem na Red Street. Zaparkowałem jak Look Chodzący Po Niebie i wychodząc z mojego statku kosmicznego-niczym Darth Vader-tylko wiecie bez tego oddechu 90-letniego dziadka- zaczesałem włosy do tyłu. Jakiż ja jestem zajebisty...Dobrze,dosyć tego samouwielbienia,bo potem mogę mieć problem z nastolatkami.  Wszedłem do klubu. Mojego brata i jego jęczącej-przyszłej-pani-Cullen jeszcze nie było więc poszedłem sobie zatańczyć. Po około pół godzinie,gdy wybiła 20 podszedłem do baru i poprosiłem barmana o wódkę z colą. W tym czasie wszedł mój brat z jęczącą-przyszłą-panią-Cullen. O RZESZ TY KURWA JEBANA W KOSMOS MAĆ!!!!!!!! Przecież to najlepsza kumpela mojego wroga numer jeden czyli suki Swan. Mój Boże...aż się zakrztusiłem. Zrobiłem sie cały czerwony na twarzy i gościu obok musiał mnie kilka razy klepnąć po plecach.
-Dzięki bardzo.-Podziękowałem mu i ruszyłem w stronę brata. Kurwa ten to se umie znaleźć. Alice Mary Brandon...No, no...ale nie jest wcale taka zła. Zjechałem ja wzrokiem z góry na dół. Nie mój typ,ale by się nadała. Kurwa o czym ja myślę?!?!?!?!?! Fakt numer jeden to dziewczyna mojego brata. Fakt numer dwa słyszałem jej jęki-co nie jest akurat takie złe. Fakt numer trzy-to mój wróg,bo ona przecież każdy mój ruch przekaże głupiej suce Swan. Wkopałem się kurwa....No czyli,kurwa jak zwykle. Mój brachol to na prawdę umie mnie wkopać. Siedzę teraz po uszy w tym gównie!!! NO KURWA JEBANA PIERDOLONA MAĆ!!! Głupia Swan...Doszedłem do brata i uśmiechnąłem się najładniejszym ze swoich uśmiechów,nie dając po sobie poznać,że znam jęczącą-przyszłą-panią-Cullen. Przywitaliśmy się z bratem uściskiem dłoni. Przyszła czas i na nią.
-Edwardzie, poznaj proszę Alice. Alice to jest Edward.
-Bardzo mi miło. -Ukłoniłem się lekko i pocałowałem jej rękę. Trzeba się podlizać wrogowi,no nie??? Zachichotała,ale nie ze zdenerwowania tylko z zadowolenia.
-A więc to jest ten sławny Edward Cullen... Miło mi cie poznać Edwardzie i mam nadzieję,że spróbujemy się zaprzyjaźnić.-Uśmiechnęła sie ciepło. Mimo,że była z obozu wroga troszeczkę ją polubiłem. Postanowiłem,że na razie nie powiem bratu kim ona jest. Zostawię to tej chochlicy,niech się spowiada przed moim braciszkiem. Spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem,aby po chwili się uśmiechnąć.
-Fajny z ciebie facet,widzę po samym stylu ubierania się. -Oj,to mile połechtało moją dumę. Zaczynałem ja lubić coraz bardziej. - Jasperku,masz bardzo fajnego brata. -Prawie nie wybuchnąłem śmiechem. Jasperku? Hahahahaha. Zacząłem się śmiać w myślach i miałem lekki problem z zachowaniem poker face'a. Ale w końcu nikt się nie dowiedział,ze to przezwisko mnie śmieszy. Najgorsze było jednak to,że gdy usiedliśmy i rozpoczęła się rozmowa jęcząca-przyszła-pani-Cullen tudzież Alice okazała się całkiem w porządku. Potrafiła gadać i gadać na jeden temat,nawet na piłce nożnej i na baseball'u się znała! I niestety szczerze musiałem przyznać,że mimo iż jest z obozu wroga jest całkiem spoko babką. Po około dwóch godzinach pożegnałem brata oraz jego dziewczynę i pojechałem do domu. Musiałem wszystko przemyśleć. Nie mogę dać popalić tej Brandonównie,bo po pierwsze brat się na mnie pogniewa,a ona jest strasznie spoko. Zatrzymałem się na czerwonym świetle. Może ta Swan też nie z wyboru pisze o mnie? Może to pierdolona redaktor Hale jej każe? Ehhh...z głębokim westchnieniem i burdelem w myślach podjechałem pod dom. Walnąłem się na łóżko i usnąłem w przeciągu dwóch minut...

_____________________________
No cześć Miski moje!
Jak się macie? Mam nadzieję,że szkoła nie dokucza Wam za bardzo moje Kochane?
Bo mnie strasznie,dlatego rozdział dopiero teraz.
Mam nadzieję jednak,że się podoba.
Czekam na twórczość naszej kochanej Bells...
A ja Was żegnam
I gorąco całuję :*
Buźka i do następnego razu
Misia

sobota, 13 października 2012

Rozdział 7 "Ja to mam szczęście..."

