sobota, 18 maja 2013

Rozdział 38 "Impossible"

Do domu wróciłem po 22. Podpisywałem dzisiaj ważny kontrakt na film, a negocjowanie warunków zajęło mi cały dzień. Przekręciłem klucz i wszedłem do holu, jednocześnie zrzucając z siebie skórzaną kurtkę i wieszając ją na wieszaku. Z holu od razu skierowałem się do kuchni, gdyż byłem pieprzenie głodny po całym dniu siedzenia i negocjowania głupiego kontraktu. Tak swoją drogą to niezłą kasę dostanę za 45 minut epizodu. Mój menadżer nie odpuszczał i za pieprzone 45 minut dostanę 20 milionów USD! Najłatwiejsza kasa w moim życiu. W kuchni przygotowałem sobie kanapkę z.... z wszystkim co było w lodówce. I ta kanapka była wykurwiście smaczna! Mimo tego, że wyglądała chujowo. Kiedy zjadłem kanapkę skierowałem się do salonu, myśląc, że Bella już dawno śpi. Wchodzę do salonu, a tutaj szok w trampkach! Moja Bella leży sobie rozwalona na kocyku na podłodze, z głową na kanapie, pilotem w dłoni i poduszkami dookoła niej. Przypatrywałem się chwile jak słodko pochrapuje i po chwili ruszyłem w końcu żeby zanieść ją na górę. Podszedłem do niej cicho i wziąłem ją na ręce, sprawiając tym samym, że pilot który trzymała w dłoni upadł na podłogę i narobił niepotrzebnego hałasu. Zrobiłem minę męczennika licząc na to, że moja narzeczona zaraz się obudzi, jednak ona tylko wtuliła się we mnie mrucząc coś niezrozumiale.Wyszczerzyłem się sam do siebie i ruszyłem z moją przyszłą żoną na rękach w stronę naszej sypialni. Położyłem ja w łóżku i przykryłem kołdrą, po czym wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i posprzątałem bałagan, który narobiła moja narzeczona. Ogarnąłem też trochę w kuchni, pomyłem gary i takie tam inne pierdoły. Swoją drogą to musimy zainwestować w zmywarkę. Kiedy już uporałem się z tymi wszystkimi czynnościami przeszedłem z powrotem do salonu, wyłożyłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Skakałem po kanałach, bo nic ciekawego nie było, aż zostawiłem na jakimś plotkarskim gównie i poszedłem do kuchni wziąć sobie piwo. Wróciłem i znowu położyłem się na kanapie. Patrzyłem chwilę jak Brad Pitt idzie sobie po czerwonym dywanie, potem na komentarze prezenterki i tak dalej. Ale to co zobaczyłem później wytrąciło mnie z równowagi. I znowu, kurwa, to samo!

Dzisiaj, przed redakcją LA Times zdążyliśmy złapać pannę Swan, jednak ta nie chciała nam udzielić żadnych odpowiedzi. Uparcie szła w stronę swojego samochodu, nie odzywając się do nas ani słowem. Może to i dobrze, jednak w tym momencie całe Stany, a nawet śmiem twierdzić, że cały Świat  zastanawia się czy między panią Swan, a panem Cullen rzeczywiście dzieje się coś poważnego, czy po prostu pani Swan jest kolejną zabawką sławnego aktora. 

Dalej nie słuchałem, bo gadali tylko same bzdury. No zaraz mnie tutaj chyba kurwica weźmie. Pokazali materiał jak moja Bella idzie, słychać mnóstwo pytań a ona po prostu wsiada do samochodu i odjeżdża. Kurwa mać. Muszę w końcu raz na zawsze to zakończyć. Chcąc się uspokoić, wyłączyłem telewizor, pogasiłem światła i poszedłem na górę. Położyłem się obok Belli i patrzyłem jak śpi. Nie powinna w ogóle tego przechodzić. Nie zasługuje na to, żeby być dręczoną przez te hieny. Nie pozwolę im zniszczyć jej psychiki. Nie pozwolę, aby po raz kolejny ktoś spierdolił mi życie. 

