czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 23 "Jest słodki..."

Kochaliśmy się bardzo długo. Zaliczyliśmy różne pozycje, w różnych miejscach. Było wręcz cudownie i tak będzie przez najbliższy okres. Co do seksu najbardziej z tego dna zapamiętam ten na podłodze, w której pływają ryby. Niegrzecznie mówiąc ujeżdżałam Edwarda i rozkoszowałam się jego jękami. Sprawiłam, że zajebiście głośno jęczał! No ale, w pewnym momencie pochyliłam się aby go pocałować. No, a tam kurwa co? Jakaś wielka, straszna ryba. Taka w chuj duża. To pisnęłam przerażona i podskoczyłam na nim tak mocno, że to było wspaniałe, ale i bolesne. Edward zaczął się ze mnie śmiać, a ja cóż stwierdziłam, że jak skończymy się kochać to się na niego obrażę. Teraz właśnie nadszedł ten czas. Siedziałam na kanapie i podziwiałam ryby pod podłogą, a Edward siedział na fotelu. Spojrzałam na niego spod byka i mruknęłam zdegustowana. Stłumił śmiech i przewrócił oczami. Wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam do ryb. Znudziło mi się po jakiś pięciu minutach.
-Dobra już...-uśmiechnęłam się od niego, spojrzał na mnie zdziwiony.
-Wow, tak bez awantur, wypadków samochodowych, plotek w gazecie, że lecę na małoletnie fanki...-podszedł do mnie z szelmowskim uśmieszkiem. Tym razem to ja przewróciłam oczami. Tak nasze kłótnie były ostrzejsze, ale wtedy on był skurwysynem, a nie moim najseksowniejszym i najukochańszym skurwysynem. Wtedy nie byłam w nim ślepo i bez wzajemnie zakochana. Teraz jestem. Wyciągnęłam w jego stronę ramiona. Usiadł koło mnie i pocałował. Zachichotałam.
-Napaleniec - skwitowałam - Ej! To, że lecisz na nieletnie fanki nie było plotką. Serio zawsze perfidnie patrzyłeś się na ich dupy.
-Może i tak, nie mówię nie...ale - przerwał i mnie cmoknął w nos -...ale wtedy jeszcze nie znałem ciebie - palnęłam go lekko w pierś. Cwaniaczek się znalazł. Będzie mnie tu kokietował. Nie ma, nie ze mną takie numery.
-Dobra, panie Cullen - dźgnęłam go w brzuch - Chcę popływać...-Edward pokiwał głową i wstał. Wziął małą sportową torbę i wrzucił do niej koc, dwa ręczniki i krem przeciwsłoneczny.
-Edward...-mruknęłam - A ja mam jakiś strój?
-Alice cię spakowała...-uśmiechnął się do mnie. No tak, mogłam się domyśleć. Odwzajemniłam uśmiech i wzięłam swoją torbę. Poszłam z nią do łazienki. Nie wierzchu leżał strój kąpielowy. Dwuczęściowy, niebieski. Bardzo mi się spodobał. Ubrałam go, a no to założyłam letnią, przewiewną sukienkę w podobnym kolorze i sandały, rzymianki. Zeszłam na dół. Edward już na mnie czekał. stał oparty o framugę drzwi. Miał na sobie jeansowe spodenki przed kolano, koszulę i czarne conversy. Jak zawsze wyglądam smacznie. Mruknęłam jak kotka, stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta. Bez szpilek byłam jakoś niżej niż zazwyczaj. A to dziwne, nie?
Wyszliśmy za rękę na zewnątrz, Edward zamknął nasz domek i ruszyliśmy w stronę plaży. Chłonęłam wszystko co tylko mogłam zobaczyć. Byłam zafascynowana. Wszystko było inne, miało tak intensywne i naturalne kolory. Woda była wręcz błękitna. Ściągnęłam sandały i zatopiłam stopy w gorącym piasku, a potem weszłam do wody. Uśmiechnęłam się jak małe dziecko.Rozejrzałam się. Koło nas nie było tak dużo ludzi. W sumie mało, bardzo mało. Wróciłam do Edwarda, który rozłożył już koc i siedział na nim w spodenkach do kąpania. Ściągnęłam sukienkę i usiadłam mu na kolanach.
-Jest strasznie mało ludzi - powiedziałam
-Tak, no widzisz...Wynająłem tę plażę, znaczy nie tylko ja. To jest tak jakby prywatna plaża dla tych bogatszych ludzi, którzy chcą mieć więcej wolnej przestrzeni - wytłumaczył i obdarzył mnie swoim seksownym uśmieszkiem.
-Jesteś cudowny - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy - Kocham...-ugryzłam się w język - Kocham to co dla mnie robisz - kurwa, prawie mu powiedziałam. Co ja odpierdalam?! Sprzedałam sobie mentalnego liścia. Spojrzałam na Edwarda. Patrzył na mnie dość podejrzliwie.
-Chodź do wody...-powiedziałam szybko, chyba za szybko. Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę.
-Zaraz do ciebie dojdę - powiedział lekko. Kiwnęłam głową, związałam swoje włosy w kitkę i ruszyłam do wody. Pływałam spokojnie i czekałam na Edwarda, a w pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-No co tak długo, przystojniaku? - palnęłam.
-Nie wiedziałem, że na mnie czekasz, śliczna - odpowiedział jakiś męski, nieznany mi głos. Odwróciłam się. Pływał koło mnie jakiś chłopak. Był niebieskookim blondynem. Przystojnym blondynem. Ale nie dorównywał Edwardowi.
-Przepraszam...pomyliłam cię z kimś - wytłumaczyłam
-Oh, jaka szkoda...A miałem nadzieję, że popływamy...-uśmiechnął się do mnie prosząco - Jestem Erick
-Bella...Hmm, w sumie to na kogoś czekam, ale na razie pływam sama, więc możemy pogadać - uśmiechnęłam się do chłopaka.
Pływając z nim dowiedziałam się, że ma 22 lata, czyli jest młodszy ode mnie o rok prawie dwa. Specjalnie mi to nie przeszkadzało. Był miły, dowcipny i przystojny. Erick właśnie opowiadał mi historię swojego życia, zaczęłam się śmiać. Już miałam mu coś odpowiedzieć, ale usłyszałam za sobą czyjeś chrząknięcie. Ups...? Edward....Ja i Erick obróciliśmy się w tym samym momencie. Spojrzałam na chłopaka, szczęka mu opadła. Widocznie poznał Edwarda. No nie, kurwa, nie zna go! Myślisz, że twój Edward to jakiś sławny aktor?!
-Może już się pożegnasz z kolegą, mieliśmy pływać razem - powiedział zimno. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Tak, ale długo cię nie było- Chyba mogę poznawać nowych ludzi, prawda? - kocham go, ale on mnie nie. Nie jestem więc jakoś zobowiązana. Nie przespałam się przecież z Erickiem, tylko z nim rozmawiałam!
-Ale nie z nimi flirtować! - warknął z wściekłością. Zacisnęłam usta aby nie zacząć się na niego drzeć.
-Przepraszam Erick, pewnie jeszcze się tu spotkamy to pogadamy...miło było cię poznać - podpłynęłam do chłopaka i przytuliłam go.
-Jasne, nie ma sprawy, do zobaczenia Bells - uśmiechnął się i popłynął w stronę lądu. Znów spojrzałam na Edwarda. Z jego oczu ciskały gromy. Czy to dla tego, że przytuliłam innego faceta niż on. Nie, nie możliwe.
Ominęłam Edwarda i wyszłam na plażę. Usiadłam na kocu.
-Co to było?! - warknął
-Nic, czekałam na ciebie, nie pojawiłeś się. Zaczęłam rozmawiać z Erickiem, coś w tym dziwnego? - spojrzałam na niego z przymrożonymi oczami.
-Uśmiechałaś się do niego jakby...jakby nie wiem co, ale się uśmiechałaś!- krzyczał
-Edward, czy ty nie przesadzasz? Nie jestem twoją własnością...-wstałam i uniosłam głowę aby spojrzeć mu prosto w oczy. Milczał, widziałam jakiś cień smutku w jego oczach. Miękłam. - Wcale nie musiałeś mnie tu zabierać - szepnęłam i położyłam głowę na jego torsie - Przestań na mnie krzyczeć bo wszystko psujesz. Tylko z nim rozmawiałam, nikt mi ciebie nie zastąpi - Edward wziął mnie na ręce. Pisnęłam zaskoczona.
-Mieliśmy popływać - uśmiechnął się do mnie. Przyjrzałam mu się. Kurwa, ona na prawdę był zazdrosny. Edward wbiegł do wody ze mną na rękach. Zanurzył na na chwilę. Objęłam go nogami w pasie i pocałowałam. Oddał pieszczotę.
-Musimy przestać - wydyszałam - Nie jesteśmy sami - pchnęłam biodrami i napotkałam się na niego. Edward stłumił jęk.
-Tak, pewnie masz rację, ale ja jestem Edward kurwa Cullen i mogę wszystko - uszczypnął mnie w tyłek.
-Edward...-zaczęłam nieśmiało, kurwa nieśmiało - Możemy przyjść tu w nocy?
-Czemu w nocy? - zapytał podejrzliwie
-Bo w nocy nie ma ludzi - zaczerwieniłam się - A ja lubię doświadczać nowych rzeczy...
-Bella - mruknął - Chodzi co o seks w wodzie? - poruszał brwiami.
-Zapomnij, że w ogóle poruszyłam ten temat - szepnęłam i cmoknęłam go w nos - Jestem głodna.

____________________________

No więc oto oddaję w wasze ręce świeży Rozdział 23.
Jest krótki i nie w ząb ni w oko, ale może chociaż minimalnie się wam spodoba.
Mam taką nadzieję ; )
Jak widać Edwardzioch jest zazdrosny, a Bella prawie się wygadała ze swoimi uczuciami ;D
Ach ta Bell ;P
Czekamy na twórczość Alice :)

Wasza Bells Cullen-Swan ;3

środa, 28 listopada 2012

Rozdział 22 - " Niespodzianka!"

To co powiedziała Alice dało mi do myślenia. Zależy jej...cholera jasna! Dlaczego kobiety nie mogą się wyrażać jaśniej??? Czy to takie trudne? No nic nie mam zamiaru się denerwować. Nie na wakacjach. Siedzimy w aucie. Ja i Bells. Czekamy na to, aż pozwolą nam wejść do samolotu. Te trzy dni  spędzone w domu Jaspera minęły nawet sprawnie, w zasadzie dzień spędzaliśmy na samiutkich przyjemnościach. Najpierw śniadanko, tak po 11, potem rozwalaliśmy się oboje na kanapie i przytulając się naśmiewaliśmy się z idiotów, którzy grali w filmach które oglądaliśmy. Potem szybki obiadek, tak gdzieś koło 5 po południu, a potem mój brat przychodził z pracy. Gościliśmy go w jego progach kolacją i fajnym filmem. Ogólnie robiliśmy za lokajów, ale było to raczej zabawne niż męczące. Potem gdzieś koło 20-21 przychodziła Alice i razem z moim bratem znikali gdzieś na górze. Nie chcę wiedzieć co robili...ale wiem co my robiliśmy z Bellą. Oj było zabawnie, było. Ale wracając do rzeczywistości. Siedzimy sobie w autku i czekamy na znak od pilota, żeby wejść na pokład. Bells ma zasłonięte oczy, nie mogłem się powstrzymać i chcę jej zrobić prawdziwą mega niespodziankę. Problem w tym, że ona cały czas mnie prosi żebym jej ją zdjął.
- Ale Edwardzie...ja nic nie widzę.- No nie...wejdźmy już do tego samolotu, błagam, bo ta kobieta mnie tutaj na śmierć zamęczy!
- Bello o to chodzi.
- Ale Edwardzie....- W tym momencie, kiedy miała zacząć wysuwać kolejny chyba tysięczny argument dlaczego mam jej ściągnąć tą opaskę, zadzwonił mój telefon. I dzięki ci Boże!
- Tak słucham? - Pilot przekazał mi, że mogę już podjechać samochodem.
- Yesssssst!- Bells zrobiła głupią minę i nawet nie widząc jej oczu wiedziałem, że jest cholernie zdezorientowana.
- Edwardzie, powiedz mi natychmiast co się dzieje!
- Nie!- Prawie krzyknąłem ze szczęścia i nacisnąłem pedał gazu. Samochód ruszył z prędkością 150 km/h, Bells wcisnęło w fotel, a ja dostałem głupawki. Śmiałem się przez całą drogę do samolotu, nawet nie wiedząc z czego się śmieję. Jak dotarliśmy do samolotu, uspokoiłem się trochę i pomogłem Bells wysiąść.
- Teraz możesz ściągnąć opaskę. - Bella rozwiązała supeł, który trzymał opaskę na oczach i najpierw je zmrużyła, bo był słoneczny dzień, a oczy miała cały czas zamknięte. A jak już ogarnęła gdzie jest to otwarła buzię z wrażenia, a po chwili rzuciła się na mnie. Zaczęła piszczeć i przytulała mnie tak mocno, że prawie dusiła.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!!- Ona w ogóle wie za co mi dziękuje?
- Ale za co?- Teraz się zmieszała. Puściła mnie i stanęła kilka centymetrów dalej.
- Za wszystko. Ogółem. - Ona jest...zawstydzona?  Pani Isabella Swan się wstydzi?!?!?! No nie, nie wytrzymam.
- Bells to nie koniec niespodzianek.- Teraz znowu zrobiła zdezorientowaną minę.
- Zapraszam cię na pokład.- Wskazałem ręką długie schody, prowadzące do mojego prywatnego samolotu. Bells uśmiechnęła się tym swoim kurewsko, seksownym uśmiechem i spojrzała na mnie łakomo. Po chwilowym wstydzie nie było ani śladu.
- Jesteś zajebisty, mój najukochańszy skurwielu. - Roześmiałem się.
- Gdybym nie był zajebisty to byś nawet na mnie nie spojrzała. -  Kiwnęła głową na znak potwierdzenia i z szelmowskim uśmiechem ruszyła po schodach do samolotu. Uśmiechając się sam do siebie ruszyłem zaraz za nią.

***

- Bora- Bora? Przecież to musiało kosztować fortunę. - Bells była bardzo zaskoczona tym gdzie jest. Mile zaskoczona. 
- Bello, jeżeli chodzi o pieniądze...nie grają one zbyt dużej roli. Ważne jest to że odpoczniemy. I ty i ja. Przede wszystkim ty. - Przytuliłem ją do swojego boku, podziwiając cudowny widok błękitnej laguny. Bella westchnęła. 
- Ile możemy tutaj zostać? - Odwróciła twarz w moją stronę i spojrzała na mnie smutno.
- Ile tylko zechcesz, kochanie. - Teraz na jej twarzy odmalowało się niedowierzanie. Gdzieś z boku facet, który nosił bagaże poprosił mnie abyśmy poszli za nim. Obróciłem lekko Bellę, ona zrozumiała i zaczęliśmy spacerkiem iść za lokajem.
- Na prawdę? Zostaniemy tutaj ile tylko chcemy? I tabloidy nas nie znajdą? - Cały czas się o to martwiła.
- Nie nie znajdą nas. Gwarantuję ci to.
- A co z moją nową pracą? Przecież...- Przystanąłem i odwróciłem ją do siebie przodem, schyliłem się i spojrzałem jej w oczy.
- Kochanie, o nic się nie martw. Pracę zaczniesz jak wrócimy. A teraz...- Wziąłem ją na ręce. - ... teraz tylko relaks. I zapominamy o Bożym świecie. - Uśmiechnęła się do mnie słodko i przytuliła. Niosłem ją aż do domku w którym mieliśmy mieszkać przez najbliższe trzy-cztery tygodnie, a nawet dłużej jeżeli Bella by tego zapragnęła. Moja bogini była oczarowana. Chyba ze trzy razy przeszła się po całym domku. W tym czasie zdążyłem wnieść bagaże i zadzwonić do brata, że jesteśmy na miejscu.
- Edwardzie! W podłodze są prawdziwe ryby! - Cieszyła się jak mała dziewczynka, która dostała lizaka od mamy.
- Widzę skarbie. Może się rozpakujemy, potem mały spacer po plaży i...- Nawet nie dała mi dokończyć. Podeszła do mnie, wspięła się na palce i wpiła w moje usta obdarowując namiętnym i jednocześnie czułym pocałunkiem. Wplotła palce w moje włosy i szepnęła:
- A może pobłogosławimy to miejsce? No wiesz, skoro mamy tutaj mieszkać, to musi to być NASZE miejsce.- Uśmiechnęła się do mnie zalotnie. I jak tu jej odmówić, no jak?
- Wiesz, kochanie, wpadłem na ten sam pomysł, ale nie chciałem być...nietaktowny. - Roześmiała się cicho, aby nie zburzyć nastroju, który wytworzył się między nami.
- Ty? Nietaktowny? Gdzie tam. Może trochę arogancki, ale to jest w tobie bardzo pociągające. - Odpowiedziała i znowu złączyła nasze usta w pocałunku. Moje ciało zadrżało w radosnym oczekiwaniu na to, co miało się stać za kilka chwil. Jednak przyjeżdżając na tą wyspę obiecałem sobie jedno- nie powiem Belli przed przyjazdem, że ją kocham. Mam zupełnie inne plany...