Nie mogę, po prostu ja nie wytrzymam. Boże, czemu mi to robisz? Jestem aż tak złym człowiekiem? No dobra wiem, w przeszłości święta nie byłam. Wpadłam w złe towarzystwo, było trochę grzeszków. Tych mniejszych i większych, niestety, też. Spoko, rozumiem, możesz być za to zły. Ale przecież dla ciebie liczy się nawrócenie na dobrą drogę. No przecież się nawróciłam. Więc pytam się łaskawie, Boże, dlaczego ja, kurwa, nie potrafię domyślić się do kogo należą te jebane, zielone oczy? Czemu one mnie tak prześladują?! Zrozumiem jeżeli nie chcesz abym się domyśliła. Jakoś to przeżyję. Ale na miłość boską, spraw aby one przestały mnie prześladować w snach. A jak nie to pójdę i się powieszę!!
Ludzie, ze mną naprawdę jest już coś nie na rzeczy. I to wszystko przez te oczy! Kurwa, najpierw były wściekłe. Ale teraz, czasami, we śnie patrzą na mnie z takim pożądaniem, że budzę się mokra! A faceta nie mam, więc wychodzi na to, że bym musiała sama! A ja nie lubię się sama zaspokajać. W zabawki też nie zainwestuję! Nie jestem człowiekiem zboczonym...
Jakby pomyśleć logicznie to fakt, praca pochłonęła większość mojego czasu. Moje życie towarzyskie stoi w miejscu, chociaż nie! Ono w ogóle nie istnieje! Mój celibat trwa więc bardzo długo. Już jakieś pół roku, może więcej nie uprawiałam seksu. Nie przeszkadzało mi to...do tej pory!! Tak, to wina tych oczu! Są tak przenikliwie zielone i tak na mnie patrzą. Rozpływam się...
Swan, ogarnij dupę bo się zaraz podniecisz. Zmoczysz swoją czarną spódnicę przed kolanko, która obciska twój seksowny tyłek. Fakt, wyglądam w niej dobrze. To tego jeszcze biała koszula i żakiecik. Zestaw w sam raz do pracy. Elegancko i kobieco. Wszystko co musi być podkreślone jest! A to wszystko dzięki Alice. Muszę przyznać, że zanim Alli nauczyła mnie się ubierać byłam punkówą, czasami emo lub gotką. Cały czas w młodości zmieniałam swój styl, nigdy jednak nie wyglądałam normalnie. W Forks nie było to dobrze przyjmowane, ale miałam swoją grupkę towarzyszy broni. Na szczęście Alice mnie z tego bagna wydostała. Jak teraz popatrzę na ludzi tak ubranych, toleruję to, ale nie podoba mi się tak jak kiedyś w młodości...
No tak, Swan, teraz masz 23 lata. Leżysz w trumnie...
A co do Alice to jej wczorajszy wypad poszedł dobrze. Wróciła rano. Chyba przeżyła upojną noc ze swoim romeo. Widać, że coś z tej znajomości będzie. Hmm, Alice Cullen....Ja pierdole, wiem, że Jasper może być spoko gościu, ale to nazwisko...Litości.Co do Jaspera jednak wiem tyle, ze jest boski w łóżku. Widać to było po Ali i jej ostrych opowieściach. Ja się taką nocą pochwalić nie mogłam. A o tych zielonym spojrzeniu to już nie wspomnę....
Kurczę, muszę się skupić, przecież jestem w pracy! 
Dobra...Wdech i wydech...Pracuj, Swan!!
Podniosłam głowę i wyjrzałam ponownie przez przyciemnianą szybę mojego porshe. Obserwowałam Cullena. Siedział na ławce w parku i z kimś gadał. Jakiś blondyn...czekaj, czekaj to przecież Jasper. Czyżby starszy Cullen chwalił się moją kochaną Alice? Blondyn mówił coś i gestykulował przy tym energicznie. A no chłop się zakochał. taki rozpromieniony i wesoły. Edward co chwilę uśmiechał się. Chyba ma dobre relacje z bratem. Chociaż tyle ma od życia. Ta sława wcale nie jest taka dobra, nie żeby mi było go szkoda. Dupek jeden. Nie zapomniałam mu tej stłuczki autami. Co to, to nie! I już....
Po chwili do Cullena podeszła grupa nastolatek. Miały może 14-16 lat. Coś koło tego. Edward wstał i uśmiechnął się do nich. Zdjął swoje czarne okulary, pouśmiechał się, dał autografy i spojrzał w stronę mojego auta. Nie było już czerwone, ale niebieskie. Musiałam zmienić lakier przez ten wypadek. Nie rozpoznał mnie więc, ale ja wyraźnie go widziałam. Spojrzał na mnie i to były...to były te oczy. te samo zielone spojrzenie co w nocy w snach. Nie to nie może być prawda! To nie jego spojrzenie mi się śni. Kurwa mać nie! To takie nie profesjonalne! Robię się mokra na jego spojrzenie?! What the kurwa fuck?!
Ej, spokój, jesteś w pracy. Te sentymenty to na wieczór.Zrobiłam parę zdjęć jak Edward rozdaje autografy i jak rozmawia z bratem. Spojrzałam na zegarek.Na dziś koniec, a ja nie mam żadnych kompromitujących go zdjęć. Ahh, będzie trzeba coś wymyślić. Chyba, ze zostanę po godzinach. W domu i tak będę sama. Alice jest umówiona z Jasperem, który właśnie odchodzi od Cullena po skończonej gadce. No więc albo samotność w domu lub niepłatne nadgodziny...Wow, ale mam skomplikowany grafik, jestem normalnie rozrywana...Tsa, nie ma co. wszyscy mnie tu kochają, jestem normalnie duszą towarzystwa...
KURWA, SWAN, MÓWIŁAM PRZECIEŻ, ŻE TAKIE JEBANE SENTYMENTY TO, KURWA, NA WIECZÓR I WEŹ TAK NIE KLNIJ, KOBITO!!!
Wariuję, dosłownie, wariuję. Dajcie receptę na psychotropy i kupcie mi kaftan bezpieczeństwa. Wybieram te nadgodziny.
Cullen wstał z ławki i poszedł do swojego auta. Podjechał znów pod jakiś klub. Ile on ich zna? Nieważne...Gwiazdor wszedł do lokalu, zapowiada się długa zabawa. Wyszłam jakieś 10 minut po nim. Bawił się w najlepsze. Ja jako, że byłam po pracy zamówiłam małego drinka tak aby po jakiś 2 godzinach spokojnie wrócić do domu moim autkiem. Edward nie robił nic specjalnego, nieraz przypadkowo łapałam jego rozbiegane spojrzenie w tańcu czy innej sytuacji. Jego oczy....tak to te z mojego snu. Na 100% jestem tego pewna. Wszędzie bym je poznała. To kompromitujące dla mnie!
Po jakiś dwóch godzinach znudziło mi się, wyszłam z klubu, zostawiając Cullena w środku. Trudno dziś nie będzie zdjęć tak dobrych jak wcześniej. Bywa i tak...
stałam przed klubem opierając się o moje porshe, nagle podbiegła do mnie Alice, a za nią szedł Jasper. KURWA!
-Bells, kochanie ty się bawisz w klubie, ale w takim stroju? O nie, nie, nie! Moja droga, proszę cię! Brak uszanowania dla imprezowiczów, prawda Jasperku? -zwróciła się do swojego partnera
-Witam - zwrócił się do mnie - Jasper Cullen, a ty zapewne jesteś Bella, tak?
-Tak, Bella- uśmiechnęłam się ( Jasper nie zna nazwiska Belli dop.aut.) - I Alice, przepraszam, że obrażam imprezowiczów, ale jestem prosto z pracy - zaakcentowałam słowo 'praca', Alice zakumała.
-A Bello, wiesz, że dziś poznam sławnego Edwarda Cullena? - powiedziała do mnie uśmiechając się, domyśliła się, że właśnie z tego powodu tu jestem, że śledziłam Edwarda. Byłam zła. Gdybym wiedziała,że Cullen przyjechał tu aby poznać wybrankę swojego brata to bym go nie szpiegowała!
-Ciesze się,Chochliczku, niezmiernie. Życzę miłego spotkania. Ja już muszę iść do domu, praca i obowiązki. - przytuliłam ją i odezwałam się do Jaspera - Fajnie było cię poznać. Do zobaczenia - pomachałam mu i wsiadałam do auta.Odjechałam.
Cóż, ten cały Jasper wydaje się być miły. Fajnie, że Alice natrafiła na kogoś takiego. Szkoda, że ten ktoś ma takiego brata. Ehh, życie...
Hmmm, Jasper Cullen, również jest przystojny. Jenak nie ma takich oczu. Jego są po prostu niebieskie. Ładnie, też mają w sobie to coś, ale Edward...jego oczy....Nie wiem jak to nazwać. 
Podjechałam pod dom w miarę zadowolona. Wtedy nie wiedziałam, że Edward Cullen zna już Alice i prawdopodobnie zgotuje jej piekło za mnie.

___________________________________________

Cześć i czołem !
Oddaję Wam pod opiekę Rozdział 7!!
Mam nadzieję, że się spodoba...Heh..
Jestem ciekawa co wymyśli nasza Alice...
Do NN, kochane....

