- A ty co o tym myślisz, głosiku? Halloooo??? Jesteś tam w ogóle???
- Pewnie, że jestem czubku. Czego ode mnie chcesz, zażywam popołudniowej drzemki.
- Popołudniowej drzemki? Przecież jest przed 9 rano...
- Ehhh... nie ważne, czego chcesz czubku?
- Pytam cię o zdanie po raz pierwszy w życiu, a ty nie chcesz się wypowiedzieć? Wtedy kiedy nie chciałem, żebyś był w mojej głowie ty mnie opierdalałeś i w ogóle, a teraz nic?
- Posłuchaj. Moje zadanie zostało wykonane. Miałem z ciebie zrobić porządnego kolesia, którego nie obchodzi tylko bzykanie i chlanie. Udało mi się, zadanie zakończone, więc teraz zapadam w drzemkę, no chyba że znowu będziesz odwalał jakieś głupstwa. - Kurna... mój nieodłączny głosik daje mi spokój? Ten, przez którego wkurwiałem się codziennie? Ale fajnie. Odtańczyłem mój tanieć zwycięstwa na środku kuchni, śpiewając "We are the champions, my friend...", a kiedy skończyłem ktoś odchrząknął znacząco. Odwróciłem się powoli i zobaczyłem mojego brata, który stał w drzwiach kuchni z pobłażającym uśmiechem.
- Ja wcale nie tańczyłem...- Nawet nie zdążyłem dokończyć, bo brat mi przerwał.
- Edwardzie, ja przecież nic nie mówię. Tylko lepiej nie pokazuj tego tańca Belli, bo zostawi cię przed ołtarzem i wypisze wniosek o wsadzenie cię do szpitala psychiatrycznego.- Powiedział i znowu się uśmiechnął. Usiadłem sobie przy wysepce chcąc spokojnie napić się kawy. Brat dołączył do mnie po chwili, z własną kawą w ręku.
-No dobra. Edwardzie ja też wolałbym uniknąć dzisiejszego dnia, ale moja jakże przecudowna żona, namówiła mnie na latanie z tobą po tych wszystkich sklepach, więc nie mam wyboru. - Spojrzałem na brata z pobłażającym uśmiechem, wiedząc że mam przewagę.
- A jak ładnie prosiła? - Spytałem poruszając brwiami jak czarny charakter z wodewilu. Brat kopnął mnie w piszczel i zaśmiał się znacząco. Auuu...boli.
- W zasadzie w ogóle nie prosiła. Po prostu... nie potrafię jej odmówić.- Spojrzałem na brata. Pantoflarz... zaraz, zaraz... to ja po ślubie też taki będę?! Matko kochana... nie chcę. Jasper miał dziwną minę.
- Ej... co jest? - Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. - No mów. - Ponagliłem brata, który jakoś nie kwapił się do odpowiedzi. Kręcił się przez chwilę na stołku, ale nic nie mówił.
- Kurwa, no bo nie wiem co robić. Ty wiesz jaki ja mam sajgon w domu? Alice... no cóż... nie wiem najpierw myślałem, że to przez okres i w ogóle, ale okres jej się skończył dawno temu, a ona nadal ma takie humory, że masakra. Najpierw jest miła, zaraz potem nic jej nie pasuje, a jeszcze potem chce się pieprzyć. Nie ogarniam tego. Boję się, że coś się dzieje. Poza tym jest jakaś taka nerwowa, boję się że jest chora na coś i nie chce mi powiedzieć.- Brat zakończył swoją wypowiedź i zaczął wpatrywać się we mnie czekając co powiem.
- Wiesz co... może i jest na coś chora, ale znając Alice powiedziałaby ci o tym od razu. Myślę, że problem leży gdzieś głębiej. Porozmawiaj z nią na spokojnie, bez krzyków i spróbuj się dowiedzieć co się dzieje. Wiesz nie ma nic z niczego, więc na rzeczy na pewno coś jest.- Jasper nie wiedząc co powiedzieć uśmiechnął się tylko lekko.
- Spróbuję z nią pogadać. A teraz ubieraj coś na tyłek i chodźmy na te zakupy, bo chcę to już mieć za sobą. A potem, wieczorem może jakiś mały mecz obejrzymy? Dogersi grają dzisiaj z Red Socks'ami.
