Poczułam jak po policzkach lecą mi łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. On na prawdę mi się oświadczył, to nie były żadne omamy wzrokowo-słuchowe. On to zrobił i powiedział. Wyznał mi miłość. Kochał mnie tak jak ja jego. Kochał mnie! Odwzajemniał moje uczucie. Spojrzałam na niego. Klęczał przede mną, a na wyciągniętej dłoni trzymał śliczny pierścionek zaręczynowy. Wszyscy milczeli, rozejrzałam się. Na pewno byłam zarumieniona. Zdałam sobie sprawę, że Alice i Jasper, oraz ich rodzice również są zaskoczeni. Alice nie maczała w tym palców. Edward...on sam od siebie. Uświadomiłam sobie, że on cały czas czeka na moją odpowiedź. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale nie mogłam. Płacz mi to uniemożliwiał.
-Tak, Edwardzie - wyszeptałam przez łzy. Zobaczyłam jak się uśmiecha. Wstał, wyciągnęłam przed siebie moją drżącą dłoń, a on umieścił na niej pierścionek zaręczynowy. Zarzuciłam mu dłonie na szyję i przytuliłam się do niego. Usłyszałam jak goście weselni zaczęli klaskać, ale nie obchodziło mnie to. Byłam szczęśliwa, od tych cholernych dwóch tygodni, byłam teraz na prawdę szczęśliwa. Odchyliłam się od Edwarda i spojrzałam mu w twarz. Pocałował mnie. Oh, Boże, tak bardzo stęskniłam się za jego ustami! Usłyszałam pisk Alice. Zaczęłam się śmiać. Czułam się wspaniale! Chochlik na mnie wskoczył i obcałował. Reszta też nam gratulowała. Dzień Alice stał się również moim dniem. Szczęśliwym, dniem, którego nigdy nie zapomnę. Reszta wesela minęła spokojnie i radośnie. Raz oderwałam się od mojego narzeczonego aby zatańczyć z panem młodym. Resztę nocy spędziłam w jego ramionach. Przytulałam go, całowałam. Chciałam z nim porozmawiać, on ze mną pewnie też, ale to potem. Teraz jesteśmy świadkami na ślubie i musimy podołać swoim zadaniom...
-Tak, Edwardzie - wyszeptałam przez łzy. Zobaczyłam jak się uśmiecha. Wstał, wyciągnęłam przed siebie moją drżącą dłoń, a on umieścił na niej pierścionek zaręczynowy. Zarzuciłam mu dłonie na szyję i przytuliłam się do niego. Usłyszałam jak goście weselni zaczęli klaskać, ale nie obchodziło mnie to. Byłam szczęśliwa, od tych cholernych dwóch tygodni, byłam teraz na prawdę szczęśliwa. Odchyliłam się od Edwarda i spojrzałam mu w twarz. Pocałował mnie. Oh, Boże, tak bardzo stęskniłam się za jego ustami! Usłyszałam pisk Alice. Zaczęłam się śmiać. Czułam się wspaniale! Chochlik na mnie wskoczył i obcałował. Reszta też nam gratulowała. Dzień Alice stał się również moim dniem. Szczęśliwym, dniem, którego nigdy nie zapomnę. Reszta wesela minęła spokojnie i radośnie. Raz oderwałam się od mojego narzeczonego aby zatańczyć z panem młodym. Resztę nocy spędziłam w jego ramionach. Przytulałam go, całowałam. Chciałam z nim porozmawiać, on ze mną pewnie też, ale to potem. Teraz jesteśmy świadkami na ślubie i musimy podołać swoim zadaniom...
♥♥♥
Weszłam do mieszkania. I poczułam się jak w domu, ponieważ było to mieszkanie Edwarda. Przesiąknięte nim, jego zapachem, wszędzie porozwalane jego ubrania. Czy on tu w ogóle nie sprzątał przez te dwa tygodnie?! Przeszłam przez kupkę ubrań, zrzuciłam z nóg niewygodne szpilki i usiadłam na łóżku. Edward pojawił się w sypialni zaraz za mną. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Mimo bólu nóg wstałam i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i go pocałowałam. Zaśmiał się lekko i przyciągnął mnie do siebie.