~Dwa tygodnie później~


Zapach kwiatów otępiał mnie już od dobrych kilku godzin. Nie potrafiłem się skupić, byłem zdenerwowany i jednocześnie podekscytowany. A to była bardzo zła chwila na nieskupienie, rozkojarzenie czy zdenerwowanie. Bo niby czym miałem się denerwować? Tym, że moja ukochana nagle zmieni zdanie i ucieknie sprzed ołtarza? Dzisiaj od rana ta myśl chodzi mi po głowie i za cholerę nie potrafię się jej pozbyć. Nie potrafiłem wyjaśnić, ani bratu, ani ojcu czemu się tak denerwuję. Kocham Bellę, a ona kocha mnie. I kocham też nasze dziecko. Ja nawet sam sobie nie potrafię wyjaśnić, czemu mam takiego cykora. Uspokajałem się myślą, że już za chwilę Bella będzie moja. Że już za chwilę powiemy sobie "tak". Jeszcze tylko ona musi przejść po tym dywanie. Nasza ceremonia ślubna również odbywała się w domu moich rodziców, a dokładnie w ich ogromnym ogrodzie. Na prawdę ogromnym, bo rodzice posiadają aż 7ha ziemi. Nie wiem co oni z tym robią, ale najwyraźniej im to potrzebne. Wracając, Bellę do ślubu będzie prowadził ojciec Alice ze względów oczywistych. Na ślub zaprosiłem również szefa Tribune Company, tym samym szefa Belli, nie tylko ze względu na nią, ale ze względu na to, że jest wieloletnim przyjacielem mojego ojca. Ceremonię miał poprowadzić pastor Brown. Bardzo miły człowiek z okolicy, pamiętam go jeszcze za czasów jak byłem dzieciakiem. 
- Edwardzie, opamiętaj się. - Z zamyśleń wyrwał mnie głos brata, który stał po mojej prawej stronie, jako drużba. 
- Ale co?
- Cały dygoczesz. - Zwrócił mi uwagę. Natychmiast stanąłem na baczność i pilnowałem, aby moje ciało nie wykonywało żadnych niezrozumiałych odruchów. Po chwili, która wydawała się być wiecznością, muzyk zaczął w końcu grać marsz weselny. Kilka chwil później w moja stronę zmierzała pani mego serca. Ubrana na biało, nie z przesadą, ale też nie bardzo skromnie, wyższa niż zwykle i jeszcze piękniejsza niż zazwyczaj. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. I kto by pomyślał? Ja Edward Cullen żenię się. Pół roku temu wprost nie do wyobrażenia. Gdyby ktoś mi powiedział, że kiedykolwiek będę miał żonę wyśmiałbym go jak nic. A tutaj co? Kobieta, która zaraz zostanie moją żoną, kroczy właśnie z gracja po białym dywanie, mało tego! W łonie nosi nasze dziecko. Kiedy Bella razem z panem Brandon'em dotarła do mnie, ucałowała go w dwa policzki i ujęła moją rękę. Powtarzała słowa przysięgi, potem przyszedł czas na mnie, jednak muszę przyznać, że większości nie słuchałem, tak byłem zaabsorbowany moją ukochaną. Dopiero pod koniec ceremonii...
- Czy ty, Isabello Marie Swan bierzesz sobie tego tu Edwarda Cullena za męża? - Słowa pastora dały mi do zrozumienia, że teraz muszę uważać. Bella spojrzała na mnie i uśmiechając się delikatnie, ze łzami w oczach wyszeptała odpowiedź:
- Tak. - Pastor zaraz po tym powtórzył słowa zwrócone wcześniej do Belli mówiąc do mnie i czekał na odpowiedź.
- Tak. - Odpowiedziałem. Jasper z bananem na twarzy podał mi obrączki. Najpierw ja założyłem obrączkę Belli później ona założyła obrączkę na mój palec. 
- Wobec tego ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować wybrankę swego serca.- Zwrócił się do mnie pastor. W jednej chwili wszystko zniknęło. Nie było innych. Byliśmy tylko we dwoje. Chwyciłem jej twarz w dłonie i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. I rozległy się brawa. Potem obsypano nas ryżem, złożono życzenia i zaczęło się wesele. Kilkadziesiąt minut później kiwałem się z Bellą w rytm wolnej muzyki. 
- Kocham cię, wiesz Bello....I cieszę się, że cie spotkałem. - Uniosła głowę z mojego ramienia i uśmiechnęła się delikatnie.
- Ja też cie kocham Edwardzie. - Odpowiedziała całując mnie lekko w podbródek. 
- Wiesz... cały czas uważam, że nie zasługuję na to wszystko. Na ciebie, na nasze dziecko. - Bella spojrzała na mnie jakby miał coś z twarzą.
- Jesteś wspaniały Edwardzie. I na pewno będziesz wspaniałym mężem i ojcem także. - Spojrzałem na nią sceptycznie.
- Nie wiesz tego na 100 procent. - Powiedziałem z goryczą. To, ze mógłbym być taki jak kiedyś dla Belli i naszego dziecka budziło we mnie strach i obrzydzenie do samego siebie. Uśmiechnęła się z wyższością, ale i miłością w oczach.
- Wiem Edwardzie. Zmieniłeś się. Nie jesteś taki jak byłeś. Tylko potrzebowałeś kogoś kto wskaże ci drogę... no i kopnie w dupę. - Uśmiechnąłem się do niej. 
- Chyba masz rację kochanie. 
- Ja zawsze mam racje, Edwardzie. A wiesz czemu? - Pokręciłem głową na "nie".
- Bo znam cie jak nikt inny i kocham cie ponad życie. - Ucałowałem lekko jej usta.
- Ja ciebie też, Bello. Ja ciebie też...