__________________________

No hej Kochane moje!
Wiem, ze strasznie krótki rozdział i taki trochę...ni chuja brzydko mówiąc no,ale...
Bells zwaliła na mnie rozpoczęcie ich zajebistych wakacji poza tym mam jeszcze trzy blogi poza love-is-magic.
Dużo tego trochę, ale nie narzekam.
Mam nadzieję, że mimo że rozdział jest taki krótki to się Wam podobał.
Teraz czekamy na twórczość Bells!

Całuję Was gorąco :*
Misia

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 21 "Kocham cię, ale to nic nie zmienia..."

Całą noc było mi tak jakby zimno, dziwne uczucie. Jednak w pewnym momencie poczułam przyjemne ciepło, które mnie otoczyło i znajomy zapach. Edward. Wrócił. Nadal śpiąc odwróciłam się w jego stronę. Nie wiem jak to robiłam przez sen, ale to chyba przez to, że jestem wyczulona na jego zapach i dotyk. Siłą rzeczy byłam ciekawa, która jest godzina. Zwalczyłam senność i otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegar ścienny, wskazywał godzinę wpół do szóstej. Kurczę, nie spał przeze mnie tyle czasu, pewnie jest wykończony. Spojrzałam na niego. Spał spokojnie i oddychał głęboko, uśmiechnęłam się. Jedną rękę obejmował mnie w pasie. Uniosłam się lekko na łokciu, delikatnie tak aby go nie obudzić. Przejechałam palcem po jego policzku. Przekrzywiłam lekko głowę.
-Dziękuję, Edwardzie - szepnęłam cichutko - Kocham cię...-teraz mogłam to swobodnie powiedzieć. Spał i mnie nie słyszał. Nie powiedziałabym mu tego inaczej. Co prawda Edward powiedział, że jestem ważniejsza od jego sławy, ale widocznie jestem dla kimś na wzór dobrej przyjaciółki i stałej partnerki do łóżka.
Zerknęłam na niego, zauważyłam, że na jego ustach zabłądził mały uśmieszek. Pewnie miał jakiś sen, heh. Położyłam głowę na poduszce i po prostu się na niego patrzyłam. Ot tak, dla własnej przyjemności. Zresztą byłam już wyspana. Zachodziłam się co Edward robił przez tę noc. Mówił, że załatwi mi pracę sto razy lepszą i Hale będzie mi zazdrościć. I ufam mu, ale czy to możliwe załatwić dobrą pracę w ciągu jednej nocy. Tak bez rozmów kwalifikacyjnych i tym podobnych? Nie wiem. Zresztą moja opinia społeczna jest zniszczona, kto by mnie przyjął? Nie ważne, cieszę się, że Edward jest przy mnie. Boję się tylko, że on zmieni zdanie i porzuci nawet przyjaźń ze mną bo będę działała na jego niekorzyść. Oh, Swan o czym ty myślisz. On taki nie jest, nie zostawi cię! Przecież już go trochę znasz, nie zrobi tego! Ta myśl mnie trochę uspokoiła. Edward zmienił pozycję. Położył się na plecach. Spojrzałam na zegarek, była już siódma. Pochyliłam się nad facetem, którego kocham, ale on o tym nie wie i prawdopodobnie się nie dowie, pocałowałem go delikatnie w usta i wstałam. Wzięłam z swojej torby ubrania, które wziął dla mnie z mojego domu i kosmetyczkę. Wykąpałam się i przebrałam w zwykłe jeansy i bluzkę z krótkim rękawkiem. Na to założyłam moją ulubioną bluzę. Umyłam zęby, rozczesałam i wysuszyłam włosy. W tej łazience, którą przyszykowała mi Alice była suszarka, ale nie chciałam nią hałasować i budzić Edwarda, więc włosy miałam trochę wilgotne. Wyszłam z łazienki. Mój mężczyzna nadal słodko spał. Mój mężczyzna, szkoda, że mogę go tak nazywać tylko w myślach. Zeszłam na dół. Alice i Jasper byli w kuchni. Chochlik od razu złapał mnie za rękę i usadził na krześle. Jaspe z uśmiechem podał mi gorącą herbatę, a Alice kanapki z nutellą.
-Czekolada...-rozmarzyłam się - Dziękuję - Alice zawsze wiedziała czego mi trzeba. Wiedziała, że na kaca jadam tosty, na doła czekoladę, a jak jestem wesoła to wszystko co popadnie. Zakochana para usiadła na przeciw mnie. Chciałabym tak z Edwardem...Oh, Bello, Bello, sama się dołujesz, przecież wiesz, że nie ma na to szans. Widocznie lubię się dołować dobrymi marzeniami. Kurczę ja się kłócę sama z sobą. Westchnęłam.
-Wszystko w porządku, Bello? - zapytała zmartwiona Ally.
-W miarę, siostrzyczko - mruknęłam
-Nie rozmawiałaś jeszcze z Edwardem - stwierdziła
-Nie, nie rozmawiałam. Edward śpi, a co? Wiecie co załatwił? - może w końcu się czegoś dowiem.
-Oh, załatwił, nie martw się - zaśmiał się Jasper - Ale to on ci to powie, nie my.
No tak, mogłam się tego domyśleć. Wiadomo, że mi nie powiedzą, ale spróbowałam i to się liczy.
-No...-zaczęła Alice, rozważała czy mi coś powiedzieć czy nie, w końcu się zdecydowała - Powiem ci tylko tyle, że na dwa lub trzy dni jesteście tu udupieni razem z Edwardem, nie będziecie nigdzie wychodzić.
-A potem...? - podchwyciłam temat
-A potem zobaczysz...-wtrącił Jasper - Wy to jesteście nie cierpliwe, jak biologiczne siostry.
-Bella taka nie była - stwierdziła fakt Alice - Ale to przebywanie ze mną tak dobrze na nią wpłynęło - zaśmiała się.
-Nie wątpię, kochanie - Jasper pocałował jej policzek. Ja jako, że już zjadłam postanowiłam, iż nie będę im  przeszkadzać. Wycofałam się z kuchni. Zresztą po co mam patrzeć na nich, nie będę się męczyć. Patrząc na nich mam przed oczami wizję siebie i Edwarda. Oj, dobra nie będę znów z tym zaczynać. Wróciłam na górę. Było wpół do dziesiątej. Usiadłam na łóżku koło śpiącego Edwarda i zaczęłam czytać jakąś książkę, która była na półce w tym pokoju. Spojrzałam na okładkę " Poradnik dla kobiet". Ugh, na miłość boską, założę się, że kiedyś w tym pokoju nocowała Alice. Tylko ona czyta takie coś. Zrezygnowana otworzyłam na byle jaką stronę. W jakimś momencie poczułam, że coś, a raczej ktoś pocałował mnie w ramię. Odłożyłam książkę i spojrzałam w bok. Edward uśmiechnął się do mnie lekko.
-Dzień Dobry - szepnął, pocierając oczy
-Dobry - odpowiedziałam. Edward uniósł się na łokciu i pocałował mnie w policzek. Automatycznie się do niego przytuliłam. Usłyszałam jak się zaśmiał. Cóż, gdyby to była inna sytuacja to trzepnęłabym go w łeb tak porządnie, ale teraz jakoś nie miałam na to specjalnej ochoty.  Zaczął mnie głaskać po plecach.
-Wyspałeś się? - zapytałam
-Mhm - mruknął w moje włosy.
-Niech będzie, że ci wierzę - pocałowałam jego pierś. Leżeliśmy chwilę w milczeniu. Ja myślałam tak jak zazwyczaj o nim, o nas. Czyli o niemożliwym. Ciekawiło mnie to o czym on myśli.
-Załatwiłem ci pracę - szepnął w końcu. Spojrzałam mu w oczy.
-Tak? Jaką? - zapytałam z uśmiechem
-Cóż, właśnie rozmawiam z nową redaktor naczelną Los Angeles Times - powiedział Edward,a mnie zatkało. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Edward pochylił się i mi je zamknął pocałunkiem - Gratuluję, kochanie.
-Nie, nie możliwe. Boże, jesteś niesamowity...-rzuciłam się na niego, a on zaczął się śmiać.
-Nie, nie Boże. Edward jestem - przewróciłam oczami i siedząc na nim okrakiem zaczęłam go całować. Mruknął jak tygrys i przygryzł moja dolną wargę.
-Cóż, gdybym wcześniej wiedział, że tak mi podziękujesz to załatwił bym ci tę robotę wcześniej- wyszczerzył się do mnie. Przewróciłam oczami.
-Słyszałam, że jesteśmy tu udupieni...Na jakieś dwa czy trzy dni, a potem to jakaś wielka tajemnica...Powiesz mi?
-Niespodzianka - szepną. Jęknęłam niecierpliwie i ponowie przewróciłam oczami - Spodoba ci się, tak sądzę.
-Wszystko od ciebie mi się podoba - powiedziałam, zanim przemyślałam. Kurwa, a co jeśli on się zacznie domyślać, że go kocham?! Ohh, to takie trudne!
-Tym lepiej dla mnie - cmoknął mnie w usta.
-Idź się umyć, a ja zrobię ci śniadanie - pogłaskałam go po policzku
-Sugerujesz, iż nieświeżo pachnę?- zrobił dziwną minę, zaczęłam się śmiać.
-Nie, pachniesz cudownie tak jak zawsze. Pierniczkami czy jakoś tak - mruknęłam - Ale kąpiel cię obudzi.-
Pocałowałam go i zeszłam na dół. Tym razem to ja mu zrobię śniadanie. Zatarłam ręce do roboty i wyciągnęłam jajka z lodówki. Chciałam zrobić coś lepszego, ale jak widać Alice i Jasper nie zaopatrzyli lodówki zajęci czym innym. Postawiłam więc na jajecznicę z bekonem i grzanki.W końcu usłyszałam za sobą kroki Edwarda. Ta, może to i chore, ale wiedziałam, że to on. Czułam to po prostu i już, koniec kropka.
-Jedz...-rozkazałam z uśmiechem. Zasalutował mi i zabrał się za swoją porcję. Zadowolona ze swojej roboty patrzyłam jak mój kochany mężczyzna je przygotowane przeze mnie jedzonko. Nawet teraz wygląda seksownie. Zawsze tak wygląda, co by nie robił. A może to ja już jestem jakaś przewrażliwiona na jego punkcie? Ej, nie Swan, zanim ty na niego poleciałaś miliony kobiet miały mokro w majtkach na widok jego zdjęcia czy plakatu. Tak, upierdliwy głosik tym razem ma rację. On zawsze wygląda jak bóg seksu. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Mam coś na twarzy? - zapytał Edward przerywając jedzenie. Pokiwałam przecząco głową i pochyliłam się nad nim aby dać mu buziaka w policzek.
-Nie marudź, wyglądasz ślicznie - zachichotałam
-Mężczyzna nie może być śliczny - oburzył się Edward - Męski, przystojny, elegancki, seksowny, ale do kurwy nędzy nie śliczny! - ktoś się zaśmiał, ale nie była to ja.
-Coś ci powiem, Edd - zaczęła Alice wchodząc do kuchni - Jeśli kobieta mówi do faceta, że jest śliczny to jej zależy - otworzyłam oczy ze zdziwienia i spojrzałam wzrokiem pt. zabiję-cię-przy-najbliższej-okazji-wiesz-doskonale-że-go-kocham-ale-on-się-o-tym-nie-dowie. Alice skapitulowała unosząc ręce do góry i wybiegła ze śmiechem z kuchni, po chwili się wróciła, wzięła z lodówki mleko i znów wybiegła.
Boże, mam nadzieję, że Edward się nie domyśla, że moje uczucia wykroczyły poza granicę przyjaźni. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.

_____________________________________

I kolejny rozdział.
Masz rację, Alice, szybko jedziemy z tymi notkami!
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Ehh, na początku Bella przyznała Edwardowi, że go kocha, ale on spał.
Musiałam wstawić tamta scenkę, kusiło mnie.
Czekamy na twórczość Alice!

Wasza Bells Cullen-Swan

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 20 - "Chyba gorzej już nie będzie..."

Do kurwy nędzy, jasny mać szlak!!!! Żeby moją Bellę!!!! Moją ukochaną i zajebistą Bellę!!!! Zaraz zwariuję I co ona sobie teraz o mnie pomyśli?! Że jest twoją kolejną zdobyczą... Zamknij się pierdolony głosiku, nie mam teraz dla ciebie czasu! Kurwa mać!!! Jebane tabloidy!!! Pierdolona Rosalie!!! To pewnie ona nasłała na Bells gazety. No kurwa...będę musiał uruchomić swoje wszystkie kontakty. Bella zaczęła jeszcze bardziej płakać, jak materiał się skończył. Nie no...kurwa oni ją doprowadzili do płaczu!!! A to wszystko przeze mnie...no kurwa...Bells ukryła twarz w dłoniach i co chwila wstrząsał nią szloch. Nie no kurwa, tak nie będzie. Podszedłem do kanapy i uklęknąłem przy niej.
-Bells nie płacz. Te pierdolone kurwy za to zapłacą. Będzie dobrze. - Spojrzała na mnie z oczami pełnymi łez. No kurwa!!! I wszystko przeze mnie.
- Oni się nie odczepią. Edwardzie, jestem skończona. - O nie. Nie ma szans. Przeniosłem wzrok z Belli na stół i migiem chwyciłem jej komórkę.  Podałem jej ją, a ona ocierając łzy spojrzała na mnie pytająco.
- Dzwoń do suki Hale. Rezygnujesz z pracy. - Spojrzała na mnie z niedowierzaniem. - No dalej Bello. A ja dzwonię do Jaspera. Załatwię ci lepszą pracę. Taką prace o której suka Hale nawet nie śmie marzyć. - Bella po krótkiej chwili patrzenia na mnie i upewnienia się czy mówię poważnie wykręciła numer telefonu do suki Hale. Ja w tym czasie wybrałem numer do brata.
- Halo, Edward?- Jego głos w słuchawce odezwał się natychmiast.
- Mniemam, że oglądasz telewizję.
- No...o co chodzi? Alice jest ze mną i przeklina jak szewc na tą Hale, czy jak jej tam. - To mnie zdziwiło.
- Alice nie jest zła na mnie?
- Nie, tylko na tą Hale. Alice wie, że to ona nasłała tabloidy. Na ciebie się nie gniewa. Liczyła się z takim obrotem wydarzeń odkąd zobaczyła telewizję pod swoim mieszkaniem. Ale nie wiedziała, że rozpęta się aż takie piekło.
- No właśnie. Jasper słuchaj potrzebuję twojej pomocy.
- Edwardzie, zanim ci jej udzielę, bo już chyba wiem na czym ona ma polegać, powiedz mi...to jest poważne prawda? Kochasz ją?- Potwierdziłem tak żeby Bella nie skapowała.
- Jak cholera.
- Tyle mi wystarcza. Przywieź ją tutaj, na pewno jest roztrzęsiona. Zajmiemy się nią z Alice, a ty jak mniemam...- Nie musiał kończyć zdania.
- Tak muszę uruchomić...wszystkie kontakty.
- No to dobra. Do zobaczenia.
- Tak. Cześć.- Rozłączyłem się i podszedłem do kanapy, jako że rozmawiając dziwnym trafem znalazłem się w przedpokoju. Bella siedziała z podkulonymi nogami wycierając nos. Telewizor wyłączyła. Nie mówiąc nic podszedłem do niej i wziąłem na ręce.
- Edwardzie...co ty robisz? - Spojrzała na mnie przytomnie po raz pierwszy tego wieczoru.
- Zabieram cię stąd. Zabieram cię tam gdzie nikt cię nie znajdzie. Co z pracą?
- Rosalie się ucieszyła i już tam nie pracuję. - W jej oczach znowu pojawiły się łzy.
- Nie martw się kochanie. Już ja dam popalić suce Rosalie, a ty dostaniesz zajebistą pracę. - Na jej twarzy zamajaczyło coś na kształt uśmiechu.
- Ale powiedz mi gdzie jedziemy.
- Do domu Jaspera. Media nie wiedzą gdzie on się znajduje i tam będziesz teraz najbezpieczniejsza. - Bells odetchnęła z ulgą. Zamknąłem drzwi od jej mieszkania i zszedłem ostrożnie po schodach. Włożyłem Bellę do mojego auta, na przednie siedzenie i nakazałem jej czekać. Wróciłem do mieszkania, spakowałem jej trochę rzeczy, do torby którą znalazłem w szafie. Prócz tego pacnąłem jej torebkę i jakąś kosmetyczkę, zabrałem swój płaszcz i wyszedłem z jej mieszkania. Dwie minuty później siedziałem za kierownicą i jak szaleniec gnałem do domu brata.
- Alice też tam jest? - Bells zadała pytanie jak staliśmy na światłach.
- Tak. Bardzo się...zdenerwowała. - Teraz zobaczyłem słaby uśmiech na jej wargach.
- Alice zawsze była dla mnie jak siostra. - Teraz i ja się uśmiechnąłem. Nie oddałbym swojego brata za nic. No może ewentualnie dałbym go w zastaw za Bellę, ale oprócz tego- za nic! Dotarliśmy do domu Jaspera po kilku minutach od naszej rozmowy. Przywitała nas Alice obejmując najpierw mnie, a potem Bellę. Nie puściła jej, za to chwyciła za rękę i pociągnęła do środka. W domu czekał na nas Jasper. Przywitałem się z nim.
- Pokój dla Bells jest gotowy. -Szepnął mi cicho kiedy Alice rozmawiała z Bellą. - Musisz coś z tym zrobić. Wiesz jak tabloidy mogą zniszczyć człowieka. Ona już płakała, widzę po jej oczach. Musisz to jakoś zakończyć. - Spojrzał na mnie znacząco.
- Myślisz że...?- Kiwnął głową.  Wiedziałem co mam robić.
- Zaopiekujesz się nią? - Zapytałem. Spojrzał na mnie i kiwnął głową.
- Zaopiekuję się oby dwiema. Alice na pewno będzie chciała z nią spać. - Wyszczerzyłem się.
- Zostaniesz na lodzie. - Nawet podczas takich sytuacji umiałem zachować humor. Tego nauczył mnie show-biznes. Że w takich sytuacjach jak ta należy robić dobrą minę i udawać, że nic się nie stało, a wszystko jakoś samo się rozwiąże. Ale teraz nie mogłem czekać. Tutaj chodziło o Bells, a ja nie pozwolę, żeby ona ucierpiała na tym że jestem sławny i że ganiają za mną te zdegenerowane hieny. Pożegnałem się z bratem i z Alice. Bells leżała już w łóżku, więc zajrzałem do niej na chwilę. Była ubrana w swoją słitaśną pidżamkę z szopem. Spakowałem jej tą, bo to w nią ubrałem Bells po raz pierwszy. Widząc mnie w drzwiach uśmiechnęła się. Podszedłem do łóżka, usiadłem i pogłaskałem ją po głowie.
- Już lepiej, królewno? - Zapytałem, a ona kiwnęła głową na znak potwierdzenia.
- Chciałabym, żebyś ze mną został, ale Jasper mi powiedział, że musisz iść załatwiać sprawy. Trochę mi przykro. W łóżku będzie zimno...- Położyłem się obok niej i przytuliłem ją mocno.
- Alice będzie z tobą spać, a do czasu aż uśniesz zostanę tutaj z tobą. - Jej twarz rozjaśnił uśmiech pierwszy od rana. Od czasu prysznica...Odejdźcie zbereźne myśli!
- Alice ma Jaspera. Pewnie oboje są zawiedzeni. - Uśmiechnąłem się i wiedząc, że mój brat ze swoją przyszłą żoną podsłuchują odpowiedziałem:
- Będą mieli jeszcze wiele czasu na niegrzeczne zabawy. Dzisiaj mogą sobie odpuścić. - Bella się zaśmiała.
- No tak, ale widzisz...ja od zawsze robię komuś problem. Najpierw moja matka, ona mnie nie chciała...byłam...jak to się mówi...wypadkiem przy pracy. Ojca nigdy nie znałam. Potem byłam problemem nauczycieli, bo przechodziłam na samych dwójach i trójach, a zamiast się uczyć paliłam i robiłam takie różne rzeczy. Potem zrobiłam problem Alice, bo to ona zabrała się za to żeby z powrotem zrobić ze mnie normalną dziewczynę i do dzisiaj ją za to podziwiam, bo nie wiem jak jej się to udało. Jestem jej dłużniczką do końca życia. Teraz robię problem tobie, bo szkodzę twojej sławie i w ogóle musisz szukać dla mnie nowej pracy. No i jeszcze teraz twój brat mnie tutaj będzie chował...Ja całe życie jestem jednym wielkim problemem, Edwardzie. - Mówiła to ze łzami. A przynajmniej dwa ostatnie zdania.
- Bello powiem ci coś teraz. Nie jesteś dla mnie problemem. Miałaś bardzo ciężkie dzieciństwo i młodość. I nie ty byłaś temu winna i nie jesteś. Jeżeli chodzi o Alice i mojego brata...to dla nich na pewno też nie jesteś problemem. Sama powiedziałaś, że Alice jest dla ciebie jak siostra, a w tym wypadku mój brat nie ma nic do gadania. Daję głowę, że nie będziesz im tutaj przeszkadzać. Co do mojej sławy...- W tym momencie zapragnąłem jej to powiedzieć. To że ją kocham, że jest dla mnie wszystkim. Spojrzałem na nią i dokończyłem zdanie:
- Bells jeżeli chodzi o moją sławę, to mógłbym nawet stracić to wszystko co teraz mam, bo nic nie jest dla mnie ważniejsze oprócz ciebie. Oprócz ciebie, twojego bezpieczeństwa i szczęścia nic się teraz dla mnie nie liczy. Absolutnie nic. - Jej oczy znowu się zaszkliły.
- Bello nie płacz. Nie chciałem cię urazić. - Teraz ona roześmiała się przez łzy.
- Nie płaczę dlatego, że mnie uraziłeś. Tylko ze szczęścia głuptasie. - Pogłaskała mnie po policzku. Przytuliłem ją do siebie mocniej i ucałowałem w czoło.
- Śpij już. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. - Pogłaskałem ją po plecach.
- Dobranoc Edwardzie.
- Dobranoc Bello. Słodkich snów. - Bells zamknęła oczy i już po chwili oddychała miarowo. Patrzyłem na jej twarz jeszcze chwilę. I ona, ta słodka dziecinka miałaby być zniszczona przez te telewizyjne hieny? Nigdy na to nie pozwolę. Wstałem ostrożnie, tak aby nie zbudzić mojej bogini. W salonie czekał na mnie Jasper do którego tuliła się Alice. Na początku mnie nie zauważyli, więc pozwoliłem sobie na krótki komentarz.
- No gołąbeczki...to kiedy zostanę wujkiem? - Odwrócili się w moją stronę i oboje uśmiechnęli, za to na pytanie odpowiedziała mi Alice.
- Nieprędko, kochasiu. - Spojrzałem na Jaspera groźnym wzrokiem.
- Powiedziałeś jej. - Wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
- Nie potrafię jej okłamać. - Przez moment zatonęli w swoich spojrzeniach.
- Ładna z was para. - Wydałem osąd, uśmiechnąłem się do nich i chwyciłem płaszcz zmierzając ku wyjściu.
- Powodzenia. - Usłyszałem jeszcze na odchodne od brata.
- Dzięki. Będzie mi potrzebne. Zaopiekujcie się nią. - Wyszedłem z domu brata i wsiadłem do samochodu. Czekała mnie na prawdę pracowita noc.

***

Do domu brata wróciłem dopiero koło piątej rano. Zastałem go na kanapie w salonie, razem z Alice przytuloną do jego boku. Usiadłem na fotelu obok nich i przetarłem oczy rękami. Byłem zmęczony, ale też zadowolony z siebie, bo wszystko poszło po mojej myśli. Spojrzałem na te dwa gołąbeczki na kanapie i uświadomiłem sobie, że też tak chcę. Że też chcę aby Bella wiedziała. Ale na razie nie mogę jej powiedzieć. Jeszcze nie. Po chwili patrzenia na nich szturchnąłem brata w nogę. Obudził się, a razem z nim Alice. 
- Mogliście spać normalnie, jak ludzie w łóżku. - Powiedziałem na przywitanie.
- Nie nie mogliśmy. - Brat był wyraźnie niepocieszony, że ich obudziłem. Alice ziewnęła.
- Edziu, jakbyśmy poszli spać jak to określiłeś, jak normalni ludzie to nie obyłoby się bez naszego aktu miłosnego, a mieliśmy pilnować Belli. - Wzruszyłem ramionami. 
- Równie dobrze mogliście to robić na kanapie. - Powiedziałem przypominając sobie nasz pierwszy raz z Bellą. Brat pokręcił głową. 
- Ta kanapa ma za sztywne sprężyny. - Czy sprężyny mogą być sztywne? Ja nie zrozumiałem, ale Alice najwyraźniej tak, bo zaczęła się śmiać. 
- Kawy? - Jasper wstał i zniknął w kuchni. 
- Z mlekiem, skarbie. - Alice też wstała. W swojej pidżamie w serduszka wyglądała trochę śmiesznie, ale nie skomentowałem tego. 
- Ty też Edwardzie? - Dobiegło mnie pytanie brata.
- Tak. - Przenieśliśmy się do kuchni.
- I co? - Alice była najwyraźniej ciekawa jak mi poszła moja misja ratowania swojego i Bells tyłka. 
- No więc...Bells ma pracę.
- Gdzie? - Jasper podał jej kawę, zaraz potem ja też dostałem swój kubek. Brat przysiadł się do nas. 
-  W Los Angeles Times.  - Oboje mieli oczy wielkie jak spodki.  Jasper odezwał się pierwszy.
-  Przecież to czwarta pod względem nakładu gazeta w Stanach. Mają nakład ponad 1,5 miliona egzemplarzy  dziennie. - Uśmiechnąłem się.
- Znam dyrektora, który utrzymuje gazetę, a także jest prezesem Tribune Company. Zgodził się przyjąć Bellę na stanowisko redaktor naczelnej całej gazety. - Ich oczy zrobiły się jeszcze większe niż były przed chwilą.- Powiedział, że Bella ma potencjał skoro awanturowała się gdy wjebałem w jej auto. Spodobała mu się i ją przyjął. - Alice się uśmiechnęła. 
- Bella się ucieszy. To jedna z największych gazet w Stanach.  Czyta ją większość ludzi z LA. 
- No tak. Ta sprawa była dość łatwa. Gorzej z tą drugą. Smith powiedział mi, że usunięcie wszystkich zdjęć i filmów wideo nagranych przez tabloidy potrwa dwa czy tam trzy dni. Jesteśmy tutaj uwięzieni. Tylko wy możecie wychodzić.- Jasper się uśmiechnął.
- Zostańcie sobie ile chcecie. Mnie tam nie przeszkadzacie. W końcu będę się miał do kogo odezwać, bo tak to oprócz Alice, która jest tutaj ze mną prawie cały czas nie mam nikogo.
- Dzięki, że nas tutaj przechowasz. - Jazz się uśmiechnął.
- Nie ma sprawy. Do póki sprawa się nie wyjaśni możecie zostać. - Uśmiechnąłem się do niego.
- Będziesz musiał pojechać po moje ciuchy do mnie, bo jak ja wyjdę to zaraz zaczną się pytania, a Smith powiedział, że najlepiej by było gdybym zniknął na dwa czy trzy tygodnie. 
- Kiedy Bella zaczyna? - Alice odezwała się po raz pierwszy od kilku minut.
- Wtedy kiedy jej będzie pasowało. - Alice uniosła brwi. 
- Wiecie mam pomysł. Może zabrałbym Bellę gdzieś na wakacje. Na Bora-Bora na przykład. 
- Ehh... też bym chciała. - Alice westchnęła. 
- Zafunduję wam tam podróż poślubną. - Powiedziałem i się uśmiechnąłem. - To będzie mój prezent. 
- Ja się jeszcze nie oświadczyłem . - Przypomniał nam obojgu Jasper.
- Ty nie masz tutaj nic do powiedzenia. - Powiedziała Alice i cmoknęła go w policzek. Zaśmiał się i chwycił ją za rękę. 
- Ja myślę, że mógłbyś ją zabrać. Oderwiecie się od tego całego bagna. Oboje. - Uśmiechnął się do mnie.
- Tak i polecimy prywatnym samolotem. Żeby tabloidy nie wiedziały gdzie jesteśmy. - Wstałem od stołu i pusty kubek po kawie włożyłem do zlewu. - Przepraszam was, ale muszę się iść położyć, bo padam. Poza tym  obiecałem Belli, że będę przy niej jak się obudzi.  Alice życzyła mi miłych snów i pomachała. Przeniosłem się do pokoju gdzie spała Bella. Było wpół do szóstej, a ona słodko spała. Jak aniołek. Położyłem się obok niej. Objąłem ją ramieniem i usnąłem w przeciągu dwóch sekund. 

____________________________

No hej Kochane!
Jak się podoba rozdział 20? 
Mam nadzieję, że jest fajny.
Podoba się pomysł z Bora-Bora? 
Zrobimy Belli i Edkowi małe wakacje.


Bells Kochana czekamy na Twoją twórczość. 
A ja Was całuję :*:*:*

Do następnej!
Misia

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 19 "Było tak dobrze..."

Wizja pójścia do pracy po tak cudownej nocy niszczyła wszystko. Nienawidziłam, szczerze nienawidziłam mojej przełożonej. Rosalie Hale, nawet jej nazwisko brzmi sukowato. Położyłam głowę na blacie.
-Nie martw się...-Edward chwycił mnie za rękę- Załatwię ci lepszą pracę...o wiele lepszą pracę niż teraz masz - zadeklarował i uścisnął moją dłoń co dodało mi otuchy. Podniosłam głowę i na niego spojrzałam z lekkim półuśmiechem. Wstałam ze swojego krzesła i usiadłem mu na kolanach. Zaczęłam wdychać jego zapach.
-Jesteś kochany, ale nie możesz robić dla mnie tak wiele - powiedziałam podnosząc twarz, tym samym spojrzałam w jego oczy.
-Ale ja chcę - zapewnił i pocałował mnie w czoło. Mruknęłam i przewróciłam oczami co wywołało jego śmiech. Po chwili zaczęłam się śmiać wraz z nim, nie wiem czemu. Śmiech jest zaraźliwy, tak? A Edward śmiał się tak rozkosznie, jak małe dziecko. Oczy mu błyszczały, a jego uśmiech rozświetlał jego przystojną twarz. Była tak chłopięcy i męski zarazem. Nie wiem jak on to robił. nigdy nie spotkałam się z tak niesamowitym facetem jak Edward Cullen. Pamiętam jak jakiś czas temu narzekałam "Czemu Edward nie jest taki fajny jak jego brat?". Owszem, nie jest taki fajny, jest o wiele lepszy. Dla mnie, rzecz jasna. Wstałam z niego i poszłam w stronę łazienki, ale obróciłam się w jego stronę. Było mi tak dziwnie, nie czuć go. Uśmiechnęłam się figlarnie.
-Co pan powie na wspólny prysznic? - powiedziałam przygryzając dolną wargę, a potem spojrzałam na jego ręcznik - Ah, jesteś już po...- mruknęłam i sama ruszyłam w stronę łazienki. Edward mnie dogonił i przytulił się do moich pleców. Przygryzł skórę na mojej szyi i zassał ją. Właśnie zostałam oznaczona. Nie lubiłam malinek, nigdy. Ale malinka na rzecz Edwarda to jest niesamowite i mogę ją polubić. Tak, zdecydowanie ją polubię!
-W sumie to tak, jestem już po, ale zawsze mogę się ubrudzić i wziąć drugi - wyszczerzył się. Czułam jak się uśmiecha. Zachichotałam i złapałam jego rękę, zaczęłam go ciągnąć w stronę łazienki. Bardzo mi się spieszyło do tej kąpieli.
Po pierwsze nie chcę spóźnić się do pracy. Będę miała przez to nie lada problemy. Wiadomo, Rosalie się na mnie uwzięła. W sumie to nie powinnam się jej dziwić, prawda? Edward to jej eks narzeczony. Ale z drugiej strony to nie moja wina, że jego brat i moja siostro-przyjaciółka się w sobie zadłużyli. Mnie z Edwardem nic nie łączy...chyba...No seks seksem, ale co do uczuć tak jak wspominałam to się pogubiłam. Zresztą to i tak nie jest powód aby ciągle mnie nawiedzać i przeszkadzać! Rosalie Hale jest nie fair w stosunku do mnie!
Po drugie śpieszy mi się pod prysznic dla tego, iż to będzie kąpiel z Cullenem. Taka przygoda będzie watra wspominania, prawda?! O właśnie, prawda! Aż mam dreszcze jak o tym pomyślę!
W końcu ściągnęłam z siebie koszulę Edwarda i wskoczyłam pod strumień ciepłej wody. Edward odwinął swój ręcznik i po raz kolejny ukazał mi się tak jak Pan Bóg go stworzył. Mniam. Aż się zmoczyłam jeszcze bardziej. Wyciągnęłam ramiona w stronę Edwarda jak małe dziecko, a ten ponowie się ze mnie zaczął śmiać. Tupnęłam nogą, a że pod prysznicem było ślisko to straciłam równowagę. Mój skurwiel złapał mnie w ostatniej chwili. Stanęłam na nogach i cmoknęłam go w usta.
-Dziękować, mój najukochańszy, najlepszy, najseksowniejszy skurwielu - przygryzłam płatek jego ucha. Był wyższy, więc musiałam stanąć na palcach. Poczułam jak jego ręce zjeżdżają w dół po mojej talii. Jego dotyk tak kurewsko silnie na mnie działa. Cały czas jestem na niego gotowa! Poruszyłam biodrami, a Edward westchnął cicho. O taaak. To będzie interesująca kąpiel.

Jechałam do pracy łamiąc wszelakie przepisy drogowe! No może nie było tego wiele bo to LA i są wielkie korki, szczególnie teraz, rano. Jak wszyscy śpieszą się do pracy. Ja pod prysznicem straciłam rachubę czasu. Serio, nie liczyłam minut uprawiając seks z najcudowniejszym mężczyzną na ziemi! Edward...ehhh...na prawdę cieszę się, że go poznałam. Na początku źle go oceniłam.
Wbiegłam zdyszana do redakcji "LA Style". Wszyscy na mnie spojrzeli zaniepokojeni. Przed swoimi drzwiami stała Rosalie i zerkała na swój zegarek na ręce. Mam przejebane, pomyślałam. Uniosłam dumnie głowę i ruszyłam do swojego biurka.
-Isabello! - warknęła chłodno - Masz 2 minuty spóźnienia, co to ma być?
-Przepraszam, pani Hale - zacisnęłam zęby aby jej nie odpyskować. Ręka mnie świerzbiła aby jej przywalić.
-Zostajesz po godzinach, za karę!-krzyknęła. Usiadłam na swoim miejscu. Wyciągnęłam z torebki mój telefon. Miałam sms's od Edwarda.

"Cześć, moja ulubiona dziennikarko ; ) Jak tam w pracy? Rosalie dała ci spokój? E. "

Uśmiechnęłam się pod nosem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Rosalie nie było. Emmett i Lexi pochylili się tak aby mogli przeczytać mojego esa. Skrzywiłam się zabawnie. 

"Spóźniłam się 2 minuty i zostaję po godzinach w ramach kary! To jest chore. Serio, będę potrzebowała relaksu jak wrócę do domu! B. "

-Ty z Cullenem tak na poważnie, Bello? - zapytała podekscytowana Lexi - Widziałam w gazecie wasze zdjęcia, wszyscy widzieli. To dlatego Rosalie szuka na ciebie czegokolwiek, chce cię udupić, kochana! - jęknęłam przypominając sobie o tym zdjęciu. Emmett poklepał mnie po plecach, po przyjacielsku. 
-Ale ładnie się razem prezentujecie - powiedział, spojrzałam na niego wzrokiem oh-Emmett-zamknij-ryj-bo-cię-wykastruję...Zamknął się, ale widziałam, że powstrzymuje śmiech. 
-Między mną, a Edwardem nic nie ma - mruknęłam - Tylko jego brat i moja przyjaciółka są razem i tyle - zamknęłam ten temat. Bo w sumie...Sama nie wiedziałam jakie jaka jest odpowiedź na to pytanie. Czułam coś do niego oprócz pociągu seksualnego? Nie wiem...chyba tak, ale czy to coś zmienia? między nami jest tylko seks, niestety. Przecież nie wyznam mu swoich uczuć, bo co jeśli on nic nie czuje? Straciłabym go. 

"Suka z tej Hale. To kiedy będziesz w domu. E."

Znów mu odpisałam. 
"Jak mi pozwoli wyjść. ;( B."

W pracy zostałam do godziny 21:00. I tak musiałam błagać Rosalie aby mnie już puściła do domu! Wyszłam z biura i szłam spokojnie do auta, a tu co ? Napadło mnie stado reporterów i dziennikarzy. Wszędzie widziałam błyski fleszy! Aż raziło po oczach! "Co cię łączy z Edwardem Cullenem?" , "Jesteś koleją zdobyczą?" , "Nowe trofeum?" , "Chyba nie liczysz na to, że on cię kocha?". 
Wsiadłam w końcu do auta i odjechałam. 
Wpadłam do domu i usiadłam na kanapie. Zaczęłam płakać. Płakać! Ja i płacz?! Ale co mi tam, nikt mnie nie widzi! W ogóle co ja sobie myślałam?! Że coś między nami będzie?! No nie, właśnie nie! ale jak widać najwyraźniej ja nie potrafię oddzielić seksu od uczuć, a Edward to potrafi...
Byłam pewnie w opłakanym stanie, cała rozmazana. Oczy czerwone od płaczu. Usłyszałam jak ktoś wszedł do salonu. Ten ktoś zapalił światło, spojrzałam w tamtą stronę. Edward. Spojrzał na mnie zdziwiony, a potem przerażony. Podbiegł do mnie i uklęknął przed kanapą. Chwycił moją dłoń w swoją. 
-Co się stało, Bello? - wzruszyłam ramionami - Coś z Rosalie? - milczałam -Zrobię ci coś ciepłego do picia - wstał i włączył telewizor, ruszył do kuchni. Ale coś go zatrzymało. W telewizji leciał program o plotkach na temat gwiazd filmu, muzyki i takie tam podobne. Właśnie to go zatrzymało, głos reporterki :

"Edward Cullen, zawsze było o nim głośno, o jego romansach. Ale teraz to przewyższa wszystkie dotychczasowe miłostki Cullena. "

W tej chwili na ekranie pojawiło się nagranie ze mną jak wychodzę z pracy.  Doskonale było słychać te wszystkie pytania, które mi zadawano. Edward podszedł do mnie i zacisnął pięści. Nagranie się skończyło, a głos znów zabrała reporterka. 

"Jego kochanką okazała się Isabella Swan. Dziennikarka magazynu "LA Style", która najpierw oczerniała aktora, a potem napisała pochlebny reportaż. Czyżby jego umiejętności w łóżku ją zadowalały? Widocznie tak! Ale Bello, Bello nie zakochuj się w Edwardzie Cullenie, to kobieciarz. Sama o tym pisałaś, nie licz na jego miłość"

Program się skończył, a ja zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Nie miałam odwagi spojrzeć na Edwarda.

________________________________________

I oto NN ; )
Spodobała się? 
Mam nadzieję, że tak...Sama jestem ciekawa reakcji Edwarda. 
Ale to już zostawiam Misi. 
Kochana, liczę na to, że wymyślisz coś wyjebanego w kosssmosss! 

Twoja/Wasza Bells Cullen-Swan <3


piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 18 - "O w mordę!"

Pękałem z wściekłości. Od zawsze nienawidziłem tabloidów i prasy. Kurwa, nawet jak mają o mnie pisać to niech piszą, ale niech się te hieny odjebią od mojej zajebistej Bells.
-Edward...- Usłyszałem głos mojej bogini zaraz obok mojego ucha. Brzmiała jakoś tak...dziwnie? Do głowy przychodziło mi tylko jedno.
-Zła na mnie?- Zapytałem dalej wgapiając się w stół. Usłyszałem mruknięcie w odpowiedzi.
-Zastanowimy się nad tym później.- Odpowiedziała mi i...usiadła na mnie okrakiem!!! Mało tego! Boże jej usta!! Czemu ja tak długo zwlekałem z tym spotkaniem? Idiota, idiota, idiota! Całowała mnie bez opamiętania, namiętnie...nawet bardzo namiętnie. Nasze języki toczyły ze sobą walkę o terytorium. Bells wplotła palce w moje włosy. Chciałem się od niej na chwilę oderwać żeby zaczerpnąć tchu, ale nie pozwoliła mi na to. Czy ta laska chce mnie zgwałcić? No ale...to dosyć podniecające. Jak chce to ma wolną rękę. Uśmiechnąłem się pod pocałunkiem. Bella oderwała się ode mnie.
-Tęskniłam...za długo cię nie było...-  Wyszeptała prosto w moje usta. Miała rację. Za długo jej nie odwiedziłem. Jasper mi wczoraj powiedział, że jakoś dziwnie mówię. Moje łóżko za to było zimne i nieprzyjemne. Wracając do głównego wątku...
-Bells ja też tęskniłem. - Wyszeptałem jej do ucha jednocześnie głaszcząc jej włosy.
-Czemu nie mogłeś przyjechać?- Jej głos był pełen żalu. Kurwa ja na prawdę jestem skurwielem. No ale skąd miałem wiedzieć, że tęskni za mną aż tak? Idioto, a od czego masz komórkę?!?!?! Pieprzony głosik w mojej głowie znowu miał rację.
-Nie mogłem. Musiałem wyjaśnić parę spraw z moim menadżerem. Przyjechałbym, ale nie było to możliwe.- Zamknęła mi usta pocałunkiem.
-Nawet jeżeli kłamiesz to i tak ci wierzę, bo już dłużej nie zniosę tej tęsknoty.- I znowu mnie pocałowała, tak jak nigdy w życiu żadna kobieta mnie nie całowała. Żadna oprócz niej. Nie zastanawiając się dłużej jakie będą konsekwencje tego czynu przyciągnąłem ją do siebie jeszcze bliżej i zacząłem oddawać pocałunki. Po krótkiej chwili zorientowałem się, że ona chce dominacji. Czyli mówiąc krótko chce mnie zgwałcić. I to jest dalej podniecające! Ssąc moją wargę, szybkimi i precyzyjnymi ruchami odpinała guziki mojej koszuli. Ja próbowałem ściągnąć jej bluzkę, ale mi nie szło bo ręce trzęsły mi się jak cholera. Bella skończyła rozpinać moją koszule i teraz próbowała ją ściągnąć co było niebywale trudne, bo siedzieliśmy na kanapie. Teraz moja kolej... Ściągnąłem jej bluzkę przez głowę i wplotłem ręce we włosy, zmuszając ją tym samym do przysunięcia swoich ust bliżej moich. Moja dominacja jednak nie trwała długo. Kiedy panna Swan zorientowała się, że chcę przejąć kontrolę wsunęła mi język w usta i oplotła rękami szyję. Coś mi się widzi, że będziemy walczyć. Całowała z pasją i zachłannością, której się po niej nie spodziewałem. Oddawałem pocałunki najlepiej jak potrafiłem i ogarnąłem, że po raz pierwszy w życiu to sam pocałunek, a nie kobiece ciało daje mi przyjemność. Sam sposób w jaki robiła to Bella był...idealny. Bells chyba lubi wycieczki krajoznawcze, bo jej ręce przesuwały się z góry na dół po moim torsie i zawsze kończyły w moich włosach. Może zmienimy pozycję? Przekręciłem nas tak, że teraz ona leżała pode mną. Uśmiechając się tym swoim kurewsko zajebistym seksownym i uwodzicielskim uśmiechem rozpinała moją klamrę od paska.
-Co to to nie. - Wyszeptałem, a ona spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Teraz to ja się uśmiechnąłem, jak to na skurwiela przystało i odpiąłem guzik jej spodni, drugą ręką za to odpiąłem zapięcie stanika. Teraz ona też się uśmiechała.
-No dobra Cullen.- Siedziałem na niej, a ona po prostu sobie usiadła, ściągnęła odpięty przeze mnie stanik, zrzuciła go na podłogę i przytuliła się do mnie. Myślałem, że to koniec i już zacząłem nad tym ubolewać kiedy...ona się zaczęła o mnie ocierać. Doprowadzało mnie to do szaleństwa bowiem jej nabrzmiałe od podniecenia sutki przesuwały się po moim torsie to w górę to w dół. Jakimś cudem się spode mnie wydostała i zostałem przygwożdżony do kanapy. Odpięła mój pasek i z szaleńczym wręcz uśmiechem na twarzy odpięła guzik moich spodni i rozsunęła rozporek. Położyłem swoje ręce na jej biodrach żeby mi przypadkiem nie spadła. Myślę, że mogło to wyglądać tak jakbyśmy się spieszyli, ale wszystko odbywało się powoli i bez pośpiechu. Bella błyskawicznie ściągnęła mi spodnie i sama rozebrała się do majtek. Nie mogłem nacieszyć się jej widokiem. Widokiem jej nagiego ciała, jej pięknych i krągłych piersi. Wiedziałem, że przegrałem wojnę o dominację. Bella była teraz górą...a ja jej na to pozwalałem. Pozwoliłem sobie poruszyć biodrami. W odpowiedzi usłyszałem cichy jęk wydobywający się z ust mojej towarzyszki. Poruszyłem biodrami drugi raz. Odpowiedź była dokładnie taka sama. Oderwałem jedna rękę od jej bioder i zacząłem głaskać ją po podbrzuszu. Cały czas uśmiechała się do mnie uwodzicielsko, czasami przymykała oczy jęcząc. Ona też zaczęła ruszać biodrami i znaleźliśmy wspólny rytm.. Jedyne co nam przeszkadzało to nasza bielizna. Bella o tym wiedziała, ale chyba specjalnie nie rozbierała się całkiem. Przybliżyła swoja twarz do mojej i jej słodki oddech obezwładnił mnie do końca. Zaczęła całować moja szyję i żuchwę schodząc powoli niżej, jednocześnie nie przerywając ruszania biodrami. Skorzystałem z okazji i ściągnąłem jej majtki. Nie śmiałem sprawdzać czy jest mokra...jeszcze nie. W czasie obmyślania mojego szatańskiego planu Bella zeszła już tak nisko, że zaczęła ściągać mi bokserki. Kiedy już nie miałem nic na sobie przejąłem kontrolę i znowu byłem nad nią.
-Teraz moja kolej panno Swan.- Wychrypiałem i zacząłem ją całować. O dziwo nie protestowała tylko oddała się tej przyjemności. Kiedy oderwałem swoje usta od jej jęknęła z rozpaczy i była chyba na mnie trochę zła. Teraz wcielałem mój szatański plan w życie. Muskając co chwila ustami jej skórę schodziłem coraz to niżej, a gdy dotarłem do piersi objąłem jej brodawkę ustami i lekkimi ruchami języka pieściłem jej sutek. Obserwowałem jak doprowadza ją to do szaleństwa. Wiła się i prężyła pode mną z podniecenia. Nie ukrywałem, że mi się to podobało. Ale nie miałem zamiaru na tym kończyć. Zabrałem się za drugą pierś i kiedy byłem już usatysfakcjonowany jej miną i jękami zszedłem na brzuch i pępek. Wodziłem językiem po jej brzuchu aż nie dojechałem do podbrzusza. W tym momencie spojrzałem w górę i napotkałem jej wzrok. Jej oczy były zakryte jakąś mgłą, mgłą pożądania. Pokiwała zachęcająco głową i odchyliła ją do tyłu. Po chwili usłyszałem jęk. Ściągnąłem jej zajebiste koronkowe majteczki i rozchyliłem ręką jej nogi. Wiedziałem, że już dawno mi wybaczyła przerwanie pocałunku. Językiem pieściłem najczulszy punkt jej ciała, a ona dawała aprobatę w postaci głośnych jęków.
-Edwardzie...- Usłyszałem szept, który przerodził się w jęk rozkoszy.
-Tak...?- Oderwałem się od robienia jej dobrze i spoglądając jej w oczy przybliżyłem swoją twarz jak najbliżej jej.
-Możesz...- Pokazała mi dziwny znak co chyba znaczyło, że mam wstać. Nie był to dobry pomysł szczególnie że mój mały przyjaciel wariował i nie było wskazane teraz wstawać, ale spełniłem jej prośbę. To ona tutaj szefuje. Pokazała mi żebym położył się z powrotem na kanapie, a potem usiadła na nie okrakiem...No może nie zupełnie usiadła, można by powiedzieć, że wszedłem w nią nie wchodząc w nią. Pojebane nie? No ale wyszło na to, że...no nie ukrywajmy...ujeżdżała mnie. I kurwa to było zajebiste. Poruszaliśmy biodrami równym rytmem coraz szybciej i szybciej... Bella jęczała cichutko, a jej ręce przechadzały się po moim torsie. Ja trzymałem ją za biodra i głaskałem plecy również jęcząc. Obydwoje zbliżaliśmy się do tego epickiego finału. Bella w ostatnie kilka sekund zdążyła przybliżyć swoją twarz do mojego ucha.
-Edwardzie...- Szeptała co chwila do ucha z niesłychaną zmysłowością. Wiedziałem, że ona za kilka sekund skończy, ja też już byłem blisko. Zdążyłem jeszcze tylko jęknąć jej we włosy i obydwoje doczekaliśmy się spełnienia. Bella położyła się na mnie wykończona.
-Byłeś...zajebisty.- Wyszeptała dysząc.
-Ty też byłaś zajebista.- Szepnąłem. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. - Chcesz powtórzyć? - Bells spojrzała na mnie łakomym wzrokiem.
-Oczywiście mój zajebisty skurwielu.- Odpoczęliśmy jeszcze chwilę i zaczęliśmy się kochać od nowa.

***

Usnęliśmy dopiero o 4 nad ranem, po wielu udanych razach odbywających się już nie na kanapie, a w łóżku Belli. Obudziły mnie promienie słoneczne. Kurwa chwileczkę...zasłoniłem zasłony zanim poszliśmy spać. Pokręciłem nerwowo głową i prawie zapomniałem, że Bella leży przy moim boku. Jest taka śliczna jak śpi. Ona jest zawsze śliczna. Jej głowa spoczywała na moim torsie, a ręką obejmowała całego mnie wszerz. Ostrożnie wyswobodziłem się z jej objęć i pomaszerowałem do łazienki. Wziąłem prysznic i w ręczniku powędrowałem do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania dla mojej bogini. Co do kurwy? Na blacie w kuchni leżała kartka. Podszedłem do blatu z pewną rezerwą, tak jakby to blat był niebezpieczny i chciał mnie zajebać, a to przecież bałem się co będzie napisane na tej kartce. Nie okazało się to takie straszne. 

Edziu!
Nie mogłam was nie słyszeć, za głośno uprawialiście miłość jednakże cieszę się z tego i z tej nieprzespanej nocki, którą zaliczyłam. 
Odsłoniłam rolety, bo Bells rano lubi mieć światło, a po tak upojnych nocach zawsze ma ochotę na tosty. 
Mam nadzieję, że fajnie się bawiliście. Wpadnijcie kiedyś tam na kawę.
Całuję
Alice

No to zajebiście. Oni już o wszystkim wiedzą...i prasa też...kurwa zapragnąłem być teraz normalnym człowiekiem. Nie gwiazdą tylko zwykłym obywatelem. Nie użalając się nad sobą zabrałem się za przygotowanie śniadania dla mojego anioła. Zrobiłem 10 tostów z...z wszystkim co lubiłem. I co lubiła ona. Znaczy co myślałem, że ona lubi. Wstała akurat na śniadanie. Wyłoniła się z sypialni i na jej twarzy zagościł uśmiech. 
-Cześć mój zajebisty najukochańszy skurwielu.- Powiedziała na przywitanie, podeszła i przytuliła się do moich pleców. Uśmiechnąłem się.
-Śniadanie na stole.- Spojrzała na stół.
-Mmmm tosty...uwielbiam.- Oderwała się ode mnie i zasiadła do jedzenia.
-Edwardzie...- Jej pytający ton mnie zaalarmował.
-Coś nie tak?
-W zasadzie wszystko jest zajebiście tylko że...muszę iść dzisiaj do pracy,a Rosalie...- Pociemniało mi w oczach.
-Co zrobiła?
- Ona stosuje mobing. Najpierw mi każe jej usługiwać, mam jej sprzątać i w ogóle, a potem się drze czemu teksty nie są napisane. - Bella podparła rękami głowę. Pieprzona suka Rosalie.
-Nie martw się...- Chwyciłem ja za rękę i w tym samym momencie nasze spojrzenia się spotkały.- Załatwię ci lepszą pracę...o wiele lepszą pracę niż teraz masz.- Zadeklarowałem i uścisnąłem w geście otuchy jej dłoń...

__________________________

Cześć Wam!
Wiem...rozdział totalnie do dupy.
Nie jestem z niego zadowolona i jest to pierwszy taki przypadek tutaj.
Wszystkie poprzednie były okey, ale ten jest katastrofalny...totalnie do dupy.
Wiem Bells, że mnie zabijesz za taki chujowy rozdział.
Ale następny będzie lepszy.
Obiecuję.
Czekamy na rozdział 19 Bells!
Całuję Was Kochane moje :*
Miśka

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 17 "Osz, do cholery!"

-To ja ci dziękuję, Bello - Edward pochylił się, widziałam w jego oczach jakieś niezdecydowanie. Przybliżył się jeszcze i ja do niego też. Pocałował mnie, pocałował mnie! Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję, a jego dłonie poczułam na swoich biodrach. Przeszył mnie przyjemny dreszcz. Jego język miał taki słodki smak...Mmmm...Przyciągnęłam go za szyję jeszcze bardziej do siebie. Idealnie smakował i pachniał. Przerwaliśmy pocałunek gdy zabrakło nam powietrza. Edward oparł swoje czoło o moje i spojrzał na mnie tymi swoimi oczami. Uśmiechnęłam się lekko. Uniosłam się na palcach i znów połączyłam nasze usta, ale tylko na chwilę. Staliśmy w tej pozycji jakiś czas, a tą piękną chwilę przerwał nam błysk fleszy. Edward pchnął mnie wgłąb mojego mieszkania i zamknął je nogą. Potem podszedł do wszystkich okien i pozasłaniał rolety. Zdjął garnitur, rzucił nim na krzesło i znów podszedł do mnie.
-Szlag, jak zwykle oni wszystko psują - warknął zdenerwowany, przytuliłam go i zachichotałam. Spojrzał na mnie dziwnie - No, a nie popsuli?
-Nie - stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta. Zaśmiałam się po raz kolejny. Edward na prawdę był zdenerwowany tym wydarzeniem, cóż ja pewnie też będę, ale to jutro gdy promile wyparują z mojej krwi i będę myśleć o czym innym niż Edward i jego usta. Przygryzłam skórę na jego szyi i zaczęłam wodzić rękami po jego torsie, brzuchu i plecach.
-Odpręż się, proszę - mruknęłam i wtuliłam się w niego. Poczułam jego dłonie na mojej talii. Zadrżałam lekko i wydałam z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk przyjemności. Edward wziął mnie na ręce, oplotłam jego biodra moimi nogami. Równocześnie zrzuciłam z moich stóp szpilki, które w tym momencie mi przeszkadzały. Odnalazłam ponownie usta mężczyzny. Zassałam jego dolną wargę powodując tym u niego jęk rozkoszy. Mruknęłam zadowolona, że tak działam na Edwarda. Nagle poczułam miękką nawierzchnię na plecach. Znajdowaliśmy się na moim łóżku w mojej sypialni.Nie wiem jak, ale właśnie tu byliśmy i za bardzo mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Moje ręce prowadziły własną wycieczkę zapoznawczą po jego umięśnionym torsie i brzuchu. Westchnęłam na wpół niezadowolona, ponieważ....Mój najukochańszy, seksowny skurwysyn miał na sobie koszulę, a po co nam w tej chwili zbędne przeszkody między nami? Zabrałam się za rozpinanie guzików. Szło mi to opornie, dłonie drżały mi z przyjemności jaką powodował ten napalony chłoptaś. Czułam jego gorące, wilgotne, całuśne usta na mojej szyi. Przygryzał i ssał ją. Jednak dla chcącego nic trudnego, koniec końców mój Edward był bez tej koszuli. Jęknęłam czując jego dłonie pod moją sukienką. Masował wewnętrzną stronę moich ud. Rozpływałam się i wiłam pod jego dotykiem. Każda części mojego ciała płonęła pod jego dotykiem, był taki delikatny, ale stanowczy zarazem. Nie czułam czegoś takiego przy nikim innym, nawet przy facetach, w których byłam zakochana. Jego dotyk nie miał równych. I mieć nie będzie. Edward zjechał pocałunkami  na mój dekolt, tak miło było czuć na sobie ciężar jego ciała. Był taki ciepły i całuśny.
W pokoju było słychać nasze przyśpieszone oddechy przechodzące w pojękiwania i ocieranie się ciał.  Jego dłonie przejechały po moim brzuchu, dotyk jego palców był taki delikatny. Znalazł rąbek mojej sukienki i podciągnął ją do góry. Uniosłam plecy tak, aby mógł ją ze mnie zdjąć, a gdy już był w połowie na zewnątrz usłyszeliśmy jakieś przekrzykiwania. Edward zatrzymał się i spojrzał w stronę okna
-Kurwa - ponownie szepnął. Wstał ze mnie co mi się nie spodobało. Podszedł do okna i ostrożnie wyjrzał zza rolety. Nagle rozległo się pukanie do mojego mieszkania. Jęknęłam coraz bardziej sfrustrowana tą sytuacją i wstałam otworzyć te przeklęte drzwi. Edward poszedł za mną. Dobijała się tak do mnie Alice.
-Bella, kurwa, co telewizja robi pod naszym blo...-przerwała widząc Edwarda bez koszulki. Pisnęła i podskoczyła klaszcząc w ręce - To wszystko wyjaśnia, ale czy ja wam w czymś przeszkodziłam.
-Nie, ty nie - mruknął zdenerwowany, najukochańszy, seksowny skurwiel - Ala tamci za oknem owszem. - Alice zachichotała i poklepała Edwarda po plecach
-No - zaczęła mrucząc - Nastrój już pewnie prysł, ale będzie następna okazja. Ja już idę, śpijcie dobrze - wyszła śmiejąc się. Odwróciłam się do Cullena i mruknęłam niezadowolona. Podeszłam do niego i się przytuliłam.
-To idziemy spać? - zapytałam - Bo zostaniesz u mnie, prawda? - spojrzał na mnie trochę smutny, a troszeczkę rozbawiony.
-Przepraszam, że to tak wyszło, ale tak zostanę z tobą - pochylił się nade mną i musną ustami płatek mojego ucha, zadrżałam - Nawet jak bym nie chciał zostać, to byłbym do tego zmuszony, ponieważ na zewnątrz czekają na mnie hieny.
-Ale chcesz zostać - stwierdziłam
-Jak najbardziej - pocałował mnie w nos, wziął na ręce i zaniósł do sypialni. Ściągnął swoje buty i stanął. Spojrzałam na niego dziwnie. Chyba nie wiedział co zrobić. Spać w spodniach, czy je ściągnąć i spać w bokserkach. Zachichotałam i podeszłam do niego, odpięłam pasek od jego spodni i cmoknęłam w polika. Zrozumiał aluzję i zdjął jeansy. Spojrzałam ewidentnie zadowolona na jego posturę i mruknęłam teatralnie bezwstydnie się na niego gapiąc. Przekrzywił głowę i uśmiechnął się zadziornie. Cmoknęłam i odwróciłam się do niego tyłem.
-Odepnij mi zamek - powiedziałam niewinnie z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Gdy pozbyłam się sukienki włożyłam na siebie koszulę nocną, która zakrywała mi pupę. Kładąc się do łóżka ostanie raz zlustrowałam Edwarda wzrokiem, ponownie kwitując to zadowalającym mruknięciem i poklepałam miejsce koło siebie. Mój najukochańszy skurwysyn położył się na tym miejscu i objął mnie ramionami. Czułam się bezpiecznie. Zanim zasnęłam zostałam obdarowywana milionami pocałunków na karku, szyi czy twarzy. Odwróciłam się do niego i wtuliłam twarz w jego tors całując jego pierś, a on schował twarz w moje włosy.

Obudziły mnie promienie słoneczne. Skrzywiłam się lekko i otworzyłam oczy mrużąc powieki. Czułam jak ktoś mnie do siebie przyciąga i mruczy coś niewyraźnie pod nosem. Spojrzałam w tamtą stronę. Edward. Jest taki uroczy jak śpi. W sumie on zawsze jest uroczy. Oh, jaka ja się robię przesłodzona! Ale w sumie... Muszę się nad tym porządnie zastanowić. Obawiam się, że moje odczucia co do mojego Cullena... No i, kurwa, widzicie?  Ciągle powtarzam, że ON jest MÓJ, a nie jest. niestety...Osz, do cholery? Czy ja się w nim zakochuję, nie! To do mnie niepodobne! To wręcz niemożliwe! Tylko go lubię i pragnę! Oh, to takie trudne. Nienawidzenie go było łatwiejsze...Ale gorsze.
Poczułam na szyi jego oddech, uśmiechnęłam się głupkowato sama do siebie i wtuliłam jeszcze bardziej swoje plecy w jego tors. Boże, mogłabym zostać w tej pozycji na zawsze. Ewentualnie odwrócić się do niego twarzą aby całować jego całuśne usta. Kurwa, mam myśli jak jakaś zakochana nastolatka, co jest  żenujące. Ale na tą chwilę mnie się podoba. Tak, dobrze.
Edward zaczął się budzić. Śmiesznie coś mruczał pod nosem, odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał jak małe dziecko. Przecierał swoje oczy i zabawnie się przy tym skrzywił. Zachichotałam, a on natychmiast otworzył oczy i spojrzał na mnie. Gdy się wybudził i zajarzył, że jest tam gdzie jest i z kim jest uśmiechnął się szeroko i przyciągnął mnie do siebie. Efektem tego manewru było to, że ja leżałam na nim. Przymrużyłam powieki.
-Nie za wygodnie ci? - zapytałam kładąc głowę na jego torsie
-Nie, jest w sam raz - mruknął sennie - Mógłbym to tego przywyknąć, a tak w ogóle to dzień dobry, Bello.
-Tak, dobry - nawet nie wiesz jak dobry, Edwardzie, uśmiechnęłam się do siebie w myślach. Sturlałam się z Edwarda i położyłam obok niego, nadal trzymając głowę na jego torsie. On głaskał mnie ręką po plecach.
-Jak się spało? - zapytał
-Dobrze - wyszczerzyłam się - Dziękować - tak, zdecydowanie mogłabym i chciałabym do tego przywyknąć.

Już dwa dni nie widywałam się z Edwardem. Trochę mi z tym dziwnie, można wręcz powiedzieć, że za nim tęsknię. A w nocy jest mi tak dziwnie w łóżku samej. Bez niego. Zimno i nieprzyjemnie...Brrr...A zawsze kochałam swoje łóżko.
Wracając do rzeczywistości. Właśnie wracam z pracy. Tak, właśnie. Z pracy. W sumie to już jej tak bardzo nie lubię. Rosalie mnie gnębi i traktuje jak sprzątaczkę, a potem się drze, że nie przesyłam jej ani jednego nowego tekstu. A jak ja mam napisać reportaż skoro mam jej sprzątać, przynosić kawę i inne pierdoły?! Ja już tak dłużej nie wyrobię, a to dopiero dwa dni! Mogę winić za to samą siebie. To ja polubiłam i to nawet bardzo Cullena. Tu już nie chodzi o tą sprawdę Alice i Jaspera, tylko o mnie i Edwada. O to 'coś' między nami i to, że za nim tęsknię. Ehh.
Właśnie przechodziłam koło kiosku. I szok...! W jednej z gazet zobaczyłam swoje zdjęcie, ale co za zdjęcie! To ja całująca się z Edwardem. Byłam z nim na okładce tego magazynu! Tak, nawiasem to słodko wyglądaliśmy, ale kurwa na okładce?! Podeszłam do kiosku i kupiłam tę gazetę. Młoda dziewczyna za ladą patrzała na mnie z zazdrością. To na mnie, to na okładkę.
W domu usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać. Blablabla...kim jest ta dziewczyna?....Blablabla...nowa zabawka Cullena czy nowa miłość?
Kurwa, Cullen, to żeśmy się wpakowali.
Wstałam z kanapy i wybrałam numer Edwarda.
-Halo? - usłyszałam jego słodki głos, tak zdecydowanie się za nim stęskniłam
-Cześć, tu Bella - zaczęłam - Widziałeś gazety?
-Nie, jeszcze nie, a co? - zapytał podejrzliwie
-Przyjedź do mnie - wręcz rozkazałam
-Dobra, zaraz będę. Pa - rozłączył się
W czasie oczekiwania na Edwarda zjadłam coś, wypiłam kawę i się przebrałam.Coś wygodnego na górę i spodnie podkreślające moje nogi. Zauważyłam, że Edward je lubi. W końcu ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłam je i natychmiast złapałam Edwarda za rękę. Pchnęłam go na kanapę i podałam magazyn. Zobaczył okładkę. Obserwowałam jego reakcję. Wyglądał jak ryba. Otwierał i zamykał buzię. Po chwili spojrzał na mnie.
-Kurwa, że aż takie zdjęcie musieli zrobić i tu wstawić? - wykrzyknął - Eh...
-No, ta laska co mi sprzedawała tę gazetę wyglądała tak jakby miała mnie zabić z zazdrości - powiedziałam siadając koło niego. Rzucił gazetę na stół i usiadł wygodnie, zamknął oczy i potarł palcami skronie. Spojrzałam na jego usta. Kurwa, nie pocałuję go tak nagle, nie? Eh, jebać to...
-Edward...-zaczęłam mówić przybliżając się do niego
-Zła na mnie? - zapytał
-Zastanowimy się nad tym później - mruknęłam. Usiadłam na nim okrakiem i połączyłam nasze usta w szalonym pocałunku. Kurwa, bardzo tęskniłam. 

_________________________________

Hej, kochane.
Wiem, wiem, że NN nie pojawiała się dłuższy czas, ale, ale....
11 listopada miałam urodziny i było party hard, wersja ekstremalnie rozszerzona.
A wiadomo też, że jestem w III gim, i dziś miałam testy próbne.
Historia, WOS i polski, więc poszło gładziutko.
Ale jutro... -,- przedmioty ścisłe, a w tym co?!
MATEMATYKA!
Trzymajcie za mnie kciuki!

Co do rozdziału to mam nadzieję, że się spodoba i czekam na to co wymyśli nasza, kochana Miśka.

Wasza Bells Cullen-Swan

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 16- "Szkoda, że to trwało tak krótko..."

Czemu, no kurwa czemu??? Czemu jej nie pocałowałem?!?!?!? Idiota! Głupek! Debil! Miałem okazje i co? I moja okazja poszła się pieprzyć. Rozlałem kawę. No kurwa mać nic mi się dzisiaj nie udaje. Poszedłem po ścierkę i wytarłem stół,bo wszystko obklejone jak kurwa nie wiem co. Bo cukru do kawy wsypałem. Ja pierdolę. Nagle wpadłem na pomysł,a że klasnąłem w dłonie to kubek upadł na podłogę,kawa się wylała,ja byłem  cały ochlapany,a pieprzona podłoga się kleiła. KURWA!!!! Jebany kubek. Jebany pomysł. Chociaż nie...pomysł jest fajny...mianowicie pójdę do kiosku i kupie sobie wydanie LA style. Na pewno coś o mnie piszą. Sprostowanie,na pewno napisała coś o mnie moja Bella. Co? Jaka moja? Kurwa mać,jebie mi. Przyznaj się, że chciałbyś żeby była twoja! Zamknij się pierdolony wkurwiający głosiku! No ale prawda czy nie??? Kurwa,ten drugi ja zaczyna mnie denerwować. Westchnąłem...tak chciałbym. Mówiłem prawdę. Kurwa, czemu ta kobieta sprawia że ja mówię prawdę? Najpierw te przeprosiny, potem zwierzyłem jej się z tego że Rose była moją narzeczoną, a teraz jeszcze miałem czyste intencje mówiąc, że chciałbym u niej nocować tylko po to,żeby się przytulać i wdychać jej piękny zapach. Okey tego jej nie powiedziałem,ale na to ja sam nawet nie jestem gotowy. Bella jest niezwykła...Dobra starczy,bo się podniecisz Cullen jej zajebistym ciałem,które masz w pamięci od tamtego wieczoru kiedy ja rozbierałeś. I skąd to jej pytanie? To ona nie wie, że kiedy ona idzie ulicą to połowa gości musi sobie potem robić dobrze? No czy ona tego nie wie? Najwyraźniej nie. Podniosłem się z CZYSTEJ podłogi i pomknąłem do auta. Dopiero tam ogarnąłem,ze jestem w pidżamie. I chuj, trudno Edward Cullen może chodzić sobie po mieście w pidżamie. Tylko ja mam takie prawo. Podjechałem do najbliższego kiosku i kupiłem gazetę, która mnie interesowała. Najgorsze było to, że dziewczyna która mi ją sprzedała uśmiechała się do mnie tajemniczo. Za to dziwne było to, że kiedyś bym od razu ja gdzieś zaprosił, ale teraz...Teraz była Bella. Przypominając sobie jej twarz, jej śliczne usta, czekoladowe oczy, kaskady włosów spływające jej na ramiona...to ta laska ze sklepiku nie miała z nią najmniejszych szans. Odwróciłem się od tej laski obojętnie. Teraz to Bella była najważniejsza. Ona i jej bezpieczeństwo. I to czy się dobrze czuje. I czy nie jest jej zimno. Cullen ogarnij! Wsiadłem do auta i zacząłem czytać artykuł o mnie. Wiecie jakie to dziwne czytać o samym sobie. Z każdym słowem mój uśmiech na twarzy robił się coraz szerszy, a pod koniec wybuchnąłem śmiechem. Epic win! Po pierwsze dlatego, że wojna z Bells zażegnana. Po drugie dlatego,że suka Hale dała jej spokój. Fuck yeah!!! Aż podskoczyłem na siedzeniu i zacząłem swój taniec zwycięstwa. Dobrze,że nikt nie szedł po chodniku, bo by mnie ludzie uznali za chorego psychicznie. Kiedy zakończyłem swój taniec zwycięstwa pojechałem znowu do domu. Ubrałem się i zrobiłem sobie jeszcze jedną kawę- tym razem się nie polałem. Była już 11.30 wiec postanowiłem zadzwonić do brata. Wybrałem numer i odczekałem chwilę. W duchu modliłem się, żeby nie robił tego co ostatnio. Mam przykre doświadczenia związane z dzwonieniem do brata. Krzyk Alice...o kurwa!!! Nie, nie, nie...spieprzać wy zbereźne myśli!!! Cullen, a ty ogarnij i nie fantazjuj o kochance brata. A fuj, nie mógłbym. Głupi głosik...ale kurna ma rację. Czekałem...dwa sygnały...trzy...
-Halo?
-Cześć.
-A cześć Edward. W jakiej sprawie dzwonisz?
-Umówimy się?-Cisza po drugiej stronie. O kurwa! Dobra to dziwnie zabrzmiało i dopiero teraz ogarnąłem.
-Znaczy chodziło o to czy masz czas tak gdzieś za pół godziny,bo chciałbym pogadać.-Jasper zaczął się śmiać.
-Tak jasne. Tam gdzie zwykle?
-Tak.
-No to do zobaczenia.
-Pa.
Kurwa wyszedłem na gościa,który podrywa własnego brata. Ja pierdole. Nie dość,ze to gejowskie to jeszcze podchodzi pod kazirodztwo. Kurwa. Nie myśląc dalej o tym ogarnąłem twarz i pojechałem do parku. Jasper przyjechał chwilę później. Przywitaliśmy się.
-To o czym chciałeś pogadać?- Spojrzał na mnie trochę podejrzliwie.
-Tylko się ze mnie nie śmiej.- Zrobił minę a la WTF.
-Jak ktoś tak mówi to zazwyczaj chce powiedzieć coś wstydliwego no więc...mów. Jestem twoim bratem i cie nie wyśmieję.- Wiem,ze to będzie największy błąd mojego życia,ale muszę go o to zapytać. Chociaż nie największym błędem mojego życia było gwizdniecie tacie okularów do czytania.
-Ehh...to takie głupie...czuje się jak w pierwszej klasie gimnazjum. Jak się zaprasza kobietę na kolację?- Brat spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-A kogo ty zaprasza na kolację?
-Na razie jeszcze nikogo,bo nie wiem jak to zrobić...-Wysyczałem. Tym razem Jasper się zaśmiał.
-No więc....zazwyczaj mówi się, że ma się dla niej niespodziankę,ale wtedy kolacja łączy się również z prezentem. No albo po prostu dzwoni się i się zaprasza.- Już wiedziałem,że wybiorę pierwszą opcję.
-Dzięki.- Uśmiechnąłem się promiennie do brata.
-A zdradzisz mi z kim idziesz na ta kolację? - Spojrzałem na niego.
-Nie. To tajemnica. A jak ci się układa z Alice?- Teraz tylko muszę zadzwonić do Alice i zapytać się jej jakie Bella lubił błyskotki. W sensie jakiego rodzaju i jaki kolor najbardziej. Jasper się uśmiechnął. Oj coś czuje, że zapowiada się długi monolog.
-Jest świetnie. - I co koniec? O...a myślałem, że będzie opowiadał i opowiadał.
-Czyli co to znaczy świetnie?
-Jest idealna.- Dalej byłem zdezorientowany.
-Na żonę?
-Tak.- No teraz mam jasność.
-No to na co czekasz? - Spojrzał na mnie.
-Znamy się niecały miesiąc.
-No i co z tego? Im szybciej zostanę wujkiem tym lepiej. - Zaczął się śmiać. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, brat powiedział, że musi jechać i pożegnaliśmy się. Ja też wskoczyłem do swojego bugatti i zrobiłem kurs do domu. Tam ubrałem się w garnitur, ułożyłem włosy i znowu wyszedłem. Tym razem pojechałem do sklepu. Jubilerskiego. Wielkie centrum handlowe na przedmieściach LA. Wszedłem do tego sklepu z błyskotkami. O szlak! Zapomniałem zadzwonić do Alice. Wyszedłem ze sklepu, na co ekspedientka spojrzała się bardzo dziwnie. Wybrałem numer do przyszłej szwagierki. Usłyszałem dwa sygnały i zaraz po nich jej głos.
-Tak słucham?
-No cześć Alice!
-Edward?
-Nie, Święty Mikołaj.
-Ehh...
-Nie przeszkadzam?
-Nie w zasadzie teraz nie mam nic do roboty. O co chodzi?
-Jaki Bella lubi kamienie?
-Kamienie?
-Tak szlachetne kamienie. I jaki kolor najbardziej.
-Jej ulubiony kolor to niebieski. Zaraz potem czerwony, ale bardziej lubi niebieski. A jeżeli chodzi o kamienie... no to chyba diamenty i topazy.
-Bardzo ci dziękuję.
-Edwardzie co zamierzasz???
-Cześć!-Rozłączyłem się, bo nie chciałem jej niczego tłumaczyć. Wiem niegrzecznie,ona mi pomogła, a ja jak taki dupek,no ale kiedy tak trzeba. Potem ją przeproszę. Wszedłem z powrotem do sklepu. Powiedziałem grzecznie "dzień dobry" i podszedłem do tej pani, która wcześniej dziwnie na mnie spojrzała. Wiedziała kim jestem, wywnioskowałem to po tym, że się do mnie uśmiecha.
-W czym mogę panu służyć, panie Cullen?- Już nawet się do mnie po nazwisku zwraca.
- Proszę panią... potrzebne mi coś z białego złota, z diamentami i topazem, najlepiej niebieskim. Najlepszy byłby naszyjnik.
-Rozumiem. Proszę za mną. - Przeszliśmy do innej części sklepu.
-Yyy..a cena?- Spojrzałem na nią z błyskiem w oku.
-Nie gra roli. Najlepiej coś drogiego.- Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo i wskazała mi kierunek gdzie mam iść. Oglądaliśmy kilka pięknych naszyjników, ale żaden mi nie pasował na prezent. W końcu jednak trafiłem na cacko.
- Tutaj mamy białe złoto, 22 diamenty i niebieski topaz. - Tylko spojrzałem na ten naszyjnik. Nie musiałem się więcej upewniać, że jest idealny.
-Biorę. - Ekspedientka kiwnęła głową i wyciągnęła go z gabloty. Zapytała się mnie jeszcze tylko czy zapakować na prezent. Powiedziałem, że tak pożegnałem się i wyszedłem. Spojrzałem na zegarek. O kurwa! To się zasiedziałem. Byłem tam cztery godziny. Już 16.30. Wiedziałem, że będę tam długo, ale nie sądziłem, że aż tak. Popędziłem do domu. Jeżeli chcę zarezerwować jakiś przyzwoity stolik to muszę zadzwonić teraz. W domu rzuciłem się na kanapę, otworzyłem laptopa i wyszukałem numer do najlepszej restauracji w LA. W tym wypadku- Providence.  Tak nazywa się restauracja. Byłem tam kilka razy z bratem i żarcie mają naprawdę świetne. Rezerwowałem stolik dobre dziesięć minut. Muzyka, kwiaty i takie duperele. To niby romantyczne. Na końcu się wkurzyłem i gdy babka mnie zapytała na jakie nazwisko powiedziałem,ze stolik dla pana Cullen'a. Zatkało ją. A potem przez następne pięć minut mnie przepraszała i obiecała,że wszystko pójdzie po mojej myśli. No i tak ma być. Wyciągnąłem się na kanapie jak lis i wybrałem numer do mojej Bells. Ona nie jest twoja Cullen! Trzy sygnały i głos mojej bogini.
-Tak słucham.
-Cześć. Mówi twój najukochańszy skurwysyn. -Bella zaczęła się śmiać. Muzyka, po prostu muzyka.
-Słucham, po co dzwonisz?
-Masz już jakieś plany na wieczór? -Cisza.
-Nie...nie mam,a co?
-Dasz się zaprosić na kolację? Mam dla ciebie prezent.
-A z jakiej okazji ta kolacja?
-W ramach...przeprosin.- Bella się zaśmiała.
-Dobrze będę. Gdzie i o której?
-Bądź gotowa na 19, przyjadę po ciebie. - Rozłączyłem się. Czy ja ja właśnie zaprosiłem na randkę? Nie to nie randka, to tylko przeprosiny nic więcej. Fajnie już jest 17.30. Muszę się ubrać jak chcę zdążyć. Stolik mamy na 19.15. Znowu ubrałem się w garnitur, mój najlepszy od Armaniego. Zachowuję się jak baba. Stroje się jak na pierwszą randkę. Kurwa co się ze mną dzieje? Ułożyłem włosy, wypsikałem się czymś co brat kupił mi na urodziny, bo stwierdził, że kobiety na to lecą. U mnie działało u niego nie, aż do pojawienia się jęczącej-przyszłej-pani-Cullen. W zasadzie to mógłby już jej się oświadczyć. Wyszedłem z domu za piętnaście siódma, a pod domem Belli byłem za pięć. Moja bogini wyszła z domu równo o 19. Kurwa...wygląda zajebiście. Tylko dlaczego ubrała taka zajebista kieckę, która tak zajebiście eksponuje jej zajebisty biust??? Miała na sobie czarną sukienkę do kolan, opinającą całe jej ciało, która pod biustem była przepasana jakimś czymś,ale to było ładne i miała piękny dekolt, wokół którego naokoło miała coś a la koronkę. Już bardziej seksownie się ubrać nie mogła, nie? I ona się mnie pyta czy jest atrakcyjną kobietą jak mi na sam jej widok stoi. Skąd jej się biorą takie pytania? Wyszedłem z auta i się z nią przywitałem. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i sam usiadłem na miejscu kierowcy. Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że ma upięte włosy. Ale i tak wygląda zajebiście. Jeszcze te szpilki...no kurwa...
-Jedziemy?- Aż podskoczyłem na dźwięk jej głosu.
-Tak.- Odpaliłem silnik i ruszyliśmy w stronę restauracji. Przez całą drogę się nie odzywała, a ja myślałem tylko o tym, żeby przypadkiem nie spojrzała na moje spodnie. Na miejscu byliśmy dziesięć minut później. Weszliśmy do restauracji i podałem nazwisko. Wskazano nam stolik. Kelner odsunął Belli krzesło ja usiadłem bez niczyjej pomocy. Zamówiliśmy jedzenie i nastała krepująca cisza.
-Po co mnie tutaj zaprosiłeś?- Bella spojrzała na mnie z nieukrywana ciekawością.
-Mówiłem. Chcę cię przeprosić. wiem, że już przepraszałem, ale to było tak byle jak. Teraz jest porządnie.
-Aha. A co to za niespodzianka?- Nie odpowiedziałem,bo przynieśli jedzenie i zabraliśmy się za nie. Rozmowa się rozkręciła. Mówiliśmy o naszym hobby, podejściu do życia, pracy, przeszłości. Powiedziała mi, że była punkówą, a ja jej powiedziałem, że byłem ofiarą w szkole. Śmiała się strasznie z tego faktu. Potem rozmawialiśmy o naszych rodzicach i w końcu o Alice i Jasperze. A potem jej się przypomniało.
-No to co masz dla mnie za niespodziankę?- Była już po dwóch kieliszkach wina, ja nie piłem alkoholu. No przecież, kurna prowadzę. Wyciągnąłem opakowanie z kieszeni płaszcza i podałem jej.
-Mam nadzieje, że ci się spodoba. - Spojrzała na mnie niepewnie, ale z uśmiechem na ustach i zaczęła otwierać. Co jakiś czas zerkała na mnie by sprawdzić moją reakcje jednak ja tylko się uśmiechałem. Otworzyła pudełko i wciągnęła powietrze.
-Jest piękny...ale..nie mogę go przyjąć. - Spojrzałem na nią moim oczo-paczem numer pięć.
-Możesz. To prezent i będzie mi przykro jeżeli go nie przyjmiesz.- Cały czas patrzeliśmy sobie w oczy. Kurwa,ja ja zgwałcę tutaj zaraz jak Boga kocham. Ona jest tak masakrycznie pociągająca, że szok.
-No dobrze.- Wstałem z krzesła, wyjąłem naszyjnik z jej rąk i zapiąłem. Idealnie. Teraz jest tam gdzie powinien być.
-Pewnie kosztował fortunę. - Zrobiłem obojętną minę, dodałem do niej nutkę uśmiechu i patrząc na Bellę odpowiedziałem:
-Taki drobny wydatek. - Uśmiechnęła się i spłonęła rumieńcem. Boże jaka ona śliczna.
-Dziękuję.
-Proszę bardzo.-Siedzieliśmy tam jeszcze trochę. O 23 zaczęto grać wolną muzykę. Wstałem z krzesła, podszedłem do Belli i skłoniłem się szarmancko.
-Można panią prosić? - Bella wstała i ujęła moją rękę. Wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Po chwili usłyszałem szept.
-Nie wiedziałam, że jesteś taki romantyczny.- Miałem ochotę odpowiedzieć "Ja też nie", ale się powstrzymałem.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - Powiedziałem jej szeptem do ucha. Tańczyliśmy do końca piosenki. Poprosiłem o rachunek i wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Po około dziesięciu minutach byliśmy pod domem Belli. Wyszliśmy z samochodu i odprowadziłem ją do wejścia.
-Dziękuję ci za wieczór. Za naszyjnik, ogólnie za wszystko.- Uśmiechnąłem się.
-Nie masz za co. To była czyta przyjemność spędzić z panią czas panno Swan. - Dotknąłem ręką jej policzka. Był lodowaty z resztą noc była chłodna.
-To ja ci dziękuję Bello.- No dobra...teraz albo nigdy. Zbliżyłem się do jej twarzy kilka centymetrów, ona również zbliżyła twarz do mojej. Rozchyliła usta i stanęła na palce. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i zachłannie ją pocałowałem. Oplotła rękami moją szyję, a ja położyłem dłonie na jej talii. Jej usta szukały moich,a moje jej. Nasze języki toczyły własna bitwę o terytorium. A my trwaliśmy w lekkim uścisku pragnąc jeszcze więcej niż było nam dane tej nocy zaznać...

________________________

No cześć robaczki!!!
Pocałunek Belli i Edwarda...ehhh
Mam nadzieję, że notka się podoba.
Musiałam po prostu musiałam dokończyć ten pocałunek no.
Czekamy teraz na to co wymyśli nam nasza kochana Bells.
A ja się żegnam.
Gorąco Wassss wsyskie całuję :*
I powiadam Wam jesteście wykurwione w kossssmosssssssss :*
Czyli zajebiste po mojemu :D
Całusy :*:*:*:*:*
Miśka

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 15 "Okazał się kochanym skurwielem"

Obudziłam się z bólem głowy. Zajebiście mocnym bólem głowy. Otworzyłam oczy, ponieważ mój nosek wyczuł bardzo apetyczny zapach. Na stoliku nocnym leżała tacka ze śniadaniem. I liścik. Przeczytałam go z uśmiechem na twarzy. Mój najukochańszy skurwysyn Edward. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. To było takie słodkie, obrzygałam mu buty, a wcale nie nazwał mnie suką. Najukochańsza suka nie brzmi fajnie, ale najukochańszy skurwysyn tak! Cóż, muszę przyznać, że Edward nie jest zły. Jest całkiem...kochany.  Jest taki zajebisty jak jego brat, a może nawet zajebiściejszy. Nie krzyczał gdy obrzygałam mu buty, rozebrał mnie w pidżamkę, został ze mną na noc, przytulał, zrobił śniadanko, napisał liścik i odwiedzi mnie aby zobaczyć jak się trzymam. A trzymam się źle.
Westchnęłam i zabrałam się za pałaszowanie jedzonka przygotowanego specjalnie dla mnie. Smakowicie. Jadłam i jadłam, aż zjadłam wszystko. Dużo, nie? Ale Bella Swan na kacu tak ma...Kochany skurwiel dał mi też dwie aspirynki, więc z ulgą je połknęłam. Po śniadanku ponownie rzuciłam się na łóżko. Wtuliłam głowę w poduszki i rozmyślałam nad wczorajszym dniem.
Po pierwsze Edward jest dobrym tancerzem, albo to ja byłam tak pijana, że mnie nosił w ramionach. Tak, to raczej ta druga wersja, ale tańczy nieźle. Widziałam go już w klubach. Mhm, taniec jest okej.
Po drugie jest czułym facetem, ale też kochanym skurwielem. Ani razu nie nazwał mnie wczoraj suką. Miło. Obrzygałam mu buty, a on nawet się nie wydarł na mnie.
Po trzecie chce iść do Hale, aby mnie przed nią obronić. Znaczy się załatwić nie oczernianie go. Ale to też dobre dla mnie bo go polubiłam. Przytulał mnie w nocy, a przytulanie jest dobre.
Po czwarte zrobił mi śniadanie, jedzenie jest dobre - Edward jest dobry.
Po piąte i tu krótko, ponieważ ma zajebiste oczy i staję się mokra na ich wspomnienie.
Moja zacne rozmyślania przerwało czyjeś chrząknięcie. Otworzyłam jedno oko, zaraz potem drugie. O framugę drzwi nonszalancko opierał się nie kto inny jak Edward Cullen, uśmiechał się lekko.
-Cześć mój najukochańszy skurwielu, Edwardzie - mruknęłam cicho - Dziękuję za śniadanie i za to, że ze mną zostałeś.
-Witam, Bello. Nie ma za co, mogę częściej z tobą zostawać na noc. - podniosłam się na łokciach i spojrzałam na niego pytająco - Chodzi mi, że spać koło ciebie - dodał.
A szkoda, w sumie to możesz fajnie się spało, ale wolałabym seks.Serio, seks to lepszy wariant człowieku? Lubisz seks! Przecież o tym wiem...A może mu się nie podobam? Ugh, to mnie gorszy, na pewno mu się podobam.
-Edward uważasz, ze jestem atrakcyjną kobietą? - Boże powiedz, że nie wypowiedziałam, spojrzałam na niego. Taaak, ja to powiedziałam na głos - Nie słuchaj mnie jestem pijana... - pisnęłam i schowałam głowę pod kołdrę. Poczułam jak Cullen siada na łóżku i chichocze. Debil, to wcale nie jest śmieszne. Wyjrzałam spod 'mojej tarczy' niepewnie. Patrzał na mnie tym swoim oczo-jebno-seksownym wzrokiem. Ja jebię, nie mam majtek tylko pidżamkę, nie mogę się zrobić mokra. Ehhh....Spojrzałam na niego udając pewną siebie. Zazwyczaj taka byłam.
-Możliwe, że jeszcze jesteś pijana, ale ci odpowiem - miał wesołe ogniki w tych swoim oczętach - Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, w sumie to nawet teraz w tej uroczej pidżamce wyglądasz seksownie. - mówił poważnie....to może on chce mnie zgwałcić tak samo jak ja jego? Ej, ja chcę pierwsza!
-Aaa...-inteligentna odpowiedź - A co musiałeś załatwić dziś rano...-Edward podskoczył na łóżku, spojrzałam na niego krzywo - No co?
-Nie uwierzysz...-zaczął
-Dawaj, czarodzieju - zachichotałam
-Byłem u twojej redaktor - stłumił śmiech - Rosalie Hale, hah, już wiem czemu twoja naczelna mnie tak nienawidzi. Rosie jest słodka, ale jak się wkurwi to kurwa uciekaj. Ja uciekałem z jej gabinetu, myślałem, że zajebie mi w moją przystojną twarzyczkę jak ją poprosiłem aby kazała ci przestać pisać TAKIE rzeczy na mój temat - kiwałam głową na znak, że rozumiem - No, chyba to zrobi, a jak nie to pogadam z nią inaczej, ale chodzi o to, że to moja narzeczona, była rzecz jasna. Zostawiłem ją jakiś miesiąc przed ślubem.
-Skurwiel - powiedziałam
-Ale twój najukochańszy - dopowiedział uśmiechając się do mnie, mam palpitacje cipki. Ale on jest taki słodki! No i jest skurwysynem, no bo...Hallo....
-Gdybyś mnie zostawił miesiąc przed ślubem nie miałbyś już chuja  i nici z seksu z innymi. Ja nie mogę mieć ciebie to inne też - prychnęłam
-Wow...Same słowa bolą - spojrzałam na jego krocze i....Hola, hola! Czy go coś tam nie uciska? Oderwałam od niego wzrok. Nie chciałam dać po sobie poznać, że Edward ma chyba mały problem. Taki tyci, tyci. Nie będę mu ubliżać. Ja jestem mokra, mu stoi. Vice versa.No co? Tak jest sprawiedliwie.
Westchnęłam. Wstałam z łóżka i spojrzałam na Cullena.
-Edward jak ty wczoraj pozbyłeś się mojej bielizny? - spytałam podejrzliwie
-Nie patrz tak na mnie - oburzył się, śmieszny jest, nie? - To było tak, miałaś na sobie sukienkę, a ja ręce pod i majtki na dół i na sukienkę spodenki, a potem sukieneczka w dół. Ze stanikiem było trudniej, ale poszło - zaczęłam się śmiać. Głośno. Zaczął mnie aż bolec brzuch.
-Do...do...dobry Boże...Jesteś...ś....genia...genialny - mówiłam między salwami śmiechu. W sumie to ja tez bym mogła go rozebrać. Roześmiałam się jeszcze bardziej. Edward wstał, a ja do niego podeszłam. Pociągnęłam jego krawat i położyłam jedną dłoń na jego torsie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. I to był błąd, bo to były JEGO oczy. Mój uśmiech powoli schodził z twarzy, chciałam podskoczyć i go pocałować. Czułam jak rosło napięcie między nami. To 'coś' było bardzo wyczuwalne, wręcz widoczne. Edward pochylił się nieco, a ja przysunęłam do niego. Stanęłam na palcach. Byłam blisko...bliziutko...Cullen uchylił lekko usta. Owionął mnie jego słodki oddech, zapach. Już prawie dotykałam jego ust, ale nagle odwróciłam głowę.
-Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś - szepnęłam mu do ucha, cmoknęłam w policzek i natychmiast się odsunęłam. Dlaczego ? Dlaczego go nie pocałowałaś? Nie wiem! A co jeśli nie chciał? A, od kiedy ktoś chce być zgwałcony? Zamknij się kurwiku jeden!
Spojrzałam z uśmiechem na Edwarda. Stał zszokowany w tej samej pozycji, w której go zostawiłam. Odchrząknął i spojrzał na mnie uważnie.
-Nie ma za co - powiedział ochrypłym głosem, taki zajebiście głębokim, męskim barytonem.

Weszłam do działu "LA Style" z lekkimi obawami. Wszyscy spojrzeli na mnie jakby z żalem i wyszeptali 'Siemka Bella". O co im chodzi? Czy może być aż tak źle z Rosalie? Ugh, jebana eks narzeczona mojego kochanego skurwiela, którego chcę zgwałcić!
Zapukałam z lekko przerażona do jej biura i weszłam. Spojrzała na mnie groźnym wzrokiem. Aż mnie zmroziło. Ruszyłam do swojego gabinetu
-Nie masz już tam swojego miejsca pracy, Isabello - powiedziała chłodno, spojrzałam na nią jak na debilkę.
-Jak to nie?
-Normalnie. Edward Cullen to poniekąd twoja rodzina z tego co wiem. Nie możesz go oczerniać, twoje miejsce zajął kto inny. Ty pracujesz tam gdzie wszyscy, siedzisz koło Emmetta - znów jej zimny wzrok - Pisz o czym chcesz, jesteś w tym dobra, więc do gazety trafią wszystkie twoje reportaże. Twoja pensja oczywiście będzie niższa, a teraz możesz już wyjść - zakończyła
-Ale Rosalie...-zaczęłam
-Pani Hale, Bello, nasze dobre stosunki się zakończyły. Wyjdź, proszę - wyszłam z jej gabinetu. Emmett spojrzał na mnie i poklepał miejsce koło siebie. Usiadłam tam. Miałam miejsce między Emmettem i Lexi, przynajmniej fajne towarzystwo.
-Rosalie suka - powiedziałam - Edward najukochańszy skurwiel
-Rose to nie suka - powiedział Emm - No może i tak, ale seksi suka - i wrócił do pracy.
-Bello, co cię łączy z Edwardem Cullenem? - zapytała rozmarzona
-Moja przyjaciółka  jest z jego bratem- odpowiedziałam i uznałam tę rozmowę za zakończoną. Serio, sama nie wiem co mnie z nim łączy. W sumie nic, a może jednak? W każdym bądź razie straciłam przez niego pracę.

Zastanawiałam się nad tematem reportażu. W końcu mnie olśniło. Mogę pisać o wszystkim, tak? Okej...To zaczynamy...
"Edward Cullen - nie taki diabeł straszny
Do tej pory oczerniałam Edwarda Cullena. Znanego, światowego aktora...Czy robiłam słusznie? Nie zaprzeczam. Święty to on an pewno nie jest. Ma swoje wady, owszem, ale jak się okazało jest też dobrym człowiekiem. 
Do tej pory znałam Edwarda Cullena tylko z moich obserwacji. Wydawał się płytkim, aroganckim i zakochanym w sobie idiotą, ale tylko wydawał. 
Poznałam go osobiście i nie taki diabeł straszny. Edward w rzeczywistości jest dobrym kolegą, inteligentnym i troskliwym facetem, który jak każdy inny przedstawiciel płci brzydkiej musi poszaleć.
Isabella Swan dla "LA Style" "

Ciekawe co zrobi Edward gdy zobaczy ten artykuł w jutrzejszym wydaniu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ubrałam się i wyszłam z pracy. Tak, to dopiecze Rosalie. Taki reportaż w jej brukowcu. Hah, masz za swoje pindo. Ze Swan się nie zadziera.

_____________________________________________
Heh, hej!
I jest NN! W moim wykonaniu!
Bella dopiekła Rose i napisała repotraż na Cullena...
tym razem chwalebny.
Alice jak zareaguje na to Edward?
Czekamy ^^

Wasza Bells Cullen-Swan

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 14- "Fucking deam it!!!!"

No i co ja jej mam kurwa odpowiedzieć????? Ehhh...muszę być miłym Edwardem.  Suka Swan jest strasznie wstawiona i może posunąć się do rękoczynów więc muszę uważać. Kurwa muszę przestać nazywać ja suką. Przecież mamy rozejm. Tymczasowy. Chociaż...
-Ej Bello!-Spojrzała na mnie wilkiem.
-Stul kurwa pysk i nie drzyj mordy tak głośno,bo mi zaraz głowę rozjebie.
-Dobra kurwa...słuchaj...pogadam z tą twoją redaktor naczelną. Na pewno nie oprze się mojemu urokowi.-Bella spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Czyżby nie tylko redaktor naczelna nie potrafiła się oprzeć?? Bella na mnie leci??? Hahahaha...ja nie mogę. Zastosowałem teraz na niej swój oczo-patrz numer cztery. Kurwa,głowa jej poszła w tył.
-Możesz tak nie robić...? Rozpraszasz mnie...-Taaaaaak!!! Czyli jednak na mnie leci. Cullen idioto zastanów się!!! A ty na nią nie lecisz??? Musiałem się zastanowić nad moim zajebistym aroganckim głosem,który mówił mi po raz pierwszy to czego nie uważałem za słuszne i...normalne? Tak to dobre słowo.Spojrzałem na nią. Dalej odchylała głowę. Chyba jest jej niedobrze. Spojrzałem na jej twarz. Teraz prawie zieloną,ale to nie szkodzi. Ładne oczy,czekoladowe,a ja uwielbiam czekoladę...długie włosy o tym samym kolorze. Piękne soczyste usta, które aż chce się całować. Zaróżowione policzki, zgrabna szyja...niżej....Cullen kurwa przestań się gapić w jej dekolt,bo może być źle i przed przyjazdem do domu będziesz sobie musiał zrobić dobrze! No dobra ryzykuję,pierdolony jebany głosiku,że będę sobie musiał zrobić dobrze w samochodzie. Spojrzałem w dół. Poezja...ten widok wołał wprost o pomstę do nieba. Boże,jakie ona ma śliczne piersi. O kurwa! Pierdolony głupi głosik miał rację! O nie...trzeba coś szybko wymyślić...Usiadłem na kanapie. No tak Cullen...gratuluję kreatywności. Ale co innego mi pozostało? Ma śliczne nogi. Nie!!! Siad, siad mówię!!! No kurwa...Edek junior mnie nie słucha...Fuck...
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Niby za co? Za to ze na mnie patrzysz.- Mi kurwa stoi,a ty nic nie robisz kochanie. Kochanie!?!?! Cullen ty durniu!
-No dobra w takim razie cofam.-Spojrzała na mnie i wyprostowała głowę.
-Mnie też się cofa. -O kurwa...przecież teraz nie mogę wstać i przynieść jej wiaderka!!!-Ale myślę,że to nie jest dobry pomysł, żebyś jechał do mojej szefowej. -Teraz to ja na nią spojrzałem.
-Czemu?
-Bo ona cie nienawidzi.
-Aha.-No to wszystko jasne.-Dobra,nie martw się. Ja to załatwię. A ty się połóż.- Nagle Belli coś się stało i chwyciła się mojego ramienia,a potem...obrzygała mi buty!!! No kurwa!!! A mogłem jej przynieść to wiaderko. Po raz pierwszy w życiu żałuje,że cie mam Eddie juniorze wiedz o tym. Boże gadam do swojego penisa...jebie mi już na dekiel. Wstałem nie patrząc na buty i wziąłem Bellę na ręce. Trafiłem jakimś sposobem do sypialni i położyłem ja na łóżku. Była na granicy jawy i snu. Ściągnąłem jej buty i w szafie wynalazłem pidżamkę. Nie lubię grzebać komuś w szafie. A kurwa mniejsza o to. A teraz muszę bardzo uważać,bo będę ją rozbierał i...to może się skończyć katastrofą. Ściągnąłem jej bluzkę i na to włożyłem górę od pidżamy. Odpiąłem stanik i jakoś sobie poradziłem ze ściągnięciem go przez bluzkę-jak ja to kurwa zrobiłem?!? Gorzej teraz ze spodniami...ona ma spódnicę...zaraz...okey...to będzie jeszcze trudniejsze...Włożyłem ręce pod jej spódnicę...kurwa zaraz tutaj będzie katastrofa jak Boga kocham. Jednym szybki ruchem ściągnąłem majtki. O koronka...ładne...kurwa Cullen wróć do rzeczywistości!!! Ubrałem jej spodnie od pidżamki, a następnie ściągnąłem z niej spódnicę...Ufff...no może nie będzie trzeba brudzić niepotrzebnie auta...zaraz, zaraz...o kurwa!!! Przecież zostawiłem auto na parkingu pod klubem...No tak...ja i moje wykurwione w kosmos myślenie. Kurwa. Wstałem z łóżka,kiedy nagle ręka Belli zacisnęła się na mojej.
-Edwardzie...
-Tak???- Mogłem jej podać wszystko czego tylko zechciała,no ale tak na dobrą sprawę ta laska obrzygała mi buty....mówi się trudno...buty to tylko buty...
-Zostań ze mną...proszę.- No i co ja teraz mam zrobić??? Nie pozostaje mi nic innego jak tylko...:
-Dobrze zostanę. Mogę skorzystać z łazienki?
-Tak.- Puściła moja rękę. Ja za to ściągnąłem buty i nawet na nie nie patrząc wrzuciłem do wanny,w łazience w której byłem. Bella ma bardzo ładną łazienkę. Rozebrałem marynarkę, położyłem ją na kiblu i wróciłem do Belli. Położyłem się za nią i przykryłem nas oboje kołdrą. Zastanawiałem się chwilę czy by jej nie przytulić i zdecydowałem się,że tak. Objąłem ja lekko, a ona chwyciła moja rękę.
-Dobranoc Edwardzie.-Zrobiło mi się miło. Nikt nie powiedział mi dobranoc od czterech lat. Tak zupełnie bezinteresownie,a tą osobą która teraz to zrobiła była właśnie Bella.
-Dobranoc Bello. Słodkich snów.-Usnęła. Ja kilka chwil później również zapadłem w głęboki sen.

***

Obudziło mnie światło. Bella jeszcze spała i postanowiłem jej nie budzić. Wymknąłem się cicho do łazienki,umyłem zęby palcem,wyczyściłem swoje buty i założyłem moją marynarkę. Cichcem wymknąłem się z pokoju. Przeszukałem wszystkie szafki i w końcu zrobiłem sobie śniadanie. Płatki z mlekiem,bo nie chciałem wyżerać Belli jedzenia. Ale nie szczędziłem produktów na śniadanie dla pani Swan. Zrobiłem jej kilka naleśników,wszystko przełożyłem na talerz. Znalazłem też tackę i poukładałem wszystkie rodzaje dżemów,które miała w lodówce oraz nutellę obok talerza. Do tego sok pomarańczowy-czy nie jest uczulona na pomarańcze? Chyba nie skoro ma taki sok w domu. Dodałem jeszcze dwie tabletki aspiryny. Wszystko zaniosłem do pokoju Bells i położyłem na szafce nocnej. Wróciłem do kuchni i napisałem krótki liścik.

Mam nadzieję, że śniadanie będzie smakowało.
Muszę jechać odebrać auto i załatwić jedna sprawę,ale wrócę żeby sprawdzić jak się czujesz.
Twój najukochańszy skurwysyn
Edward

Zadowolony ze swojej roboty uśmiechnąłem się do siebie. Zaniosłem liścik do pokoju i położyłem przy talerzu. Zaraz po tym wyszedłem z jej mieszkania. Najpierw zamówiłem taksówkę i udałem się na parking pod klub "Twilight". Zapłaciłem taksówkarzowi i przesiadłem się do mojego auta. Zaraz potem ruszyłem pod redakcje LA style. Przez całą drogę martwiłem się o Bellę,czy aby sobie czegoś nie zrobi. Przecież zostawiłem ja samą. A potem zacząłem się martwić czy moje buty są w porządku. Jak się okazało prezentują się całkiem nieźle tak jak i ja cały więc gdy wysiadałem z auta założyłem tylko moje zaczepiste wyjebane w kosmos okularki i ruszyłem wolnym krokiem do redakcji. Wjechałem na 10 piętro,na którym pracowała nie jaka redaktor Hale. Wszyscy w budynku patrzyli się na mnie jakbym był tylko w samych batkach albo coś...ehhh to pewnie ta moja obezwładniająca uroda tak na nich działa. Wyszedłem z winy i wszystkie oczy w korytarzu zwróciły się na mnie. Kurwa czy jaj mam coś na twarzy że oni się tak lampią? Podszedłem do jednej z kobiet i zacząłem wywiad.
-Dzień dobry. Gdzie jest gabinet redaktor Hale?-Wskazała na drzwi naprzeciwko mnie. 
-Dziękuję.-I ruszyłem w tamtą stronę. Wszedłem do gabinetu i...SZOK!!!! O KURWA!!! Przecież to moja była narzeczona. Rosalie spojrzała na mnie nienawistnym wzrokiem. No dobra rzuciłem ją dla innej, ale co z tego? Nie musi robić z tego takiego wielkiego halo. 
-W czym mogę pomóc???-Zazgrzytała. Uśmiechnąłem się.
-No no no...nie spodziewałem się ciebie na takim stanowisku.-Usiadłem na przeciwko niej.
-Czego chcesz? Mało mnie już upokorzyłeś?
-Nie,nie po to przyszedłem.
-To po co do kurwy?-Uśmiechnąłem się do niej. Ona była wściekła.
-W sprawie Belli.-Zamarła.-Słuchaj nie każ jej o mnie pisać. Tak się składa,że zostaliśmy dobrymi znajomymi...-No dobra przesadziłem,no ale inaczej mi nie uwierzy.- ...i tak się składa,ze mamy wspólne...sprawy rodzinne.
-Doprawdy???
-Tak...mój brat żeni się z jej najlepszą przyjaciółką i zawarliśmy z panną Swan rozejm.-Oniemiała.
-Czyli co? Mam ja przenieść gdzie indziej tak?
-Nie po prostu niech pisze o kim innym,a nie o mnie.-Wkurwiła się.
-Do widzenia.
-Ale..
-Do widzenia powiedziałam. Mniemam iż nie muszę odprowadzać pana do drzwi.- Wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi. Odwróciłem się jeszcze.
-Miło było cie znowu zobaczyć...Rosie...-O kurwa!!! Ale zrobiła minę!!! Ja pierdolę. Nazywałem ja tak w łóżku i chyba jej się to teraz nie spodobało.
-Wypierdalaj stad ty nędzna kanalio!!!-Musiałem spieprzać aż się za mną kurzyło...żeby mnie ta suka nie dopadła. Uznałem ze jestem bezpieczny dopiero na parkingu... Wsiadłem do auta i skierowałem się do domu Belli.

_________________________

No cześć Kochane moje!
Notka miała być wcześniej,ale wystąpiły...pewne kąplikacje...nie wdawajmy się w szczegóły.Ważne że ja i Bells wiemy o co chodzi, nieprawdaż kochana?
Jak podoba się rozwój akcji??
Mam nadzieję,że się Wam podobało.
Czekam Bells na Twoja twórczość.
Całuję Wassss goląco :*:*:*:*:*
Misia