Wasza Bells Cullen-Swan 

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 6- " Wojna będzie krwawa"

Co to ma być kurwa?!?!?!?! Właśnie wściekałem się nad kolejnym wydaniem "LA style". No zajebie,po prostu zajebię!!!!Co za pizda z tej Swan!!!!I skąd niby ona ma te zdjęcia?!?!?! Normalnie chyba mnie tutaj coś zaraz rozjebie. Przecież,ta głupia kwoka,która we mnie wjechała nie mogła być...Zaraz,zaraz...To mogła być ta cholerna suka Swan. Muszę to sprawdzić. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer. Po chwili w słuchawce usłyszałem ciężki bas.
-Morgan,słucham?
-Cześć.-Zbiłem faceta z tropu. O kurwa! Stary kolega mnie nie pamięta.
-Kto mówi?
-Edward Cullen,twój przyjaciel z liceum.-Chyba go olśniło.
-Cześć Eddie! Dawno się nie słyszeliśmy. Co tam u ciebie?-Najwidoczniej cieszył się,że się odezwałem po sześciu latach nieobecności. 
-A w porządku. Słuchaj dzwonię,bo mam pewną sprawę.
-Wal śmiało.
-Prowadzisz biuro detektywistyczne,prawda?
-No tak,od kilku lat,po ojcu odziedziczyłem.
-Słuchaj jest ktoś kogo musisz sprawdzić.-Zainteresował się,bo słyszałem,że wyciąga kartkę.
-Słucham cię.
-Nazywa się Isabella Swan. Jeździ czerwonym porsche i podejrzewam,że pisze dla "LA style" chcę żebyś dowiedział się o niej wszystkiego. Skąd pochodzi,z kim się przyjaźni w jakich kręgach się obraca.-Notował coś sumiennie.
-Podejrzewasz tak?
-Tak,nie wiem tego na 100%. Jest mi to potrzebne.
-Jasne,nie ma sprawy.
-Na kiedy będzie robota?
-Eddie jak dla ciebie to na dzisiaj. Daj mi parę godzin,a przed obiadem będziesz miał raport.-Spojrzałem na zegarek. 9:33. No to zobaczymy.
-Dobra podam ci adres podjedziesz do mnie pod dom.
-Jasne,słucham.
-6 th avenue,island road, 24a.
-Dzięki. Będę około 12 może o 13,zobaczymy jak się wyrobię.
-No to do zobaczenia.
-Do zobaczenia Ed.
Nigdy nie lubiłem mojego przydomku z liceum-Eddie. Takie cipowate. Byłem pośmiewiskiem,chociaż wszystkie laski na mnie leciały byłem jak to się mówi kozłem ofiarnym.

*RETROSPEKCJA*
Szesnastoletni chłopak przemierza szkolny korytarz.
Jest niepewny,idzie jakby bał się postawić następnego kroku.
Ma nadzieję,że jego "koledzy" nie dopadną go przed końcem korytarza.
Jego nadzieje jednak są płonne.
Gdy jest już prawie u celu zza rogu wyłania się trzech postawnych kolesi.
Wszyscy ze starszych klas.
Ich rechot roznosi się echem po hallu szkoły.
-Kogo my tutaj mamy?-Pyta sarkastycznie wysoki brunet podchodząc do chłopaka.
-To nasz mały Eddie.-Odpowiada mu trochę niższy szatyn.
-Ile to minęło już od naszego ostatniego spotkania?-Pyta ten trzeci,rudzielec.
Chłopak zatrzymuje się i już wie,że czekają go kłopoty.
-Jakieś dwa dni,prawda?-Brunet schylił się na wysokość oczu chłopaka.
-Taakkk.-Wyjąkuje po chwili miedzianowłosy.
-No wiec co dzisiaj?-Pyta blondyn i obleśnie rechocze.
-Spłuczka czy lanie?-Rudzielec śmieje się i popycha lekko chłopaka.
-No co jest Eddie? Mowę ci odjęło?-Szatyn uśmiecha się i chwyta ramię młodszego "kolegi".
Po dłuższej chwili ciszy wszyscy trzej śmieją się głośno.
-Aha czyli wybieramy za ciebie,tak?-Blondyn wydaje się świetnie bawić.
Miedzianowłosy nie odzywa się. Wie że i tak go to nie ominie.
-No to skoro dwa dni temu była spłuczka to dzisiaj....analogowo należy się lanie...
Wszyscy trzej śmieją się głośno.
Szatyn podnosi rękę,gdy nagle zza rogu wyłania się brat chłopaka.
Jest już w ostatniej klasie,wszyscy czują przed nim respekt.
Szczególnie szkolne łobuzy.
-Nie macie innych rozrywek?!-Ostry baryton przecina szkolny hall jak brzytwa.
Trzej dręczyciele odsuwają się od miedzianowłosego.
-Nic nie zrobiliśmy...
-Ale chcieliście. Mam powiedzieć to trenerowi? Chyba,ze jeszcze lepiej,chcecie mieć do czynienia ze mną? Hmmm???
Szatyn,blondyn i brunet energicznie pokręcili głowami na "nie".
Wiedzieli że jeżeli ktoś się dowie to koniec z ich karierą sportową.
-To spadać stąd! Ale to już!!!
Największe szkolne łobuzy oddaliły się szybkim krokiem i po chwili wyszły ze szkoły.
Brat chłopaka podszedł do niego.
-Edwardzie,wszystko okey?
Chłopak ledwo powstrzymuje łzy,ale nie przyzna się przed starszym o trzy lata bratem,że coś takiego robi na nim wrażenie.
Zaciska w pięść tą rękę,której brat nie widzi i odwraca głowę w jego stronę.
-Tak,dzięki. Nic mi nie będzie.
Uśmiecha się sztucznie do starszego brata.
Brat patrzy na niego z troską. Wie,że nie jest tak jak mówi,ale nie chce pogłębiać wstydu swojego młodszego brata.
-Dobra. Oni w tym roku idą z tej szkoły. Nie będą cię już zaczepiać.
Brat podchodzi do miedzianowłosego i rozczochruje mu rudą czuprynę.
-Nie daj się młody. Życie jest nie fair.
Brat patrzy mu w ozy i kiwa głową na "tak".
Po chwili razem wychodzą ze szkoły przez hall.
*KONIEC RETROSPEKCJI*

