czwartek, 11 października 2012

Rozdział 6- " Wojna będzie krwawa"

Co to ma być kurwa?!?!?!?! Właśnie wściekałem się nad kolejnym wydaniem "LA style". No zajebie,po prostu zajebię!!!!Co za pizda z tej Swan!!!!I skąd niby ona ma te zdjęcia?!?!?! Normalnie chyba mnie tutaj coś zaraz rozjebie. Przecież,ta głupia kwoka,która we mnie wjechała nie mogła być...Zaraz,zaraz...To mogła być ta cholerna suka Swan. Muszę to sprawdzić. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer. Po chwili w słuchawce usłyszałem ciężki bas.
-Morgan,słucham?
-Cześć.-Zbiłem faceta z tropu. O kurwa! Stary kolega mnie nie pamięta.
-Kto mówi?
-Edward Cullen,twój przyjaciel z liceum.-Chyba go olśniło.
-Cześć Eddie! Dawno się nie słyszeliśmy. Co tam u ciebie?-Najwidoczniej cieszył się,że się odezwałem po sześciu latach nieobecności. 
-A w porządku. Słuchaj dzwonię,bo mam pewną sprawę.
-Wal śmiało.
-Prowadzisz biuro detektywistyczne,prawda?
-No tak,od kilku lat,po ojcu odziedziczyłem.
-Słuchaj jest ktoś kogo musisz sprawdzić.-Zainteresował się,bo słyszałem,że wyciąga kartkę.
-Słucham cię.
-Nazywa się Isabella Swan. Jeździ czerwonym porsche i podejrzewam,że pisze dla "LA style" chcę żebyś dowiedział się o niej wszystkiego. Skąd pochodzi,z kim się przyjaźni w jakich kręgach się obraca.-Notował coś sumiennie.
-Podejrzewasz tak?
-Tak,nie wiem tego na 100%. Jest mi to potrzebne.
-Jasne,nie ma sprawy.
-Na kiedy będzie robota?
-Eddie jak dla ciebie to na dzisiaj. Daj mi parę godzin,a przed obiadem będziesz miał raport.-Spojrzałem na zegarek. 9:33. No to zobaczymy.
-Dobra podam ci adres podjedziesz do mnie pod dom.
-Jasne,słucham.
-6 th avenue,island road, 24a.
-Dzięki. Będę około 12 może o 13,zobaczymy jak się wyrobię.
-No to do zobaczenia.
-Do zobaczenia Ed.
Nigdy nie lubiłem mojego przydomku z liceum-Eddie. Takie cipowate. Byłem pośmiewiskiem,chociaż wszystkie laski na mnie leciały byłem jak to się mówi kozłem ofiarnym.

*RETROSPEKCJA*
Szesnastoletni chłopak przemierza szkolny korytarz.
Jest niepewny,idzie jakby bał się postawić następnego kroku.
Ma nadzieję,że jego "koledzy" nie dopadną go przed końcem korytarza.
Jego nadzieje jednak są płonne.
Gdy jest już prawie u celu zza rogu wyłania się trzech postawnych kolesi.
Wszyscy ze starszych klas.
Ich rechot roznosi się echem po hallu szkoły.
-Kogo my tutaj mamy?-Pyta sarkastycznie wysoki brunet podchodząc do chłopaka.
-To nasz mały Eddie.-Odpowiada mu trochę niższy szatyn.
-Ile to minęło już od naszego ostatniego spotkania?-Pyta ten trzeci,rudzielec.
Chłopak zatrzymuje się i już wie,że czekają go kłopoty.
-Jakieś dwa dni,prawda?-Brunet schylił się na wysokość oczu chłopaka.
-Taakkk.-Wyjąkuje po chwili miedzianowłosy.
-No wiec co dzisiaj?-Pyta blondyn i obleśnie rechocze.
-Spłuczka czy lanie?-Rudzielec śmieje się i popycha lekko chłopaka.
-No co jest Eddie? Mowę ci odjęło?-Szatyn uśmiecha się i chwyta ramię młodszego "kolegi".
Po dłuższej chwili ciszy wszyscy trzej śmieją się głośno.
-Aha czyli wybieramy za ciebie,tak?-Blondyn wydaje się świetnie bawić.
Miedzianowłosy nie odzywa się. Wie że i tak go to nie ominie.
-No to skoro dwa dni temu była spłuczka to dzisiaj....analogowo należy się lanie...
Wszyscy trzej śmieją się głośno.
Szatyn podnosi rękę,gdy nagle zza rogu wyłania się brat chłopaka.
Jest już w ostatniej klasie,wszyscy czują przed nim respekt.
Szczególnie szkolne łobuzy.
-Nie macie innych rozrywek?!-Ostry baryton przecina szkolny hall jak brzytwa.
Trzej dręczyciele odsuwają się od miedzianowłosego.
-Nic nie zrobiliśmy...
-Ale chcieliście. Mam powiedzieć to trenerowi? Chyba,ze jeszcze lepiej,chcecie mieć do czynienia ze mną? Hmmm???
Szatyn,blondyn i brunet energicznie pokręcili głowami na "nie".
Wiedzieli że jeżeli ktoś się dowie to koniec z ich karierą sportową.
-To spadać stąd! Ale to już!!!
Największe szkolne łobuzy oddaliły się szybkim krokiem i po chwili wyszły ze szkoły.
Brat chłopaka podszedł do niego.
-Edwardzie,wszystko okey?
Chłopak ledwo powstrzymuje łzy,ale nie przyzna się przed starszym o trzy lata bratem,że coś takiego robi na nim wrażenie.
Zaciska w pięść tą rękę,której brat nie widzi i odwraca głowę w jego stronę.
-Tak,dzięki. Nic mi nie będzie.
Uśmiecha się sztucznie do starszego brata.
Brat patrzy na niego z troską. Wie,że nie jest tak jak mówi,ale nie chce pogłębiać wstydu swojego młodszego brata.
-Dobra. Oni w tym roku idą z tej szkoły. Nie będą cię już zaczepiać.
Brat podchodzi do miedzianowłosego i rozczochruje mu rudą czuprynę.
-Nie daj się młody. Życie jest nie fair.
Brat patrzy mu w ozy i kiwa głową na "tak".
Po chwili razem wychodzą ze szkoły przez hall.
*KONIEC RETROSPEKCJI*