- Jasne czemu nie. Musze tylko zapytać Belli czy... - O chuj ja już jestem pantoflarzem. Ja pierdzielę. Trudno! Jest kobietą mojego życia i jeżeli ona chce zrobić ze mnie pantoflarza to będę największym pantoflarzem na świecie! I kropka!
- Zapytasz Bellę, po drodze do sklepu, a teraz się rusz, ubierz i jedziemy bo na prawdę nie mam zamiaru spędzić w tym gównianym sklepie całego dnia. - Pokiwałem głową przyznając bratu rację i poszedłem do góry się ubrać. Jako że na dworze było +30 stopni to ubrałem dżinsowe rybaczki, T-shirt z logiem Dogers'ów i sandały. Do tego moje ray bany i byłem gotowy. Zszedłem na dół po pięciu minutach, brat czekał na mnie przy swoim veyron'ie. Spojrzałem na samochód, potem na brata i jeszcze raz na samochód.
- Chodź, pojedziemy moim kabrioletem.- Brat spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Tak poszpanujmy trochę. - Powiedział i skierowaliśmy się do mojego prześlicznego, nowiuteńkiego garażu, który mieścił aż 14 marek pięknych samochodów! Czasami na prawdę uwielbiam być bogaty. No dobra nie czasami tylko zawsze. Ale próbuję być skromny, doceńcie to! Wsiedliśmy do mojego czarnego kabrioleta marki mercedes i wyjechaliśmy z garażu. Nie spieszyłem się, jechałem 70 km/h, tam gdzie jechaliśmy (czyt. na te cholerne tortury z przymierzaniem garnituru) nie było daleko, jakieś 20 km, więc nie miałem zamiaru pędzić jak szaleniec. Dojechaliśmy po pół godzinie, jako że utknęliśmy w korku i darłem się na całe gardło do tego kierowcy co ten korek powodował. W końcu musiałem się uspokoić, bo policjanci zaczęli na mnie dziwnie łypać, a nie chcę siedzieć w areszcie przed własnym ślubem. Zaparkowałem w takim miejscu, żeby nikt mi mojego autka nie zarysował i razem z bratem udaliśmy się do GAC*. W recepcji siedziała jakaś ładna dziewczyna, miała może z 22 lata i uśmiechała się do nas serdecznie. Kiedy podeszliśmy wstała i poprawiła sobie bluzkę.
- Dzień dobry panom. Witamy w GAC, w czym mogę panom pomóc? - Uśmiechnęła się szeroko i czekała, aż coś powiemy. Pierwszy odezwałem się ja. Jasper się rozglądał po przytulnym wnętrzu.
- Dzień dobry pani...- Spojrzałem na plakietkę.-... Elizabeth. Mogę mówić Lizz? - Sekretarka spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, po czym się zreflektowała i kiwnęła głową na tak.
- Oczywiście, panie Cullen.- Ahhh... tu też mnie znają.
- Dobrze, w takim razie Lizz proszę powiedz mi na które piętro tego zacnego budynku mam się udać, będąc umówionym na przymiarkę ślubnego garnituru?
- Panie Cullen, windą na 23 piętro, potem skręcić w lewy korytarz i w pierwsze drzwi po prawej.
- Dziękujemy pani bardzo. - Pociągnąłem brata za rękę i razem ruszyliśmy na 23 piętro. Po kilku minutach jechania windą znaleźliśmy się na najwyższym piętrze budynku. Poszliśmy tak jak pani recepcjonistka nam kazała i znaleźliśmy się w przestronnym pokoju o niebieskawych ścianach. Przywitała nas osobista stylistka imieniem Yvonne. Przez następne 2 godziny kazała mi się odwracać, kucać, siadać, rozkładać ręce i jeszcze inne takie. A potem Jasper poszedł na przymiarkę. Pod koniec wyszło na to, że jeszcze kilka poprawek i garnitury będą jak ulał. Podziękowaliśmy jej serdecznie i pospiesznie opuściliśmy budynek. Po kilku minutach z powrotem siedzieliśmy w moim kabrio. Spojrzałem na Jaspera a on na mnie.
- Masakra. - Powiedzieliśmy równocześnie i równocześnie się zaśmialiśmy.
- Piwo? - Zapytaliśmy znowu równocześnie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jasne, czemu nie. - Powiedziałem. Pojechaliśmy do Food & Wine na małe piwo. Uznaliśmy oby dwoje, że należy się nam za tak dobrze wykonaną robotę. Pijąc piwo podsumowaliśmy co jeszcze musimy kupić. Wyszło na to, że do kupienia mamy jeszcze dwie pary butów, muchy i jesteśmy odpowiedzialni za napoje alkoholowe i zwykłe. Wyszło nam, że zajmie nam to około 5 godzin, więc daliśmy sobie jeszcze 15 minut na dokończenie piwa. Rozmawialiśmy chwilę o pierdołach, a potem odezwała się komórka Jaspera. Odebrał a ja siedziałem cicho i wytężałem słuch.
- Tak słucham?- Usłyszałem głos mojej szwagierki po drugiej stronie. Jasper słuchał w skupieniu co mówi do niego jego żona i po chwili wypił do końca piwo. A potem stało się coś czego się nie spodziewałem. Mój brat opluł mnie piwem i krzyknął do słuchawki:
- Że jak?!?!?!?!?! - Wszyscy ludzie się na nas spojrzeli, ja czułem się jak po prysznicu a Jasper siedział z przerażoną miną na tym krześle. Alice znowu coś zaczęła mówić, tym razem pospiesznie.
- Alice...nie, nie przepraszaj mnie... jesteś moją żoną, siedzimy w tym razem. - Powiedział zmartwiony, ale po chwili się uśmiechnął. - Bardzo się cieszę kochanie. - Alice zamilkła na moment, a potem znowu coś zaczęła mówić wyraźnie bardziej spokojna i rozluźniona. Po chwili mój brat się pożegnał i rozłączył a ja zacząłem wycierać się chusteczkami, które podał mi barman. Spojrzałem na brata spod byka i wysyczałem:
- Co było tak strasznego, żeby opluć mnie piwem na oczach tych wszystkich ludzi, co?!?! - Byłem na maksa wkurwiony. Nie dość, że byłem prawie cały mokry to jeszcze wszyscy ludzie mieli ze mnie polew. Zajebiście wprost. Na pewno będę na pierwszych stronach gazet. Już widzę te nagłówki "Edward Cullen opluty przez własnego brata." albo "Sławny aktor cały skąpany w piwie.". Toż to chyba jakiś żart jest...
- Przepraszam Edwardzie, ale Alice powiedziała mi coś nieprawdopodobnego. - Spojrzałem na brata autentycznie zaciekawiony. Co mogło być tak ważne, żebym został opluty piwem?
- Dawaj. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- To nie żadna choroba. Alice jest w ciąży. - Zatkało mnie. Dopiero po chwili zarejestrowałem, że z wrażenia spadłem z krzesła. Jasper czym prędzej mnie podniósł, powiedział barmanowi żeby zapisał nam na "krechę" i zaprowadził mnie do kabrio.
- Edwardzie, wszystko okey? - Spytał z troską.
- Tak, tylko... wow... to naprawdę jest powód żeby opluć mnie piwem. Wybaczam stary. - Po chwili jeszcze tkwiłem w tym szoku, ale dość szybko się zresetowałem i poklepałem brata po plecach.
- No to gratuluję. W końcu zostanę wujkiem! -Zaklaskałem w dłonie, a brat się zaśmiał.-Który to tydzień?
- Siódmy. Wychodzi na to, że już na ślubie była w ciąży. Powiedziała, że bała się mi powiedzieć. Ale nie wiem czego się bała, skoro ja się bardzo cieszę. - Spojrzałem na brata i pokiwałem głową ze zrozumieniem.
- Psychiki kobiet nigdy nie zrozumiesz...- Jasper przyznał mi rację i kiedy już się wysuszyłem z piwa pojechaliśmy na dalsze zakupy. Buty kupiliśmy stosunkowo szybko, tak samo jak muchy do garniaków. Zostały tylko procenty. W sklepie z wódką spędziliśmy 2 godziny, a z winem aż 3. Niestety bilans czasu przekroczył nasze wyliczenia i zakupy zajęły nam dokładnie 6 godzin i 48 minut. Zmęczeni całym dniem udaliśmy się do domu Jaspera, gdzie w spokoju mogliśmy się oddać oglądaniu meczu i komentowaniu tego jak nasi grają. Gdzieś tak po 21 pożegnałem się z bratem i pojechałem do domu. Bella leżała rozłożona na kanapie z popcornem w jednej ręce i z pilotem w drugiej. Patrzała na jakiś program o chirurgi czy innym gównie. Podkradłem się do kanapy i pocałowałem moją anielicę w czoło. Spojrzała na mnie uśmiechnięta i poklepała miejsce obok siebie.
- Dobry wieczór panie Cullen.
- Dobry wieczór panno Swan. Jak się pani dzisiaj miewa? - Zapytałem siadając w jej nogach i głaszcząc je delikatnie.
- A świetnie, dziękuję. A pan?
- Również świetnie. - Bells podniosła się i pocałowała mnie lekko w usta.
- Hmmm...pachniesz piwem. - Uśmiechnąłem się do niej szeroko i trąciłem jej policzek nosem.
- A no widzisz, bo zostałem opluty przez Jaspera piwem, gdyż pod wpływem bardzo...mhm... szokującej informacji reakcja Jaspera była bardzo gwałtowna i wyobraź sobie kiedy ja się dowiedziałem to spadłem z krzesła w barze. - Bella spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem.
- Co to za informacja?
- Otóż wyobraź sobie, że twoja najlepsza przyjaciółka będzie jadała teraz za dwoje. - Bella rozszerzyła oczy i aż pisnęła ze szczęścia, ale zaraz potem spochmurniała.
- Ej, skarbie co jest...?- Bells wtuliła się we mnie i szepnęła.
- Edwardzie... bo ja ci muszę coś powiedzieć...- Zamarłem w oczekiwaniu na informację, którą miała mi przekazać moja przyszła żona.
________________________________
*GAC- Giorgio Armani Center - Oczywiście nie ma czegoś takiego ale to fikcyjne opowiadanie :D
~~~~~~~~~~~~
Hej Kochani!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Mnie osobiście się nie podoba, ale osąd zostawiam Wam.
Wiem, że notki nie było długo i za to cholernie przepraszam.
To już się nie powtórzy.
Mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie i że nie gniewacie się za tak straszną notkę.
Trochę odzwyczaiłam się od pisania.
Wybaczcie literówki i inne niedociągnięcia.
Teraz czekamy na twórczość Naszej Bells.
A ja Was gorąco całuję :*
I serdecznie pozdrawiam,
Lady A.
- Tak słucham?- Usłyszałem głos mojej szwagierki po drugiej stronie. Jasper słuchał w skupieniu co mówi do niego jego żona i po chwili wypił do końca piwo. A potem stało się coś czego się nie spodziewałem. Mój brat opluł mnie piwem i krzyknął do słuchawki:
- Że jak?!?!?!?!?! - Wszyscy ludzie się na nas spojrzeli, ja czułem się jak po prysznicu a Jasper siedział z przerażoną miną na tym krześle. Alice znowu coś zaczęła mówić, tym razem pospiesznie.
- Alice...nie, nie przepraszaj mnie... jesteś moją żoną, siedzimy w tym razem. - Powiedział zmartwiony, ale po chwili się uśmiechnął. - Bardzo się cieszę kochanie. - Alice zamilkła na moment, a potem znowu coś zaczęła mówić wyraźnie bardziej spokojna i rozluźniona. Po chwili mój brat się pożegnał i rozłączył a ja zacząłem wycierać się chusteczkami, które podał mi barman. Spojrzałem na brata spod byka i wysyczałem:
- Co było tak strasznego, żeby opluć mnie piwem na oczach tych wszystkich ludzi, co?!?! - Byłem na maksa wkurwiony. Nie dość, że byłem prawie cały mokry to jeszcze wszyscy ludzie mieli ze mnie polew. Zajebiście wprost. Na pewno będę na pierwszych stronach gazet. Już widzę te nagłówki "Edward Cullen opluty przez własnego brata." albo "Sławny aktor cały skąpany w piwie.". Toż to chyba jakiś żart jest...
- Przepraszam Edwardzie, ale Alice powiedziała mi coś nieprawdopodobnego. - Spojrzałem na brata autentycznie zaciekawiony. Co mogło być tak ważne, żebym został opluty piwem?
- Dawaj. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- To nie żadna choroba. Alice jest w ciąży. - Zatkało mnie. Dopiero po chwili zarejestrowałem, że z wrażenia spadłem z krzesła. Jasper czym prędzej mnie podniósł, powiedział barmanowi żeby zapisał nam na "krechę" i zaprowadził mnie do kabrio.
- Edwardzie, wszystko okey? - Spytał z troską.
- Tak, tylko... wow... to naprawdę jest powód żeby opluć mnie piwem. Wybaczam stary. - Po chwili jeszcze tkwiłem w tym szoku, ale dość szybko się zresetowałem i poklepałem brata po plecach.
- No to gratuluję. W końcu zostanę wujkiem! -Zaklaskałem w dłonie, a brat się zaśmiał.-Który to tydzień?
- Siódmy. Wychodzi na to, że już na ślubie była w ciąży. Powiedziała, że bała się mi powiedzieć. Ale nie wiem czego się bała, skoro ja się bardzo cieszę. - Spojrzałem na brata i pokiwałem głową ze zrozumieniem.
- Psychiki kobiet nigdy nie zrozumiesz...- Jasper przyznał mi rację i kiedy już się wysuszyłem z piwa pojechaliśmy na dalsze zakupy. Buty kupiliśmy stosunkowo szybko, tak samo jak muchy do garniaków. Zostały tylko procenty. W sklepie z wódką spędziliśmy 2 godziny, a z winem aż 3. Niestety bilans czasu przekroczył nasze wyliczenia i zakupy zajęły nam dokładnie 6 godzin i 48 minut. Zmęczeni całym dniem udaliśmy się do domu Jaspera, gdzie w spokoju mogliśmy się oddać oglądaniu meczu i komentowaniu tego jak nasi grają. Gdzieś tak po 21 pożegnałem się z bratem i pojechałem do domu. Bella leżała rozłożona na kanapie z popcornem w jednej ręce i z pilotem w drugiej. Patrzała na jakiś program o chirurgi czy innym gównie. Podkradłem się do kanapy i pocałowałem moją anielicę w czoło. Spojrzała na mnie uśmiechnięta i poklepała miejsce obok siebie.
- Dobry wieczór panie Cullen.
- Dobry wieczór panno Swan. Jak się pani dzisiaj miewa? - Zapytałem siadając w jej nogach i głaszcząc je delikatnie.
- A świetnie, dziękuję. A pan?
- Również świetnie. - Bells podniosła się i pocałowała mnie lekko w usta.
- Hmmm...pachniesz piwem. - Uśmiechnąłem się do niej szeroko i trąciłem jej policzek nosem.
- A no widzisz, bo zostałem opluty przez Jaspera piwem, gdyż pod wpływem bardzo...mhm... szokującej informacji reakcja Jaspera była bardzo gwałtowna i wyobraź sobie kiedy ja się dowiedziałem to spadłem z krzesła w barze. - Bella spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem.
- Co to za informacja?
- Otóż wyobraź sobie, że twoja najlepsza przyjaciółka będzie jadała teraz za dwoje. - Bella rozszerzyła oczy i aż pisnęła ze szczęścia, ale zaraz potem spochmurniała.
- Ej, skarbie co jest...?- Bells wtuliła się we mnie i szepnęła.
- Edwardzie... bo ja ci muszę coś powiedzieć...- Zamarłem w oczekiwaniu na informację, którą miała mi przekazać moja przyszła żona.
________________________________
*GAC- Giorgio Armani Center - Oczywiście nie ma czegoś takiego ale to fikcyjne opowiadanie :D
~~~~~~~~~~~~
Hej Kochani!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Mnie osobiście się nie podoba, ale osąd zostawiam Wam.
Wiem, że notki nie było długo i za to cholernie przepraszam.
To już się nie powtórzy.
Mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie i że nie gniewacie się za tak straszną notkę.
Trochę odzwyczaiłam się od pisania.
Wybaczcie literówki i inne niedociągnięcia.
Teraz czekamy na twórczość Naszej Bells.
A ja Was gorąco całuję :*
I serdecznie pozdrawiam,
Lady A.
Wow... Wow.... WOW!!!! Nie mam chyba więcej słów na opisanie tego rozdziału :D Jest po prostu świetny!
OdpowiedzUsuńWOW!!!Rozdział super.Mam nadzieje,że rozdział będzie jak najszybciej bo mnie ciakawość normalnie zżera!
OdpowiedzUsuńWampirzyca Daria
Awwww <3 Jak słodko. Ją już chyba wiem co Bells ma do powiedzenia Edziowi. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Wyszedł ci świetnie :D Mam nadzieję, że następna notka pojawi się dość szybko :D Ja już wiem co Bells ma do zakomunikowania Edwardowi :D Powiadom mnie o następnej notce :D http://siostryswan.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOł je, oł je, oł je. Tańczę swój mentalno (nie)mentalny taniec na krześle. I zaraz z niego spadnę. Boże, mnie i Edwarda (<3) coś łączy. Kochamy spadać ze krzeseł, wrrr <3 A ja też wiem co Bella chce mu powiedzieć...Aaaa no bo to ja jestem Bella. Dobraaa, nie było tematu. Cieszę się bardzo, że w końcu jest NN, ale wiesz warto było na nią tyle czekać :) Ok, kurczę tak! Ja już też lecę zacząć coś pisać.
OdpowiedzUsuńRozdziale 35 oto ja, Wampirek, nadchodzę. I bój się mej mocy!
Ale a straszna jestem. Oooooooołł : >
Aż się sama siebie przestraszyłam.
Pozdrawiam, kocham i lecę pisać <3
Ja Wampirek, ja Bells.
Chyba wszyscy pospadali z krzeseł ;> Oj niegrzeczny Jasper. Opluć brata piwem? Działanie usprawiedliwione.
Usuńomg!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zabić, w takim momencie!!!!!!?????????
OdpowiedzUsuńDziewczyno miej litość ;)
rozdzial wspanialy szybko nastepny
OdpowiedzUsuńBoski,ja chce więcej.Świetnie piszesz.Ciekawe czy bella tez jest w ciązy to było dopiero coś.No długo im zeszło to kupywanie,ale najlepsze bylo jak edward zostało opluty i spadł z krzesła haha.Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje blogi:
www.my-suffering-and-twilight.bloog.pl
www.child-of-street.blogspot.com
Dzięki za link do tego bloga bo jeszcze na nim nie byłam. Rozdział świetny i w ogóle super! Ciekawi mnie co Bella chce powiedzieć Edwardowi. No cóż mam nadzieję, że wkrótce się dowiem.
OdpowiedzUsuńObiecuję, że przeczytam całość jak najszybciej.
Pozdrawiam.
Zapraszam na http://spowiedniczka-wampirow.blogspot.com/ gdzie ukazał się już nn.Wiem już co Bella chce powiedzieć Edwardowi.Już nie mogę się doczekać kolejnego nn!
OdpowiedzUsuńrozdział super
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na nn
Życze weny
Rose:-)
Wow wow... Rozdział świetny, boski, cudowny i mogłabym tak dalej wymieniać;D Boże Jazz i Edward i ich reakcja na wiadomość od Alice.:P Jestem ciekawa co Bells chce powiedzieć Edwardowi?? Pisz szybciutko ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :D Całusy i życzę weny Beata ;***
Podejrzewam że bella powie Edwardowi że jest w ciąży ♥
OdpowiedzUsuńRozdział superzasty czekam na kolejny
:o Wow... Świetny rozdział !!!! Kiedy kolejny ?? XD Bella też w ciąży ? ;]
OdpowiedzUsuńNOMINUJE CIĘ DO The Versatile Blogger. WIĘCEJ INFORMACJI NA http://magia-zycia-belli-i-edwarda.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńŁał!!!! Rozdział ekstra nie mogę się doczekać 35 rozdziałku!!! Czy bella też jest w ciąży? Bo tylko to mi przychodzi do głowy ale jak tak to extra!!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!!!!!!!! :)
Rozdział jest booooooooooooooooooooooooooooooooooski :D Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńObydwie macie nominację do Liebster Blog Awards i Versatile Bloger Award
Więcej info:
1. http://my-version-star-clone-wars.blogspot.com/2013/04/liebster-blog-award.html
2. http://my-version-star-clone-wars.blogspot.com/2013/04/versatile-bloger-award.html
♥