Od tamtego momentu poprzysiągłem sobie,że Jasper już nigdy,ale to prze nigdy nie będzie musiał interweniować w mojej sprawie. Że już nigdy nie dam się nikomu poniżać. A ta pierdolona suka Swan robi ze mnie zboczeńca i alkoholika. Jak chodziliśmy razem do szkoły był moim stróżem. Chronił mnie przed wszystkim. Wyzwiskami,złymi ocenami,a nawet przed biciem. Byliśmy prawdziwymi braćmi,nadal nimi jesteśmy,ale wtedy był mi potrzebny jak nigdy. A ja byłem potrzebny jemu. Ale dosyć kurwa tych sentymentów,bo się kurwa zaraz rozpłaczę. Głupie suki z "LA style". Co ja im takiego kurwa zrobiłem,że mnie tak nienawidzą? Wstałem poszedłem do kuchni i zrobiłem se kawę. Załączyłem w telewizorze jakiś film z własnym udziałem i do 12.30 siedziałem tak nic nie robiąc. W końcu dzwonek do drzwi zadzwonił. Wystrzeliłem jak z procy do drzwi i zamaszyście otworzyłem. Razem z Deanem przywitaliśmy się jak na kolegów z liceum przystało. Zaprosiłem go do środka. Chwilę powspominaliśmy stare czasy. Ale z nas nie baby, żeby pierdolić o tym samym na okrągło więc po dziesięciu minutach mój kumpel przeszedł do rzeczy.
-Słuchaj Ed,mam tutaj wszystko o co prosiłeś.-Podał mi szarą teczkę.Spojrzałem pytająco na kumpla.
-Zdjęcia.-Wyjaśnił. Pokiwałem głową na znak,że ogarniam.
-I co jeszcze?-Gość rozsiadł się wygodniej na mojej kanapie z białej skóry.
-Ponad to co jest tam w środku - Tutaj wskazał teczkę. - Mam jeszcze parę informacji,które na pewno cie interesują.
-Na pewno.-Potwierdziłem i również oparłem się wygodnie.
-Więc tak. Ta twoja Isabella Swan przyjechała do LA trzy miesiące temu. Mieszka w małym bloku,czteropiętrowym ale wypasionym. Jeździ czerwonym porsche,tak jak mówiłeś. Rzeczywiście pracuje w "LA style" i pisze dla redaktorki Rosalie Hale. Przeprowadziła się razem z najlepszą przyjaciółką, Alice Mary Brandon. - Uniosłem brwi do góry. Nie wiedziałem,że takie suki mają przyjaciółki. - Ta z kolei jest menadżerem w jednej z najlepszych firm w całych Stanach. Oby dwie przeprowadziły się z Forks,jakieś zadupie na północnym zachodzie Stanów. Swan ma 23 lata,a jej koleżaneczka 26.
-Dzięki,świetna robota.-Uśmiechnął się.
-To nie wszystko.
-Nie? Dawaj,co jeszcze?
-Otóż ta cała Swan to niezła i twarda sztuka. W młodości zadawała się ze złym towarzystwem jakieś półtora roku,ale potem wszystko ucichło i już więcej nie wróciła do złych postępków. O kręgach towarzyskich nic ci nie powiem,bo ma tylko tą swoją menadżer tutaj.-Wstaliśmy.
-Dzięki wielkie.
-E tam. Nie ma sprawy Ed. Nie ma o czym mówić.-Doszliśmy do drzwi.
-Słuchaj...ile płacę?-Zaczął się śmiać.
-Dla starego kumpla,pierwszy raz za darmoszkę.
-Dzięki stary.-Poklepaliśmy się po plecach i mój gość odjechał. Z prędkością światła dopadłem szarej teczki i ją otworzyłem. Przejrzałem zdjęcia. A wiec to jest ta jej koleżaneczka...całkiem,całkiem. Obydwie są ładne...Musze ogarnąć!!!! To są wrogowie!!!! Wziąłem teczkę i schowałem do najgłębszej szuflady w moim pokoju. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do parku. Dawno tam nie byłem. Usiadłem sobie na ławce i z nudów zacząłem bawić się telefonem. Nie miałam nic innego do roboty,więc po kilku minutach takiego siedzenia wróciłem do auta. A tam...znowu zacząłem bawić się telefonem! Tak!!! Angry birds!!!!Kocham tą grę. Ale że mój fon wariuje to zamiast załączyć mi zaczepistą grę wybrał numer do mojego brata. Popukałem kilka razy w ekran. I chuj nie działa! I się w dodatku zacięło,ale numer został wybrany. Wiedziałem,że prędzej czy później brat odbierze,a że miał ograniczoną ilość czasu na odebranie telefonu to zazwyczaj bardzo szybko odzywał się w słuchawce. Chodzi tutaj mniej więcej o to,że po trzech czy czterech sygnałach telefon sam mu się odbiera. Czekałem. Pierwszy sygnał...drugi...trzeci....o kurwa no i co? Czemu nie odbiera?!?!?!? Nagle coś usłyszałem...no nie weź serio? Telefon odebrał się sam? Chyba nie powinienem być zaskoczony...z zamyśleń nad telefonem brata wyrwał mnie jakiś jęk. What the fuck? Przecież nic mi się nie dzieje....nawet nie mam otwartego okna!!! I znowu...no nie to już przegięcie...Kto mnie wkręca!?!?!?!?!?!?!?!?!? .Spojrzałem na telefon...O KURWA!!!! Cholerstwo się zacięło....wyłącz się!!!! Jebany telefon. Kolejny kobiecy jęk. Nieeeeeee!!!!!!!!! No wyłącz się!!!! KURWA MAĆ!!!! Nagle przeciągły krzyk i cisza...O nie!!!!! Właśnie moja psychika się załamała!!!! Telefon się wyłączył. Spojrzałem krytycznie na urządzenie. Teraz to se możesz!!! O ja pierdole!!! Odpaliłem silnik i ruszyłem do domu. Przez całą drogę myślałem tylko o tym,żeby jak najszybciej zapomnieć,że słyszałem krzyk rozkoszy kochanki brata.


________________________________

Cześć Wam!
Rozdział miał być we wtorek jest czwartek.
W każdym razie to nie tak źle.
Mam nadzieję,że się podobało.
No i czekamy na to co nam wymyśli Bells.
Czekamy kochanie!
A ja się z Wami żegnam.
Całuję :*
Misia

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 5 "Zniszczę cię, Cullen..."

Serio, kurwa, serio?! Moje porshe? I kto je rozjebał? Cullen, tak ten, właśnie ten?! Czyż to nie dziwne? W tak wielkim imperium jak Los Angeles moje auto rozpieprzył nie kto inny tylko, Edward kurwa Cullen! Zniszczę go! Za moje autko. Co prawda jego fura ma większe uszkodzenia, ale to przez niego ten incydent się zdarzył! Ej, kto pisze esemeski podczas jazdy?! A no tak! Sławny cwel wszystko może! Ja tu sobie kulturalnie jadę do pracy, a on prowadzić poprawnie nie umie. Jeszcze na mnie wrzeszczy, że to moja wina! a co to ja telefonem się bawiłam? Ale w sumie są plusy tego zdarzenia. Widziałam wściekłego Cullena, i co? Jak odjeżdżał swoim zniszczonym autkiem cyknęłam mu fotkę. Następny temat "Edward Cullen, postrach ulic?".
Dobra, koniec nerwów. W końcu dojechałam pod wieżowiec, w którym znajduje się redakcja LA Style. Co prawda miałam trochę poturbowaną maskę auta, ale to nic takiego. Wysiadłam i pewnym krokiem ruszyłam do biura. Po drodze wzięłam pod pachę najnowszy numer LA Style. Na okładce, czyli pierwszej i najważniejszej stronie było zdjęcie Edwarda i mój reportaż. Jestem z siebie dumna. Oj, czyżbym popadła w samozachwyt...Nie, raczej nie. Mam powody do dumy. Mój drugi dzień w najsłynniejszym brukowcu, a mój reportaż jest na głównej stronie. Jesteś wielka, Swan! WIELKA. Ej, dobra to chyba samozachwyt. A moje ego nie może być wyższe ode mnie bo stanę się tak popieprzona jak Cullen. Co to, to nie! I chuj!
Weszłam do redakcji  'mojego' magazynu. Zapukałam do biura Rosalie i weszłam tam.
-Już jestem, Rosalie - powiedziałam uprzejmie, kiwnęła głową.
-Cieszę się...Masz coś nowego? - zapytała
-Aha - kiwnęłam głową entuzjastycznie - Cullen, dziś rado prowadził auto pisząc esemesa. Wjechał we mnie. Mam zdjęcie jak odjeżdża zniszczonym autem - Rose oczy się rozjaśniły.
-Jesteś niesamowita. Tylko dwa dni, pracujesz tylko dwa dni. A przynosisz materiały jakbyś miała kilkuletnie staż. Boże, z nieba mi spadłaś, Bello. Szybko, leć do siebie i pracuj nad kolejnym reportażem. Oczywiście, jeżeli skończysz materiał do jutra to następne, czyli jutrzejsze wydanie gazety również należy do ciebie - podskoczyłam z piskiem, ale szybko się opanowałam.
-Jasne, ze zdążę. Dziękuję - wyszłam z jej gabinetu, wchodząc do swojego. Uruchomiłam  komputer i zaczęłam pisać.
"Edward Cullen - postrach ulic...?
Sławny aktor. Edward Cullen - nie dość, że bożyszcz nastolatek, który pożera je wzrokiem to jeszcze nieudolny kierowca. Za kierownicą bawi się telefonem! Wjeżdża w auta...A co gdyby te auto okazało się człowiekiem? Może jednym z waszych dzieci. 
Zastanawia mnie czy podczas jazdy był trzeźwy? Przypominając sobie wczorajsze zdjęcia z klubu sądzę, że nie.  Żaden normalny człowiek nie wytrzeźwieje tak szybko. Jego organizm nadal był pod wpływem alkoholu. Oto prawdziwe oblicze idola waszych dzieci i nie tylko dzieci! To na nim ma się wzorować całe społeczeństwo? Tak, prawdziwy autorytet...
Jaki mam dowód na jego nieuwagę podczas prowadzenia samochodu. Zdjęcia. 
Umieściłam trzy zdjęcia auta Cullena z różnego profilu. Zaczęłam pisać pod nimi...
Tak wygląda teraz auto pana Cullena...Przez jego nieuwagę! Nie dość, że wypadek to jego wina to jeszcze obwiniał za to kobietę prowadzącą samochód, w który wjechał. Taki jest Edward Cullen. 
Bezwstydny, zakochany w sobie, pożądający wszystkie nastolatki z ładnymi kształtami. 
Gratuluję wyboru najsławniejszej gwiazdy filmowej, chociaż, niestety, talentu aktorskiego odmówić mu nie możemy. 
Dla "LA Style" Isabella Swan"
Spojrzałam na zegarek, pisałem ten fotoreportaż aż dwie godziny! Hmm, ale było warto. Wyszedł na prawdę dobry! Skopiowałam moją robotę na pocztę i wysłałam Rosalie, która siedziała w  biurze obok. Krzyknęła :
-Dziękuję, Isabello. Już czytam! - zachichotałam cicho. Cóż, Rose, nie jest taką złą szefową. Jak na razie. Przecież pracuję tu dopiero drugi dzień, a już mam sukces na koncie i sympatię redaktor naczelnej. Brawo, Swan. Po paru minutach usłyszałam krzyk Rose:
-Boże, to jest genialne. to ty jesteś genialna, Bello - wparowała do mojego gabinetu - Ty...ty, niesamowicie! ten fotoreportaż, te zdjęcia, tekst. Genialnie opracowanie. Zamieszczę to, tak jak obiecałam, w jutrzejszym wydaniu. - wyszła z mojego gabinetu szepcąc "Niesamowicie, niesamowicie...". Hmm, bardzo mnie zastanawia to dlaczego Rosalie Hale pała tak wielką nienawiścią do Cullena. Może kiedyś będzie mi danie się tego dowiedzieć. Może tak, a może nie. Nieważne. Cullen to dupek, tak czy siak.
Zapukałam do drzwi Rosalie, usłyszałam ciche 'proszę' i weszłam.
-Już skończyłam swoją pracę na dziś, chciałam się pożegnać - uśmiechnęłam się sympatycznie.
-A tak, tak. jasne. Do zobaczenia, Bello. - odwzajemniła uśmiech i wróciła do swojej roboty. Wróciłam do siebie, ubrałam żakiecik, wzięłam torebkę i wyszłam z biura.

W domu byłam po 18:00. Świetnie, ta praca jest wymarzona. Umyłam się, zjadłam, wypiłam kawę i przebrałam w wygodne ciuchy. Ktoś zapukał do drzwi mojego mieszkania. nie zdążyłam powiedzieć 'proszę' bo wparowała do mnie Alice z mnóstwem ubrań. What the, kurwa, fuck?  Chochlik coś krzyczał, piszczał, sorry, ale nie nadążam.
-Alice, kurwa, uspokój się !! - wydarłam się, natychmiast stanęła i na mnie spojrzała - Najpierw zamknij drzwi od mieszkania, potem wróć i powiedz czemu tak wrzeszczysz.
Zrobiła to co kazałam. Wracając wesoło podskakiwała. Kocham wariatkę.
-Bello, Bello, jestem taka szczęśliwa. Wyobraź sobie zadzwoniłam do tego Jaspera. Brata, Edwarda. Spotykamy się dziś wieczorem w naszej ulubionej knajpce. Tam gdzie wczoraj Cullen był z bratem, też Cullenem.
-Oh, Alice jak ty szybko się zakochujesz - westchnęłam - Szczęścia życzę.
-Tak, ale do szczęścia brakuje mi jeszcze jednego - powiedziała panicznie.
-Czego?
-STROJU !!- wydarła się - Nie mam co ubrać. Mówiłam ci. Chodźmy an zakupy, ale ty nie. No to nie!! I co teraz?
Zaśmiałam się głośno.
-Alice przecież ty masz miliony ubrań, strojów, ozdób i tego całego gówna! Na pewno coś znajdziesz?
-Myślisz? - zapytała niepewnie
-Ja tak nie myślę, ja to wiem - spojrzałem na nią pewnie. Alice uśmiechnęła się, podbiegła do mnie dając buziaka w policzek, wzięła ciuchy, z którymi przyszła i poleciała do siebie. Wariatka. Drzwi też nie zamknęła, ja to zrobiłam. Śmiałam się z niej jeszcze jakiś czas. Wypiłam drugą kawę. Nudziło mi się. W LA znam dobrze tylko Alice, nikogo innego. No co ja myślę? Jestem z Forks i chcę znać całe Miasto Aniołów? Chyba nie!
A więc znudzona usiadłam do komputera. Weszłam na czata. Nie było tam nikogo ciekawego. Sami napaleńcy.
No cóż, czas spać, Swan.
Kładąc się do łóżka myślałam o Cullenie. O jego minie gdy przeczyta kolejny reportaż Isabelli Swan. Co by zrobił gdyby dowiedział się, że to moje porshe rozwalił. Może się domyśli.....
Zasnęłam...
W śnie znów widziałam te magnetyzujące, zielone spojrzenie. Tak przenikliwe i intensywne. Ciepłe i wściekłe. Urocze i straszne. Raz patrzyły z nienawiścią, a potem nieopisanym pożądaniem. Nie wiem czemu, ale to pożądanie podobało mi się najbardziej...Nie dobrze...
Kogo to są oczy? Muszę je znać! Odnaleźć właściciela spojrzenia. Niech one dadzą mi spokój.
Muszę je znaleźć!!!

----------------------------------------

No witam, witam!
Rozdział Alice był genialny, więc po przeczytaniu go w głowie miałam tylko jedną myśl
"Jebnął w mojego porshaka? Musze się na nim zemścić i dorównać Alice rozdziałem, bo przecież nie wstawię na bloga badziewia..."
Nie wiem czy mi się to udało, mam nadzieję, że w jakimś stopniu tak. Przynajmniej minimalnie.
No, Alice...
Teraz czekam na twoją twórczość. Czym mnie teraz zaskoczysz?
Najbardziej ciekawi mnie czy Edziu się skapnie kto pisze dla LA Style te reportaże.
Czekamy Alice...

Wasza Bells Cullen-Swan 

sobota, 6 października 2012

Rozdział 4- "Boski Edward Cullen w akcji."

