Po przerażających wydarzeniach w aucie,wróciłem do domu. Pół godzinki później wybrałem się do parku gdzie czekał na mnie Jasper. Już z daleka poznałem,że jest bardzo rozemocjonowany.-What The Fuck?! Ja nie używam takich słów. Skąd mi się to kurwa wzięło?! Podszedłem do brata i uścisnęliśmy się. Jak zwykle z resztą.
-No,widzę że randka się udała.-Powiedziałem cierpko. Nie miałem zamiaru zdradzać bratu że słyszałem...ekhem...to i owo. Jazz zaczął nawijać jaka to ta dziewczyna jest zajebista,jaka dobra w łóżku i tak dalej. No i bardzo dobrze. Może w końcu zostanę tym pierdolonym wujkiem. Kiedy brat skończył wymachiwać rękami i z zapałem opowiadać o swojej nowej dziewczynie,zaproponował mi pewną rzecz.
-A może chcesz ją poznać?-Nadzieja w oczach brata nie pozwoliła mi powiedzieć "nie".
-Tak jasne. Czemu nie. Dzisiaj?-Jasper się uśmiechnął.
-Tak. W tym fajnym klubie na Red Street.
-Okey,będę a o której?-Brat zastanowił się.
-Tak o 20.
-Spoko,nie przegapię tego.-Naszą rozmowę przerwały nastolatki proszące o autografy. Ja to mam chyba dzisiaj jakiś kurwa zajebisty dzień,bo odnosiłem się do nich szarmancko i uśmiechałem prawie cały czas. Tylko raz spojrzałem na niebieskie porsche ustawione pod drzewem. Nie zainteresowałem się tym autem zbytnio. Chociaż gdyby się tak zastanowić to ostatnio wjebała we mnie ta suka,Swan. Tym swoim jebanym,czerwonym porschakiem. No,ale ogólnie to do tego cacka nic nie mam. Małolaty sobie poszły,a ja pożegnałem się z bratem. Wsiadłem do auta i chwilę siedziałem. Odwracałem głowę na wszystkie strony tak żeby zobaczyć,czy nie ma gdzieś w pobliżu czerwonego porsche i tej jebanej Swan,ale nigdzie nie zauważyłem ani mojego wroga-suki,ani czerwonego sportowego autka. Odpaliłem samochód i ruszyłem do mojego zajebiście,wyjebanego w kosmos domku,aby przygotować się na spotkanie z jęczącą-przyszłą-panią-Cullen. Taki dostała przydomek. Jak już będzie moja szwagierką to pomyśle nad inną ksywką dla niej. Odpaliłem samochód i ruszyłem z piskiem opon do domu. Jechałem wprost jak wyścigówka,albo jak ferrari robiąc przy tym hałas i wymawiając "bruuuuummmmm",a na każdym zakręcie robiłem "iiiiiiiiiii"-jak hamowanie. Tak!!! Nie ma to jak udawać 6 letnie dziecko. Kurwa...jebie mi już na dekiel. Czas udać się po poradę do dobrego psychiatry. Po kilku minutach robienia "bruuuummmmm" i szaleńczej jazdy zaparkowałem pod domem. Dodam,że prawie goniła mnie policja,ale zajebisty,wykurwiony w kosmos Edward Cullen nie podlega przepisom drogowym. I jebie mnie to czy spisali numery. Dojechałem do mojego zajebistego wprost domku z białego ryżu-haha,żart! No dobra,wiec dojechałem do domku i wyskoczyłem z auta,jak poparzony popędziłem do środka,bo zostały mi już tylko trzy godziny na przygotowanie!!! Kurwa...zamieniam się w babę czy jak??? Mniejsza,kurwa,o to. Przez półtorej godziny wybierałem ciuchy,a przez następne pół ogarniałem moją już i tak zajebistą twarz. Gdy stwierdziłem,że jestem gotowy-była już 19.18 i 24 sekundy- wszedłem do auta i z siłą Jedi pomknąłem na Red Street. Zaparkowałem jak Look Chodzący Po Niebie i wychodząc z mojego statku kosmicznego-niczym Darth Vader-tylko wiecie bez tego oddechu 90-letniego dziadka- zaczesałem włosy do tyłu. Jakiż ja jestem zajebisty...Dobrze,dosyć tego samouwielbienia,bo potem mogę mieć problem z nastolatkami. Wszedłem do klubu. Mojego brata i jego jęczącej-przyszłej-pani-Cullen jeszcze nie było więc poszedłem sobie zatańczyć. Po około pół godzinie,gdy wybiła 20 podszedłem do baru i poprosiłem barmana o wódkę z colą. W tym czasie wszedł mój brat z jęczącą-przyszłą-panią-Cullen. O RZESZ TY KURWA JEBANA W KOSMOS MAĆ!!!!!!!! Przecież to najlepsza kumpela mojego wroga numer jeden czyli suki Swan. Mój Boże...aż się zakrztusiłem. Zrobiłem sie cały czerwony na twarzy i gościu obok musiał mnie kilka razy klepnąć po plecach.
