9 miesięcy ciąży minęło jak z bicza strzelił. Były wzloty i upadki, głównie przez humorki mojej żonki, ale starałem się być wyrozumiały, bo przecież to nie była tak do końca jej wina. Najlepiej wspominam 2 trymestr. Kiedy to moja ukochana jadła co popadnie, a mi było niedobrze od samego patrzenia. A już pod koniec ciąży, klękałem przed nią żeby wiązać jej pantofle i butki, bo sama nie dawała rady. Cały okres ciąży minął nam pogodnie, spokojnie w miłej atmosferze. Jeździliśmy na zakupy, wybieraliśmy mebelki, ciuszki i różne takie, mimo tego, że nie wiedzieliśmy jaka jest płeć dziecka. Nadal chciałem mieć córkę, jednakże stwierdziłem, że co będzie to będzie ważne, żeby było zdrowe. Dzisiaj akurat wracałem od Jaspera i Alice oraz ich oczka w głowie - Anastasii. Urodziła im się córka już jakieś trzy tygodnie temu. Oczywiście kiedy Ally była w szpitalu ja i mój braciszek przez bite trzy dni i noce bez spania urządzaliśmy pokój dla dzieciątka. Oczywiście Jasper miał mi się odwdzięczyć tym samym. Zazwyczaj jeździliśmy do nich razem, jednak rano Bella źle się czuła i postanowiłem, że po pracy pojadę do nich w odwiedziny sam i nie będę jej nigdzie ciągał. Wszedłem do domu jakoś tak po 8 wieczór. Miałem być u nich krócej, ale Alice kazała mi wypić kawę no, a jak się kobieta uprze to wiadomo, że nie ma zmiłuj. Wszedłem do domu, ściągnąłem buty, kurtkę i udałem się do salonu gdzie na kanapie leżała Bella. Usiadłem obok niej, objąłem ramieniem i przyciągnąłem do siebie. Drugą rękę położyłem na brzuchu i delikatnie się uśmiechnąłem. Bells się przekręciła, a ja pocałowałem jej piękne, pełne usta. Uśmiechnęła się do mnie a ja ucałowałem jej czoło. Po chwili poruszyła się niespokojnie.
- Edward... - Spojrzałem na nią. To już? Niemożliwe! Boże, nie jestem gotowy!!!!!! Nie!
- Wszystko w porządku kochanie? Źle się czujesz? Coś cie boli? - Wypowiedziałem te trzy pytania z prędkością karabinu maszynowego, ale ku własnemu zdziwieniu, mój głos był nad wyraz spokojny. Mimo tego, że w mojej głowie panowała panika, nie mogłem tego okazać Belli, bo bała by się jeszcze bardziej. Teraz muszę być oparciem i kropka. Nie mogę nawalić. To mój pierwszy sprawdzian tego, jakim mężem jestem.
- W dole brzucha trochę mnie...auuu! - Bells złapała się za podbrzusze. - To skurcz. - Wydyszała. - Spokojnie. Idź po torbę na górę, ja dam sobie tutaj radę. Edwardzie szybko! - Wydała mi polecenie. Z prędkością światła wbiegłem na górę, pochwyciłem torbę dokumenty mojej żony, moje oraz papiery z samochodu i w takim samym tempie zbiegłem na dół. Rozejrzałem się po salonie, ale nigdzie jej nie było. Wystraszony już się chciałem drzeć, kiedy wyszła z toalety, której drzwi znajdowały się na przeciwko mnie.
- Jezu, Bello wszystko w porządku? - Zapytałem, dygocząc z nerwów.
- Tak, odeszły mi wody. Na razie nie było następnego skurczu, ale z tego co wiem następny powinien nastąpić za jakieś 3 minuty. - Kiwnąłem głową i już miałem biec do auta, kiedy ręka mojej żony mnie zatrzymała.
- Edwardzie... nie denerwuj się tak. Wszystko będzie dobrze. Na razie to tylko skurcze. Musimy jak najszybciej dojechać do szpitala, a tam już fachowo się mną zajmą. W drodze zadzwonimy do mojego lekarza, no i do Ally. Przestań się trząść. Będzie dobrze. To tylko poród. Damy radę. - Mówiła tak spokojnie, że dałem się przekonać. Moja dzielna dziewczynka. Nie bała się, to ja robiłem więcej histerii, niż ona.
- Dobrze. Jedźmy w takim razie. - Powiedziałem i gwizdnąłem buty mojej żony z przedpokoju. Weszliśmy do garażu, pomogłem jej wsiąść do samochodu i ubrałem jej buty. Torbę wrzuciłem do bagażnika i czym prędzej wskoczyłem na siedzenie kierowcy. Odpaliłem auto i wyruszyliśmy. W drodze Bella miała skurcze 6 razy co 7 minut. Co chwila przyspieszałem i cieszyłem się, że na drodze o tej porze nie ma korków. Do kliniki dojechaliśmy jakieś pół godziny później. Bella zadzwoniła w czasie przerw między skurczami do Alice i jej lekarza. Ally dosłownie wszystko rzuciła i powiedziała, że będą w komplecie jak tylko szybko się da. Lekarz powiedział, że też już jedzie. Alice zapewne również zadzwoniła do moich rodziców, ale nie miałem zamiaru rozmawiać o tym z żoną. Za bardzo przejmowałem się jej bólem. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, na parking wjechałem z piskiem opon. Zahamowałem, wyskoczyłem z samochodu, chwyciłem torbę z bagażnika i na samym końcu pomogłem wysiąść z samochodu żonie. W połowie drogi z parkingu Bella znowu dostała skurczy. Zejdę zaraz za zwał. Na szczęście jakiś lekarz wychodzący z karetki to zauważył i poprosił pielęgniarza, aby przywiózł wózek. Po króciutkiej chwili Bella jechała już na wózku, który pchał pielęgniarz, a ja dreptałem obok nich modląc się żebyśmy w końcu weszli to tego zasranego szpitala. Kiedy znaleźliśmy się w środku pielęgniarka dyżurująca od razu zabrała Bellę na jakiś oddział, usłyszałem tylko "piętro 2", a nic więcej nie wiedziałem. Pani w rejestracji dała mi kilka papierzysk do wypełnienia i po chwili szedłem korytarzem za pielęgniarką numer dwa. Wjechaliśmy winda na drugie piętro i skierowaliśmy się w prawo. Weszliśmy przez dwudrzwiowe białe drzwi, nad którymi widniał napis " SALA PORODOWA", a stamtąd do czwartych drzwi na prawo. Kiedy wszedłem do pokoju, Bella leżała przebrana w swój ulubiony t-shirt i przykryta od pasa w dół kołdrą. Uśmiechnęła się do mnie lekko, a ja odwdzięczyłem się jej tym samym. Usiadłem sobie na stołku obok niej, chwyciłem jej rękę i pogłaskałem czule jej palce.
- Nie martw się. Jestem przy tobie. Będzie dobrze. - Zdążyłem jeszcze szepnąć zanim z sali zjawił się lekarz mojej żony. Przedstawił mi się jako Christopher Travelyan, po czym podszedł do Belli, pytał o różne rzeczy, a potem wyszedł. Po chwili jednak wrócił z siostrą pielęgniarką. Oby dwoje spojrzeli na mnie znacząco.
- Mam wyjść? - Doktor i siostra kiwnęli głowami na tak. Spojrzałem na żonę. Poradzi sobie beze mnie?
- Idzi Edwardzie. Jak coś to będę wołać. - Poklepała mnie po ręce, ja jednak ani trochę się nie uspokoiłem. Wyszedłem jednak, nie chcąc robić problemów. Czas ciągnął mi się w nieskończoność. Po około pół godzinie na końcu korytarza zobaczyłem Alice z zielonym fartuchu i Jaspera z małą Aną na rękach, również w zielonym fartuchu. Ally świetnie się trzymała, mimo, że były to dopiero trzy tygodnie po porodzie to ona już zdążyła zrzucić połowę kilogramów, które przytyła w ciąży. Podeszła do mnie pierwsza. Wstałem z krzesła, żeby ją przywitać. Przytuliła mnie i spojrzała na mnie troskliwie.
- I jak? Radzisz sobie tutaj? - Kiwnąłem głową na tak, ale wiedziałem, że Al ma świadomość, że bardzo się martwię. Jasper w tym czasie doszedł do naszej dwójki.
- Zostawię was samych, panowie. Idę zobaczyć jak tam moja siostra i dzieciątko. - Powiedziała, pogłaskała malutką po głowie i weszła do sali Belli. Jasper widząc moją zmartwioną minę poklepał mnie po ramieniu.
- Ej stary, nie martw się. Bella to twarda babka. Nie raz nam to udowodniła. Da sobie radę. Alice jest przy niej. Nic jej nie będzie, zobaczysz. - Kiwnąłem głową i tylko słabo się uśmiechnąłem. Usiedliśmy na krzesłach. Żeby zająć czymś myśli patrzyłem jak Jasper kołysze swoją córkę na rękach i jaką przy tym ma minę. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. I kto by pomyślał. Już za dosłownie kilka chwil, też będę tatą. Ja Edward Cullen będę ojcem. Trochę mnie przeraża to tacierzyństwo, ale jednocześnie też bardzo cieszy i ekscytuje. W końcu to dla mnie nowe wyzwanie. Być dobrym nie tylko mężem, lecz za chwilę także i ojcem. Nie mogę tego spieprzyć. Za dużo rzeczy w moim życiu spieprzyłem. Nie tym razem. Czas leciał. Alice nie wychodziła z pomieszczenia, mnie się wszystko ciągnęło, a Jasper cały czas próbował mnie zagadywać, żebym tylko nie myślał o tym co dzieje się za ścianą. Po 1,5 godziny przyjechali moi rodzice. Oni również usiedli sobie na krzesłach i teraz wszyscy czekaliśmy w ciszy. Czas mi się tak dłużył, że cały czas patrzyłem na zegarek. Jasper trochę przysnął, ale obudziła go jego córka domagając się uwagi. Po następnych 2 godzinach spędzonych na tym stołku, usłyszałem otwieranie drzwi. Odwróciłem się i ujrzałem uśmiechającą się Alice.