Obudziłem się z gigantycznym kacem. Głowa mi napierdalała tak,że nie wiedziałem gdzie jestem.Chwileczkę...Co jest kurwa? Wymusiłem na swojej kurewsko zajebistej mordeczce,żeby otworzyła oczy.I co zobaczyłem? Dwie zajebiste laski przytulone do mnie. Coś mi świtało jak przez mgłę,że tańczyły ze mną wczoraj,ale nie byłem taki całkiem pewien.Teraz należało sobie tylko przypomnieć jak mają na imię.Blondyna chyba miała Birget,a ruda Loren. No,nie będzie ze mną źle jak pamiętam ich imiona.No,ale kurwa nie mam zamiaru tutaj tak leżeć.Wyswobodziłem się z uścisków ślicznych dupeczek,które mnie obejmowały i ruszyłem do łazienki. Wyglądałem jak pół dupy zza krzaka i natychmiastowo musiało to ulec zmianie. Umyłem zęby,ogoliłem moją przecudną twarz i wysmarowałem się pachnącymi kremami,które akurat stały na półeczce. Potem wskoczyłem pod prysznic i wymyłem moje boskie ciało niczym u boskiego,bożyszcza. Wiem kurwa,że nadużywam słowa "boskie",ale to jest kurwa takie boskie,że ja nie mogę. Wracając do głównego wątku,ubrałem się i wyszedłem się zorientować,gdzie ja w ogóle jestem i poszukać jakiejś aspiryny czy czego,bo mi chyba zaraz głowę rozpierdoli. Zszedłem do recepcji. Za ladą stała śliczna panienka,około 20 lat,blondynka. Podszedłem do lady i zrobiłem zarzut włosami,a potem skierowałem moje magnetyzujące spojrzenie na recepcjonistkę. Dziewczyna oblała się rumieńcem.
-Czym mogę służyć?- Yyyy...dupą? Nie no,do takiej trzeba powoli.Teraz trzeba być szarmanckim Edwardem.
-Pani...-Spojrzałem na plakietkę.-...Amando.Czy byłaby pani tak miła i udzieliła mi informacji w którym hotelu się znajduję?
-Oczywiście,panie Cullen. Znajduje się pan w hotelu Winter Plaza.
-Rozumiem. Czy ma może pani,pani Amando,jakąś aspirynę lub coś podobnego?
-Tak,oczywiście.-Schyliła się pod ladę,a ja ukradkiem zobaczyłem jakie ma śliczne majteczki.
-Proszę bardzo.-Podała mi opakowanie aspiryny.
-Mógłbym dostać jakiś plik gazet? Wie pani,trzeba być na bieżąco.-Dziewczyna zupełnie się zagubiła i robiła wszystko mechanicznie. Podała mi kilka dzisiejszych gazet.
-Bardzo ci dziękuję,Amando.
-Bardzo proszę,panie Cullen.-Już odchodziłem od stolika,gdy niby pod pretekstem czegoś tam-jestem mistrzem wymyślania pretekstów na szybko- zawróciłem z powrotem.
-Wie pani co...?-Dziewczyna spojrzała na mnie z nadzieją.
-Tak?
-Podałaby mi pani,pani Amando swój numer telefonu? Gdyby tak...-Specjalnie nie dokończyłem zdania.Dziewczyna uśmiechnęła się z dumą. Chyba dlatego że chciałem jej numer. Jakie laski są głupie,nie wiedzą że mnie chodzi tylko o seks?
-Oczywiście.-Zapisała ciąg liczb na kartce i podała mi ją.
-Bardzo pani dziękuję,pani Amando...-Uśmiechnąłem się łobuzersko.-...I mam nadzieję,do zobaczenia...
-Do zobaczenia...-Odparła na wpół rozmarzonym głosem i prawie położyła się na ladzie.
Wróciłem do pokoju.W windzie,odtańczyłem mój taniec zwycięstwa,jako że mam laskę na dzisiejszy wieczór do łóżka. Otworzyłem pokój. Dziewczyn nie było,a na stoliku leżała jakaś kartka.

Dziękujemy ci za wspaniałą noc.
Mamy nadzieję,że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Do zobaczenia
Loren i Briget

No chyba śnią! Ale liścik miły. No nic. Usiadłem sobie w bardzo wygodnym fotelu i od razu połknąłem dwie aspiryny,żeby pozbyć się tego pierdolonego uczucia,że mam dwa razy większą głowę. Położyłem nogi na drugim fotelu i przeglądnąłem gazety. Nic ciekawego nie ma...Polityka...Praca...Biznes...Sport...Chociaż nie! 
Los Angeles Dodgers wygrali z Red Socksami 24 do 20! Tak jest!!! Bardzo dobrze chłopcy!!! Odrzuciłem gazetę do tyłu i ogarnąłem następną. O KURWA!!!! W moje ręce wpadł "LA style". Głupie pierdolone dziwki!!! Jak mogły coś takiego napisać!!! Spojrzałem na okładkę. Było na nim zdjęcie mnie,tańczącego w klubie z Loren i Briget. Kto to kurwa zrobił??!?!?!?!?!?!? Ja mu kurwa pokażę!!! Pozwę go normalnie!!!! Zrobiłem się cały czerwony na twarzy. I co to za cholerna suka z tej Swan!!! Chyba jej nakopię do dupy!!! Jak mogła coś takiego o mnie napisać!?!?!?!?!?!? O mnie-bożyszczu wszystkich nastolatek!!!!!!! Chyba ja zajebię!!!! Co za suka!!!! Pierdolona,pojebana dziwka!!!!!!!!!!! Jakim prawem mnie tak oczernia?!?!?!?!?!?!?! Dobra...spokojnie...muszę się uspokoić. W moim ataku furii porozrzucałem wszystkie rzeczy po pokoju. Wziąłem pięć głębokich wdechów. Już ja się zemszczę. Zobaczy ta Swan,na co mnie stać. I ta głupia redaktorka Hale też!!! Jeszcze mnie te suki popamiętają!!! Wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami. Pożegnałem się z Amandą-śliczną-dupcią i wyszedłem z hotelu. Wsiadłem do mojego bugatti i odjechałem z piskiem opon. Rachunkiem się nie przejąłem,za to płaci odgórnie mój manager.Wiedziałem gdzie muszę jechać. Do mieszkania Jaspera. Czerwone światło. Kurwa!!!!! Stanąłem i wybrałem numer do brata.
-Halo?
-Jazz tu Edward.
-Ah...to ty.-Wyszczerzyłem się do siebie.
-Nie zadzwoniła?
-Jeszcze nie.
-Przykro mi bro.-Mówiłem serio.Było mi przykro. Jasper nie był taki jak ja. Nie zwracał uwagi tylko na to jaki która ma tyłek,czy aby ma ładne cycki. Najpierw patrzał na charakter,a jak to szło w parze z  urodą to był w siódmym niebie. I teraz chyba serio się zakochał,bo miał strasznie smutny głos jak to mówił.
-Może jeszcze zadzwoni.To było wczoraj,może ma dużo pracy.Wiesz,miała torebkę z Prady,wiec myślę,że dużo pracuje.
-Tak,też tak myślę. Słuchaj mogę wpaść do ciebie?
-Jasne,kiedy?
-Za jakieś 15 minut.
-Okey,spoko wbijaj.
-To do zoba.
-Cześć.
Rozłączyłem się. Zielone!!!!! Fuck yeah!!!!! Ruszyłem z piskiem opon ze skrzyżowania i napisałem sms-a do mamy,że nie przyjadę na obiad.No co kurwa!!!?!?!?!?!?! Jak człowiek jest sławny to obiadu u matki zjeść nie może czy jak?!?!Nagle w moje auto coś uderzyło. Wyskoczyłem z auta,dostałem szewskiej pasji. Jakaś brunetka wyszła ze swojego porsche,to ona we mnie wjebała.
-Nienormalna jesteś!?!?!?!?!?!?!?!-Spojrzała na mnie dziwnie. Zbiło mnie to z tropu. Stanąłem i gapiłem się na nią. Ładna była. Czekoladowe oczy,ładna twarz,fajne kształty,śliczne długie włosy. Ideał!Ale to nie zmienia faktu,że wjebała w mojego kochanego Rysia!
-Dziewczyno wiesz ile to auto kosztowało!?!?!?!?!-Ona też się zreflektowała.
-Trzeba było nie pisać esemesa!!! To nie moja wina,ze nie patrzysz na drogę!
-Ale to ty we mnie wjebałaś!!!!
-I co z tego?!Pewnie i tak masz tyle forsy,że kupisz sobie takie samo,a nawet droższe tylko za sprawą pstryknięcia palcem!!!
-A żebyś wiedziała!-Spojrzałem na zegarek.Za siedem minut miałem być u brata,a jeszcze daleka droga przede mną.
-Dobra,daruję ci to tym razem.
-Dziękuję za łaskę!!!-Krzyknęła,wsiadła do samochodu i skręciła w boczną ulicę. Co za tupet! Nie dość,ze we mnie wjebała,to jeszcze się suka awanturuje.Głupota ludzka nie zna granic.Wsiadłem do samochodu i pojechałem do brata.

***

Jasper mieszkał w domu,który miał garaż,ale nie był to sobie taki zwykły dom. Miał fajne mieszkanie,czteropokojowe dwupoziomowe. Na dole była kuchnia,salon,łazienka dla gości,a u góry cztery pokoje urządzone ze smakiem,chociaż mogłoby się wydawać,że facet się na takich rzeczach nie zna. Otóż Jasper zna się na nich jak nikt inny,ponieważ jest architektem. Dla mnie trochę chujowy zawód,ale mój brachol po prostu ułożył sobie życie. Jedyne czego mu brakuje to żona i gromadka dzieci. Ma własną,że tak powiem firmę architektoniczna,która składa się z 12-stu osób. Czasami jak na niego patrzę to mam wrażenie,że osiągnął w życiu więcej niż ja. No,ale jest trzy lata starszy ode mnie. Ma już 28 wiosen. Tak jak mówiłem do pełni szczęścia brakuje mu tylko kobiety i dzieci. A o kasę to on się nigdy nie martwi,bo firma dobrze prosperuje. Dobra,koniec sielanki. Zaparkowałem pod jego domem,wyszedłem z auta i zadzwoniłem na dzwonek. Od razu zostałem wpuszczony. Przywitaliśmy się i zostałem zaproszony do środka. Rozsiedliśmy się na fajnych,sofach,miękkich z fajnymi obiciami. 
-No więc?-Zaczął.
-Widziałeś dzisiejszy "LA style"?-Spojrzał na mnie jak na wariata.
-Nie czytam takich szmatławców. Gdybym miał dziewczynę,to może,ale że jej nie ma i na razie się nie zanosi no to,nie czytam takiego chujstwa. Czemu pytasz?
-Bo na okładce jestem ja z dwoma tańczącymi dziewczynami,ściślej biorąc Loren i Briget z którymi dzisiaj spałem.-Jasper zrobił nieodgadnioną minę. Nienawidziłem jak tak robił,bo nie mogłem się dowiedzieć,czy jest na mnie zły czy nie. Mój brat był w pewnym sensie moja wyrocznią,która podpowiadała mi jak zareaguje nasz ojciec na taką albo taką wieść. Jazz był do niego bardzo podobny,ale tylko w ocenianiu takich spraw. Cała reszta się między nimi różniła. Wracając do tematu.
-No i co chcesz z tym zrobić? Pozwiesz "LA style"?-Spojrzałem na niego krzywo.
-Nie chcę tracić forsy na szmatławiec. A co ty myślisz?
-Wiesz co myślę. Zrób tak jak zawsze,olej to. W prasie mów,że to było jednorazowo i się już nie powtórzy.
-No dobra,tak zrobię,zobaczymy co z tego kurwa wyjdzie.-Przypomniałem sobie jego tekst z początku rozmowy.
-Ej,co to znaczy,że się nie zanosi? Ja myślę,że skoro jak mówisz ona ma torebkę od Prady to rzeczywiście zadzwoni niedługo,bo może ma dużo pracy.-Brat posmutniał na twarzy.
-Może masz rację. Dobra,nie gadajmy o tym. Wiesz,ze LA Dodgers wygrali z Red Socks'ami?
-No...co prawda nie widziałem meczu,ale fajnie,że ich rozgromili...-Nie dokończyłem zdania,bo telefon Jaspera rozdzwonił się. 
-Halo?-Usłyszałem jakiś kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki,chociaż nie powinienem podsłuchiwać,ale co tam! Edward Cullen może wszystko! 
-Dzisiaj? Tak,nie ma sprawy. Będę. Tak...do zobaczenia.-Może to ona do niego zadzwoniła? Nagle z sąsiedniego pokoju usłyszałem triumfalne "yessssssst" i mój brat w trymiga znalazł się obok mnie.
-Ona?
-Tak. Edwardzie,sorry,ze to mówię,ale spierdalaj,bo nie mam czasu.-I prawie wypchnął mnie za drzwi. Co miałem robić? Pojechałem do mieszkania i zadzwoniłem do Amandy. Przyjechała pół godziny później. Cała noc była świetną zabawą...

_____________________________

Cześć i czołem,witam się zespołem!
Przeczytawszy dzisiejszą notkę Bells nie mogłam się powstrzymać,bo dostałam weny i oto...
Oddaję Wam w ręce jeszcze gorący rozdział numer 4!
Tak,macie rację dziewczynki...ta kobieta która wjechała w Edwarda to Bella.
Mam nadzieję,że rozdział się podoba.
Czekamy na to co nam wymyśli nasza kochana Bells.
A ja całuję Was gorąco!
I żegnam gromkimi brawami!
Całusy
Misia

Rozdział 3 "To będzie ciężka walka..."

Wszystko zapowiada się dobrze. Prawdopodobnie tak będzie. Dobrze...Oh, cholera...Kogo ja, kurwa, oszukuję?! Denerwuję się jak...jak...sama nie wiem kto! A to już źle świadczy...Bella zawsze wszystko wie! Niby się wyspałam i przyszykowałam. Wczoraj przeczytałam wszelakie plotki o Edwardzie Cullenie...Dostałam też informację od Rosalie, że nie mam przyjeżdżać do biura, ponieważ jej 'ludzie' wyśledzili Cullena w jakimś hotelu z laską. Najprawdopodobniej kolejnym trofeum żeńskim sławnego flirciarza. Mam za zadane go dziś śledzić i robić zdjęcia. Da się zrobić, tylko, że miałam pisać, a nie robić zdjęcia. Ale mogę się poświęcić, dla magazynu "LA Style", wszystko.
Przejrzałam się w lustrze...Po raz setny...? Bodajże tak...
-Kochana, piękniej wyglądać nie możesz. W końcu ja to tworzyłam...-powiedziała rozbawiona Alice.
-No wiem, wiem Alice - powiedziałam poprawiając strój. Miałam rurki koloru beżowego, a na nogach czarne czółenka. All pożyczyła mi swoją białą koszulę, która idealnie pasowała do spodni.
-Okej, już czas na ciebie - powiedziałam sama do siebie, a potem do przyjaciółki - Kocham cię Alice.
Wybiegłam z mieszkania, moja chochlica je zamknie.Chyba...miejmy nadzieję. Wsiadłam do mojego porshe i podjechałam pod adres danego hotelu. Muszę powiedzieć, że mój podopieczny aktor dobrze się kwateruje. Wyszedł sam, bez swojej kochanki. Ahh, z tego nie będzie dobrych zdjęć. Co mi z tego, ze jest sam. Napis na nagłówku "Edward Cullen jest zły bo sam wychodzi z hotelu...!". Tak, Rosalie Hale będzie zachwycona. Tsaa, sarkazm to moje drugie ja, od dzisiaj! Mój cel wsiadł do swojego auta i ruszył. Hmm, nie jestem dobra w szpiegowaniu, ale sądzę, że jak będę za nim jeździć cały dzień to weźmie mnie za paparazzi, albo za szaloną fankę. Z dwojga złego wolę to pierwsze. Celebryta ledwo co zahamował przed czerwonym światłem,a potem ruszył z piskiem opon. Kurwa, człowieku chcę jeszcze żyć, zwolnij debilu! Nie mogę cię zgubić, zakochany w sobie bucefale. Stwierdzam, ze chociaż faceta nie znam już go nie lubię.
Cullen zaparkował pod knajpką "Food & Wnie". Z niechęcią, ale stwierdzam, że wie co dobre...To moja ulubiona kawiarnia, zawsze przychodzę tu poplotkować z Alice jak nam się nie chce siedzieć w domu.
Ale wracając do rzeczywistości...Edwrad, w myślach chyba mogę mówić mu po imieniu, tak?A więc, Edward wysiadł ze swojego auta i wszedł do kawiarni. Uchyliłam okno od auta i zrobiłam mu parę zdjęć gdy obraca się za nastoletnimi fankami i pożera je wzrokiem. To mogą być bardzo dobre ujęcia. Aktor w końcu usiadł koło jakiegoś blondyna. Przyjrzałam mu się. Jasper Cullen. Brat Edwarda Cullena. A więc spotkanie braterskie, no spoko. Na razie nic ciekawego. Znudzona wysiadłam z auta i ruszyłam do knajpki. Zamówiłam czekoladowe late, na umilenie dnia. Usiadłam w kącie, tak aby bez obaw przyglądać się braciom Cullen. Nic ciekawego. Ciągle gadali. Cóż, jako kobieta muszę przyznać, że Edward miał w sobie to coś. Pociągał pewnie wiele kobiet. Na żywo wyglądał jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Jednak takie rozmyślania to nie w mojej profesji, kochani moi.
Cullen gadał z bratem jeszcze jakieś pół godzinki i wstał, zrobiłam to samo i wyszłam na zewnątrz. Edward zapalił fajkę. Tak, ma zdecydowanie duże branie. Zgorzkniali i przystojni faceci tak mają. Szkoda tylko, że lubią ranić kobiety...Ironia losu...? Wątpię, raczej naiwność kobiet. Ale co ja tam wiem?
Ruszyłam do swojego auta. Wzięłam aparat i zaczaiłam się na Edzia. To mój pierwszy dzień w pracy nie mogę zawieść Rosalie, o co to, to nie!
Cullen ruszył do auta. Nie zrobił nic specjalnego bo pojechał do domu. Dopiero koło18:00 wyszedł i pojechał pod bardzo nietypowy klub. Całą drogę jechał ostrożne, nie chciał aby ktoś go wywęszył, ale coś mu się nie udało.