-Dzięki bardzo.-Podziękowałem mu i ruszyłem w stronę brata. Kurwa ten to se umie znaleźć. Alice Mary Brandon...No, no...ale nie jest wcale taka zła. Zjechałem ja wzrokiem z góry na dół. Nie mój typ,ale by się nadała. Kurwa o czym ja myślę?!?!?!?!?! Fakt numer jeden to dziewczyna mojego brata. Fakt numer dwa słyszałem jej jęki-co nie jest akurat takie złe. Fakt numer trzy-to mój wróg,bo ona przecież każdy mój ruch przekaże głupiej suce Swan. Wkopałem się kurwa....No czyli,kurwa jak zwykle. Mój brachol to na prawdę umie mnie wkopać. Siedzę teraz po uszy w tym gównie!!! NO KURWA JEBANA PIERDOLONA MAĆ!!! Głupia Swan...Doszedłem do brata i uśmiechnąłem się najładniejszym ze swoich uśmiechów,nie dając po sobie poznać,że znam jęczącą-przyszłą-panią-Cullen. Przywitaliśmy się z bratem uściskiem dłoni. Przyszła czas i na nią.
-Edwardzie, poznaj proszę Alice. Alice to jest Edward.
-Bardzo mi miło. -Ukłoniłem się lekko i pocałowałem jej rękę. Trzeba się podlizać wrogowi,no nie??? Zachichotała,ale nie ze zdenerwowania tylko z zadowolenia.
-A więc to jest ten sławny Edward Cullen... Miło mi cie poznać Edwardzie i mam nadzieję,że spróbujemy się zaprzyjaźnić.-Uśmiechnęła sie ciepło. Mimo,że była z obozu wroga troszeczkę ją polubiłem. Postanowiłem,że na razie nie powiem bratu kim ona jest. Zostawię to tej chochlicy,niech się spowiada przed moim braciszkiem. Spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem,aby po chwili się uśmiechnąć.
-Fajny z ciebie facet,widzę po samym stylu ubierania się. -Oj,to mile połechtało moją dumę. Zaczynałem ja lubić coraz bardziej. - Jasperku,masz bardzo fajnego brata. -Prawie nie wybuchnąłem śmiechem. Jasperku? Hahahahaha. Zacząłem się śmiać w myślach i miałem lekki problem z zachowaniem poker face'a. Ale w końcu nikt się nie dowiedział,ze to przezwisko mnie śmieszy. Najgorsze było jednak to,że gdy usiedliśmy i rozpoczęła się rozmowa jęcząca-przyszła-pani-Cullen tudzież Alice okazała się całkiem w porządku. Potrafiła gadać i gadać na jeden temat,nawet na piłce nożnej i na baseball'u się znała! I niestety szczerze musiałem przyznać,że mimo iż jest z obozu wroga jest całkiem spoko babką. Po około dwóch godzinach pożegnałem brata oraz jego dziewczynę i pojechałem do domu. Musiałem wszystko przemyśleć. Nie mogę dać popalić tej Brandonównie,bo po pierwsze brat się na mnie pogniewa,a ona jest strasznie spoko. Zatrzymałem się na czerwonym świetle. Może ta Swan też nie z wyboru pisze o mnie? Może to pierdolona redaktor Hale jej każe? Ehhh...z głębokim westchnieniem i burdelem w myślach podjechałem pod dom. Walnąłem się na łóżko i usnąłem w przeciągu dwóch minut...
_____________________________
No cześć Miski moje!
Jak się macie? Mam nadzieję,że szkoła nie dokucza Wam za bardzo moje Kochane?
Bo mnie strasznie,dlatego rozdział dopiero teraz.
Mam nadzieję jednak,że się podoba.
Czekam na twórczość naszej kochanej Bells...
A ja Was żegnam
I gorąco całuję :*
Buźka i do następnego razu
Misia
Lubię to! Lubię to! Lubię to i chcę więcej!! :P Ciekawe jak się rozwinie sytuacja....
OdpowiedzUsuńOhoh, ciekawe co wymyśli. ^^
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! ;3
Ty, ale mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że Cullen zgotuje piekło Alice, a tu taka niespodzianka!! Polubił ją :D
OdpowiedzUsuńTego, Bells, się nie spodziewała -,-
Hahahah, i pomyślał, ze Bells może pisze o nim tak bo jej każą. Cullen, zachwyciłeś mnie chłopie swoją błyskotliwością!!
Nie no, nie dość, ze ma zajebiste oczy to jeszcze nie okazał się skończonym dupkiem. Ehh,,,muszę coś wykombinować. Tylko co skoro Eddie okazał się mieć także ludzkie odruchy?!?!
Ejj, ale jego 'bruuum i 'iiii' w aucie mnie rozbroiło, a jego EGO jest do kosmosu. Ja chatka z ryżu. Jedi? Skoro Edward jest Jedi to ja z Bells zrobię Ninja. I już, hahah.
Dobra, ależ się rozpisałam!! Lecę tworzyć NN ...
Buziaczki <3
Twoja Bells ;*;*;*;*;*;*
Cudo!! Już się nie mogę doczekać nn !!
OdpowiedzUsuńCałuje ;*
Beata
rozdział zajebisty
OdpowiedzUsuńczekam na nn
Życz weny
pozdrawiam
Rose:-)
Rozdział bardzo super fajny. :)
OdpowiedzUsuńEdward i te jego ego. ;p Już nie mogę się doczekać nn. Pozdrawiam. :*