-Kocham cię - szepnął mi do ucha po raz kolejny tego dnia. Odpowiedziałam mu tak samo cichym "Ja też cię kocham". Edward pomógł mi ściągnąć sukienkę i dał mi swoją koszulę do spania. Położyłam się, a on koło mnie. Miałam na niego ochotę, ale byłam zmęczona, a po drugie chciałam z nim porozmawiać. Jednak on mnie wyprzedził i to on zaczął rozmowę.
-Odeszłaś...-szepnał patrząc mi w oczy. Przejechał opuszkiem palca po moim policzku, pochylił się i lekko mnie pocałował. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok, ale po chwili odważnie spojrzałam na mojego ukochanego.
-Nie miałam siły, musiałam. Nie, nie musiałam, ale...Oh, cholera! Edwardzie, ja nie potrafiłam oddzielić seksu od uczuć. Zakochałam się w tobie, próbowałam zignorować to uczucie, ale nie potrafiłam. W końcu nie dałam rady i odeszłam. Myślałam, że mnie nie kochasz. Pamiętasz jak chciałam ci coś powiedzieć na Bora-Bora, ale nie powiedziałam? - spojrzałam na niego czule. Kiwnął głową na znak, że pamięta - Chciałam powiedzieć, że cię kocham, ale stchórzyłam. Bałam się, że ciebie stracę - wtuliłam się w niego, a on przytulił mnie do siebie. Leżeliśmy przez jakiś czas w ciszy.
-Kochałem cię już wtedy, Bello - szepnął przygryzając płatek mojego ucha. Zachichotałam wtulając się w jego tors. Zaciągnęłam się jego zapachem, za którym tak kurewsko się stęskniłam. Za nim całym się stęskniłam. Ale teraz...On był mój, a ja byłam jego.
-Edward? - zaczęłam pytająco - Powiedz to jeszcze raz, proszę...-jeszcze bardziej się zarumieniłam. Od kiedy ja się rumienię?!
-Co mam powiedzieć, Bello? - pogłaskał mnie po plecach przygarniając jeszcze bliżej do siebie o ile to było możliwe. Widocznie było. Podniosłam głowę ku górze, a brodę oparłam o jego pierś.
-Powiedz jeszcze raz, że mnie kochasz...-szepnęłam cichutko. Edward uśmiechnął się. Pocałował mnie w czoło.
-Isabelo Marie Swan kocham cię i niedługo sprawię, że zostaniesz panią Cullen - pokiwałam głową. " Zostanę", uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam niezaprzeczalnie szczęśliwa. W tej chwili miałam wszystko czego mi potrzeba, a nawet więcej. Miłość, dobrą pracę z perspektywą na dalszą karierę, przyjaciół i jeszcze raz miłość. Bo przecież Edward to dla mnie wszystko. Tylko Edward może sprawić, że za jednym słowem mój świat się zawali lub, tak jak teraz, będzie dla mnie rajem na ziemi. Kocham, jestem kochana. Jeszcze raz głęboko odetchnęłam aby poczuć jego zapach. Jego dłoń pieszczotliwie przesuwała się po moich plecach. Co chwilę masował mój kark i szyję, a ja wzdychałam szczęśliwa. Byłam zmęczona, ale to było silniejsze ode mnie. Oparłam się na łokciu i spojrzałam Edwardowi w twarz, miał otwarte oczy. Dobrze, nie śpi. Pochyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Oddał go jak najbardziej chętny. Położyłam dłoń na jego torsie i zaczęłam wodzić dłonią po jego klatce piersiowej i brzuchu. Edward zadrżał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Uniósł się i obrócił nas tak, że teraz to on siedział na mnie okrakiem i pochylał się nade mną. Oplotłam go nogami w pasie. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i w tym samym czasie wyszeptaliśmy "Kocham cię". To było takie magiczne, takie intymne, takie nasze. Edward ciągle utrzymując kontakt wzrokowy zaczął się powoli pochylać. W końcu nasze usta się zderzyły. Przyciągnęłam go natychmiast jak najbliżej siebie, a moje nogi mocniej zaplotły się wokół jego bioder. Jęknęliśmy. Edward włożył dłoń pod moją, jego koszulkę. Zetknięcie jego skóry z moją spowodowało, że przeszedł mnie przyjemny prąd rozkoszy. Edward zaczął składać pocałunki na mojej szyi, ramionach, polizał moje obojczyki. Mruknęłam i zatopiłam dłonie w jego włosach wczepiając w nie palce i lekko go ciągnąc. Odchyliłam głowę do tyłu aby dać mu większy dostęp do dawkowania mi rozkoszy. Tęskniłam za tym tak cholernie mocno, że czuję się tak jakbym nie czuła jego dotyku od parunastu lat, a nie dwóch tygodni. Zaczęłam szybciej oddychać, czułam jak Edward się uśmiecha. W końcu mój luby pozbył się mojej, jego koszuli. Ze stanikiem nie musiał się wojować, ponieważ go nie miałam. Wciągnął powietrze i zaczął ugniatać delikatnie moje nabrzmiałe od podniecenia piersi. Zaczęłam co chwilę mruczeć z przyjemności. Zaczepiłam palcem o jego gumkę od bokserek z szatańskim uśmieszkiem na twarzy. Edward warknął, jednak nie długo trwała moja dominacja, ponieważ Edward pochylił się i zassał moją pierś. Szarpnęłam się, a on położył dłonie na moich biodrach i mnie przytrzymał. Ma zamiar mnie torturować, czy co? Znów się szarpnęłam, a on zachichotał. Gdy uścisk Edwarda rozluźnił się wykorzystałam okazję i obróciłam nas tak, że teraz to ja byłam na górze. Otworzył zdziwiony oczy, a ja uśmiechnęłam się łobuzerko.
-Cześć, przystojniaczku - wyszeptałam mu do ucha. Zaczęłam schodzić pocałunkami na dół, ale za nic nie ściągnęłam jego bokserek. O nie, nie! Teraz to ja go pomęczę. Edward wydawał z siebie bliżej nie określone dźwięki, a mnie one zajebiście zadowalały. Po jakimś czasie Edward znów nas obrócił, ale tym razem wyciągnął zabezpieczenie, pozbył się szybko naszej bielizny i wszedł we mnie...A reszta była czystą rozkoszą.
-Odeszłaś...-szepnał patrząc mi w oczy. Przejechał opuszkiem palca po moim policzku, pochylił się i lekko mnie pocałował. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok, ale po chwili odważnie spojrzałam na mojego ukochanego.
-Nie miałam siły, musiałam. Nie, nie musiałam, ale...Oh, cholera! Edwardzie, ja nie potrafiłam oddzielić seksu od uczuć. Zakochałam się w tobie, próbowałam zignorować to uczucie, ale nie potrafiłam. W końcu nie dałam rady i odeszłam. Myślałam, że mnie nie kochasz. Pamiętasz jak chciałam ci coś powiedzieć na Bora-Bora, ale nie powiedziałam? - spojrzałam na niego czule. Kiwnął głową na znak, że pamięta - Chciałam powiedzieć, że cię kocham, ale stchórzyłam. Bałam się, że ciebie stracę - wtuliłam się w niego, a on przytulił mnie do siebie. Leżeliśmy przez jakiś czas w ciszy.
-Kochałem cię już wtedy, Bello - szepnął przygryzając płatek mojego ucha. Zachichotałam wtulając się w jego tors. Zaciągnęłam się jego zapachem, za którym tak kurewsko się stęskniłam. Za nim całym się stęskniłam. Ale teraz...On był mój, a ja byłam jego.
-Edward? - zaczęłam pytająco - Powiedz to jeszcze raz, proszę...-jeszcze bardziej się zarumieniłam. Od kiedy ja się rumienię?!
-Co mam powiedzieć, Bello? - pogłaskał mnie po plecach przygarniając jeszcze bliżej do siebie o ile to było możliwe. Widocznie było. Podniosłam głowę ku górze, a brodę oparłam o jego pierś.
-Powiedz jeszcze raz, że mnie kochasz...-szepnęłam cichutko. Edward uśmiechnął się. Pocałował mnie w czoło.
-Isabelo Marie Swan kocham cię i niedługo sprawię, że zostaniesz panią Cullen - pokiwałam głową. " Zostanę", uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam niezaprzeczalnie szczęśliwa. W tej chwili miałam wszystko czego mi potrzeba, a nawet więcej. Miłość, dobrą pracę z perspektywą na dalszą karierę, przyjaciół i jeszcze raz miłość. Bo przecież Edward to dla mnie wszystko. Tylko Edward może sprawić, że za jednym słowem mój świat się zawali lub, tak jak teraz, będzie dla mnie rajem na ziemi. Kocham, jestem kochana. Jeszcze raz głęboko odetchnęłam aby poczuć jego zapach. Jego dłoń pieszczotliwie przesuwała się po moich plecach. Co chwilę masował mój kark i szyję, a ja wzdychałam szczęśliwa. Byłam zmęczona, ale to było silniejsze ode mnie. Oparłam się na łokciu i spojrzałam Edwardowi w twarz, miał otwarte oczy. Dobrze, nie śpi. Pochyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Oddał go jak najbardziej chętny. Położyłam dłoń na jego torsie i zaczęłam wodzić dłonią po jego klatce piersiowej i brzuchu. Edward zadrżał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Uniósł się i obrócił nas tak, że teraz to on siedział na mnie okrakiem i pochylał się nade mną. Oplotłam go nogami w pasie. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i w tym samym czasie wyszeptaliśmy "Kocham cię". To było takie magiczne, takie intymne, takie nasze. Edward ciągle utrzymując kontakt wzrokowy zaczął się powoli pochylać. W końcu nasze usta się zderzyły. Przyciągnęłam go natychmiast jak najbliżej siebie, a moje nogi mocniej zaplotły się wokół jego bioder. Jęknęliśmy. Edward włożył dłoń pod moją, jego koszulkę. Zetknięcie jego skóry z moją spowodowało, że przeszedł mnie przyjemny prąd rozkoszy. Edward zaczął składać pocałunki na mojej szyi, ramionach, polizał moje obojczyki. Mruknęłam i zatopiłam dłonie w jego włosach wczepiając w nie palce i lekko go ciągnąc. Odchyliłam głowę do tyłu aby dać mu większy dostęp do dawkowania mi rozkoszy. Tęskniłam za tym tak cholernie mocno, że czuję się tak jakbym nie czuła jego dotyku od parunastu lat, a nie dwóch tygodni. Zaczęłam szybciej oddychać, czułam jak Edward się uśmiecha. W końcu mój luby pozbył się mojej, jego koszuli. Ze stanikiem nie musiał się wojować, ponieważ go nie miałam. Wciągnął powietrze i zaczął ugniatać delikatnie moje nabrzmiałe od podniecenia piersi. Zaczęłam co chwilę mruczeć z przyjemności. Zaczepiłam palcem o jego gumkę od bokserek z szatańskim uśmieszkiem na twarzy. Edward warknął, jednak nie długo trwała moja dominacja, ponieważ Edward pochylił się i zassał moją pierś. Szarpnęłam się, a on położył dłonie na moich biodrach i mnie przytrzymał. Ma zamiar mnie torturować, czy co? Znów się szarpnęłam, a on zachichotał. Gdy uścisk Edwarda rozluźnił się wykorzystałam okazję i obróciłam nas tak, że teraz to ja byłam na górze. Otworzył zdziwiony oczy, a ja uśmiechnęłam się łobuzerko.
-Cześć, przystojniaczku - wyszeptałam mu do ucha. Zaczęłam schodzić pocałunkami na dół, ale za nic nie ściągnęłam jego bokserek. O nie, nie! Teraz to ja go pomęczę. Edward wydawał z siebie bliżej nie określone dźwięki, a mnie one zajebiście zadowalały. Po jakimś czasie Edward znów nas obrócił, ale tym razem wyciągnął zabezpieczenie, pozbył się szybko naszej bielizny i wszedł we mnie...A reszta była czystą rozkoszą.
♥♥♥
Obudziłam się wtulona w Edwarda. Mojego Edwarda. Mojego narzeczonego. Spojrzałam na niego. Nie spał. Miał otwarte oczy i spoglądał na mnie z lekkim uśmiechem. Podciągnęłam się i pocałowałam go lekko.
-Dzień Dobry - cmoknęłam go jeszcze raz.
