niedziela, 28 października 2012

Rozdział 11 "Ups? Taka praca..."

Obudziłam się z mojego bardzo, bardzo, bardzo fajnego snu. Śnił mi się Edward...O, kurwa, stop! W takim razie ten sen wcale nie był fajny! Dobra, może treści w nim zawarte były okej, ale ryj Cullena nie. Wczoraj tak mnie kurwa wkurwił, że jak o tym pomyślę to wysiadam z siebie. I ja wcale nie nadużywam słowa kurwa! To wy tak myślicie nie ja! Ohh, wczoraj gdy już opanowałam moją chcicę na Edwarda naskoczyłam na niego jak lwica. A co?! Zasłużył sobie! No bo najpierw się do mnie burzy, że piszę o nim głupoty, a nie wszystko z tego to głupoty! Oglądam się za laskami? Ogląda! Nie umie jeździć autem? Nie umie! Jest skończonym, zakochanym w sobie dupkiem? Jest nim! Więc o co mu się rozchodzi? Większość tych rzeczy napisanych w brukowcu to prawda! Ahh, że jego brat jest taki fajny!
Jeszcze wczoraj rano tak sobie pomyślałam, że Edward być może tylko pozuje na takiego cwaniaczka, ale jak widać myliłam się. Nie jest ani trochę podobny do Jaspera!!! Nah, to nie on, on jest frajerem z ładną twarzyczką i seksownym ciałem. I tylko tyle! Pff, jest okropny, no ja nie wiem jak to możliwe aby człowiek był tak w sobie zakochany? Pierdolony narcyz! A właśnie, że będę o nim pisać takie rzeczy. Tylko tym razem nie dla Rosalie Hale, ale dla siebie. Szczerze nienawidzę Edwarda Cullena.
Mruknęłam na samą myśl o tym durniu. Zerknęłam na zegarek. Była 6.00 rano. Czas wstawać. Dziś poniedziałek, praca. Sturlałam się z łóżka, włożyłam moje stópki w ciepłe kapcie, które dostałam od Alice jak byłam chora. Ruszyłam marnym krokiem do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Po umyciu się wysuszyłam włosy i przebrałam się w ten strój. Biała bokserka i obcisłe, czarne spodnie. Zarzuciłam na wierzch jasną katankę, ubrałam białe tenisówki. Miałam ze sobą tez szal, ponieważ na dworze wiał lekki wiatr. Do brązowej torby wrzuciłam portfel, telefon i najpotrzebniejsze rzeczy. Moją lustrzankę zostawiłam w swoim biurze.
Poszłam do kuchni. Zjadłam małe co nieco. Czyli płatki z mlekiem. Wyszłam, ale było jeszcze za wcześnie na jazdę do pracy. Zamknęłam swój dom i zapukałam do Alice. Otworzyła mi w miarę szybko jak na nią o tej porze. Stała przed drzwiami w swoim czerwonym szlafroku i kubkiem kawy w ręku.
-Cześć, śpiochu - cmoknęłam ją w policzek, uśmiechnęła się niemrawo. Oj, zaspana Ally - Jesteś sama?
-A taa, Jasper jest u siebie. Wchodź - uchyliła drzwi, weszłam - Chcesz kawę?
-Chętnie. Słuchaj, Alice, spotkałam wczoraj Cullena i...- opowiedziałam jej wszystko. All co chwila mruczała niezadowolona czy zadziwiona.
-Bells, słonko, słuchaj...-zaczęła - Dziwię się, ponieważ Edward przy mnie wydawał się całkiem spoko. Fakt, ten wypadek to jego wina i nie mam zamiaru go bronić. Kobieca solidarność - powiedziała stanowczo- Chociaż to nie zmieni faktu, że troszeczkę go polubiłam, ale ty nie musisz.
-Tsa - upiłam łyka kawy - Pycha - zamruczałam, kawa Alice to najlepsza rzecz pod słońcem.
-Oj, Bells, Bells - poklepała mnie po plecach - Muszę znaleźć ci chłopaka bo to ci idzie na opak - zakrztusiłam się.
-A może ja go nie szukam? - wybuchłam, ale po chwili się opanowałam - Nie potrzebny mi facet. Najpierw jest cudownie i w ogóle, ale potem zaczynają się problemy i wszystko się jebie.
-Nie zawsze - wtrąciła się Ali, nie zawsze...Ehh, zakochana istotka. Spojrzałam na zegarek, dopiłam swoją kawę, wstałam i przytuliłam Alice.
-Dziękuję, kochana za pyszną kawkę, ale teraz muszę jechać do pracy - powiedziałam pośpiesznie, stałam już koło drzwi. Założyłam sobie luźno szal na szyję i wzięłam torbę - Pa, Ally - pomachałam jej, a ona mi odmachała. Zbiegłam na dół, wyszłam z klatki i pobiegłam na parking. Wsiadłam do mojego cudeńka i podjechałam pod wieżowiec, w którym znajduje się redakcja, w której pracuję.Weszłam tam w dobrym nastroju. Dziś po raz kolejny chcę oczernić Cullena, ponieważ....tak chcę?
Ejj, wiem to wredne nastawienie. Ale nie licząc pociągu seksualnego do tego dupka to z chęcią bym go udusiła i rozszarpała na kawałeczki. Jaka ja jestem milusia...
Weszłam z podniesioną głową do redakcji. Każdy się ze mną przywitał. Grzecznie "Dzień Dobry" jak co dzień już mnie wkurwiało. Stanęłam. Czułam na sobie przestraszone spojrzenia. Czemu przestraszone? To jest tak, że jestem w najlepszych, koleżeńskich stosunkach z Rosalie. Ona mnie lubi, ja ją w sumie też. Nie ma się o co do niej przyczepić. Praca jest okej, zarobki również. I łączy nas nienawiść do Edwarda Cullena. Przyjaciółki na zawsze, nie?! Przynajmniej inni pracownicy "LA Style" tak sądzą. Rosalie jeszcze nie było, a ja stałam przed innymi pracownikami.
-Ej, słuchajcie ludzie. Ja nie jestem Rosalie. I żadnych więcej "Dzień Dobry", tylko "Cześć Bella" - powiedziałam wesoło. Inni popatrzyli na mnie z uśmiechem...Szczególnie taki facet, taki misiowaty, jak szłam zawsze miał uśmiech na ustach, ale na Rosalie to patrzył się bardzo...hmm...intensywnie.
-No, cześć Bella! - wykrzyknął ten miś - Jestem Emmett, a ja wiedziałem, że ty to fajna, wyluzowana babka, tylko tak poważnie wyglądasz!! - podszedł do mnie i uściskał - Witaj w rodzinie! To tak...To jest Angela, Lexi, Jennifer, Selena, Tom, Brandon...- i wymieniał tok po kolei wszystkich.
-dobra, już wszystkich mniej więcej pamiętam. Muszę iść do siebie. Mam Cullena na celowniku - powiedziałam takim tonem jakbym miała go zjeść - No co? Gościu wjechał mi w moje auto! Bo sobie esemeska pisał!
-No co ty pieprzysz? - wykrzyknął Brandon - A ja my myślałem, że to kolejny wymysł naszej szefowej.
-To akurat prawda - wysyczałam, nie daruję mu tego auta do końca życia, chyba. Pomachałam im i weszłam do swojego biura.Wrzuciłam do torby lustrzankę, która leżała w szufladzie biurka. Odpaliłam mojego biurowego laptopa. Na portalach internetowych były jakieś błahe, nowe informacje o Edwardzie Cullenie. Gdzie był rano, co robił, parę nic nie znaczących fotek. Ani jeden materiał mnie nie zainteresował. Nagle do gabinetu wparował Emmett z bananem na twarzy.
-A więc, Bello - zaczął, zaśmiałam się
-Co masz?
-Telefon od Rosalie...Kazała ci przekazać, że Edward spotkał się z bratem w kawiarence "Food&Wine"- no tak to chyba ich ulubiona kafejka, zresztą moja i Alice też. Wstałam i ponownie się ubrałam, wzięłam torbę, w której znajdował się mój aparacik.
-Dzięki Emmett za cenną wiadomość, ale teraz lwica jedzie na polowanie - powiedziałam to zacierając ręce. Jak jakiś czarny charakter z bajek czy filmów. Emm zaczął się ze mnie śmiać.
-Teeej, Bellisima, słuchaj bo z całą ekipą ludzi pracujących w "LA Style", oprócz Roslaie, bo ona nie chce brać w tym udziału organizujemy małą imprezkę jutro wieczorem w klubie "Twilight", zawsze tam to urządzamy, wpadniesz? Nie będziemy tylko my, bo wiadomo nie ma kasy aby zarezerwować cały lokal. Ale za to można potańczyć z piękną nieznajomą - rozmarzył się misiek