- Chcesz zobaczyć córkę? - Zapytała beztrosko. Wszyscy spojrzeliśmy na nią, a na mojej twarzy po krótkim szoku wykwitł uśmiech.
- Oczywiście, że tak. - Podniosłem się z miejsca i podążyłem za Alice. Wszedłem do sali i pierwsze co zobaczyłem to wycieńczoną Bellę, ale z uśmiechem na twarzy. Kiedy mnie zobaczyła po jej policzkach spłynęły łzy. Alice podeszła do niej i chwyciła ją za rękę, a ja spojrzałem w róg pokoju. Leżała tam, w szpitalnym wózeczku, malutka kruszynka. Podszedłem do niej powolnym krokiem i najpierw spojrzałem na nią z góry. Różowiutka buźka, małe rączki, zamknięte oczka. Piękna. Spojrzałem na lekarza, który właśnie wszedł do pokoju. pokiwał spokojnie głową i oddalił się w stronę drugiego pomieszczenia. Wziąłem zawiniątko delikatnie na ręce, uważając, żeby nic mu się nie stało. Zacząłem ja kołysać.
- Witaj na świecie, kochanie. Twoja mama wykonała dzisiaj kawał dobrej roboty. Należą jej się gratulacje. - Mała poruszyła się niespokojnie w moich ramionach. - A kim ja jestem? Jestem twoim tatą. Ale wiesz, musisz dać mi fory bo ja się na tym zupełnie nie znam. Czasem będę nawalał, ale musisz wiedzieć, że bardzo cię kocham. - Spojrzałem w oczy Belli, która cały czas miała łzy w oczach. - Ciebie i twoją mamę. Ponad życie.- Znowu przeniosłem wzrok na córkę. - Jesteście wszystkim co mam. Najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Ty i twoja mama. - Alice przyglądała się całemu zajściu i też miała łzy w oczach. - Hmmm.... jakby cie tutaj nazwać. Jesteś taka śliczna. Jak mamusia. Ale ona odziedziczyła po kimś tą urodę. - wiedziałem, że Bella nie lubi rozmawiać o matce. Wiedziałem, że ma do niej żal. Ale chciałem, żeby imię naszej córki było wyjątkowe. - Nazwiemy cię Reneéesme. - Bella spojrzała na mnie zaskoczona. - Będziesz tak wyjątkowa jak twoje imię. Jak twoja mama. - Zacząłem kołysać córkę w ramionach, uśmiechając sie sam do siebie. - Dokładnie jak twoja mama.
________________________________
__________________
Witam!
Dobry wieczór!
Jak się macie!
Właśnie skończyliście czytać ostatni rozdział na LIM.
Jak się podobał?
Ja się osobiście popłakałam jak czytałam jeszcze raz.
Mam nadzieję, że Was również wzruszył.
Przepraszam za błędy i wszelkie niedociągnięcia, ale w tej chwili jest 23:08 i nie za bardzo już kontaktuję.
Chciałam po prostu dzisiaj dodać ten rozdział.
Udało się!
Epilog pojawi się niebawem, ale to nie koniec działalność mojej i Bells.
Nowy blog jest już gotowy, prolog również także po zakończeniu LIM-u ruszamy z następnym tworem mam nadzieję, że równie udanym jak ten.
Życzę Wam dobrej nocki!
Całuję cieplutko :*:*:*:*:*
Lady A.
Rety dziewczyno ty to masz talent.!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny rozdział z niecierpliwością ;)
jestem ciekawa jak Edward spisze sie w roli tatusia :)
życze weny w pisaniu.
Pozdrawiam ;) Alice ;*
Nie!! :( Dlaczego koniec? Ja się nie zgadzam! :( No... na pocieszenie mam jedynie to, że założycie kolejnego bloga :) Mogę się założyć, że będzie tak wspaniały jak ten :) Już nawet go znalazałam, ale CIII :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :**
świetny rozdział :) już nie mogę się doczekać jak to Ed pokażę się w roli taty :) pozdrawiam i weny życze :D
OdpowiedzUsuńAlexis
Popłakałam się na końcu. :D Naprawdę..
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz dziewczyno?
Cudowwnyy rozdział.!!!
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. :(
No cóż. Wszystko ma swój początek i koniec. Na szczęście będzie nowe opowiadanie :D:D
Boże, płaczę...
OdpowiedzUsuńRozmowa Edwarda z Renesmee jest...Oh, kurwa, tego nie da się opisać. Siedzę i ryczę :'C To jest takie piękne. W sumie...
Najpierw się śmiałam z tego jak Edward się denerwował, potem niecierpliwie czekałam wraz z nim na holu szpitalnym, a jego końcowe słowa...Eh, to cudo.
Hmm, Epilog już mamy napisany, tylko go wstawić, hehe.
No i oczywiście, że mamy następnego bloga :>
Nie opuścimy się <3
Wampirek.
Kurcze prawie bym się popłakała na końcu.!! Ta rozmowa Edwarda do Renesmme jest taka słodka nawet nie wiem jak to wyrazić. Już nie mogę doczekać sie Epilogu.!! I waszego następnego dzieła.!!
OdpowiedzUsuńBeata ;)
Zacznę jak wszyscy, zero oryginalności, ech... Przemowa Edwarda na końcu jest przepiękna, aż mi łza poleciała. Idealnie opisane uczucia, szczególnie podoba mi się zdanie: "Ale wiesz, musisz dać mi fory bo ja się na tym zupełnie nie znam. Czasem będę nawalał, ale musisz wiedzieć, że bardzo cię kocham."
OdpowiedzUsuńA teraz co do całości... Jeju, czytałam z zapartym tchem i też się popłakałam.
To już nie może być koniec, nie ;___;
Ach, i jeszcze podobało mi się zdanie: "Wystraszony już się chciałem drzeć.." :D
Sorry że ja Ci tak cytuję, ale nie umiem inaczej.
Tak mi jakoś najłatwiej. Czekam na epilog i rany, nadal nie chcem wierzyć, że to już koniec.
Niesamowita jest przemiana Edwarda przez te wszystkie rozdziały. Z kobieciarza w kochającego tatę i męża, po prostu magic. Dowodzi to najlepiej ta przemowa na końcu, cudo.
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na epilog i prolog na nowym blogu, który już śledzę moimi spostrzegawczymi oczami które nie spostrzegły obserwatorów na dole strony XD
Pozdrawiam <3
o jejku, o jejku, O JEJKU! Normalnie śmieć się i płakać. Śmiać z paniki Edwarda gdy Bella dostała skurczy (tak w ogóle to medal dla niej za ten anielski spokój) a płakać z powodu tego monologu Edwarda na końcu. No i dlatego ze to KONIEC! kolejny blog się kończy. God, why??? ale piszecie że będziecie pisały nowe opowiadanie więc czuje się trochę lepiej.
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog.
Wasza Katerina
Niee! Ja chcę jeszcze!! :D Szkoda, że to już ostatni rozdział :( Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńporyczalam sie to jest cudowne
OdpowiedzUsuńŁeeeee! To koniec?! Ja się nie zgadzam! To jest za piękne :( Ale cóż, wszystko ma swój początek i koniec :'( No dobra, dobra. Nie narzekam. Ciekawi mnie jaki będzie Wasz następny blog. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. No cóż rzec? Czekam na epilog! :(
OdpowiedzUsuńnieeeee ja chcę jeszcze parę rozdziałów!! ;) pochlipałam się na końcu, żeby facet tak gadał to musi zdarzyć się cud, albo musi mieć wcześniej przygotowaną mowę ;D Jaki spokój przy tym jak odeszły jej wody ;p ja bym wariowała i kazała mężowi być przy mnie, a nie ja się męczę, a on siedi se na korytarzu ;p ale to twój blog, ja tu tylko czytam ;p
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nn
Do napisania
Kisielek ;D
Tylko nie to! heheh/'
OdpowiedzUsuńJa chce wiecejjj ! Nie moge się doczekać epilogu :(
To było taaaakie piękne!
OdpowiedzUsuńAle normalnie mega smutno mi się zrobiło na wieść, że jeszcze TYLKO epilogi THE END :'( Nieeeeeeeeeeee!
No, ale trudno. Macie wymyśleć coś naprawdę super, bo narazicie się na gniew Paulinki ;D
Kurczę, zdziwiłam się, że to Reneesme, a nie jakiś słodki malutki chłopczyk! Ale Ed coś tak przeczuwał...
Ech, to takie wzruszające :D
Czekam na... epilog
Niech wena bd z Wami :*
Buziaczki
WOW! płakałam rozdział super szkoda że to już koniec no cóż czekam na wasz następny blog nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Livkiii