niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 30 " Żebym tylko nie zwariował... "

Od ponad dwóch tygodni próbowałem się skontaktować z Bellą- bez skutku. Nie odbierała ode mnie telefonów, kilka razy stałem pod jej drzwiami- bez żadnego skutku. Jej zachowanie wyraźnie mówiło, że nie chce mnie widzieć, ani ze mną rozmawiać. Wyglądało na to, że nic dla niej nie znaczyłem. Najgorsze było to, że oboje byliśmy wybrani na świadków na ślubie, który miał się odbyć już jutro. Wszystko było zapięte dosłownie na ostatni guzik. Nawet ja już zdążyłem fundnąć młodej parze prezent, na który składała się podróż poślubna i mnóstwo forsy. Licząc wszystko kosztowało mnie trochę, ale czego się nie robi dla brata? Poza tym...robiłem to też w geście pokuty. Moje przyjście na ślub nie miało całkiem czystych intencji. Oczywiście, miałem zamiar podziwiać jak brat się żeni, ale najważniejszą rzeczą było to, że zobaczę Bellę. Że będę mógł podziwiać jej idealne loki spływające po ramionach niczym wodospad, że będę mógł napawać się zapachem jej ulubionych perfum, jej ślicznymi oczami, niebiańskimi ustami. Tylko to się liczyło. W większości dlatego szedłem na ślub. Nie żeby się upić, żeby najeść się dobrych rzeczy, żeby się śmiać i tańczyć, tylko żeby zobaczyć JĄ. Miłość mojego życia, sens mojego istnienia. Zrobiłbym dla niej wszystko, tylko że chwilowo się to nie liczyło, bo ona nie chciała mnie widzieć. Jak jej nie było, życie całkowicie traciło dla mnie sens. Przez te dwa tygodnie cierpiałem katusze. Nie mogąc jej widzieć, słyszeć jej głosu, czuć jej pięknego zapachu, patrzeć jak się śmieje, jak iskierki radości tańczą w jej oczach. Całe dwa tygodnie do dupy, bo praktycznie nie wychodziłem z domu. Bez Belli cały świat tracił sens. Wszystko było mi obojętne. Nie liczyło się nic...absolutnie nic.

♥♥♥♥♥

- Edwardzie...jesteś gotowy???- Głos brata wyrwał mnie z zamyślenia. Przez chwilę nie wiedziałem gdzie jestem, a potem wszystko wróciło. Bójka, odejście Belli, opieprz od Alice, leczenie ran, przygotowania do ślubu, całe dwa tygodnie spędzone w zaciszu mojego pokoju i w końcu ślub. Musiałem odłożyć to na bok. Ona zaraz miała się pojawić. Nie, nie chodzi mi o Alice, chociaż ona też miała zaraz przejść po białym dywanie rozwiniętym wzdłuż ścieżki wysadzanej różami w domu moich rodziców, który mieścił się kilka godzin drogi od LA. Chodziło o Bellę. To ona za chwilę miała przejść po białym dywanie, jako druhna i świadkowa ze strony Alice. Brat popchnął mnie lekko w stronę fortepianu. Miałem grać marsz weselny. 
- Edwardzie, błagam cie obudź się. - Jasper patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się słabo. Podchodząc do fortepianu czułem na sobie pełen troski wzrok brata. Zacząłem nie od marszu weselnego, ale od krótkiej kompozycji, którą napisałem specjalnie na ślub. Najpierw weszła jakaś kobieta, miała około dwudziestu ośmiu może dziewięciu lat. Rozpoznałem w niej kuzynkę Alice, były do siebie bardzo podobne. Potem weszła jakaś małolata, miała może z szesnaście lat, nie wiem kim była dla Alice, ale ustawiła się kondygnacje wyżej, niż kuzynka mojej przyszłej szwagierki. A potem...weszła Bella. Miała na sobie przepiękną granatową sukienkę, do tego bardzo wysokie szpilki w tym samym kolorze, na szyi widniał piękny wisior, chyba z białego złota, ale nie byłem taki do końca pewien, włosy zostawiła rozpuszczone i kaskady loków opadały teraz na jej piękne piersi, które eksponował lekko wycięty dekolt. Zgubiłem na chwilę rytm muzyki i musiałem szybko nadganiać. Jasper wzniósł oczy ku niebu i ułożył ręce jak do modlitwy. Opamiętałem się i zacząłem grać marsz weselny. Po kilku sekundach na białym dywanie pojawiła się wyższa niż zwykle Alice, której towarzyszył jej ojciec trzymający ją pod rękę. Jak na faceta po pięćdziesiątce, był mega przystojny. Kiedy Alice została "oddana" w ręce mojemu bratu skończyłem grać i z największym opanowaniem na jakie było mnie stać podszedłem do ołtarza. Miałem w marynarce obrączki, nie mogłem dać plamy, nie dzisiaj. Kapłan zaczął coś gadać, a Alice najwyraźniej obrała sobie jakiś plan, bo zaczęła na mnie znacząco zezować, a potem wskazywała oczami na ustawioną za nią Bellę, która starała się na mnie nie patrzeć i lekko uśmiechać, żeby nie sprawiać wrażenia zdegustowanej. W końcu para młoda powiedziała sobie "tak", wyciągnąłem obrączki i wszyscy szczęśliwi. Wszyscy oprócz mnie. Alice rzuciła bukietem, który jak się okazało wpadł w ręce Belli. Patrzałem na całą scenę z niedowierzaniem, a Bella oblała się słodkim rumieńcem. Nadszedł czas na pierwszy taniec wieczoru. Alice i Jasper pięknie sunęli po parkiecie, niczym zawodowcy. Po pierwszym tańcu niektórzy również wyszli na parkiet. Teraz albo nigdy? Tak, to była zdecydowanie ta chwila. Bella siedziała sama przy stoliku i piła szampana. Lewa, wewnętrzna kieszeń marynarki dała o sobie znać. Tak, to była ta chwila. Rozejrzałem się dookoła. Kilka par tańczyło na parkiecie w tym moi rodzice oraz brat razem z Alice. Podszedłem swobodnym krokiem do Belli, szczerze dziękując Bogu za to, że jestem aktorem. Ona mnie nawet nie zauważyła, jej wzrok był zwrócony w stronę parkietu. Ukłoniłem się nisko przed jej krzesłem, wzbudzając tym zainteresowanie nie tylko Belli, ale również kilku pani siedzących w sąsiadującym stoliku. 
- Czy podaruje mi Pani, ten taniec panno Swan? - Panie przy sąsiednim stoliku zachichotały, a Bella patrzała na mnie oniemiała, po chwili się reflektując.
- Ależ naturalnie Panie Cullen. - Wstała i ujęła moja dłoń. Poprowadziłem ją na parkiet, akurat leciała wolna piosenka. Przez chwilę kołysaliśmy się w rytm muzyki nic do siebie nie mówiąc.
- Bello...muszę ci coś wyznać. - Jej spojrzenie wprost mnie przyszpiliło, przez chwilę zapomniałem języka i wpatrywałem się w jej cudowne oczy.
- Miałeś mi coś powiedzieć. - Upomniała się o uwagę. Otrząsnąłem się.
- Tak...widzisz...Bello ja...od dawna w zasadzie staram ci się to powiedzieć. Od czasu kiedy to sobie uświadomiłem. Te dwa tygodnie...były dla mnie istną torturą. Tyle razy zabierałem się za to żeby ci powiedzieć...ale zawsze tchórzyłem ty...zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Mimo wszystko chciałbym ci powiedzieć...że jesteś najważniejszą osoba w moim życiu. Gdybym mógł oddychałbym tylko dla ciebie, gdybym mógł mówiłbym tylko dla ciebie, a mój uśmiech miałabyś na wyłączność. Jesteś sensem mojego istnienia, jasnym światełkiem w tunelu, aniołem, który zawsze jest przy mnie, boginią, którą ubóstwiam ponad wszystko. Jesteś wszystkim co najlepsze Bello. Najlepszym co mogło mi się w życiu przytrafić. Nie potrafię przeżyć bez ciebie choćby jednego dnia. - Bella patrzyła na mnie zaskoczona, coraz szerzej otwierając oczy. Już dawno przestaliśmy się kiwać do rytmu. - Mimo tego wszystkiego, tego, że w żaden sposób na ciebie nie zasługuję, że jestem tylko zwykłym idiotą który kocha cię do szaleństwa i który skoczyłby za tobą w ogień.... - W tym momencie, trzymając ciągle w uścisku jej lewą dłoń, uklęknąłem na jedno kolano, zwracając tym na siebie uwagę wszystkich. Wyciągnąłem z lewej kieszeni marynarki czerwone pudełko w kształcie serca i otworzyłem je. W środku znajdował się pierścionek zaręczynowy z mnóstwem brylantów, nawet nie chciało mi się ich liczyć, bo było ich za dużo. Muzyka przestała grać, wszyscy przystanęli i patrzyli na nas. Kątem oka zobaczyłem jak Alice i moja matka podnoszą ręce do ust. -...Isabello Marie Swan, przysięgam kochać cie każdego dnia, całym swym sercem, aż do końca swoich dni. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - Cała sala zamarła w oczekiwaniu na odpowiedź Belli. Nikt nie śmiał się odezwać. To był najważniejszy moment w całym moim życiu. Od najwspanialszej kobiety na ziemi miało zależeć moje przyszłe życie....