_______________________________
_____________________

Witajcie!
Wiem...wiem...wiem....
Możecie mnie ukamieniować...przepraszam, że rozdział jest tak późno.
Na początku nie miałam weny, potem nie miałam czasu...
Wiecie zakończenie roku i wgl...
Nie wyrabiam po prostu.
No w każdym razie mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.
Jak dla mnie do dupy no, ale...
Pfff.... nie wiem. Opinie zostawiam Wam.
Jeszcze dwie sprawy.
Mianowicie, założyłam nowego bloga. Nie jest on związany ze Zmierzchem, ale myślę, że wszystkim którzy kochają fantastykę, powinien się spodobać.  
Adres będzie podany niżej.
Druga sprawa jest taka, że chciałam polecić bloga.
Mimo tego, że jest na nim dopiero jedna notka, widać że autorka ma potencjał.
Blog jest o dziewczynie, która dołącza do Cullenów.
Reszty dowiecie się czytając.
A ja się żegnam.
Gorące całusy dla Was wszystkich :*:*:*
I niech moc będzie z Wami!
Przyda się ta moc nam wszystkim pod koniec roku -,-
Dobra nie ględzę.
Całuję :*:*:*
Misia 


Zgodnie z obietnicą dwa blogi:
http://scarlet-brotherhood-of-death.blogspot.com/
http://xiana-cullen.blog.pl/

13 komentarzy:

  1. dzięki za pozwolenie, ale ja chyba poczekam z ukamieniowanie Ciebie jak skończy się ten blog. Notka super i dzięki za polecenie mojego.
    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdzial swietny czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. He, he, he...
    Ej, warto było czekać, bo rozdział jest genialny. Zdenerwowany Edward, zrobiłabym wszystko za zobaczenie tego, serio <3 Nie ma co. Same wyobrażenie tego powala na łopatki, heheszki.
    No i ich końcowa rozmowa, powalająca. Można się było wzruszyć, kochanie. ;* Eh, nie wiem co jeszcze napisać bo naprawdę wszystko wyszło zajebiście ci :3 Nie umiem tego ubrać w słowa.
    No, chyba musimy porozmawiać nad jakimś nowym pomysłem, a ja skleję ten epilog co zaczęłyśmy, musimy go też jeszcze skończyć.

    Pozdrawiam, kocham, twój
    Wampirek.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja nie mogę rozdział bomba po prostu nie wiem co napisać najlepiej napiszę że mam nadzieję że nn pojawi się szybko
    pozdrawiam Livkiii

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja się cieszę, że pojawiła się nowa notka .!!!
    Jeny. ! Rozdział genialny.. :D .. !
    Po prostu cudo.!!
    Kocham tego bloga.!
    Już nie mogę się doczekać kolejnej notki.!!!
    Żeby szybko się pisała..!!!!!!!!!!
    Życzę Wam weny, weny, weny.. i zapraszam do nas .!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekałam, czekałam i się doczekałam. Kurde też chcę 20 milionów dolców. Ale Edward to Edward. Edward to zajebisty koleś. Ślub... Ja też chcę słowa "kocham cię" od Edwarda! To nie fair! Ja się tak nie bawię! Ja nie chcę końca tego bloga :c No ale... A nic, kurde! Przynudzam! Prawda? O.o Dobra, życzę weny i czekam na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, zrobiłam "koncert życzeń" ^.^

      Usuń
  7. Cud miód i malina :D Kiedy kolejne nn?! Pisz szybciutko.
    Nom, niby koniec roku szkolnego tak cieszy, ale zarazem wykańcza psychicznie -,- I jak tu się cieszyć?
    niech was Beenhakker prowadzi w tych trudnych chwilach!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny ;D
    Czekam na nn !!
    Beata ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział cudny
    czekam niecierpliwie na nn
    Życze weny:)
    Rose:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział wyjebany w kosmos! :D
    Pieprzone tabloidy psychikę zrypią naszej Belli... Ale za to ślub był świetny, szczerze, nie spodziewałam się tego już xD
    "Jasper z bananem na twarzy podał nam obrączki" :D
    O kurwa nie, po prostu kurwa nie. Jak to niby epilog?
    Ja się nie zgadzam i wszczynam protest! A jak koniecznie to czekam na kolejny blog w Waszym wykonaniu, kolejny wyjebany w kosmos :D

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Och jak ja was kocham za te notki... Uwielbiam je czytać. Macie talent i w ogóle:) Odrobiłam wszystkie zaległości na tym blogu. Bardzo mi się podoba. Czekam na więcej i trzymajcie tak dalej :*:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział boski jak zawsze !! <3 z niecierpliwością
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń