W LA słońce grzało niemiłosiernie. Środek lata, 30 stopni w
cieniu i mnóstwo... roboty. Tak roboty, bo praca w Mieście Aniołów nigdy się
nie kończy. Jednak tego ranka, na słonecznym wybrzeżu LA było wyjątkowo cicho i
spokojnie. Nikt nie spieszył się do pracy, po dzieci do przedszkola, ani po
zakupy. Dzisiaj był 4 lipca. Dzień niepodległości Stanów Zjednoczonych. Ludzie
zamiast siedzieć w pracy, siedzieli w domu robili grilla, oglądali telewizor
lub po prostu spędzali czas z rodziną. Inaczej nie było również w domu
Cullenów. Dwóch braci oraz ich żony siedzieli przed domem na 9th avenue
popijając słodkie drinki z parasolkami i patrząc jak ich małe córeczki - Nessi
i Ana- bawią się w dom kołysząc w wózeczkach lalki. Pan domu razem ze swoim
bratem i jego żoną rozmawiali żywo, jednak pani domu nic nie mówiła. W ciszy
przypatrywała się dziewczynkom i uśmiechała się pod nosem, gładząc się po dość
sporym ciążowym brzuchu. Wszystko było idealnie, tak jak w tych dennych
romansach. Bo przecież historia ich miłości nadawałaby się na bestseller. Aktor
i dziennikarka, od nienawiści do miłości, która przezwyciężyła wszystko. Nawet
innych reporterów, a oni byli swoimi czasy sporym problemem. Ciągle wymyślali
jakieś plotki. Edward Cullen ćpa, zdradza swoją żonę, ma nieślubne dziecko z
modelką. Chcieli zniszczyć jego idealny światek, ale im się nie udało. Zawsze
się do czegoś doczepili. Bella zmarszczyła brwi. A to samochód nie taki, a to
że mąż ją zdradza, a to a tamto. Miała czasami tego dość. Jednak wiedziała, że
Edwardowi jest ciężej niż jej. Ona miała stałą pracę, nieźle zarabiała, nie
była jednak narażona na coś takiego jak jej mąż. Czasem było jej go żal. Trwała
przy nim mimo tych obrzydliwych plotek i okropnych skandali które tak na prawdę
nigdy się nie wydarzyły. Zaraz znów się uśmiechnęła. Wiedziała, że dla niego
zrobiłaby wszystko. Była dla niego wsparciem w każdej trudnej chwili tak samo
jak on dla niej. Kochali się tak samo, a może jeszcze mocniej niż jak wyznali
sobie miłość. Na twarzy brunetki pojawił się kolejny uśmiech. A zaczęło się tak
abstrakcyjnie. Nienawidzili się. On jej ubliżał, ona go oczerniała. On był
skurwielem, ona suką. A wystarczyło kilka tygodni żeby nienawiść przerodziła
się w miłość płonącą pożądaniem i poczuciem troski dla tej drugiej osoby. Edward
przewrócił kiełbaski na grillu i podszedł do swojej żony, ucałował jej czoło, a
potem pochylił się i złożył czuły pocałunek na jej brzuchu. Kobieta uśmiechnęła
się i przeczesała włosy męża. Jednego była pewna nie kochała go tak jak parę
lat temu, nie kochała go tak jak wczoraj, ona z każdym dniem kochała go coraz
mocniej. Była szczęśliwą kobietą. Spełnioną zawodowo i uczuciowo. Miała
rodzinę, o jakiej zawsze marzyła. Dom i wspaniałego męża. Edward nadał jej
życiu sens, naprowadził ją na właściwy tor. Była dumna. Z siebie, z Edwarda, z
ich córki. Z siebie dlatego, iż mimo ciągłych niepowodzeń w życiu nastoletnim,
mimo tego że nigdy się dla nikogo nie liczyła zyskała rodzinę, którą kochała
ponad wszystko. Ze swego męża z bardzo prostej przyczyny - zmienił się.
Wiedziała, że zanim jej nie poznał nie był taki jak dziś. Ale on chciał się
zmienić. Ten czuły i troskliwy Edward siedział w nim przez te wszystkie lata
jego skurwysynizmu. Z córki dlatego że była ich dziełem. Pięknym i idealnym.
Nie zamieniłaby swojego życia na inne. Mogła by jeszcze kilka razy wycierpieć
to co wycierpiała, aby za każdym razem poznawać Edwarda, bo tylko przy nim
zaznała szczęścia. Teraz z uśmiechem na ustach wspominała ich pierwsze
spotkanie, toteż tę stłuczkę samochodową. To jak obrzygała mu buty, ich
pierwszy raz u niej na kanapie. Pobyt na Bora-Bora, to jak Edward się o nią
bił, ich rozstanie i oświadczyny na ślubie Alice, a w końcu ich własny ślub.
To było piękne wspomnienie. Wypełniło ją całą i westchnęła
cicho. Jednak niestety cała trójka towarzyszy spojrzała na nią znacząco.
- No co? – Zapytała uśmiechając się do nich lekko.
- Czemu tak wzdychasz, Bello? I czemu się tak tajemniczo
uśmiechasz? – Zapytała jej siostrzyczka. Ona uśmiechnęła się do niej i
odpowiedziała.
- Oj Alice. Po prostu wspominam. Te wszystkie piękne chwile
które przeżyłam, właśnie temu że przyjechałam do LA.- Znowu się uśmiechnęła i
pogłaskała się czule po brzuchu.
Edward uśmiechnął się lekko i usiadł koło Belli.
-Myślałaś o tym jak obrzygałaś mi buty, prawda...? - zaśmiał
się, a reszta poszła w jego ślady.
-O tym też...-zaśmiała się brunetka i pchnęła go lekko, ale
Edward miał inne plany. Objął Bellę ramieniem i przytulił do siebie, dłoń
położył na brzuchu żony.
-Nigdy jej tych butów nie wybaczy...-zachichotała Alice -
Ale to dobrze, też bym nie wybaczyła.
- Oj nie moja wina, że mi się niedobrze zrobiło. – Edward
spojrzał na żonę z rozbawieniem.
-Trzeba było tyle nie pić, kotku. – Bella się zaśmiała.
-Szczerze to mnie się nawet podobało. A najlepsze było
zakładanie pidżamki, nieprawdaż mój mężu?- Edward cały czas głaszcząc brzuch
żony roześmiał się krótko.
- Myślałem, że tam wykituję. Musiałem cie rozebrać, nie
myśląc o tym, że jesteś naga i że jednak może mógłbym cię przelecieć. A potem
przyszło mi do głowy, ze zrobię sobie dobrze w samochodzie, jednak moje plany
znowu wzięły w łeb, bo samochód był pod „Twilightem”. Ale najlepiej było kiedy
cię przytulałem…- Aktor rozmarzył się. Jego żona widząc to uśmiechnęła się
ciepło.
- Twoja kartka, była zajebista mój najukochańszy
skurwysynie. – Powiedziała i cmoknęła męża w usta.
Wszyscy się zaśmiali, ale z tego stanu wyrwał ich głosik
Nessie.
-A jak sobie robisz dobrze...? - zapytała ojca dziewczynka.
Bella spojrzałam na córkę, na swojego męża.
-No właśnie, tatusiu, jak...? - zapytała Bella patrząc na
Edwarda. Powstrzymywała śmiech. Mina mężczyzny była w tym momencie bezcenna.
Aktor przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć. W końcu
przyjął najbezpieczniejszą opcję.
-Kiełbaski gotowe!- Krzyknął na cały ogród i pobiegł do
grilla, aż się za nim kurzyło.
Bella pocałowała swoją córkę w polika. Wstała z kanapy i
podeszła do Edwarda.
-Tchórz...-uszczypnęła go w tyłek.
Mężczyzna zrobił urażoną minę, jednak zaraz na powrót na
jego twarzy zagościł uśmiech.
-Jeżeli urodzi nam się jeszcze jedna córka to ja zginę w tej
koalicji jajników. – Zaskrzeczał i musnął ustami policzek żony.
-Oj daj spokój. Tak się tylko z tobą droczymy kochanie.
Swoją drogą… - Bella rzuciła mężowi prowokujące spojrzenie.- … Jestem ciekawa
jak tatuś robi sobie dobrze. – Uśmiechnęła się chytrze odbierając od
oniemiałego męża papierowy talerzyk z kiełbaską.
-No co się tak patrzysz? Popatrzyłabym...-zaśmiała się
widząc jego minę. Wgryzła się w kiełbaskę. Edward po prostu stał i patrzył na
nią. Możliwe, że się podniecił. No bo na życie seksualne to oni nigdy nie
narzekali.
-Tak, Bello, to naprawdę ciekawe...-odezwał się w końcu
-To mi kiedyś pokarzesz...
-Chętnie, chętnie. - Zbliżył usta do jej ucha. - Jednak
zdecydowanie bardziej wolę robić dobrze tobie niż sobie kochanie. Kobieta
zaśmiała się i pocałowała swojego męża.
-Erotoman...
- Bezwstydnica. - Odwzajemnił pocałunek, zapominając
zupełnie o tym, że znajduje się w ogródku, razem ze swoim bratem, jego żoną i
dziećmi.
-To przez ciebie, masz niewyżyty hormon seksu...-mruknęła w
jego usta.
- Przeze mnie? To przecież ty mnie chciałaś zgwałcić... ja
się chciałem tylko poprzytulać. - Mruknął niewinnie próbując się bronić.
-Sza! Wcale nie, okej...? - zaśmiała się i przytuliła do
męża.
- Jasne. No przecież, że nie. - Powiedział sarkastycznie i
przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie.
-Bo nie i tyle...-pocałowała go w brodę - Wszystko zrzucasz
na mnie.
- Nie prawda!- Wyszeptał i jego dłoń powędrowała na jej
plecy.
-Edward, a może by tak...Zostawić Ness na chwilkę pod opieką
Alice i Jazza, a my byśmy...-nie dokończyła, bo go pocałowała.
Brat Edwarda słysząc, co mówi jego szwagierka zaśmiał się
ubawiony ich zachłannością.
-Czy wy możecie przeżyć jedno popołudnie bez seksu?- Zapytał
autentycznie zaciekawiony reakcją, zarówno brata jak i bratowej.
-Nie...-krzyknęli oboje.
-Wujku Jaspierze, a co to seks...? - zapytała Nessi.
Blondyn zrobił minę, która wyrażała jego bezradność i
przerażenie.
- Och wy potwory… zawsze mnie w coś wplatacie…- Pożalił się
sam sobie i oparł głowę na rękach ignorując pytanie zadane prze Ness.
No więc, udało im się. Poszli, a Nessie została z Jasperem i
Alice. Przyzwyczaili się do tego, do tego, że Edward i Bella nadal są w sobie
tak zakochani jak parę lat temu. Mimo wszystko jednak, nie przeszkadzało im
wymykanie się aktora i jego żony. Cieszyli się ich szczęściem, zadowoleni z
tego, ze są ze sobą. Bo przecież każdy zasługuje na odrobiną szczęścia. Miłość
ma w sobie niesamowitą moc, która zmienia ludzi, naprawia ich życie. Jest czymś
bez czego żadne z nich nie potrafi żyć. Napędza ich codzienność, chęć do
działania. Troska o drugą osobę, oraz to ze tylko na nią patrząc potrafisz
powiedzieć co myśli jest bezcenna.
Miłość jest magią.
______________________
_____________
Wampirek: No cześć...Z tej strony Wampirek i Lady A razem,
jaka nowość :) Napisałyśmy epilog, wstawiony już jest. Mowa końcowa, więc
pewnie już go przeczytaliście. Skromnie powiem, że fajny, nie? Dobra, to
tak...Kurczę, nie mogę uwierzyć, że to koniec LIM'u...Co prawda mamy nowego
bloga, ale z tym tak strasznie się przywiązałam. Poznałam wspaniałą osobę, z
którą go pisze.
Lady A: No tak tak Kinia absolutnie ma rację. Ten czas
spędzony na tworzeniu LIM był czasem bardzo magicznym, jak mniemam nie tylko dla
Was, ale również dla nas, jako autorek. Ja strasznie się przywiązałam, i cały
czas wspominam dzień, w którym rozmawiałyśmy z Kingą na skype i powiedziała mi,
że ma pomysł na bloga. Ten blog jest po prostu... no magiczny. I mimo tego, ze
powstał nowy, bardzo trudno pożegnać się z tym. Mnie w szczególności dlatego,
że po raz pierwszy pisałam z kimś na pół, oraz dlatego, że dzięki niemu na
prawdę poznałam wspaniałą kobitkę, z którą mogę porozmawiać o wszystkim no i
Was drodzy czytelnicy, którzy znosiliście te moje wykurwione w kosssmosss
pomysły i mnóstwo opóźnienia...
W: Oj, tam zaraz opóźnienia...Dajmy na to, że, hmm,
specjalnie trzymałaś nas w napięciu. No i ty też jesteś wspaniała, jak ktoś mi
powie, że w ''Internecie'' nie ma miłych osób to mu wyjebię...Ja poznałam wiele
takich ludzi, a Miśka jest ich przykładem. No, więc...Chyba bez dalszego
rozczulania, żegnamy LIM. Na pewno będziemy wracać do tej historii, przypominać
sobie ją. A teraz...Czas zaprosić was na kolejnego bloga, nie?
L.A: Oczywiście, oczywiście. Nie będę skromna powiem, że
obydwie z Kingą jesteśmy tak zajebiste, że to się w głowie nie mieści i
powinniście składać nam pokłony. No dobra, ta część z tymi pokłonami to żart.
Nasz kolejny blog powstał w .... chyba w niecałą godzinkę, nie kochana?
W: Hah, no tak. Prolog też został szybko napisany, ale to w
notce powitalnej na SS. SS to skrót od naszego kolejnego blogaska, ja wam
mówię, on będzie równie wykurwisty co ten.
L.A: Jeszcze bardziej niż ten bo przypuszczam, że będzie
trochę bardziej niegrzeczny, ale obiecuję że poruszymy w nim ważne kwestie. No
tak jak w każdym naszym blogu!
W: No więc...Hmm, Miśka, dawaj linka !
L.A: Och jaki zaszczyt! Dobra bez pierdolenia. Oto link :
http://sinful-secret.blogspot.com/
W: No...To... Żegnamy...
L.A: Płaczę....papatki i do napisania!
W: Do zobaczenia na następnym blogu...Pamiętajcie… Miłość
jest magią.