-Wieczorem, czyli o której? - dopytałam zanim wpadł w krainę marzeń i rozkoszy
-A no 20.00...Laska przybądź do nas...-zrobił minkę kota ze shreka
-Będę - powiedziałam przytulając go na pożegnanie i wyszłam.
Moim autkiem podjechałam pod klub, w którym był Cullen z Cullenem. Jeszcze jakiejś Cullenówny brakuje! Oh, mój boże. Alice? Alice Cullen? Ej, w sumie pasuje, ale wtedy moja Brandon będzie ...ble...spokrewniona z Edwardem dupkiem Cullenem. Uf, a on mnie pozna na weselu Alice i Jazza. Wyzwie od tej suki, która wypisuje o mnie takie 'głupoty' i zniszczymy im wesele!!
Ty, Swan, ocipiałaś? Jeszcze się jej nie oświadczył. Weź się bierz za pracę, bo ci odwala!
Zastanawiałam się czy wyjść z auta. Edward już wiedział jak wyglądam mógłby znów zacząć kłótnię, a Jasper mnie przytulić na przywitanie. Wtedy byłoby o ciupkę dziwacznie. Edwarda najpierw bym zgwałciła, a potem zabiła. Jaspera bym przywitała i z nim normalnie pogadała. Kurwa, i co teraz zrobić? Zza szyby nic nie zrobię! Oh, no co ty nie powiesz inteligentny głosiku w mojej głowie?! Wyszłam niepewnie z auta. Założyłam okulary, a szalik przewiązałam sobie tak, że miałam go na włosach. Alla kapelusz sobie z niego zrobiłam. Geniusz, Swan.
Weszłam do kawiarenki. Zamówiłam ciastko i cappuccino. Usiadłam w kącie, nie ściągnęłam okularów. Na Edwarda nic nie zebrałam. Gadał normalnie z bratem, o to nie mogę go posądzić. W końcu Cullen wyszedł. Jasper nie...Czeka na kogoś?
Moje przypuszczenia okazały się błędne. Jazz ruszył w moją stronę.
-Pani Isabella Swan, w pracy? - usiadł koło mnie z uśmiechem, ściągnęłam okulary.
-No i zajebiście...-mruknęłam sarkastycznie
-Lubisz oczerniać mojego brata, co? - zaśmiał się
-Ups? Taka praca...-powiedziałam niewinnie - Jasper, słuchaj, lubię cię, kolego. Ty mnie pewnie teraz nie. Ale...twój braciszek nadepnął mi na odcisk, kumasz? Rozbił mi auto, kochałam moje czerwone porshe, przez niego teraz jest niebieskie! Kto esemesuje za kierownicą? Na początku źle się czułam wypisując o nim takie bzdury, a potem poznałam ciebie i pomyślałam, że Edward może nie jest taki zły. Jednak ostatnio mnie powyzywał gdy sobie spokojnie biegałam!
-Rozumiem, że Edward nie jest święty, ale gdy go poznasz i na niego nie najeżdżasz tak jak ty jest inny, bardziej sympatyczny - powiedział
-Taa, Alice go polubiła. Mówi, że da się z nim pogadać i w ogóle. Ale ja nawet jakbym chciała, a nie chcę...To nie mogę przestać, Jazz. "LA Style"! Wszyscy biją się o pracę tam, a ja ją dostałam. Nie mam zielonego pojęcia czemu Rosalie Hale jest tak cięta na Edwarda, ale nie wyrzeknę się tej posady. Każe mi go oczerniać i muszę to robić...Wiesz, trzeba za coś się utrzymywać..-po co ja mu to tłumaczyłam.
-Niewiarygodne...Taka babka, je z upitymi, na kacu śniadanie z samego rano bo o 6.00 jej wparowali na chatę. A ty taka groźna - zaczął się śmiać - Spoko, Bella, rozumiem praca, ale..hmm..nie da się jakoś przekręcić tej Hale? Zresztą ty też Edwarda nie lubisz. Współczuję twojemu porshakowi, tak na marginesie.
-Dzięki, ma się dobrze, ale jest niebieski - powiedziałam smutno, ale zaraz się uśmiechnęłam - Żałuję, Jazz, że twój brat nie jest tak fajnym facetem jak ty. Może wtedy dałabym mu spokój...-wstałam, przytuliłam go na pożegnanie i wyszłam z kawiarni. Moje łowy się jeszcze nie skończyły...