_______________________

No hej Kochani!
Jutro wigilia.
Z okazji Świąt Bożego narodzenia chcę Wam życzyć wszystkiego dobrego. Zdrowia, szczęścia, pomyślności i przede wszystkim spełnienia marzeń. Nigdy nie pozbywajcie się marzeń! To najlepsze co może być.
A teraz praktycznie...
Jak się podobał rozdział?
Mam nadzieję, że przypadł do gustu.
Przepraszam, że pojawił się tak późno, ale miałam taki nawał roboty, jeszcze na początku tygodnia dostałam zakażenia ucha, gdyż mam zrobiony industrial i dopiero dzisiaj po południu zwolnili mnie ze szpitala. Teraz już jest wszystko w porządku, ale mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie.
No...teraz odpowiedź na oświadczyny jest w rękach Bells!
Czekam na odpowiedź Kochana!
A ja jeszcze raz życzę Wesołych Świąt no i Szczęśliwego Nowego Roku 2013!
Do następnej!
Całuję cieplutko :*:*:*:*:*:*:*
Misia

14 komentarzy:

  1. Matko Święta!!! Czemu przerwałaś!? Za co!? Ryczę. Nie wiem czemu, ale czytając to nie mogłam się powstrzymać. To takie cudowne... Ale błagam, niech ona się zgodzi, nie psujcie tej pięknej chwili. Och, no i skończyły mi się chusteczki. Piękne, wspaniałe...

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTE.
    Boże, Edward jest taki słodki!
    Jejusiu, skaczę na tym krześle, nie ma co!
    Kurczę, to takie romantycczne!
    Lecę pisać NN!
    Bells bedzie szczęśliwa, ba już jest!

    Twoja Bells Cullen-Swan

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest cudowne i zycze ci duzoooo zdrowia a reszta przyjdzie sama

    OdpowiedzUsuń
  4. No no to jest boskie nie spodziewałam sie ze tak szybko ale niech ona powie TAK

    Vivienne

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdy przeczytałam scene zaręczyn powiedziałam :
    Ja kurwa jebana mać pierdolę... Ja pierdolę...Dżizas Krajst! Da mu w pysk? Powie "nie"? A może rzuci mu sie w ramiona?!BELLS ! KUŹWA MAĆ! DAWAJ ROZDZIAŁ!!!!

    heh... Wiem...Jestem zajebista i nieogarnięta!
    -Tia ..Jasne... Dupa Jasiu , sra na kibelku Stasiu...
    Jestem zajebiście szalona i nieogarnięta?
    -Ooo! To już bardzie prawdopodobne..!

    Dobra... Koniec zaniżania mojej samooceny... Rozdział boski jak cholera kurwa mać... Branoc..

    Wasza Rosa!

    P.S.: Życzę dużej ilości prezentów , smacznego barszczu , weny w tonach , kota w parapecie i dużej ilości rozdziałów na waszym blogasku... Jakim cudem wy mnie wyprzedziłyście , hę? Dobra... Papa! Do zoba siostry!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Wasza pojebana , porąbana , zboczona , nieogarnięta ,szalona i zajebista Rosa!

    (wiem , że ostatni przymiotnik nie powinien tu w ogóle istnieć , ale cóż... Mój wybór!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam nie było literówki. Miało tak być. Kota W parapecie. :D

      Usuń
  6. O Boże! Prawie zemdlałam czytając końcówkę! Bosko! Świetnie:) Masz talent kochana:D Teraz zostaje mi tylko czekać na nn!

    OdpowiedzUsuń
  7. BOSKIE !!!!!!!!!!!
    NARESZCIE !!! :D
    Mam nadzieję, że się zgodzi.
    Czekam na NN.
    Pisz szybko, żebym, wiedziała kiedy będzie ślub ;D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże kiedy czytałam końcówkę nie mogłam złapać oddechu. Mam nadzieję że Bells odpowie TAK.. Już się nie mogę doczekać nn.!!
    Życzę Wam szczęśliwych i radosnych świąt Bożego Narodzenia i udanego Nowego Roku !!!
    Całuje Beata

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahhh... jakie to było piękne.... Zatkało mnie :*
    Życzę wesołych świąt i wystrzałowego sylwestra !!! :*
    No i dużo weny w tym 2013r!
    (jeśli przyleliśmy koniec świata to nic nas już nie powstrzyma XD)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku jak zajebiście zajebisty rozdział. ;p Nie no brak mi słów. Teraz czekamy tylko na odpowiedz. ;) Mam nadzieję że twierdzącą. Życzę Wesołych Świąt i zajebistego Sylwestra oraz dużo weny na Nowy Rok

    OdpowiedzUsuń
  11. IIIIIIIIIIIIIIIII rozdział cudowny
    czekam niecierpliwie na nn
    Życze wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku Oraz DUŻO WENY

    OdpowiedzUsuń
  12. Edward uważa ojca Alice za mega przystojnego ?
    Okeej .....
    Nie no spoko.
    Popłakałam się, to było strasznie słitaśne !!
    Buziaki Jagoda :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cud miód i maliny XD Cudowny rozdział!nadal płacze a co dalej.........!!!!wow!!!!!Aż brak słów mi na opisanie moich odczuć co do rozdziału!!!!:):):)

    OdpowiedzUsuń