- Ty coś chyba nie w humorze na wódkę. - Jasper zagadał tak do mnie po raz pierwszy od kilku lat. Ja zawsze miałem ochotę na wódkę.
- Martwię się. - Jasper spojrzał na mnie sceptycznie.
- Powinieneś jej powiedzieć. Alice też tak uważa. Im dłużej będziesz się zastanawiać, tym bardziej nie będziesz chciał jej powiedzieć. No i może dostaniesz jeszcze za to po głowie od Alice. - Wiedziałem, że brat ma rację. Ale...problem w tym, że ja nie wiem jak jej to powiedzieć! Jasper wpatrywał się we mnie czekając na odpowiedź.
- Powiem jej. Ale nie teraz. - Brat przewrócił oczami.
- Uważaj, bo nie zdążysz w tym życiu. Zabierz się do tego jak najszybciej. - Pokiwałem głową na znak zgody.
- A ty co mądralo? Kiedy będzie ślub? Zabrałeś ja już do rodziców? - Jasper nie lubił być w centrum uwagi, więc trochę się spiął, ale po chwili uśmiechnął.
- Ślub będzie za trzy lub cztery tygodnie. A u rodziców już byliśmy. - Spojrzałem na niego znacząco. - Nie nic im nie powiedziałem, ale myślisz, że nie potrafią czytać? Aż tak starzy nie są. Prędzej czy później będziesz musiał im to wyjaśnić. - Potarłem dłonią czoło.
- Wiem. Nie spieszy mi się do tego. Co do ślubu, to życzę powodzenia. Alice cie zabije tymi przygotowaniami. - Brat w odpowiedzi uśmiechnął się czule. Mam nadzieję, że nie do mnie...tylko do wspomnień, albo coś...
- Najlepsze jest w tym wszystkim to, że nawet chociaż nienawidzę zakupów, nie cierpię mdławych filmów, wybierania kosmetyków, zapachu lakieru do paznokci i białego wina, to gdyby ona kazała mi chodzić za sobą po centrum handlowym i nosić wszystkie te torby, gdyby kazała mi pójść z nią na jeden z takich filmów, gdyby testowała na mnie szminki i Bóg wie jeszcze co, malowała przy mnie paznokcie i zamówiła białe wino, które musiałbym z nią wypić to i tak nie byłbym na nią ani odrobinkę zły, bo tak strasznie cholernie ją kocham i nie chciałbym jej sprawić przykrości odmową. - Spojrzałem na brata. Wiedziałem, że mówi prawdę. I wiedziałem, że to co powiedział tyczy się również mojego uczucia do Belli. Zrobiłbym wszystko co by mi kazała zrobić, pojechałbym za nią na koniec świata, zrezygnowałbym z bycia aktorem, wskoczyłbym w ogień gdyby sobie tego życzyła...Ale ona o tym nie wie...i tutaj jestem w ciemnej dupie. Bo skoro ona o tym nie wie to jesteśmy dalej w punkcie wyjścia, do kurwy! Jasper zamachał mi ręką przed twarzą.
- Edwardzie, chcesz do nich zadzwonić? Może pozwolą nam do siebie dołączyć. - Zanim dokończył zdanie ja już wykręcałem numer. Pudło! Bella zostawiła komórkę w domu i właśnie jej telefon zaczął dzwonić w salonie.
- Zadzwonię do Ally, ona nigdy nie rozstaje się z komórką. - Po chwili usłyszałem moją przyszłą szwagierkę po drugiej stronie i kilka zdań wymienionych między moim bratem a Alice.
- Możemy przyjechać. - Zanim dokończył ja już byłem w samochodzie. Dzisiaj to on jest szoferem. Piętnaście minut później byliśmy pod klubem "Twilight". Wchodzimy do środka, Jasper idzie do Alice, która siedzi przy barze, a ja co widzę?!?!?! Jakiegoś gościa, który obmacuje Bellę! MOJĄ KOCHANĄ BELLĘ!!!!!! Próbowała się wyrwać, ale facet był silny. Zajebie drania. Ruszyłem prosto w ich kierunku, Jasper szedł z Alice za rękę za nami. Podszedłem do tego gościa, wyszarpnąłem Bellę z jego ramion, która od razu wpadła w ramiona uspokajającej ją Alice, a ja bez precedensów po prostu przywaliłem gościowi z pięści w pysk. Dwa razy, tak żeby zapamiętał. Już chciałem odejść i zostawić gościa z zakrwawionym nosem, ale pociągnął mnie jebany chuj za koszulę i przyjebał mi prosto w twarz. Zaczęła się istna masakra. Praliśmy się po pyskach ile wlezie. No bo do kurwy nikt nie tknie mojej Belli!!! Skończyło się na tym, że miałem rozciętą wargę i brew, oraz złamany nos, ale za to ten gość był gorzej poturbowany niż ja. W pewnej chwili ktoś po prostu szarpnął mnie za kark, a że miałem małą orientację w terenie, to obczaiłem tylko, że ta osoba kieruje mnie do wyjścia. Osobą tą okazał się mój brat, który po wyjściu z klubu od razu wsadził mnie na tylne siedzenie wozu. Bella siedziała z przodu, na miejscu pasażera, a Alice kierowała. Brat rąbnął moją głową o wewnętrzne drzwi.
- Czyś ty zdurniał! Nie było cię sześć tygodni w mediach i wielki powrót zaplanowałeś właśnie tak!?!?!?!?!?!
Auuu zabolało...
-Nie możemy nawet się w szpitalu pokazać!!! Jedź do domu. - Powiedział do Alice, a ta gwałtownie skręciła w lewo. Brat nieudolnie próbował zatamować krew sączącą się z mojej brwi.
-Muszę nastawić ci nos. Będzie bolało. - Po raz pierwszy od bójki spojrzałem na niego przytomnie. Co prawda tylko jednym okiem, bo na drugie spływała krew, ale i tak przeraziło mnie to, że ktoś ma mi nastawić nos i nie jest to lekarz. Jasper już wyciągnął rękę jednak chwyciłem go za nią.
- Czy ty byłeś szkolony w tym kierunku???- Zapytałem modląc się w duchu, żeby nie spierdolił mi nosa.
- Tak...trochę. Wiesz, że chodziłem przez pół roku na studia medyczne.
- No...dobra...- Dalej nie byłem przekonany, ale brat już zabierał się do roboty. Chwycił nos palcem wskazującym i kciukiem i powiedział:
- Na trzy. Raz...dwa...trzy! - Kurwa co za ból! Kość strzyknęła, co zostało zagłuszone moim krzykiem, ale brat spoglądał na nos z satysfakcją.
- No...dobrze wyszło.- Spojrzałem na niego spod byka.
- A tylko byś spróbował mi zjebać mój zajebisty nos. - Po tym zdaniu samochód wypełnił serdeczny śmiech obu pań. Mimo tego, że miałem zakrwawioną całą twarz, rozciętą wargę i brew oraz ledwo naprawiony nos, zachciało mi się śmiać razem z nimi. I też po chwili do nich dołączyłem, razem z moim bratem. Po piętnastu minutach Alice zaparkowała pod domem. Brat zaprowadził mnie do domu,. bo sam już nic nie widziałem, a dziewczyny przygotowały kąpiel.
- Dzwonię po tatę. - Dotarł do mnie głos brata. O nie, tylko nie mój ojciec...- Ktoś musi to zszyć, a tego niestety nie potrafię. - Powiedział i wyszedł. Zostałem sam. W łazience z zakrwawioną twarzą. Ale to się nie liczyło. Liczyło się to, że Bella jest bezpieczna. Że ten gość jej nic nie zrobił. Że nadal pozostała moja...
_________________________
No hej kwiatuszki!
Przepraszam za moja nieobecność.
Rozdział miał być wcześniej, ale nie miałam wczoraj czasu żeby dodać.
Ale oto jeszcze ciepły rozdział 28!
Bells za niedługo dobijemy do trzydziestki!
I co my zrobimy jak love-is-magic się skończy? *robi smutną minkę*
Założymy nowego, wspólnego bloga, prawda Bells? * śmieje się radośnie i klacze w ręce jak dziecko*
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Czekamy na to co wymyśli nam nasza kochana pani Swan.
Ja Was całuję :*:*:*:*
Miłego weekendu!
I do NN.
Misia
Lol, spodziewałam się, że Edward zrobi Bells awanturę lub coś w ten deseń, a tu taki szok w trampkach. Wyszło zajebiście, a jak love-is-magic się skończy to będę płakać w poduszkę i zatapiać żalę w Nutelli. Czekam na NN
OdpowiedzUsuńBuziaki Jagoda <3
Bosko, fajnie że Edward mu przywalił, :D U mnie nn! Zapraszam Rozdział pt" To jest to!" narodzeniesie-nowejbelli.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, jak love-is-magic zakończy swą działalność... Co stoi na przeszkodzie, żebyście założyły jeszcze jednego bloga? Piszecie wspaniale, ludzie was uwielbiają:)...
OdpowiedzUsuńP.S: Rozdział zajebisty i czekam na nn!
Omomomomom *_*
OdpowiedzUsuńZajebiście, huhuh.
Ej, ale biedy Edward oberwał. No bo Jacob to kawał typa jest, ale Edward wiadomo, że on wygra ^^
Oj, Bella się na niego wkurzy ; ]
Heue.
Nie ma co, jego zajebisty nosek ; (
Będęm płakać w poduszkę.
Ej, ależ oczywiście, ze tak! Jak się love skończy zakładamy następnego, przecież cię nie opuszczę kolezanecko!
Twoja <3
Bells Cullen-Swan
Ajajaj ale bójka :p
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :)
Normalnie świetne *-*
OdpowiedzUsuńBiedny Edward ;c. Ciekawe, co teraz z tego wszystkiego wyniknie.
Czekam na kolejny *__*
Świetne !!!
OdpowiedzUsuńKocham Edwarda, ale on kocha Belle. I dobrze. Też chce żeby dla mnie facet awanturę robił, jak kiedyś się zwiążę. Ale ciekawa jestem jak wypadnie spotkanie z ojcem Edwarda. I czy się przyzna, że kocha Bellę.
Pisz szybko NN bo muszę się tego dowiedzieć.
Czekam i Pozdrawiam :*
rozdzial po prostu boski czekam na nastepny tylko szybko
OdpowiedzUsuń