Na następny dzień wstałam wczesnym rankiem. Poszłam do kiosku i kupiłam najnowsze wydanie "LA Style". Na okładce był Edward Cullen, który przytulał swoją fankę, a jego dłoń była na jej pupie. Mrrr. I kto zrobił to zdjęcie? Ja!Nie było żadnego reportażu w tym numerze. Tylko zdjęcie i krótkie podpisy. Typu :
"Edward Cullen - nasz grzeczny, miły i dobrze wychowany..." i jego zdjęcie z 'fanką'. Zdjęcie z dwoma kieliszkami wódki  w rękach i "Wzór dla naszych dzieci i narodu...". Z tym narodem to przesadziłam, ale co tam! Zasłużył sobie.
No i jeszcze gadałam z Alice. Śmiała się z mojej rozmowy z Jasperem. Dowiedziałam się, że on wcale nie jest dla mnie zły...No i dobrze! Po co zrażać do siebie przyszłego męża Alice? Bez sensu, nie?! Hah, a więc, dziś do pracy, ale tylko papierkowa robota. A potem impreza z ekipą z gazety....
Czuję, że będzie fajnie....

_______________________________________________


Hah, witam, kochane!
Rozdział jest w miarę długi! Juppi!
Udało mi się ;3;3;3;3;3
Mam nadzieję, że was nim nie przynudzałam...
Dziękuję, że z nami jesteście, ale przede wszystkim dziękuję mojej współautorce
Alice jesteś wielka <3
Bardzo się cieszę, że założyliśmy tego bloga. W sumie to była nasza pierwsza rozmowa na GG.
"Myślałam aby założyć z kimś bloga", a ty "Byłabym chętna"
I tak oto to już 11 rozdział love-is-magic !!!

Pozdrawiam Was !

Wasza Bells Cullen-Swan



8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, oby tak dalej ^^.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko.Do akcji wkracza Emmet,Ciekawi mnie jak zeswatacie go z Rose jeśli wogóle.Alice szuka męża dla Bells :)A Bella znowu w akcji i nowe oczernienia na Edzia.Niemogę doczekać sie NN.

    OdpowiedzUsuń
  3. jest superrrr :) następna nn także zapowiada się ciekawie :) pozdrawiam Alexi

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Kochana,przecież nie masz mi za co dziękować. Bardzo miło i przyjemnie prowadzi mi sie z Tobą tego bloga. No masz rację...tak to sie zaczęło :D
    A teraz na temat rozdzialiku...
    Rozmowa z Jazz'em zajebista :D Cieszę sie że nie gniewa się na Bells. Mam nadzieję,że zostaną przyjaciółmi. Jak mogłaś?? Mnie?? Z jakąś laską??? No wiesz co... *foch* Nie no żartuję. Oj coś mi sie widzi że Emmecik sie zakochał w pani Hale...Mam nadzieję,że będą parą. No i cieszę się że Bells ma nowych przyjaciół. Ale nie myśl że odpuszczę!!! Zjadę Bells w następnej nocie *hue,hue,hue*. Pozałujessss ze ze mną zadarłasssssss.
    Całuję Cię Kochana i mocno ściskam :*:*:*:*
    Misia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjedziesz mnie?! Phi, musisz wiedzieć, że jestem mściwą istotką dla takich przystojnych skurwysynów!!
      Już ty dobrze wiesz co o takich myślę ;D
      p
      Pozałujemmmm ze z tobą zadarłaaammm ;d
      A ty posałujesss ze jessstem Swan <3
      Twoja Bells

      ps. oczy Edwarda ;*;* i włosy i wszystko inne ;3

      Usuń
    2. Oj pozalujessss,pozałujessss....jussss sie zabieram za pisssssanie i nie myśl ze ci odpuszcę :D

      Usuń
  5. Mmm. Ta rozmowa Jaspera z Bellą zajebista. :) I te jej przemyślenia. ;p Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bosko! Zgadzam się z Vika! Rozmowa była wyjebana w kosmos! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziałku:)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń