Czemu, no kurwa czemu??? Czemu jej nie pocałowałem?!?!?!? Idiota! Głupek! Debil! Miałem okazje i co? I moja okazja poszła się pieprzyć. Rozlałem kawę. No kurwa mać nic mi się dzisiaj nie udaje. Poszedłem po ścierkę i wytarłem stół,bo wszystko obklejone jak kurwa nie wiem co. Bo cukru do kawy wsypałem. Ja pierdolę. Nagle wpadłem na pomysł,a że klasnąłem w dłonie to kubek upadł na podłogę,kawa się wylała,ja byłem cały ochlapany,a pieprzona podłoga się kleiła. KURWA!!!! Jebany kubek. Jebany pomysł. Chociaż nie...pomysł jest fajny...mianowicie pójdę do kiosku i kupie sobie wydanie LA style. Na pewno coś o mnie piszą. Sprostowanie,na pewno napisała coś o mnie moja Bella. Co? Jaka moja? Kurwa mać,jebie mi. Przyznaj się, że chciałbyś żeby była twoja! Zamknij się pierdolony wkurwiający głosiku! No ale prawda czy nie??? Kurwa,ten drugi ja zaczyna mnie denerwować. Westchnąłem...tak chciałbym. Mówiłem prawdę. Kurwa, czemu ta kobieta sprawia że ja mówię prawdę? Najpierw te przeprosiny, potem zwierzyłem jej się z tego że Rose była moją narzeczoną, a teraz jeszcze miałem czyste intencje mówiąc, że chciałbym u niej nocować tylko po to,żeby się przytulać i wdychać jej piękny zapach. Okey tego jej nie powiedziałem,ale na to ja sam nawet nie jestem gotowy. Bella jest niezwykła...Dobra starczy,bo się podniecisz Cullen jej zajebistym ciałem,które masz w pamięci od tamtego wieczoru kiedy ja rozbierałeś. I skąd to jej pytanie? To ona nie wie, że kiedy ona idzie ulicą to połowa gości musi sobie potem robić dobrze? No czy ona tego nie wie? Najwyraźniej nie. Podniosłem się z CZYSTEJ podłogi i pomknąłem do auta. Dopiero tam ogarnąłem,ze jestem w pidżamie. I chuj, trudno Edward Cullen może chodzić sobie po mieście w pidżamie. Tylko ja mam takie prawo. Podjechałem do najbliższego kiosku i kupiłem gazetę, która mnie interesowała. Najgorsze było to, że dziewczyna która mi ją sprzedała uśmiechała się do mnie tajemniczo. Za to dziwne było to, że kiedyś bym od razu ja gdzieś zaprosił, ale teraz...Teraz była Bella. Przypominając sobie jej twarz, jej śliczne usta, czekoladowe oczy, kaskady włosów spływające jej na ramiona...to ta laska ze sklepiku nie miała z nią najmniejszych szans. Odwróciłem się od tej laski obojętnie. Teraz to Bella była najważniejsza. Ona i jej bezpieczeństwo. I to czy się dobrze czuje. I czy nie jest jej zimno. Cullen ogarnij! Wsiadłem do auta i zacząłem czytać artykuł o mnie. Wiecie jakie to dziwne czytać o samym sobie. Z każdym słowem mój uśmiech na twarzy robił się coraz szerszy, a pod koniec wybuchnąłem śmiechem. Epic win! Po pierwsze dlatego, że wojna z Bells zażegnana. Po drugie dlatego,że suka Hale dała jej spokój. Fuck yeah!!! Aż podskoczyłem na siedzeniu i zacząłem swój taniec zwycięstwa. Dobrze,że nikt nie szedł po chodniku, bo by mnie ludzie uznali za chorego psychicznie. Kiedy zakończyłem swój taniec zwycięstwa pojechałem znowu do domu. Ubrałem się i zrobiłem sobie jeszcze jedną kawę- tym razem się nie polałem. Była już 11.30 wiec postanowiłem zadzwonić do brata. Wybrałem numer i odczekałem chwilę. W duchu modliłem się, żeby nie robił tego co ostatnio. Mam przykre doświadczenia związane z dzwonieniem do brata. Krzyk Alice...o kurwa!!! Nie, nie, nie...spieprzać wy zbereźne myśli!!! Cullen, a ty ogarnij i nie fantazjuj o kochance brata. A fuj, nie mógłbym. Głupi głosik...ale kurna ma rację. Czekałem...dwa sygnały...trzy...
-Halo?
-Cześć.
-A cześć Edward. W jakiej sprawie dzwonisz?
-Umówimy się?-Cisza po drugiej stronie. O kurwa! Dobra to dziwnie zabrzmiało i dopiero teraz ogarnąłem.
-Znaczy chodziło o to czy masz czas tak gdzieś za pół godziny,bo chciałbym pogadać.-Jasper zaczął się śmiać.
-Tak jasne. Tam gdzie zwykle?
-Tak.
-No to do zobaczenia.
-Pa.
Kurwa wyszedłem na gościa,który podrywa własnego brata. Ja pierdole. Nie dość,ze to gejowskie to jeszcze podchodzi pod kazirodztwo. Kurwa. Nie myśląc dalej o tym ogarnąłem twarz i pojechałem do parku. Jasper przyjechał chwilę później. Przywitaliśmy się.
-To o czym chciałeś pogadać?- Spojrzał na mnie trochę podejrzliwie.
-Tylko się ze mnie nie śmiej.- Zrobił minę a la WTF.
-Jak ktoś tak mówi to zazwyczaj chce powiedzieć coś wstydliwego no więc...mów. Jestem twoim bratem i cie nie wyśmieję.- Wiem,ze to będzie największy błąd mojego życia,ale muszę go o to zapytać. Chociaż nie największym błędem mojego życia było gwizdniecie tacie okularów do czytania.
-Ehh...to takie głupie...czuje się jak w pierwszej klasie gimnazjum. Jak się zaprasza kobietę na kolację?- Brat spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-A kogo ty zaprasza na kolację?
-Na razie jeszcze nikogo,bo nie wiem jak to zrobić...-Wysyczałem. Tym razem Jasper się zaśmiał.
-No więc....zazwyczaj mówi się, że ma się dla niej niespodziankę,ale wtedy kolacja łączy się również z prezentem. No albo po prostu dzwoni się i się zaprasza.- Już wiedziałem,że wybiorę pierwszą opcję.
-Dzięki.- Uśmiechnąłem się promiennie do brata.
-A zdradzisz mi z kim idziesz na ta kolację? - Spojrzałem na niego.
-Nie. To tajemnica. A jak ci się układa z Alice?- Teraz tylko muszę zadzwonić do Alice i zapytać się jej jakie Bella lubił błyskotki. W sensie jakiego rodzaju i jaki kolor najbardziej. Jasper się uśmiechnął. Oj coś czuje, że zapowiada się długi monolog.
-Jest świetnie. - I co koniec? O...a myślałem, że będzie opowiadał i opowiadał.
-Czyli co to znaczy świetnie?
-Jest idealna.- Dalej byłem zdezorientowany.
-Na żonę?
-Tak.- No teraz mam jasność.
-No to na co czekasz? - Spojrzał na mnie.
-Znamy się niecały miesiąc.
-No i co z tego? Im szybciej zostanę wujkiem tym lepiej. - Zaczął się śmiać. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, brat powiedział, że musi jechać i pożegnaliśmy się. Ja też wskoczyłem do swojego bugatti i zrobiłem kurs do domu. Tam ubrałem się w garnitur, ułożyłem włosy i znowu wyszedłem. Tym razem pojechałem do sklepu. Jubilerskiego. Wielkie centrum handlowe na przedmieściach LA. Wszedłem do tego sklepu z błyskotkami. O szlak! Zapomniałem zadzwonić do Alice. Wyszedłem ze sklepu, na co ekspedientka spojrzała się bardzo dziwnie. Wybrałem numer do przyszłej szwagierki. Usłyszałem dwa sygnały i zaraz po nich jej głos.
-Tak słucham?
-No cześć Alice!
-Edward?
-Nie, Święty Mikołaj.
-Ehh...
-Nie przeszkadzam?
-Nie w zasadzie teraz nie mam nic do roboty. O co chodzi?
-Jaki Bella lubi kamienie?
-Kamienie?
-Tak szlachetne kamienie. I jaki kolor najbardziej.
-Jej ulubiony kolor to niebieski. Zaraz potem czerwony, ale bardziej lubi niebieski. A jeżeli chodzi o kamienie... no to chyba diamenty i topazy.
-Bardzo ci dziękuję.
-Edwardzie co zamierzasz???
-Cześć!-Rozłączyłem się, bo nie chciałem jej niczego tłumaczyć. Wiem niegrzecznie,ona mi pomogła, a ja jak taki dupek,no ale kiedy tak trzeba. Potem ją przeproszę. Wszedłem z powrotem do sklepu. Powiedziałem grzecznie "dzień dobry" i podszedłem do tej pani, która wcześniej dziwnie na mnie spojrzała. Wiedziała kim jestem, wywnioskowałem to po tym, że się do mnie uśmiecha.
-W czym mogę panu służyć, panie Cullen?- Już nawet się do mnie po nazwisku zwraca.
- Proszę panią... potrzebne mi coś z białego złota, z diamentami i topazem, najlepiej niebieskim. Najlepszy byłby naszyjnik.
-Rozumiem. Proszę za mną. - Przeszliśmy do innej części sklepu.
-Yyy..a cena?- Spojrzałem na nią z błyskiem w oku.
-Nie gra roli. Najlepiej coś drogiego.- Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo i wskazała mi kierunek gdzie mam iść. Oglądaliśmy kilka pięknych naszyjników, ale żaden mi nie pasował na prezent. W końcu jednak trafiłem na cacko.
- Tutaj mamy białe złoto, 22 diamenty i niebieski topaz. - Tylko spojrzałem na ten naszyjnik. Nie musiałem się więcej upewniać, że jest idealny.
-Biorę. - Ekspedientka kiwnęła głową i wyciągnęła go z gabloty. Zapytała się mnie jeszcze tylko czy zapakować na prezent. Powiedziałem, że tak pożegnałem się i wyszedłem. Spojrzałem na zegarek. O kurwa! To się zasiedziałem. Byłem tam cztery godziny. Już 16.30. Wiedziałem, że będę tam długo, ale nie sądziłem, że aż tak. Popędziłem do domu. Jeżeli chcę zarezerwować jakiś przyzwoity stolik to muszę zadzwonić teraz. W domu rzuciłem się na kanapę, otworzyłem laptopa i wyszukałem numer do najlepszej restauracji w LA. W tym wypadku- Providence. Tak nazywa się restauracja. Byłem tam kilka razy z bratem i żarcie mają naprawdę świetne. Rezerwowałem stolik dobre dziesięć minut. Muzyka, kwiaty i takie duperele. To niby romantyczne. Na końcu się wkurzyłem i gdy babka mnie zapytała na jakie nazwisko powiedziałem,ze stolik dla pana Cullen'a. Zatkało ją. A potem przez następne pięć minut mnie przepraszała i obiecała,że wszystko pójdzie po mojej myśli. No i tak ma być. Wyciągnąłem się na kanapie jak lis i wybrałem numer do mojej Bells. Ona nie jest twoja Cullen! Trzy sygnały i głos mojej bogini.
-Tak słucham.
-Cześć. Mówi twój najukochańszy skurwysyn. -Bella zaczęła się śmiać. Muzyka, po prostu muzyka.
-Słucham, po co dzwonisz?
-Masz już jakieś plany na wieczór? -Cisza.
-Nie...nie mam,a co?
-Dasz się zaprosić na kolację? Mam dla ciebie prezent.
-A z jakiej okazji ta kolacja?
-W ramach...przeprosin.- Bella się zaśmiała.
-Dobrze będę. Gdzie i o której?
-Bądź gotowa na 19, przyjadę po ciebie. - Rozłączyłem się. Czy ja ja właśnie zaprosiłem na randkę? Nie to nie randka, to tylko przeprosiny nic więcej. Fajnie już jest 17.30. Muszę się ubrać jak chcę zdążyć. Stolik mamy na 19.15. Znowu ubrałem się w garnitur, mój najlepszy od Armaniego. Zachowuję się jak baba. Stroje się jak na pierwszą randkę. Kurwa co się ze mną dzieje? Ułożyłem włosy, wypsikałem się czymś co brat kupił mi na urodziny, bo stwierdził, że kobiety na to lecą. U mnie działało u niego nie, aż do pojawienia się jęczącej-przyszłej-pani-Cullen. W zasadzie to mógłby już jej się oświadczyć. Wyszedłem z domu za piętnaście siódma, a pod domem Belli byłem za pięć. Moja bogini wyszła z domu równo o 19. Kurwa...wygląda zajebiście. Tylko dlaczego ubrała taka zajebista kieckę, która tak zajebiście eksponuje jej zajebisty biust??? Miała na sobie czarną sukienkę do kolan, opinającą całe jej ciało, która pod biustem była przepasana jakimś czymś,ale to było ładne i miała piękny dekolt, wokół którego naokoło miała coś a la koronkę. Już bardziej seksownie się ubrać nie mogła, nie? I ona się mnie pyta czy jest atrakcyjną kobietą jak mi na sam jej widok stoi. Skąd jej się biorą takie pytania? Wyszedłem z auta i się z nią przywitałem. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i sam usiadłem na miejscu kierowcy. Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że ma upięte włosy. Ale i tak wygląda zajebiście. Jeszcze te szpilki...no kurwa...
-Jedziemy?- Aż podskoczyłem na dźwięk jej głosu.
-Tak.- Odpaliłem silnik i ruszyliśmy w stronę restauracji. Przez całą drogę się nie odzywała, a ja myślałem tylko o tym, żeby przypadkiem nie spojrzała na moje spodnie. Na miejscu byliśmy dziesięć minut później. Weszliśmy do restauracji i podałem nazwisko. Wskazano nam stolik. Kelner odsunął Belli krzesło ja usiadłem bez niczyjej pomocy. Zamówiliśmy jedzenie i nastała krepująca cisza.
-Po co mnie tutaj zaprosiłeś?- Bella spojrzała na mnie z nieukrywana ciekawością.
-Mówiłem. Chcę cię przeprosić. wiem, że już przepraszałem, ale to było tak byle jak. Teraz jest porządnie.
-Aha. A co to za niespodzianka?- Nie odpowiedziałem,bo przynieśli jedzenie i zabraliśmy się za nie. Rozmowa się rozkręciła. Mówiliśmy o naszym hobby, podejściu do życia, pracy, przeszłości. Powiedziała mi, że była punkówą, a ja jej powiedziałem, że byłem ofiarą w szkole. Śmiała się strasznie z tego faktu. Potem rozmawialiśmy o naszych rodzicach i w końcu o Alice i Jasperze. A potem jej się przypomniało.
-No to co masz dla mnie za niespodziankę?- Była już po dwóch kieliszkach wina, ja nie piłem alkoholu. No przecież, kurna prowadzę. Wyciągnąłem opakowanie z kieszeni płaszcza i podałem jej.
-Mam nadzieje, że ci się spodoba. - Spojrzała na mnie niepewnie, ale z uśmiechem na ustach i zaczęła otwierać. Co jakiś czas zerkała na mnie by sprawdzić moją reakcje jednak ja tylko się uśmiechałem. Otworzyła pudełko i wciągnęła powietrze.
-Jest piękny...ale..nie mogę go przyjąć. - Spojrzałem na nią moim oczo-paczem numer pięć.
-Możesz. To prezent i będzie mi przykro jeżeli go nie przyjmiesz.- Cały czas patrzeliśmy sobie w oczy. Kurwa,ja ja zgwałcę tutaj zaraz jak Boga kocham. Ona jest tak masakrycznie pociągająca, że szok.
-No dobrze.- Wstałem z krzesła, wyjąłem naszyjnik z jej rąk i zapiąłem. Idealnie. Teraz jest tam gdzie powinien być.
-Pewnie kosztował fortunę. - Zrobiłem obojętną minę, dodałem do niej nutkę uśmiechu i patrząc na Bellę odpowiedziałem:
-Taki drobny wydatek. - Uśmiechnęła się i spłonęła rumieńcem. Boże jaka ona śliczna.
-Dziękuję.
-Proszę bardzo.-Siedzieliśmy tam jeszcze trochę. O 23 zaczęto grać wolną muzykę. Wstałem z krzesła, podszedłem do Belli i skłoniłem się szarmancko.
-Można panią prosić? - Bella wstała i ujęła moją rękę. Wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Po chwili usłyszałem szept.
-Nie wiedziałam, że jesteś taki romantyczny.- Miałem ochotę odpowiedzieć "Ja też nie", ale się powstrzymałem.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - Powiedziałem jej szeptem do ucha. Tańczyliśmy do końca piosenki. Poprosiłem o rachunek i wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Po około dziesięciu minutach byliśmy pod domem Belli. Wyszliśmy z samochodu i odprowadziłem ją do wejścia.
-Dziękuję ci za wieczór. Za naszyjnik, ogólnie za wszystko.- Uśmiechnąłem się.
-Nie masz za co. To była czyta przyjemność spędzić z panią czas panno Swan. - Dotknąłem ręką jej policzka. Był lodowaty z resztą noc była chłodna.
-To ja ci dziękuję Bello.- No dobra...teraz albo nigdy. Zbliżyłem się do jej twarzy kilka centymetrów, ona również zbliżyła twarz do mojej. Rozchyliła usta i stanęła na palce. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i zachłannie ją pocałowałem. Oplotła rękami moją szyję, a ja położyłem dłonie na jej talii. Jej usta szukały moich,a moje jej. Nasze języki toczyły własna bitwę o terytorium. A my trwaliśmy w lekkim uścisku pragnąc jeszcze więcej niż było nam dane tej nocy zaznać...
________________________
No cześć robaczki!!!
Pocałunek Belli i Edwarda...ehhh
Mam nadzieję, że notka się podoba.
Musiałam po prostu musiałam dokończyć ten pocałunek no.
Czekamy teraz na to co wymyśli nam nasza kochana Bells.
A ja się żegnam.
Gorąco Wassss wsyskie całuję :*
I powiadam Wam jesteście wykurwione w kossssmosssssssss :*
Czyli zajebiste po mojemu :D
Całusy :*:*:*:*:*
Miśka
Edward, Edward jesteś taki romantyczny!! Mój najukochańszy skurwysyn ^^ Ojej, to takie słiiitaśnie i w ogóle.
OdpowiedzUsuńo.o
co ja pacze....I ja mam dokończyć tę akcję?!
Trolololo...xoxo ja już mam w głowie jej dokończenie, ale to dosyć niemoralne jest, panie!
No, coś wymyślę, ale myśli Eda na prawdę biją na głowę ;3
Cóż, lecę pisać...
Wasza Bells Cullen-Swan
*-* Cuudoowniee. Akcja się rozkręcaa ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
rozdział cudowny
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na nn
Życze weny
Rose:-)
Jakiż Edward jest romantyczny.! ;p Zajebiście. :) Już nie mogę się doczekać co wymyśli nam nasza Bells Cullen-Swan. xd Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńZajebisto-wykurwisty rozdział !!!! Czekam na kolejny i zapraszamy do nas na 2 rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://pacz-juz-zmierzcha.blog.pl/
Nie no naprawde nie spodzewałam się tego Edziu:D:P
OdpowiedzUsuńTerz tylko patrzeć jak urządzą podwójne weselisko z Alice i Jasperem, hehehe
Czekam na więcej
Wasza Kareina
Boże, jakie to romantyczne i dziwne było! (oczywiście dziwne w dobrym znaczeniu, żeby nie było!)Świetnie to wymyśliłaś Misia:) Podziwiam, naprawdę podziwiam:)I jeszcze ten pocałunek na koniec! Sweet:)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekań nn!!!!!
Pozdrawiam:)
to jest boskie !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper!!!! NAjciekawsze jest to, że oboje chcą się zgwałcić... Co za ludzie... Świat schodzi na psy... PSY... Gangnam styleeeee!!!
OdpowiedzUsuńEeeee.... te moje skojarzenia...
Dobra, koniec pierdolenia
Rozdział czadowy, wymiata i w ogóle jest Zajebiaszcczy!
No, ciekawe co tam Bells kombinuje...
you're in reality a excellent webmaster. The site loading velocity is amazing. It sort of feels that you are doing any distinctive trick. In addition, The contents are masterwork. you've done
OdpowiedzUsuńa ωondeгful process in thіs toρic!
Review my sitе - Payday Loans