-Dobry, kochanie...-ziewnął. Nadal wyglądał na śpiącego. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 11:20, czyli trochę pospaliśmy. Spojrzałam na swoją rękę, na której widniał pierścionek zaręczynowy. Podniosłam dłoń tak, że zanurzyła się w promieniach słonecznych wpadających przez okno. Brylanciki zaczęły się błyszczeć, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Kocham cię - Edward przycisnął mnie bardziej do siebie. Pokiwałam głową.
-Dzień Dobry - cmoknęłam go jeszcze raz.
-Dobry, kochanie...-ziewnął. Nadal wyglądał na śpiącego. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 11:20, czyli trochę pospaliśmy. Spojrzałam na swoją rękę, na której widniał pierścionek zaręczynowy. Podniosłam dłoń tak, że zanurzyła się w promieniach słonecznych wpadających przez okno. Brylanciki zaczęły się błyszczeć, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Kocham cię - Edward przycisnął mnie bardziej do siebie. Pokiwałam głową.
-Lubię gdy mi to mówisz - nadal obserwowałam pierścionek. Edward zaśmiał
się lekko, pochylił się i co chwilę szeptał mi do ucha, że bardzo
mocno mnie kocha. Spojrzałam na niego. Mogłabym tak z nim leżeć cały
dzień, ale musieliśmy zobaczyć jak tam nasza para młoda. Wstałam z lekkim ociąganiem i poszłam do łazienki aby wziąć kąpiel. Edward dołączył się do mnie, jak on to powiedział "Wiem, że mamy mało czasu. Będę grzeczny, tylko umyję ci plecki, kochanie". No i był grzeczny, przynajmniej się starał.
O godzinie 14:00 byliśmy u Jaspera i Alice. Chochlik mało co nie stracił głosu przez te piski jak zobaczył mnie z Edwardem. Wiedziała już, że jesteśmy zaręczeni, ale mimo to cieszyło ją to, że ja wchodzę do niej do domu z uśmiechem na twarzy. Edward objął mnie w talii, a ja wtuliłam się w niego.
-Nasze gołąbeczki - uśmiechnął się Jazz.
-I kto to mówi? - odpysknął Edward.
-No, stary, gratuluję w końcu...- Jazz podszedł i poklepał go po ramieniu. Zaśmiałam się. Byli też tam rodzice Edwarda, którzy mnie nie znali, a ja nie znałam ich. Doktor Cullen wiedział o mnie tylko tyle, że zostawiłam jego syna jak się o mnie pobił i został ranny. Niezbyt pozywywnie.
-Oto kobieta, która okiełznała mojego syna...-usłyszałam ciepły głos jakiejś kobiety.
O Boże, spraw aby jego rodzice mnie polubili...
_______________________________
No, kochani, oto rozdziałek 31.
Już 31, ojejku, ale szybko.
Ale, ale...
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Ja jestem z niego nawet zadowolona.
Ale opinie pozostawiam Wam, moje drogie.
Do napisania!
Wasza Bells Cullen-Swan
O godzinie 14:00 byliśmy u Jaspera i Alice. Chochlik mało co nie stracił głosu przez te piski jak zobaczył mnie z Edwardem. Wiedziała już, że jesteśmy zaręczeni, ale mimo to cieszyło ją to, że ja wchodzę do niej do domu z uśmiechem na twarzy. Edward objął mnie w talii, a ja wtuliłam się w niego.
-Nasze gołąbeczki - uśmiechnął się Jazz.
-I kto to mówi? - odpysknął Edward.
-No, stary, gratuluję w końcu...- Jazz podszedł i poklepał go po ramieniu. Zaśmiałam się. Byli też tam rodzice Edwarda, którzy mnie nie znali, a ja nie znałam ich. Doktor Cullen wiedział o mnie tylko tyle, że zostawiłam jego syna jak się o mnie pobił i został ranny. Niezbyt pozywywnie.
-Oto kobieta, która okiełznała mojego syna...-usłyszałam ciepły głos jakiejś kobiety.
O Boże, spraw aby jego rodzice mnie polubili...
_______________________________
No, kochani, oto rozdziałek 31.
Już 31, ojejku, ale szybko.
Ale, ale...
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Ja jestem z niego nawet zadowolona.
Ale opinie pozostawiam Wam, moje drogie.
Do napisania!
Wasza Bells Cullen-Swan
Robert przy kręceniu Twilight jak widać chciał zasmakować palca Kristen. Mniam?
♥♥♥