Od tamtego momentu poprzysiągłem sobie,że Jasper już nigdy,ale to prze nigdy nie będzie musiał interweniować w mojej sprawie. Że już nigdy nie dam się nikomu poniżać. A ta pierdolona suka Swan robi ze mnie zboczeńca i alkoholika. Jak chodziliśmy razem do szkoły był moim stróżem. Chronił mnie przed wszystkim. Wyzwiskami,złymi ocenami,a nawet przed biciem. Byliśmy prawdziwymi braćmi,nadal nimi jesteśmy,ale wtedy był mi potrzebny jak nigdy. A ja byłem potrzebny jemu. Ale dosyć kurwa tych sentymentów,bo się kurwa zaraz rozpłaczę. Głupie suki z "LA style". Co ja im takiego kurwa zrobiłem,że mnie tak nienawidzą? Wstałem poszedłem do kuchni i zrobiłem se kawę. Załączyłem w telewizorze jakiś film z własnym udziałem i do 12.30 siedziałem tak nic nie robiąc. W końcu dzwonek do drzwi zadzwonił. Wystrzeliłem jak z procy do drzwi i zamaszyście otworzyłem. Razem z Deanem przywitaliśmy się jak na kolegów z liceum przystało. Zaprosiłem go do środka. Chwilę powspominaliśmy stare czasy. Ale z nas nie baby, żeby pierdolić o tym samym na okrągło więc po dziesięciu minutach mój kumpel przeszedł do rzeczy.
-Słuchaj Ed,mam tutaj wszystko o co prosiłeś.-Podał mi szarą teczkę.Spojrzałem pytająco na kumpla.
-Zdjęcia.-Wyjaśnił. Pokiwałem głową na znak,że ogarniam.
-I co jeszcze?-Gość rozsiadł się wygodniej na mojej kanapie z białej skóry.
-Ponad to co jest tam w środku - Tutaj wskazał teczkę. - Mam jeszcze parę informacji,które na pewno cie interesują.
-Na pewno.-Potwierdziłem i również oparłem się wygodnie.
-Więc tak. Ta twoja Isabella Swan przyjechała do LA trzy miesiące temu. Mieszka w małym bloku,czteropiętrowym ale wypasionym. Jeździ czerwonym porsche,tak jak mówiłeś. Rzeczywiście pracuje w "LA style" i pisze dla redaktorki Rosalie Hale. Przeprowadziła się razem z najlepszą przyjaciółką, Alice Mary Brandon. - Uniosłem brwi do góry. Nie wiedziałem,że takie suki mają przyjaciółki. - Ta z kolei jest menadżerem w jednej z najlepszych firm w całych Stanach. Oby dwie przeprowadziły się z Forks,jakieś zadupie na północnym zachodzie Stanów. Swan ma 23 lata,a jej koleżaneczka 26.
-Dzięki,świetna robota.-Uśmiechnął się.
-To nie wszystko.
-Nie? Dawaj,co jeszcze?
-Otóż ta cała Swan to niezła i twarda sztuka. W młodości zadawała się ze złym towarzystwem jakieś półtora roku,ale potem wszystko ucichło i już więcej nie wróciła do złych postępków. O kręgach towarzyskich nic ci nie powiem,bo ma tylko tą swoją menadżer tutaj.-Wstaliśmy.
-Dzięki wielkie.
-E tam. Nie ma sprawy Ed. Nie ma o czym mówić.-Doszliśmy do drzwi.
-Słuchaj...ile płacę?-Zaczął się śmiać.
-Dla starego kumpla,pierwszy raz za darmoszkę.