Jest już 19:00. Zdjęcia mam oddać pani Hale o 20:00. Cullen zabawia się z każdą dziewczyną. Ja też tam jestem. W sumie Edward jest już pijany w trzy dupy. Liże wszystko co się rusza. Sława niszczy człowieka, moja teza jest niepodważalna. Rudy aktor tańczył na parkiecie z jakimiś dwiema pół nagimi laskami. Na serio, moje materiały zdjęciowe gwarantują mi sukces.
Odłożyłam aparat, na dziś już koniec. Przyjrzałam się Edwardowi. Był już trochę spocony, a jego koszula ukazywała umięśniony tors. Włosy miał w szaleńczym nieładzie. Zielone, magnetyzujące oczy. Wąskie usta. Mężczyzna idealny, z wyglądu.
Dobra, Swan, bo się zakochasz. Ruszaj dupsko, seksowne, ale dupsko i di biura Rosalie.
Zrobiłam tak jak kazał mi wewnętrzny głosik.

Rosalie siedziała w swoim gabinecie. Czekała na mnie, innych pracowników już nie było. Dokładnie oglądała wszystkie zdjęcia. W końcu spojrzała na mnie zadowolona.
-Wiedziałam, że jesteś doskonałym materiałem na asystentkę. Materiały, które mi przyniosłaś są boskie, już widzę te nagłówki. Na kiedy mogłabyś mi złożyć cały, gotowy opis? - zapytała z nutką zadowolenia w głosie.
-Jak najszybciej, mam już nawet zarys tego co zrobię. Będzie pani zadowolona, panno Hale - odpowiedziałam podekscytowana.
-Nie wątpię, Bello. I darujmy sobie te uprzejmości, Rosalie jestem. Czuję się staro przez tą panią - zaśmiała się dźwięcznie. Odwzajemniłam uśmiech, porozmawiałam jeszcze z Rose na temat artykułu i wyszłam z biura. Do domu dostałam się w iście szampańskim nastroju. Alice siedziała w moim mieszkaniu z popcornem i colą. Rozebrałam się w moje dresy i luźną koszulę.
-No i jak? Jak kochana? 
-Spokojnie, Alice. Zdjęcia mam zajebiste, siostrzyczko. Cullen nie żyje, oczywiście nie w sensie dosłownym- zaśmiałam się na jej entuzjazm - A ci jak minął dzień?
Alice zapiszczała....
-Bello, nie uwierzysz! Spotkałam dziś ideał, całkiem przypadkiem...Zresztą to ci się może spodobać...-powiedziała tajemniczo-Zatem szłam sobie ulicami naszego pięknego miasta, a tu nagle ktoś na mnie wpada. Nie kto inny tylko Jasper Cullen! Brat Edward Cullena! Bells, wymieniliśmy się numerami. Muszę do niego zadzwonić!
-No to wspaniale, Alice, bierzesz się za brata człowieka, którego mam za zadanie oczerniać...-powiedziałam sarkastycznie.
-Oh, Bello, nie łam się. Może między nami coś będzie, poczułam chemię, a z chemii jestem dobra. Szczególnie tej międzyludzkiej! Zresztą pomyśl, ja będąc bliżej Jazz'a będę mogła poznać Edwarda...-powiedziała w progu mojego mieszkania, cmoknęła mnie w policzek i wyszła.

Leżałam w moim łóżku z laptopem. Pracowałam nad artykułem, który mam zamiar oddać Rosalie. To musi być dobre. Musi, nie ma innego wyjścia. Zaczęłam pisać...

"Edward Cullen - czy tak ma wyglądać idol waszych dzieci...?
Znany, zdolny, młody, przystojny? Czego więcej chcieć od fenomenalnego aktora? Celebryta doskonały...Gra w filmach, udziela się charytatywnie..Ale czy na prawdę jest taki doskonały, bez ani jednej skazy? Odpowiedź brzmi - nie!
Edward Cullen powinien być znany jako zgorzkniały flirciarz, łamacz kobiecych serc, podrywacz nastoletnich fanek. Czy są na to dowody?! Ależ oczywiście, choćby zdjęcia. Cullen rozdaje autografy w kawiarni nastolatką, ale później ogląda się z pożądaniem za nieletnimi fankami. Czyżby miał ochotę na coś więcej.
Albo drugi przykład. Znany, nieprzyzwoity club dla panów. A w nim kto? Kompletnie pijany Edward Cullen! Bawi się w najlepsze, a dobrze wie, że jest idolem tysięcy nastolatek. nie poradził sobie z odpowiedzialnością, którą podjął stając się celebrytom? Tak, zapewne tak!
W stanie upojenia alkoholowego rozdaje autografy na piersiach kobiet! Czy tak powinien wyglądać autorytet współczesnego świata?
"Dla "LA style" Isabella Swan"

Wysłałam materiał do mojej szefowej. Po 15 minutach otrzymałam emalia, że mój reportaż ukaże się w jutrzejszym wydaniu LA style. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że jestem z siebie kurewsko dumna.
Zasnęłam natychmiastowo.
Śniły mi się zielone oczy, ale za nic nie mogłam się domyślić do kogo one należały. Zarejestrowałam tylko to, że patrzyły na mnie ze wściekłością i uczuciem, ale jakim nie wiem...Nie podobał mi się ten sen.
To jedno wiem na pewno.

_____________________________________

Cześć i czołem!!
Rozdział 3 oddany w wasze ręce i oczy.
Liczę na szczere komentarze.
Jak widać zaczyna się coś dziać, Bella już  oczerniła Edwarda Cullena.
Jaka będzie jego reakcja, nie wiem. To pozostawiam wyobraźni i twórczości Alice.
Jestem strasznie ciekawa co wymyślisz, kochana!

Wasza Bells Cullen-Swan