-Dzięki stary.-Poklepaliśmy się po plecach i mój gość odjechał. Z prędkością światła dopadłem szarej teczki i ją otworzyłem. Przejrzałem zdjęcia. A wiec to jest ta jej koleżaneczka...całkiem,całkiem. Obydwie są ładne...Musze ogarnąć!!!! To są wrogowie!!!! Wziąłem teczkę i schowałem do najgłębszej szuflady w moim pokoju. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do parku. Dawno tam nie byłem. Usiadłem sobie na ławce i z nudów zacząłem bawić się telefonem. Nie miałam nic innego do roboty,więc po kilku minutach takiego siedzenia wróciłem do auta. A tam...znowu zacząłem bawić się telefonem! Tak!!! Angry birds!!!!Kocham tą grę. Ale że mój fon wariuje to zamiast załączyć mi zaczepistą grę wybrał numer do mojego brata. Popukałem kilka razy w ekran. I chuj nie działa! I się w dodatku zacięło,ale numer został wybrany. Wiedziałem,że prędzej czy później brat odbierze,a że miał ograniczoną ilość czasu na odebranie telefonu to zazwyczaj bardzo szybko odzywał się w słuchawce. Chodzi tutaj mniej więcej o to,że po trzech czy czterech sygnałach telefon sam mu się odbiera. Czekałem. Pierwszy sygnał...drugi...trzeci....o kurwa no i co? Czemu nie odbiera?!?!?!? Nagle coś usłyszałem...no nie weź serio? Telefon odebrał się sam? Chyba nie powinienem być zaskoczony...z zamyśleń nad telefonem brata wyrwał mnie jakiś jęk. What the fuck? Przecież nic mi się nie dzieje....nawet nie mam otwartego okna!!! I znowu...no nie to już przegięcie...Kto mnie wkręca!?!?!?!?!?!?!?!?!? .Spojrzałem na telefon...O KURWA!!!! Cholerstwo się zacięło....wyłącz się!!!! Jebany telefon. Kolejny kobiecy jęk. Nieeeeeee!!!!!!!!! No wyłącz się!!!! KURWA MAĆ!!!! Nagle przeciągły krzyk i cisza...O nie!!!!! Właśnie moja psychika się załamała!!!! Telefon się wyłączył. Spojrzałem krytycznie na urządzenie. Teraz to se możesz!!! O ja pierdole!!! Odpaliłem silnik i ruszyłem do domu. Przez całą drogę myślałem tylko o tym,żeby jak najszybciej zapomnieć,że słyszałem krzyk rozkoszy kochanki brata.


________________________________

Cześć Wam!
Rozdział miał być we wtorek jest czwartek.
W każdym razie to nie tak źle.
Mam nadzieję,że się podobało.
No i czekamy na to co nam wymyśli Bells.
Czekamy kochanie!
A ja się z Wami żegnam.
Całuję :*
Misia

3 komentarze:

  1. o maj gad to poprostu boskie
    czekam niecierpliwie na nn
    Życze weny
    Rose:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeh, no serio, znasz już całą moją przeszłość? Ejj, no weź w młodych latach trochę poszalałam...;D
    Ty serio? Słyszałaś jęki Alice? Łooo, kurwa, ale chochlik bedzie mi paplał o tym Jasperku.
    A ten tego, Cullen debil wszystko już o mnie wie? A gówno prawda...Hehh. wydaję się suką, ale taka nie jestem...

    nie no, rozdziałek bombowy, nie am co. Świetny pomysł i jak sie okazuje Edward nie zawsze był takim skurwielem. Koledzy dali mu popalić...

    Dobra, lecę pisać NN.

    Twoja Bells....

    OdpowiedzUsuń